Górnik Zabrze długiem i możliwym brakiem licencji płynący


Zimowy okres przygotowawczy Górnika Zabrze upłynął pod znakiem problemów pozasportowych. Chodzi głównie o tarapaty finansowe, w których klub znajduje się już od dłuższego czasu.


Udostępnij na Udostępnij na

Geneza problemów Górnika sięga czasów, w których inwestorem klubu była firma Allianz. Zawodników ściągano wówczas do Zabrza, nie patrząc na koszty. Ogromne kontakty i sumy transferowe miały zbudować potęgę na Górnym Śląsku. Jak się później okazało, zamiast mistrzostwa czy europejskich pucharów, na Górnika czekała pierwsza liga, do której spadł. Inwestor się wycofał, a klub pozostał z zaległościami, które musi do dzisiaj spłacać. Wspomniane właśnie długi są największą bolączką górników.

Komisja Licencyjna pomocą dla Górnika

Jak zawsze okres nowego roku dla zabrzan jest czasem, w którym włodarze klubu drżą o licencję. Nieoficjalnie mówi się, że Górnik ma dług w wysokości 40 milionów złotych. Aby Komisja Licencyjna mogła ją przyznać, należy rozliczyć się z zaległości wobec piłkarzy, klubów, ZUS-u oraz urzędu skarbowego. Właśnie te zobowiązania interesują Komisję Licencyjną. Wychodzi więc na to, że „Górnicy” mają trochę mniejszy dług licencyjny niż wspomniane 40 milionów. Aby je spłacić, klub ma czas do 31 marca przed kolejnym sezonem. Jest to termin, w którym przyznawane są licencje. Sam fakt, że Komisja nie zwraca uwagi na zadłużenia wobec właściciela i sponsora, jest dużym pozytywem dla Górnika. Pozostają jednak te drugie zobowiązania – względem zawodników. Głównie o nie rozbija się cała sprawa problemów zabrzan. Klubowi udało się spłacić część zobowiązań wobec dwóch byłych zawodników – Macieja Małkowskiego i Pawła Olkowskiego. Głównie za brak tej spłaty, jeszcze w zeszłym roku Komisja Licencyjna przyznała zabrzanom punkty minusowe na starcie następnego sezonu. Był to warunek, aby Komisja mogła umorzyć karę. Wszystko byłoby zbyt piękne, gdyby okazało się, że to koniec problemów Górnika. Zobowiązania względem byłych zawodników zostały uregulowane kosztem obecnej kadry klubu. Zamiast dwóch pensji zawodnicy otrzymali jedną. W dość niemiłej atmosferze piłkarze udali się na urlopy świąteczne. Do rozmów z włodarzami wrócili zaraz po Nowym Roku. Rozmowa dotyczyła kilkumiesięcznych zaległości oraz przyszłości. Chcą oni od włodarzy dostawać chociaż aktualne należności. Nie wiadomo, na jaki wariant zdecydują się w Zabrzu. Faktem jest, że do marca – czyli do terminu składania dokumentów do Komisji Licencyjnej – zostało naprawdę mało czasu. Celem górników jest przetrwać jakoś ten czas. Mówi się, że kolejnym rozwiązaniem będzie wielomilionowa pożyczka.

Na ratunek kibice

Jednym ze sposobów, w którym kibice Górnika chcą wspólnymi siłami uratować klub, jest socios. Pomysł zaczerpnięty z Hiszpanii, gdzie największe kluby wprowadziły członkostwo dla swoich kibiców. Płacą oni składki roczne, posiadając np. prawo do wypowiadania się w najważniejszych kwestiach. Jest to pierwszy taki pomysł w Polsce. Kibice Górnika są bardzo zdeterminowani, by pomoc swojej drużynie. Wychodzą z prostej zasady – jeśli nie będą w stanie znaleźć choćby 4000 kibiców, którzy kupią cegiełkę w cenie 100 złotych, to nie ma sensu dalej inwestować w klub. Górnik Zabrze to przede wszystkim historia naszej piłki nożnej. Dlatego pomysł socios jest dobrym rozwiązaniem. W styczniu pomysł ten zyskał aprobatę blisko 500 kibiców, którzy wsparli klub kwotą 22 tysięcy złotych. Najmłodszy członek klubu ma pół roku. Docelowo kibice wchodzący w system socios chcą wywalczyć jedno miejsce w radzie nadzorczej klubu. Chcą oni mieć wpływ na bieżącą politykę Górnika. Ktoś może pomyśleć, że jest to zwyczajna zrzutka osób związanych z klubem, jednak socios to przede wszystkim pełnoprawna inicjatywa, wszystkie operacje finansowe są zaś w pełni jawne.

