Liga Mistrzów – to, co Hiszpania lubi najbardziej


Sytuacja hiszpańskich drużyn po losowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów

25 sierpnia 2017 Liga Mistrzów – to, co Hiszpania lubi najbardziej

Za nami losowanie czwórek, które spotkają się w fazie grupowej Champions League. Można powiedzieć, że wczoraj o 18:00 dla 32 zespołów rozpoczęła się droga do Kijowa. Jak w tej edycji wygląda sytuacja hiszpańskich drużyn?


Udostępnij na Udostępnij na

Jak co roku w Lidze Mistrzów będziemy oglądać drużyny wywodzące się z hiszpańskiej ekstraklasy. W tym sezonie zagrają Real Madryt, FC Barcelona, Atletico Madryt i Sevilla FC. Po niemieckim finale z 2013 roku, kiedy oko w oko stanęły ze sobą Bayern Monachium i Borussia Dortmund, nastała era dominacji hiszpańskich klubów.

W kolejnych czterech finałach Ligi Mistrzów przynajmniej jedna drużyna pochodziła z Hiszpanii. Oczywiście nie brakowało też bezpośrednich starć pomiędzy Realem Madryt a Atletico Madryt, które wszyscy doskonale pamiętają.

Biorąc pod uwagę łączne osiągnięcia wszystkich klubów, hiszpańskie drużyny zgarnęły w Lidze Mistrzów najwięcej, bo aż 17 pucharów. Pokazuje to w jasny sposób dominację klubów z Półwyspu Iberyjskiego i daje do myślenia, jak wyglądałaby europejska piłka, gdyby nie Hiszpania.

champions league

 

Tytan Champions League powalczy o 13. trofeum

Zinedine Zidane doskonale poukładał zespół, który w tym sezonie powalczy o trzeci z rzędu Puchar Europy. Francuz znany jest z rotacji, dzięki którym zawodnicy dostają swoją porcję minut w ciągu sezonu, a zespołu nie dziesiątkują kontuzje wynikające z przemęczenia zawodników. Jeśli „Królewscy” utrzymają aktualną formę, będą stanowić realne zagrożenie dla wszystkich klubów grających w tej odsłonie Ligi Mistrzów. Gdyby natomiast ich forma wzrosła, to historyczna europejska potrójna korona jest jak najbardziej wyobrażalnym scenariuszem.

Po losowaniu podniosły się głosy, że Real Madryt trafił do grupy śmierci. Rzeczywiście Borussia Dortmund, Tottenham Hotspur, a nawet APOEL FC nie należą do łatwych przeciwników. Cypryjska drużyna to prawdziwy weteran europejskich rozgrywek. Jej największym osiągnięciem było dotarcie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, w którym uległa właśnie Realowi Madryt.

Jeśli chodzi o pojedynki „Królewskich” z Borussią Dortmund, to wszyscy doskonale pamiętamy sensacyjne zwycięstwo 4:1, gdy strzelcem wszystkich goli dla klubu z Niemiec był Robert Lewandowski. Borussia wciąż może sprawić niespodziankę. Choć Real jest niekwestionowanym kandydytem do wyjścia z grupy z pierwszego miejsca, to i tak uważam, że „Królewscy” powinni oglądać się za plecy i docenić pozostałych rywali, każda z drużyn ma bowiem zadatki na to, by przejść do fazy pucharowej. Cóż, niewątpliwie mamy do czynienia z grupą śmierci.

Do trzech razy sztuka?

Dla Atletico Madryt upragnione zwycięstwo w Champions League byłoby swoistą kropką nad i. Diego Simeone doprowadził „Rojiblancos” już do dwóch finałów, w których lokalny rywal okazał się lepszy. Głód zwycięstwa piłkarzy z pewnością jest ogromny, zważywszy, że niektórzy z nich – Antoine Griezmann czy Koke – pamiętają obie te porażki.

Droga do finału wiedzie w tym roku przez Londyn i Rzym. Atletico będzie miało twardy orzech do zgryzienia, prowadzona przez Antonio Conte Chelsea FC nie należy bowiem do łatwych przeciwników. Pojedynki w grupie C zapowiadają się ekscytująco. Możemy liczyć na wyrównane starcie Chelsea z Atletico Madryt, a na dodatek do walki o wyjście z grupy z pewnością włączy się AS Roma.

W grupie C mamy jeszcze Karabach Agdam – azerski klub piłkarski. Trudno powiedzieć, czego spodziewać się po zespole, który nie ma doświadczenia w rozgrywkach tej rangi. Może się zdarzyć absolutnie wszystko, zatem pozostaje nam czekać.

FC Barcelona – więcej niż kryzys

W ostatnim czasie media rozpisują się o złej sytuacji wewnętrznej FC Barcelona. Odejście Neymara to silny cios dla „Dumy Katalonii”. Na dodatek – wbrew zapewnieniom katalońskich mediów – nie ma widoków na pozyskanie tak silnych wzmocnień, na jakie zarząd liczył na początku okienka transferowego. To może być trudny turniej dla ekipy debiutującego Ernesto Valverde.

Barcelona będzie chciała wyrównać rachunki z Juventusem Turyn, który spisał się doskonale w ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z przewidywaniami, to oba zespoły powinny przejść do kolejnej fazy rozgrywek. Barcelona – nawet pogrążona w kryzysie – będzie silnym przeciwnikiem dla Olympiacosu czy Sportingu CP.

„Duma Katalonii” nie może narzekać na trudną sytuację w grupie. W jej przypadku dużo ciekawsza byłaby ewentualna faza pucharowa. Jeśli ekipa Ernesto Valverde nie pozyska istotnych wzmocnień przed zamknięciem okienka transferowego, to każda kontuzja będzie dla niej druzgocąca. Dobrym przykładem jest w tym wypadku aktualna niedyspozycja Suareza.

Weteran Champions League

Sevilla trafiła do grupy E, w której przyjdzie jej się zmierzyć ze Spartakiem Moskwa, Liverpoolem i Mariborem. Sevilla to silny zespół. Dowodzą tego chociażby jej dokonania w Lidze Europy – w sezonach 2013/2014 i 2015/2016 Hiszpanie triumfowali, zostawiając za plecami inne mocne ekipy. Sądzę, że Sevilla powinna wyjść z grupy, ale nie należy bagatelizować Liverpoolu i Spartaka Moskwa.

Tegoroczna edycja Champions League z pewnością dostarczy kibicom sporo emocji. Dawno nie było równie wyrównanych składów w grupach, przez co walka o przejście do kolejnej rundy będzie zacięta do samego końca. Pozostaje oglądać zmagania i czekać na wyniki, ale jedno jest pewne – kto by nie przeszedł dalej, faza pucharowa i tak będzie ciekawa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze