Kiedy rozlosowano grupy tegorocznej Ligi Mistrzów i los skojarzył w jednej: PSG, Arsenal, Basel i Ludogorec, wszyscy w myślach już rozdzielili punkty i miejsca tych drużyn. Co prawda wyniki w drugiej kolejce spotkań zdają się potwierdzać wcześniejsze przewidywania, ale boiskowe wydarzenia mówią zupełnie co innego. Grupa A wcale nie musi być taka przewidywalna i nudna, jak zakładano.
W pierwszej kolejce spotkań wszystkie drużyny rywalizujące w grupie A podzieliły się solidarnie punktami, pozwalając strzelić rywalowi gola. W sumie nie było w tym nic dziwnego, ponieważ Arsenal grał z PSG, a drugą parę utworzyły dwa mniej znane zespoły. W tej serii spotkań miało być zgoła odmiennie i rzeczywiście było. Chłopcy Wengera pewnie pokonali FC Basel, natomiast Paris Saint-Germain drużynę z Razgradu.
Ach, ten Theo
Zespołowi z Bazylei nikt przed spotkaniem z Arsenalem nie odbierał szans na korzystny wynik. Tym bardziej, że kilka lat temu klub ten potrafił w fazie grupowej dwukrotnie wygrać z innymi londyńczykami – Chelsea. Historia z sezonu 2013/2014 się jednak nie powtórzyła i szwajcarska drużyna nie miała absolutnie nic do powiedzenia w rywalizacji z „Kanonierami”.
Arsenal wygrał 2:0, a obie bramki zdobył… Theo Walcott. Tak, to ten sam Walcott, który przez ostatnie sezony wyglądał jak cień piłkarza i więcej czasu niż na boisku spędzał w gabinetach lekarskich. Ileż krytyki spadało na Arsene’a Wengera, że ten wciąż trzyma w składzie angielskiego skrzydłowego, który jest całkowicie nieprzydatny dla zespołu. Francuski trener wytrzymał jednak ciśnienie i, jak widać, opłaciło się. Walcott powoli wchodził na wysokie obroty w nowym sezonie, ale chyba już wcisnął sprzęgło i wrzucił czwórkę. A propos czwórki – właśnie tyle goli zdobył Anglik w trzech meczach klubu z Emirates.
https://youtu.be/2dKsl__aocA
To, że Walcott mógł błyszczeć w meczu z Basel, było w dużej mierze także zasługą Alexisa Sancheza. Chilijczyk zagrał w środowy wieczór kosmiczne zawody, notując asysty przy obu bramkach i dokładając kilkanaście wybornych podań do kolegów, których, co prawda, ci nie wykorzystywali. Tym samym były gracz m.in. Barcelony potwierdził swoją wyborną formę z tego sezonu. Jedyną skazą na występie Sancheza pozostają niewykorzystane sytuacje bramkowe, a tych ogólnie Arsenal miał co nie miara.
W tym momencie nie sposób nie wyróżnić Tomasa Vaclika – bramkarza FC Basel, który działał w szwajcarskiej bramce prawdziwe cuda. Wygrywał pojedynki sam na sam, przecinał kluczowe podania. Gdyby nie 27-letni Czech, Helweci wracaliby do domu przynajmniej z „siódemką” na koncie.
Niewykorzystana szansa i „dycha Krychy”
W innym spotkaniu grupy A Ludogorec podejmował naszpikowane gwiazdami Paris Saint-Germain. Drużyna Grzegorza Krychowiaka chciała się zrehabilitować za niespodziewaną porażkę w lidze i zdecydowanie wygrać w Razgradzie. Jak się jednak okazało, zespół z Bułgarii wcale nie jest taki słaby i niespodziewanie objął prowadzenie w 16. minucie meczu za sprawą trafienia Natanaela po błędzie Matuidiego.
Sama strzelona bramka nie byłaby specjalny zaskoczeniem, gdyby nie fakt, że bułgarski zespół był w stanie dosyć swobodnie posługiwać się piłką na połowie paryżan i kreować naprawdę ciekawe sytuacje. Nie zmienia to jednak faktu, że PSG prowadziło to spotkanie i na cztery minuty przed przerwą wyrównało na 1:1 po golu Matuidiego, który tym samym zrehabilitował się za straconą bramkę.
https://twitter.com/ParisNoLimit/status/781224461932560384
Podopieczni Unaia Emery’ego wygrali 3:1, ale warto wspomnieć, że Ludogorec nie wykorzystał rzutu karnego przy stanie 1:2. Niewykorzystana „jedenastka” wyraźnie podcięła skrzydła Bułgarom. Na uwagę zasługuje jednak postawa zespołu z Razgradu w tym meczu. Szybkie rozgrywanie piłki, agresja w grze… to naprawdę mogło się podobać i mogło przynieść punkty w starciu z wyżej notowanym rywalem. Jednak dwa gole będącego ostatnio w wybornej dyspozycji Edisona Cavaniego załatwiły sprawę.
Dziesięć minut w spotkaniu z Ludogorcem rozegrał Grzegorz Krychowiak. Reprezentant Polski pojawił się na placu gry w 80. minucie, gdy wynik był już rozstrzygnięty, i nie wyróżnił się niczym specjalnym.
Może być ciekawie
Jak już wspominaliśmy, może wyniki meczów w grupie A wcale nie zaskakują, ale tutaj naprawdę wiele się może zdarzyć. Arsenal miewał tendencje do małych zadyszek, a przed sobą ma jeszcze dwa mecze z Ludogocem i wyjazd do Bazylei. Biorąc pod uwagę, że bułgarski zespół zapewne podejdzie do „Kanonierów” bardziej agresywnie, każdy wynik wchodzi w grę.
Podobnie sprawa ma się z innym tuzem tej fazy Ligi Mistrzów – Paris Saint-Germain. Paryżanie wciąż nie mogą złapać rytmu w nowym sezonie, notorycznie gubiąc punkty w lidze lub, jak miało to miejsce w pierwszej kolejce grupowych zmagań, wypuszczając zwycięstwo z rąk. Nawet w środowy wieczór wynik mógł być zgoła inny i francuskim piłkarzom pomogło trochę szczęście.
Konkluzja po drugiej serii gier Ligi Mistrzów jest taka, że grupa A wcale nie musi być nudna. Warto o tym pamiętać, wybierając mecze, które będziemy oglądać w następnej kolejce.