To nie była łatwa jesień. Takie słowa możemy usłyszeć zarówno w Zabrzu, jak i Radomiu oraz Lubinie. Górnik pogrążył się w organizacyjnym kryzysie, Radomiak musiał zmienić trenera i obecnie stabilizuje formę pod wodzą nieopierzonego Macieja Kędziorka, a Zagłębie szybko straciło blask z początku sezonu. Wszyscy cieszą się, że ten chimeryczny rok w końcu dobiega końca.
Najwyżej w tabeli znajduje się Górnik Zabrze – siódma lokata i tyle samo zwycięstw. Tuż za nim plasuje się Zagłębie Lubin. Podopieczni Waldemara Fornalika tracą punkt do rywala z Górnego Śląska. Dziesiąte miejsce okupuje natomiast ostatnia z tych drużyn, Radomiak Radom.
To właśnie pomiędzy nimi najprawdopodobniej rozstrzygnie się walka o miejsce w górnej części ligowej stawki na koniec sezonu.
Górnik Zabrze – niezłe wyniki, słaby wizerunek
Jeśli chodzi o poczynania boiskowe, Górnik jesienią wyklarował nam się na drużynę bardzo nieregularną. Zabrzanie potrafili być zmorą ligowej czołówki. Świadczą o tym zwycięstwa z Rakowem i Pogonią czy remisy z Lechem i Śląskiem. Ta sama drużyna potrafiła jednak jednocześnie przegrać z Puszczą Niepołomice i Stalą Mielec. Nic więc dziwnego, że „Trójkolorowi” kończą jesienne zmagania w środku stawki.
Dużo gorzej wyglądało to organizacyjnie, bowiem Górnik pogrążył się w totalnym chaosie. Obecnie przy Roosevelta nie ma prezesa oraz dyrektora sportowego. Łukasz Milik i Adam Matysek złożyli rezygnację ze swoich funkcji na przełomie listopada i grudnia. Powodem był konflikt w zarządzie, a przynajmniej taką wersję przekazał ten drugi. Ponadto ruszyły rozmowy, które mają na celu częściową prywatyzację klubu. Obecnie większość udziałów posiada miasto, na czele z prezydent Mańką-Szulik. Lukas Podolski przyznał też ostatnio, że pojawił się problem z terminowymi wypłatami dla piłkarzy. Buduje to dość smutny wizerunek Górnika i może utrudnić jego poczynania w zimowym oknie transferowym.
W Zabrzu cieszą się jedynie, że nadal mogą liczyć na Jana Urbana. Doświadczony szkoleniowiec w minionym roku niejednokrotnie udowadniał, że zna się na swoim fachu. Wyciągnął zespół z dołka, wprowadził młodych piłkarzy oraz wykreował nowych liderów. Takim na pewno nazwać możemy Daisuke Yokotę. Japończyk, szczególnie podczas kontuzji Podolskiego, wszedł w jego buty i prowadził Górnika po punkty. Siedem goli i jedna asysta to jego statystyki w trwających rozgrywkach.
Jako objawienie jesieni wskazalibyśmy natomiast Lawrence’a Ennaliego. Na początku sezonu Niemiec nie otrzymywał zbyt wielu szans, był tylko piłkarzem szerokiego składu. Sytuacja zmieniła się jednak po pucharowym meczu z GKS-em Katowice, w którym skrzydłowy dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Forma eksplodowała, Ennali zaczął grać więcej, a ostatnio nawet całe spotkania. Rezultat? Dwie bramki w PKO Ekstraklasie z Pogonią i Wartą.
Podsumowując, dopóki Jan Urban prowadzi Górnika, kibice o wyniki mogą być spokojni. Zobaczyliśmy to na przestrzeni całego roku. Obawy budzi jednak kryzys organizacyjny. I o to spokojny nie może być aktualnie nikt.
Radomiak Radom – przetasowania w sztabie i świetny Pedro Henrique
Radomiak Radom sezon rozpoczynał z Constantinem Galcą na ławce. Oczekiwania były duże, bowiem projekt ten rysował się naprawdę interesująco, a zespół przystępował do rywalizacji po pierwszym pełnym okresie przygotowawczym przepracowanym ze sztabem rumuńskiego fachowca. Tego, co stało się kilka miesięcy później, nie przewidział jednak nikt. Formuła błyskawicznie się wyczerpała, a relacja Galca – Radomiak stała się uciążliwa dla wszystkich stron.
