– Co ci mówi sumienie? Powinieneś stać się tym, kim jesteś – głosił kiedyś niemieckojęzyczny filozof Nietzsche. Wiemy - to brzmi patetycznie, ale sprawa jest naprawdę poważna i idealnie odpowiada sytuacji Sevilli, nietypowo nieporadnej w tym sezonie. Triumfator ostatniej Ligi Europy tuż przed startem piątej serii spotkań La Liga zamyka tabelę. Trudno na lepszy moment na odbicie się od dna, bo o 22:00 piłkarze Unaia Emery'ego zmierzą się z przeciętnym Las Palmas.
Beniaminek z Wysp Kanaryjskich zajmuje 17. lokatę w tabeli, wciąż o trzy pozycje lepszą niż ich dzisiejszy rywal. Oba zespoły mają jednak na swoim koncie tylko dwa punkty. Na korzyść wyspiarskiej ekipy działa w tym wypadku tylko bilans bramkowy. Nikt jednak nie spodziewa się, że Sevilla będzie w kółko obrywać na krajowym podwórku. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie przegrała dziewięciu kolejnych meczów na wyjeździe w Primera Division. Dzisiejszy rywal przy okazji wydaje się idealny, by maszyna w końcu ruszyła.
Zrywy do tej pory były zaledwie dwa. W Superpucharze Europy (wspaniałe, choć przegrane 4:5 spotkanie z Barceloną) i na inaugurację Ligi Mistrzów. Pucharowe rozgrywki jakby nieco przy okazji wyprały głowy zawodnikom z Ramon Sanchez Pizjuan. Wszyscy mówili tylko o jednym. Jose Antonio Reyes krzyczał: „Zrealizowałem jedno z największych marzeń! Mamy to! Zagrałem z Sevillą w Champions League!”. Kibice od razu narobili sobie nadziei na kolejną spektakularną europejską kampanię, bo Hiszpanie rozbili na „dzień dobry” Borussię Moenchengladbach 3:0. Fakty są takie, że Andaluzyjczycy zdobyli, jak na razie w Lidze Mistrzów, więcej punktów i bramek niż w lidze. Różnica? W fazie grupowej zagrali jeden mecz, w lidze cztery…
– Zwycięstwo na inaugurację LM jest bardzo ważne, ale to Juventus i City pozostają faworytami. Jesteśmy zadowoleni ze stylu, jaki zaprezentowaliśmy, bo zespół zgrywa się i wygląda spójnie. Wracamy do swojego normalnego wcielenia – znów widać u nas szybki odbiór piłki i ciągłe wywieranie presji – mówił Emery po pokonaniu Gladbach.
Koniec końców…Właśnie tych elementów zabrakło już w następnym spotkaniu jego podopiecznych, kiedy ci ulegli przed trzema dniami na własnym boisku Celcie Vigo 1:2. Było na tyle marnie, że Krychowiak przypomniał o sobie wyłącznie żółtą kartką. Zaplusował Fernando Llorente, bo swoim trafieniem dał nadzieję, że wniesie oczekiwaną jakość w momencie, kiedy całemu klubowi gra ponownie zacznie się układać.
– Mamy podstawy do tego, żeby cały czas stawać się coraz lepszą drużyną. Pamiętajmy, że to dzięki występom w La Liga można sobie wywalczyć możliwość gry w pucharach i tym samym gry z najlepszymi – puentuje trener najbardziej utytułowanego zespołu w historii Ligi Europy (cztery triumfy). Problem jest jednak o wiele bardziej złożony. Stoper Adil Rami jest wyłączony z gry na kilka tygodni, a teraz miejsce na kozetce u jego boku zajął Ever Banega. Argentyńczyk skręcił boczne więzadło krzyżowe w prawym kolanie i przez sześć tygodni pozostaje mu tylko zgrzytanie zębami…No chyba że, kumple dadzą mu w końcu dzisiaj jakiś powód, by się uśmiechnąć.
Artykuł pochodzi z: http://zaklady.unibet.com