Niekończąca się budowa

Jednym z większych problemów Górnika jest wiecznie przeciągająca się budowa stadionu. Miał on być wybawieniem dla klubu, schemat jest bowiem prosty – więcej miejsc na stadionie to większe zainteresowanie kibiców, a w rezultacie większe wpływy z tytułu dnia meczowego. Stadion miał być już oddany wiele miesięcy temu. Szczególnie teraz Górnik oraz władze miasta powinny przyspieszyć budowę, od przyszłego sezonu każdy klub grający w ekstraklasie powinien bowiem móc wpuścić przynajmniej 4500 kibiców. Dzisiaj na mecze zabrzan może wejść 3000. Scenariusze na przyszłość są dwa – Górnik będzie rozgrywał mecze w Katowicach na stadionie GKS-u albo konieczne będzie oddanie jednego sektora na budującej się wciąż arenie. Jak na razie spółka zajmująca się budową stadionu ogłosiła nowy przetarg na wykonanie prac budowlano-wykończeniowych. W poprzednio ogłoszonym zgłosiła się jedna firma, która oferowała swoje usługi, ale miały one przewyższać oszacowany kosztorys budowy stadionu aż o 60%. Jeśli Górnik chce wyjść na prostą, konieczne jest oddanie areny do użytku. Bez niej raczej trudno sprawić, żeby w kasie klubu w końcu pojawiały się przychody. Na razie koszty budowy wzrosły o 5 milionów złotych. Niewykluczone, że wciąż będą rosły.

Prokurent w akcji

– Klub nie ma żadnych wpływów – tak jeszcze przed kilkoma dniami wypowiadał się prokurent klubu Andrzej Pawłowski. Warto wspomnieć, że Komisja ds. Licencji PZPN-u przyznała Górnikowi karę 263 tysięcy złotych w związku z przekroczeniem w okresie od lipca do listopada limitu wydatków na nowo zatrudnionych zawodników. Mieli oni mieć zagwarantowaną maksymalną pensję wynoszącą 15 tysięcy złotych. W sytuacji Górnika jest to olbrzymi cios, który może stać się gwoździem do trumny ledwo zipiącego organizmu klubu. Dość istotną osobą jest wspomniany wyżej prokurent klubu. Powołany on został jeszcze w ubiegłym roku. Jego zadaniem jest znalezienie sposobu na to, by wyjść z tarapatów finansowych. Jednym z jego pomysłów jest emisja obligacji, których gwarantem ma być właściciel klubu, czyli miasto Zabrze. Ma to zamienić zadłużenie krótkoterminowe zadłużeniem długoterminowym. Andrzej Pawłowski dostał zlecenie od prezydent Zabrza, aby wyprowadzić klub z nierentowności. Celem jest zapewnienie klubowi wpływów, których na dobrą sprawę nie ma.

Zima jak co roku

Jednym ze sposobów na zapewnienie sobie przeżycia przez Górnik jest sprzedaż zawodników. W ostatnich latach transfery Arkadiusza Milika, Krzysztofa Mączyńskiego, Łukasza Skorupskiego, a teraz Mateusza Zachary pozwalały zaczerpnąć powietrza przez górników. Jednak w związku z karami, które zostały nałożone na klub, zyski ze sprzedaży Zachary są zaledwie małą cegiełką do wyjścia z tarapatów oraz pozytywnej decyzji Komisji Licencyjnej. Górnik tej zimy miał pojechać na dwa zgrupowania – do Zakopanego i Turcji. Ostatecznie tylko wyjazd za granicę się powiódł. Klub przygotowywał się do wiosennej rundy również w Zabrzu. Jak w wywiadzie powiedział Wojciech Łuczak – pozwoliło to Górnikowi zaoszczędzić pieniądze.

Co dalej?

Klub nadal boryka się z ogromnymi problemami. Nic nie wskazuje na to, że sytuacja w jakiś diametralny sposób się odmieni. Jest wiele pomysłów, które mają zapewnić przychody, jednak – jak wiadomo – nie będzie to źródło bez dna. Choćby praktyka, by łatać deficyt budżetowy sprzedażą najlepszych zawodników – w kadrze klubu trudno znaleźć obecnie kandydata do wyjazdu. Zima w T-Mobile Ekstraklasie stała pod znakiem problemów finansowych. Najpierw Korona Kielce, która była blisko upadłości, a teraz Górnik Zabrze, który od bardzo dawna nie kryje się ze swoimi problemami. Wszystko wyjaśni się 31 marca, kiedy Komisja Licencyjna będzie przyznawać licencje na sezon 2015/2016. Jeśli górnikom uda się spiąć budżet do tego czasu, będziemy świadkami prawdziwego cudu. W przeciwnym przypadku Górnik może podzielić los Polonii Warszawa. A takiego scenariusza nikt by nie chciał, ponieważ Górnik to tradycja i historia polskiej piłki nożnej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze