Papszun wiedział, co robi. Ivi Lopez bohaterem Rakowa!


Zabrzanie z pierwszą porażką na własnym stadionie. Raków umacnia się na fotelu lidera...

17 października 2020 Papszun wiedział, co robi. Ivi Lopez bohaterem Rakowa!
Piotr Tokarczyk

Rok temu mecz Górnika Zabrze z Rakowem Częstochowa mało kogo interesował. Dzisiaj spotkanie pomiędzy obiema wspomnianymi ekipami było starciem na szczycie. Niepokonany na swoim stadionie w Zabrzu wicelider tabeli podejmował bowiem obecnego lidera z Częstochowy, który w pięciu wcześniejszych spotkaniach nie poniósł żadnej porażki. Można się więc było spodziewać niesamowitych emocji. I tak też było. Ostatecznie w hicie kolejki górą okazała się ekipa Marka Papszuna, która umocniła tym samym swoje miejsce na szczycie tabeli!


Udostępnij na Udostępnij na

Dwie najładniej grające drużyny w obecnym sezonie PKO BP Ekstraklasy? Oczywiście Górnik Zabrze i Raków Częstochowa. Obie ekipy prezentują miły dla oka ofensywny futbol. Lubią przycisnąć rywali wysokim pressingiem. Mało który mecz w ich wykonaniu był dotychczas nudny. Zabrzanie w sześciu spotkaniach zdobyli łącznie 12 bramek, podopieczni Marka Papszuna trzy gole więcej. Jeśli chodzi o grę defensywną – tutaj górą przed dzisiejszym meczem byli piłkarze Górnika, którzy stracili tylko pięć bramek, rakowianie natomiast dwie więcej. 

Nie ma się co dziwić, że fani polskiej ekstraklasy ostrzyli sobie zęby na dzisiejszy hit. Szczególnie że szkoleniowiec Rakowa – delikatnie mówiąc – namieszał w wyjściowej jedenastce. Podczas gdy w ekipie Górnika nie mieliśmy większych niespodzianek, patrząc na zestawienie drużyny spod Jasnej Góry, można było złapać się za głowę. Na ławce bowiem ujrzeliśmy Vladislavsa Gutkovskisa oraz Petra Schwarza, którzy przyzwyczaili nas do tego, że w Rakowie grają pierwsze skrzypce, a zamiast nich mogliśmy od pierwszych minut podziwiać Ivi Lopeza oraz debiutanta – Oskara Zawadę. 

To, co wiemy przed meczem z Rakowem, to fakt, że czeka nas bardzo interesujące spotkanie. Wchodząc na salę konferencyjną, mignęła mi zapowiedź na jednym z portali, jak ważny jest to mecz. My tylko się z tego cieszymy – mówił przed dzisiejszym meczem szkoleniowiec Górnika Marcin Brosz. – Cieszymy się, że możemy trenować i grać, bo wszyscy widzimy, co dzieje się w kraju. Każdy trening, każdy mecz to dla nas radość, bo możemy robić to, co lubimy. Dostarczamy ludziom pozytywnych emocji i to jest dla nas najważniejsze. Tych emocji w sobotę nie powinno zabraknąć – przekonywał cytowany przez „Sport Dziennik” sternik zabrzan. I trzeba przyznać, że nie mylił się trener Górnika. Emocji było dzisiaj co niemiara, a co za tym idzie – sam mecz oglądało się z niezwykłą przyjemnością…

Roszady Rakowowi nie przeszkodziły, a nawet pomogły 

Wielu ekspertów oraz kibiców na widok dzisiejszego składu Rakowa – jak już wspomniano – mogło się troszkę zdziwić. Jednakże decyzje Marka Papszuna okazały się co najmniej trafne. Patrząc na grę Lopeza oraz Zawady, można było odnieść wrażenie, jakoby obaj piłkarze trafili do Rakowa jeszcze podczas okresu przygotowawczego. Trzeba przyznać, że szkoleniowiec „Medalików” świetnie wykorzystał przerwę na reprezentację.