Ten stan zawieszenia trwał dłuższą chwilę, ale do ostatecznego pożegnania doszło na półtorej godziny przed meczem 16. kolejki ze Śląskiem. Radomian w tym meczu poprowadził trener rezerw, Maciej Lesisz. Zarząd miał już jednak na oku innego Macieja – Kędziorka – dotychczasowego asystenta w Lechu Poznań, z niewielkim doświadczeniem w roli pierwszego trenera. Wejście do Radomiaka miał jednak piorunujące, w debiucie wysoko ograł Widzew. Kolejne mecze nieco uspokoiły huraoptymizm, ale pokazały jednocześnie, że „Warchoły” mogą mierzyć wysoko. Tak bowiem powinniśmy interpretować remisy z Górnikiem i Lechem.
Mocne wejście Macieja Kędziorka. Czy poradzi sobie w PKO BP Ekstraklasie?
Jeśli chodzi o wydarzenie rundy, wybralibyśmy mimo wszystko nie roszady w sztabie, a otwarcie nowego stadionu w Radomiu. Było to duże wydarzenie dla kibiców i całej społeczności tego miasta. Radomiak na nowym obiekcie zadebiutował jeszcze w sierpniu z Cracovią. I być może z perspektywy czasu nie możemy go nazwać twierdzą, ale „Zieloni” radzili sobie tam całkiem nieźle – przegrali tylko trzy razy.
Najlepszym zawodnikiem jesieni w Radomiaku był zaś zdecydowanie Pedro Henrique. Brazylijczyk świetnie wszedł do nowego zespołu, strzelając osiem goli i zaliczając cztery asysty. Liczby te mogły być jednak jeszcze lepsze, bo 27-latek często wykazywał skłonność do marnowania świetnych okazji bramkowych.
Summa summarum jesień w Radomiu tragiczna nie była, a jej końcówkę poświęcono na proces stabilizacji. Jeśli w nadchodzącym okienku na Struga trafią nowe twarze, Radomiak w drugiej części sezonu może być dużo groźniejszy. Miejsce w czołowej szóstce? Za marzenia nie karzą.
Zagłębie Lubin – rozbudzone nadzieje na wyjście z przeciętności
Zagłębie Lubin z tych trzech drużyn zanotowało zdecydowanie najspokojniejszą jesień, jeśli chodzi o struktury i organizację. Pewną posadą cieszy się Waldemar Fornalik, który dostał czas na wdrożenie swojej filozofii do zespołu z Dolnego Śląska. „Miedziowi” świetnie zaczęli sezon, wygrali w pierwszych dwóch kolejkach (w tym derby ze Śląskiem) i zremisowali w trzeciej z Lechem. Potem ich rezultaty się trochę przeplatały, aż do października.
Wtedy Zagłębiu w oczy zajrzało widmo kryzysu. Cztery porażki z rzędu, jedna w Pucharze Polski, jedna wysoka z Rakowem. Trener Fornalik dokonał pewnych rotacji i udało się wyciągnąć cztery punkty w rywalizacji z łódzkimi zespołami. Grudzień w wykonaniu lubinian znowu był jednak kiepski. Porażka z Legią, kompromitujący remis z Ruchem i przegrane debry Dolnego Śląska.
Przykuci do przeciętności. Wraca stare, (nie)dobre Zagłębie Lubin
Na początku pojawiały się głosy, iż Zagłębie w tym sezonie może powalczyć nawet o puchary. Natomiast ostatnio znacznie one ucichły. Jeśli chodzi o liczby, to w zespole „Miedziowych” rozkładały się pomiędzy kilku graczy. Najokazalszym dorobkiem pochwalić się może skrzydłowy, Kacper Chodyna, który zgromadził na swoim koncie trzy bramki i pięć asyst. Tyle samo goli strzelił Dawid Kurminowski, a jedną mniej Kopacz, Makowski, Ławniczak i Munoz. Cztery asysty zaliczył zaś Buletsa.
Patrząc na Zagłębie, widzimy pewien kolektyw, jednak przed nim i Waldemarem Fornalikiem jeszcze dużo pracy. Mają na to czas do połowy lutego.