Houston, mamy problem!


5 października 2008 Houston, mamy problem!

"Houston, mamy problem!" - usłyszano 13 kwietnia 1970 r. w centrum lotów kosmicznych w Houston dramatyczny meldunek kosmonautów ze statku Apollo 13, w którym wybuchł zbiornik z tlenem. Leo Beenhakker również może powiedzieć to samo, co 38 lat temu James Lovell. Wszak jego trzech, jeszcze do niedawna, podstawowych zawodników nie gra w swoich klubach albo grywa ogony. A mecze w el.MŚ 2010 z Czechami i Słowacją już tuż-tuż.


Udostępnij na Udostępnij na

Jacek Krzynówek rzadko pojawia się nawet na ławce rezerwowych, więc co tu mówić o regularnych występach? Mariusz Lewandowski nagle stracił zaufanie Mircei Lucescu, zaś Ebi Smolarek na razie grywa ogony i przyzwyczaja się dopiero do ligi angielskiej. W eliminacjach EURO 2008 to trio miało olbrzymi udział w historycznym awansie reprezentacji Polski do Mistrzostw Europy, teraz bardzo prawdopodobnym jest, że cała trójka październikowe spotkania kadry narodowej rozpocznie na ławce rezerwowych.

Niewolnik

Rzadki obrazek ostatnimi czasy- Jacek Krzynówek grający w barwach VfL Wolfsburg.
Rzadki obrazek ostatnimi czasy- Jacek Krzynówek grający w barwach VfL Wolfsburg. (fot. kicker.de)

Najbardziej dramatyczna jest sytuacja Jacka Krzynówka, który w tym sezonie jeszcze nie pojawił się w Bundeslidzie na boisku i nie grał również w Pucharze Niemiec. Jeśli więc Krzynek zagra w eliminacyjnym meczu z Czechami to… będzie to jego pierwsze spotkanie od czasu potyczki z San Marino! – Mam związane ręce i nogi. Nic nie mogę zrobić. Moja sytuacja jest tragiczna i prędko się nie zmieni. Zresztą nie mam już żadnej nadziei, że to nastąpi – przyznał Krzynówek w niedawnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej„. Problemem Jacka K. jest przede wszystkim bogactwo jego klubu. VfL Wolfsburg jest jednym z najbogatszych klubów w Niemczech, więc może sobie pozwolić na płacenie ogromnej gaży zawodnikowi, który wcale nie gra. A i Felix Magath woli mieć na jedną pozycję dwóch klasowych graczy, nawet jeśli jeden z nich nie ma żadnych szans na grę.

Temat na osobne opowiadanie to sam Magath. Nie da się ukryć, że ten szkoleniowiec nie przepada za Krzynówkiem i raczej w najbliższej przyszłości taki stan rzeczy się nie zmieni. Oczywiście, gdy piłkarz nie gra, najłatwiej zrzucić winę na trenera, ale w tym akurat wypadku nie sposób odnieść wrażenia, że gdyby opiekunem Wilków z Volkswagen-Arena był ktoś inny, reprezentant Polski grałby częściej lub otrzymałby przynajmniej zielone światło na zmianę barw klubowych. Wszak w zeszłym sezonie, gdy Jacek również był żelaznym rezerwowym, Rzeźnik, jak mówi się o Magathcie, ze względu na jego rygorystyczne metody pracy, opowiadał na prawo i lewo, że w jego hierarchii wyżej jest Marcelinho, ale gdy tylko Brazylijczyk nie będzie z jakichś powodów zdolny do gry, Krzynówek natychmiast wskoczy w jego miejsce. Tymczasem były gracz Herthy BSC Berlin latem opuścił Wolfsburg, ale jego następcą szybko został sprowadzony z 1.FC Nuernberg Zvjezdan Misimovic. Krzynek nie ma szans na grę, bo Magath w drugiej linii ustawia aż trzech defensywnych pomocników i jednego ofensywnego pomocnika, który ma za zadanie wspierać duet napastników. Były gracz Bayeru Leverkusen nigdy nie był człowiekiem od czarnej roboty, a że w Wolfsburg nie ma zwyczaju atakować skrzydłami, toteż Krzynówek mógłby być ustawiany tuż atakującymi. To miejsce jest jednak zarezerwowane dla Misimovicia, który do tej pory wystąpił we wszystkich w tym sezonie meczach Wilków w Bundeslidzie w pełnym wymiarze czasowym.

Krzynówek jest więc w próżni, bo nie gra i może nie grać już do końca sezonu, wszak kontrakt z Wolfsburgiem ma ważny do 30 czerwca. Klub raczej nie sprzeda go zimą, więc Jackowi K. pozostało już tylko odliczać niecierpliwie dni do wygaśnięcia umowy. – Nawet operacje więzadeł krzyżowych i kontuzje nie doprowadziły mnie do tak skrajnej rozpaczy, w jakiej jestem teraz – mówi Krzynek. – Psychicznie jestem mocny, ale ile jeszcze wytrzymam?

…milczenie jest złotem

Mariusz Lewandowski jest w o niebo lepszej sytuacji niż Jacek Krzynówek, ale i on ostatnimi czasy w Szachtarze Donieck częściej nie gra niż gra. Sytuacja Polaka na niekorzyść zmieniła się zimą, kiedy Lewy przyznał, że po siedmiu latach gry na Ukrainie chciałby spróbować sił w innej lidze. I lawina ruszyła. Szkoleniowiec Szachtara, Mircea Lucescu, uznał to za akt nieposłuszeństwa i coraz rzadziej stawiał na Lewandowskiego. O ile zimą o byłego gracza Zagłębia Lubin i Dyskobolii Grodzisk Wlkp nikt zaciętej walki nie toczył, o tyle już latem zapytania o tego gracza do Szachtara wysłały takie kluby jak Celtic Glasgow, Everton, Fulham czy FC Nantes. Co ciekawe, wówczas głos w tej sprawie zabrał nawet… sam Lucescu, który powiedział, że już czas, by Lewandowski zmienił klimat. Wkrótce jednak jakby o tych słowach zapomniał i przy okazji jeszcze, jak na złość Lewemu, posadził go na ławce, w jego miejsce do gry wprowadzając Tomasa Hubschmana, notabene najlepszego przyjaciela Mariusza.

Ebi Smolarek- ciałem w Boltonie, duszą w Santander.
Ebi Smolarek- ciałem w Boltonie, duszą w Santander. (fot. Marca.com)

Inna sprawa, że Lewandowski początek sezonu miał z głowy przez kontuzję, której nabawił się na EURO 2008. Gdy się kurował, przygotowania Szachatara do nowego sezonu ligi ukraińskiej trwały w najlepsze, zaś gdy Polak był już zdolny do gry, Lucescu uznał, że ryzykowne jest wprowadzenie go na boisko od razu po kontuzji. Dziś efekt tego jest taki, że reprezentant Polski grywa sporadycznie, rzadko przez pełne dziewięćdziesiąt minut, co z pewnością przyprawia o niemały ból głowy Leo Beenhakkera. Ukraińskie media nie mają jednak wątpliwości – sytuacja Lewego w Doniecku w najbliższym czasie raczej się nie zmieni, a jeśli nawet się zmieni, to jedynie na gorsze. Portal Korespondent.net napisał nawet, że polski pomocnik wróci na stałe do składu Szachatara dopiero w przyszłym sezonie, kiedy w Doniecku nie będzie już Mircei Lucescu (w wypadku gdy właściciel klubu, Rinat Achmetow, nie zdecyduje się przedłużyć kontraktu). Chyba że zmiana szkoleniowca nastąpi szybciej niż wygaśnie kontrakt Rumuna, wszak Szachtar po 10. kolejkach ligi ukraińskiej zajmuje dopiero 11. miejsce, w dodatku mając na koncie zaledwie jedno zwycięstwo! Z drugiej strony jednak pewności, że nowy szkoleniowiec od razu postawi na Lewandowskiego, też nie można mieć żadnej.

Transfer z przymusu

Pod górkę, od początku swojego pobytu w Boltonie ma także Ebi Smolarek. Nie ma się jednak co temu dziwić, bo Smolarkowi juniorowi wcale nie w smak było przenosić się do Anglii. Polak koniecznie chciał zostać w Racingu Santander, ale działacze klubu z El Sardinero, niezadowoleni z występów Ebiego w poprzednim sezonie, koniecznie chcieli się go pozbyć. Ostatecznie stanęło na rocznym wypożyczeniu do Boltonu. Ten od samego początku swojego pobytu nie ma na Reebok Stadium łatwego życia. Choć oficjalnie zawodnikiem Kłusaków Ebi został w końcówce sierpnia, przed swoim debiutem raptem czterokrotnie miał okazję trenować z zespołem. Najpierw załatwiał formalności w Hiszpanii, później był na zgrupowaniu reprezentacji Polski, a na koniec musiał jeszcze wyjechać do Holandii, by być przy swojej dziewczynie, której zmarła mama. Zadania Smolarkowi nie ułatwia również menedżer Bolotnu, Gary Megson. Choć na każdym kroku podkreśla, że transfer Polaka to dobry ruch, to jednak zamiast pozwolić zadebiutować Ebiemu w meczu ze słabym Fulham, dał mu szansę gry dopiero w potyczkach z Arsenalem i Manchester United.

Zarówno w starciu z Kanonierami jak i w pojedynku z Czerwonymi Diabłami Smolarek nie nagrał się za wiele. W sumie, łącznie w obu występach, spędził na boisku 73 minuty. Media go nie oszczędzały. W niemal każdej gazecie za grę otrzymał najniższą notę spośród piłkarzy Boltonu, zaś podczas meczu z The Gunners, gdy Polak schodził z boiska, komentator BBC powiedział: – O, Smolarek. Nawet nie wiedziałem, że on dzisiaj gra. Dwa mało udane pierwsze występy w Boltonie sprawiły, że Ebi w meczu 7. kolejki Premiership z West Ham cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Mimo ostatnich niepowodzeń, Euzebiusz nie załamuje się. – Chcę grać, a nie siedzieć na ławce rezerwowych – mówi. Wszak liga angielska to jedna z najlepszych lig na świecie. – Doskonale zdawałem sobie sprawę, że pierwsze tygodnie będą bardzo trudne. Ale wierzę, że z czasem zaaklimatyzuję się w Anglii i będę grał coraz lepiej.

Sytuacje w klubach całej trójki znacznie się różnią, ale wspólnym ich mianownikiem jest to, że żaden z wyżej wymienionych graczy nie jest podstawowym zawodnikiem w swoim zespole. Może dobre występy w meczach el.MŚ 2010 z Czechami i Słowacją sprawią, że klubowi trenerzy Jacka Krzynówka, Mariusza Lewandowskiego i Ebiego Smolarka zaczną na nich patrzeć życzliwszym okiem?

Najnowsze