Jednakże pierwsze minuty dzisiejszego starcia należały do podopiecznych Marcina Brosza, którzy już 240 sekund po rozpoczęciu spotkania za sprawą trzeciego trafienia Bartosza Nowaka w tym sezonie objęli prowadzenie. Natomiast kolejne minuty to już dominacja Rakowa. Najpierw pięć minut później w sytuacji sam na sam Martin Chudy wygrał pojedynek z debiutującym dzisiaj Oskarem Zawadą. Następnie kilka chwil później Ivi Lopez został powstrzymany przez golkipera Górnika. Ten skapitulował dopiero w 20. minucie, kiedy to Lopez skutecznie się mu zrewanżował. Dwie minuty później Oskar Zawada zdobył swoją debiutancką bramkę, ale sędzia odgwizdał spalonego. 

https://twitter.com/SzRatajczak/status/1317508837558071299?s=20

„Co się odwlecze, to nie uciecze” – pomyśleli podopieczni Marka Papszuna, którzy dziesięć minut później objęli prowadzenie za sprawą fenomenalnej podcinki Davida Tijanicia. Sześć minut później wyrównał Jesus Jimenez, ale ponownie sędzia nie uznał trafienia – tym razem dla Górnika – gdyż Hiszpan znajdował się na spalonym. Do końca pierwszej odsłony rakowianie mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale ostatecznie obie ekipy schodziły do szatni przy stanie 2:1 dla gości…

Koncentracja to podstawa

Mimo dobrego wyniku i bardzo dobrej postawy w pierwszej połowie rakowianie nie mogli spocząć na laurach. Zważywszy na to, że podopieczni Marka Papszuna przyzwyczaili nas do tego, że tracą koncentrację w drugiej odsłonie. Szczególnie w ostatnich minutach. Co równie istotne – dla piłkarzy spod Jasnej Góry Zabrze to dość niewygodny teren. W obu dotychczasowych starciach po powrocie do ekstraklasy na terenie Górnika jeszcze nie wygrali. Przed rokiem na początku sezonu przegrali tam 0:1, kiedy to razili nieskutecznością, a gola samobójczego zdobył Igor Sapała. W drugiej części sezonu, a dokładniej w rundzie finałowej, ulegli przy Roosevelta 1:4. Dzisiaj miało być do trzech razy sztuka…

Dlatego też częstochowianie rozpoczęli drugą połowę znacznie lepiej. Już w 52. minucie za sprawą dubletu Ivi Lopeza Raków podwyższył prowadzenie na 3:1. Podopieczni Marka Papszuna cały czas nie zamierzali spuszczać z tonu. Śmiało szukali kolejnego trafienia, a cofnięty na własną połowę Górnik mógł tylko wyczekiwać jakichś niespodziewanych błędów gości. Choć niespecjalnie się na to zanosiło.

Dwa ostatnie kwadranse wydawały się dość senne, ale to tylko dlatego, że obie ekipy rozpieściły nas dzisiaj świetnym widowiskiem i przez co najmniej godzinę byliśmy przyzwyczajeni do niezwykle częstych akcji bramkowych. O ile w pierwszej odsłonie mogliśmy być świadkami niesamowitej wymiany ciosów, o tyle w drugiej istniał już tylko Raków. Chociaż należy dodać, że podopiecznym Marcina Brosza nie można było przez całe 90 minut odmówić zaangażowania. Jednakże zabrzanie w pewnym momencie po prostu nie dali rady nadążyć za atakami gości, a ci z kolei atakowali aż miło. W ostatnich minutach spotkania Piotr Krawczyk mógł dać nadzieję gospodarzom, zdobywając gola kontaktowego, ale 25-latek nieznacznie się pomylił. Wynik nie uległ już zmianie i Raków mógł cieszyć się z piątego triumfu w tym sezonie!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze