Klubowe mistrzostwa świata wprawdzie nie cieszą się ogromną popularnością, jednak jako turniej mają ogromne tradycje. Jako następca Pucharu Interkontynentalnego wyłania najlepszą klubową drużynę globu. Rozgrywki te na przestrzeni lat były szczególnym uciemiężeniem dla ekip europejskich. Czy słusznie? Bogata historia KMŚ wskazuje, że turniejowi należy się większy szacunek.
Zaczęło się w 1960…
Wprawdzie klubowe mistrzostwa świata po raz pierwsze odbyły się dopiero w 2000 roku, jednak kwestię najsilniejszej klubowej drużyny świata rozstrzygano znacznie wcześniej.
Pierwszy mecz o Puchar Interkontynentalny, o którego walczyły najlepsze zespoły z Ameryki Południowej i Starego Kontynentu odbył się w 1960 roku, a więc dokładnie 50 lat temu. Wówczas w pierwszym spotkaniu Penarol Montevideo bezbramkowo zremisował z Realem Madryt. „Królewscy” górą byli jednak w rewanżu, w którym rozgromili Urugwajczyków aż 5:1. Przez najbliższe osiem edycji triumfatorem pucharu był zespół, który zdobył więcej punktów w dwumeczu. Absurdalność ówczesnego regulaminu pokazała kolejna edycja, w której ponownie wystąpił wyżej wspomniany zespół z Urugwaju. Penarol przegrał z Benfiką 0:1 i pomimo zwycięstwa w rewanżu aż 5:0, zdobywcę trofeum wyłonił trzeci mecz, w którym zespół ze stolicy Urugwaju wygrał 2:1.
Era dwumeczy
Drugą erę w historii tych rozgrywek otworzył finał z roku 1969, kiedy to AC Milan pokonał w dwumeczu Estudiantes La Plata 4:2. Przez najbliższe dziesięć lat zwycięzcę wyłaniał dwumecz.
Ta formuła także nie spełniła swoich oczekiwań. Kluby często narzekały na trudne wyjazdy, które nieraz kończyły się niesamowicie brutalnie…
Ten mecz (poniżej) – rewanżowe spotkanie Pucharu Interkontynentalnego pomiędzy Racingiem Club Buenos Aires a Celtikiem Glasgow w 1967 roku – zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2:1. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że przed rozpoczęciem meczu golkiper „Celtów” – Ronnie Simpson – został trafiony jakimś przedmiotem rzuconym z tłumu, co na tyle poważnie uszkodziło jego głowę, że musiał zostać zastąpiony przez Johna Fallona.
Trzeci mecz, który rozstrzygnął kwestię zdobywcy pucharu, Reuters opisał jako „barową bijatykę, w której umiejętności piłkarskie ustąpiły trzeszczącym pięściom, latającym butom i krzykliwym walkom”. Brutalnie faulowany Johnston był przyczyną bójki między Basile i Lennoxem, którzy otrzymali czerwone kartki. Wojna trwała jednak dalej, a jej kolejnymi ofiarami byli John Hughes, Juan Carlos Rulli, wyżej wymieniony Johnston oraz Bertie Auld, którzy także musieli opuścić boisko przed końcowym gwizdkiem. Historyczny jest przypadek tego ostatniego, który odmówił zejścia z murawy. Sędzia zawodów, Rodolfo Perez Osorio… zezwolił mu na powrót na plac gry! Ostatecznie Argentyńczycy wygrali 1:0 i otrzymali w nagrodę, nowe samochody, z kolei wszyscy piłkarze ówczesnych zdobywców Pucharu Europy, którzy otrzymali czerwone kartki zostali ukarani grzywną 250 funtów. Warto dodać, że dwa pierwsze spotkania, które miały miejsce na Hampden Park i w stolicy „Albicelestes” zgromadziły na trybunach łącznie ponad 200 tysięcy widzów.
Dwukrotna przerwa, Nottingham rezygnuje
Puchar zaczął tracić rangę – nie odbyły się dwie edycje: w 1975 i 1978 roku, a rok później z udziału zrezygnował zdobywca Pucharu Europy – Nottingham Forest, którego zastąpił finalista – Malmoe FF. Szwedzi dwukrotnie musieli uznać wyższość Olimpii Asuncion, która zdobyła historyczny i jedyny dotąd tytuł najlepszej drużyny na świecie dla Paragwaju. Efektem tych kilku czynników było to, że w dwudziestej edycji pucharu, która miała miejsce w 1980 roku, triumfatora wyłonił jeden mecz. Dwadzieścia dwa decydujące mecze finałowe z rzędu zostały rozegrane na Stadionie Narodowym w Tokio.
Era jednego meczu
Pierwszy finał, w którym kwestię zwycięstwa rozstrzygnął tylko jeden mecz, miał miejsce w 1980r. Przy udziale 62 tysięcy widzów Nacional Montevideo pokonał Nottingham Forest 1:0 i przerwał imponującą passę 42 meczy Anglików bez porażki. Zwycięstwo, podobnie jak w finale ówczesnej edycji Copa Libertadores, zapewnił Waldemar Victorino. Trener „Tricolores” – Juan Martin Mugica – był wówczas dopiero drugim w historii, który po trofeum Pucharu Interkontynentalnego sięgnął zarówno jako gracz jak i selekcjoner. Wcześniej sztuka ta udała się Luisowi Cubilli, który puchar zdobył jako gracz Penarolu w 1961, z kolei w roli szkoleniowca sięgnął po niego 18 lat później, prowadząc zza linii bocznej Olimpię Asuncion.
Ostatnie dziesięć edycji Pucharu Interkontynentalnego to niemal same zwycięstwa najlepszych klubowych drużyn Europy, przedzielone wygranymi Boca Juniors Buenos Aires w 2000 i 2003 roku. Ostatnim triumfatorem Pucharu Interkontynentalnego było FC Porto, które pokonało w Yokohamie 8:7 w rzutach karnych kolumbijskie Once Caldas.
Jeśli chodzi o rekordzistów w triumfach podczas tej imprezy, jest ich aż pięciu. Obok Realu Madryt, po trzy zwycięstwa odniosły AC Milan, Boca Juniors, Penarol i Nacional Montevideo. Trzykrotnie po trofeum sięgał też… Carlos Bianchi, który poprowadził do zwycięstwa Velez Sarsfield w 1994 oraz Boca Juniors w 2000 i 2003. O jeden triumf więcej w historii rozgrywek miały drużyny z Ameryki Południowej, które wygrały łącznie 22-krotnie.
Pierwsze klubowe mistrzostwa świata – „Bitwa o Brazylię”
Era klubowych mistrzostw świata rozpoczęła się wraz z nowym tysiącleciem. Dokładnie w 2000 roku w Brazylii po raz pierwszy rozegrano turniej, w którym wyłoniono najlepszą klubową drużynę świata. Sao Paulo i Rio de Janeiro w czternastu spotkaniach gościło łącznie ponad pół miliona kibiców, żądnych zobaczenia wielkich widowisk. Wyjątkowość ówczesnej edycji tkwiła w tym, że Europę reprezentował zarówno Manchester United, jako zdobywca Ligi Mistrzów, oraz Real Madryt, który wygrał w 1998r. Puchar Interkontynentalny. Ponadto w rozgrywkach wzięły udział dwa zespoły z Brazylii – Corinthians, jako mistrz kraju, oraz Vasco da Gama, jako triumfator Copa Libertadores. Pozostałą czwórkę utworzyły Al-Nassr z Arabii Saudyjskiej, Necaxa z Meksyku, Raja Casablanca z Maroka oraz South Melbourne z Australii. Sensacyjnie, już w fazie grupowej odpadł Manchester United, który dla gry w KMŚ zrezygnował z meczy Pucharu Anglii! „Czerwone Diabły”, w składzie których byli m.in. Silvestre, Stam, Butt, Keane, Yorke i Solskjaer przegrały z Corinthians i zremisowały z meksykanami, ustępując obu drużynom w tabeli. Necaxa niedługo później sprawiła kolejną sensację, pokonując „Królewskich” 4:3 w rzutach karnych w meczu o trzecie miejsce.
Podobnie było w finale, w którym triumfowało Corinthians. Drużyna po 120 minutach walki w bardzo trudnych, gorących warunkach bezbramkowo zremisowała z Vasco da Gama. Tytułem najlepszego strzelca podzielili się Romario oraz Nicolas Anelka, którzy zdobyli trzy bramki.
Kolejna edycja, która miała odbyć się w Brazylii, ze względu na bankructwo ISL, szwedzkiego partnera FIFA, nie doszła do skutku. Oprócz Realu i Deportivo la Coruna, udział w niej miały wziąć m.in.: Galatasaray, Los Angeles Galaxy, Boca Juniors oraz dwa zespoły z Afryki – Hearts of Oak i Zamalek.
Współczesne zmagania – Europa na fali
Do rozgrywek wrócono dopiero w 2005 roku. W rozegranym w Japonii turnieju o końcowe zwycięstwo walczyli FC Liverpool oraz FC Sao Paulo. Oba zespoły swój udział rozpoczęły dopiero w półfinale, w którym zdecydowanie łatwiej poradzili sobie Anglicy. Zdobywcy Ligi Mistrzów sezonu 2004/2005 pokonali bowiem kostarykańską Saprissę 3:0. Totalna dominacja podopiecznych Rafaela Beniteza w statystykach – 21 strzałów, 8 celnych, 17 rzutów rożnych – nie znalazła przełożenia na zdobyte bramki. Brazylijczycy po trafieniu Mineiro w 27. minucie sensacyjnie pokonali „The Reds”.
Podobny przebieg miał turniej rok później. Ponownie lepiej zaczął zespół z Europy – tym razem Barcelona, która rozgromiła meksykański Club de Futbol America 4:0. Ponad 67 tysięcy widzów na stadionie w Jokohamie było świadkami finału z brazylijskim Internacionalem, które tym razem stoczyło znacznie bardziej wyrównany bój, powtarzając wynik Sao Paulo z poprzedniej edycji.
Kolejne trzy edycje to już zwycięstwa zespołów ze Starego Kontynentu. Po tytuł klubowych mistrzów świata sięgali kolejno: AC Milan, Manchester United i FC Barcelona. „Blaugrana” pokonała po dogrywce argentyński Estudiantes la Plata 2:1, a finał odbył się w Dubaju, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, które będą gospodarzem tegorocznej edycji.
To będzie jubileuszowy, bo już 50. turniej, który rozstrzygnie kwestię dotyczącą najlepszej klubowej drużyny globu. Czy Inter Mediolan w 2010 roku powtórzy wyczyn „Dumy Katalonii”? Odpowiedź poznamy w dniach 8-18 grudnia.