W tym tygodniu udało nam się porozmawiać z obrońcą Korony Kielce – Pawłem Golańskim. Były reprezentant Polski i uczestnik Euro 2008 odniósł się do kilku kwestii związanych z kielecką drużyną.
Co się dzieje z Koroną? W zeszłym sezonie spisywaliście się bardzo dobrze i zajęliście piątą lokatę. Natomiast teraz jesteście na jedenastym miejscu.
Trudno powiedzieć, co się dzieje. Na pewno na ten wynik wpływ ma wiele czynników. Przede wszystkim nasza gra na wyjazdach nie jest zbyt dobra. Można nawet określić, że jest bardzo słaba, bo nie odnieśliśmy żadnego zwycięstwa na terenie rywala. Myślę, że to ma największy wpływ na nasze miejsce w tabeli. Znowu w tej rundzie jesteśmy drużyną niepokonaną u siebie i gramy zupełnie inaczej. Przyczyna głównie leży na wyjazdach.
Na własnym stadionie jesteście postrachem dla innych drużyn. Jednak na wyjazdach spisujecie się bardzo słabo. W czym tkwi problem nieporadności Korony na terenie rywala?
Niezbyt dobrze zaczęliśmy na tych wyjazdach. Odnieśliśmy jedną porażkę, drugą, a później kolejną. W podświadomości jest ta myśl, żeby nie stracić bramki. Gdy utracimy gola, to za wszelką cenę próbujemy to odwrócić i często robimy to za bardzo na hura. Dostajemy następnie drugi cios i trudno jest się podnieść. Największy problem jest w głowie, a nie w nogach.
Pozostały Wam jeszcze dwa wyjazdowe spotkania z Piastem Gliwice i Lechem Poznań. Uważa Pan, że w tych bojach będziecie w stanie się przełamać?
Każda zła passa się kiedyś kończy i mamy nadzieję, że przyjdzie ten jeden dzień w roku, kiedy uda się ją przełamać. Zostały cztery mecze i będziemy robić wszystko, żeby w nich punktować. Nieważne, czy u siebie, czy na wyjeździe. Do zdobycia zostało dwanaście punktów i my będziemy chcieli wyciągnąć jak najwięcej.
W szczególności mogła podobać się postawa Piasta w ubiegłą niedziele. Wygrał ze Śląskiem Wrocław na własnym stadionie i teraz walczy o europejskie puchary.
Oczywiście. Piast może być rewelacją tego sezonu, bo przede wszystkim gra bardzo równo. Często punktuje i nie ma złej passy tak jak inne drużyny. Zdobywa punkty systematycznie zarówno u siebie, jak i na boisku przeciwnika, dlatego jest tak wysoko w tabeli. Jak na beniaminka to duży szacunek, bo jest to na pewno nie lada osiągnięcie.
Pierwsze trzy spotkania w tym sezonie przegraliście. Wynikało to ze słabego wejścia w sezon czy z trudnego terminarza?
Na pewno obie rzeczy miało na to wpływ. Rzeczywiście ten terminarz nie był dla nas łatwy, bo w pierwszym meczu na wyjeździe mierzyliśmy się z Legią i polegliśmy bardzo wysoko, bo 0:4. Następnie pojechaliśmy do Wrocławia, aby zagrać przeciwko ówczesnemu mistrzowi Polski – Śląskowi Wrocław. Tak naprawdę dwie czerwone kartki w pierwszej części spotkania ustawiły mecz. Później było trudno się podnieść w dziewięciu, dlatego przegraliśmy 0:2. Kolejny mecz był teoretycznie łatwiejszy, bo u siebie podejmowaliśmy Lechię Gdańsk. Natomiast w podświadomości było to, że zanotowaliśmy słaby początek sezonu i za wszelką cenę chcieliśmy zmazać plamę. Również była duża presja i się niestety nie udało. Na pewno pierwsze dwa mecze były bardzo trudne, bo z drużynami z górnej części tabeli. Jednakże Lechia nas wypunktowała, bo oddała jeden strzał na bramkę i zdobyła gola. Potem cofnęła się i grała bardzo mądrze w defensywie, dlatego nie dała nam wygrać na własnym boisku.
Nie jest tajemnicą, że Korona nie darzy sympatią Wisły Kraków. Jednakże w sobotę „Biała-Gwiazda” była od Was lepsza. Czym było to spowodowane?
Rzeczywiście tej sympatii między Koroną, a Wisłą nie ma. Wiadomo z jakiej przyczyny – zginął jeden z kibiców Korony zasztyletowany przez jednego z sympatyków Wisły Kraków. Na pewno my jako piłkarze chcieliśmy wygrać to spotkanie za wszelką cenę, lecz niestety się nie udało. Myślę, że ten mecz był bardzo specyficzny. Pierwsza połowa zarówno w wykonaniu jednego, jak i drugiego zespołu była bardzo przeciętna. Natomiast po zmianie stron spotkanie toczone było na lepszym poziomie. Za wszelką cenę próbowaliśmy odrobić stratę jednej bramki z pierwszej połowy, gdzie mieliśmy dwie, trzy dogodne sytuacje. Wisła zagrała mądrze i była skontrowana w końcówce. Trener postawił wszystko na jedną kartę, bo przesunięcie Pavola Stano do linii ataku, to był taki ruch, żeby za wszelką cenę strzelić bramkę. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy się przegrywa dwa, trzy zero, bo wówczas traci się trzy punkty. Myślę, że to był taki ruch, w którym za wszelką cenę chcieliśmy zdobyć gola, ale zostaliśmy za to ukarani.
W tym spotkaniu nie wystąpił Pan z powodu urazu. Będzie Pan brany pod uwagę przy wystawianiu składu w kolejnych meczach?
Ja i Tomek Lisowski nie mogliśmy niestety wystąpić z powodu urazów. Myślę, że razem wrócimy na treningi i będziemy mogli walczyć o to, aby wskoczyć do pierwszego składu i wystąpić z Jagiellonią od pierwszej minuty.
Można stwierdzić, że zarówno uraz Pana, jak i Tomasza Lisowskiego nie były poważne?
Jakby nie były poważne, to byśmy z Wisłą zagrali. Były to urazy, których nabawiliśmy się w spotkaniu przeciwko GKS-owi Bełchatów. Tomka uraz był poważniejszy, bo musiał opuścić boisku na samym początku meczu z Górnikiem Zabrze. Myślę, że wystąpienie w meczu z Polonią Warszawa na własną odpowiedzialność, to była troszkę zbyt pochopna decyzja. Mogliśmy sobie to spotkanie odpuścić i na Wisłę być gotowi. Człowiek jest ambitny i chce grać w każdym meczu. Teraz ze zdrowiem jest lepiej i mam nadzieje, że na boisko niedługo już wrócimy.
W następnej kolejce będziecie mierzyć się z Jagiellonią Białystok, która jest podrażniona trzema porażkami z rzędu. Obawiacie się podopiecznych Tomasza Hajty?
Będziemy na pewno grać o pełną pulę. Mamy na pewno szacunek do przeciwnika, bo my również nie mamy dobrej passy w ostatnich trzech meczach. Zdobyliśmy jeden punkt i mieliśmy dwa wyjazdy, a także spotkanie u siebie z Polonią. Tutaj udało się zapunktować remisem, więc chcemy zmazać plamę i zdobyć komplet punktów. Mamy szacunek do przeciwnika, ale nie możemy się go bać.
W trakcie rundy wiosennej w Koronie Aleksandar Vuković i Marcin Żewłakow zakończyli karierę. Ich strata jest mocno odczuwalna w zespole?
Byli to dwaj bardzo doświadczeni zawodnicy. Marcin przez wiele lat występował w zagranicznych klubach i tym doświadczeniem mógł nam wiele dać. Natomiast Aleksandar Vuković był przez długi czas w Koronie i stanowił mocny punkt zespołu. Przed kontuzją grał w większości spotkań od pierwszej minuty. Na pewno strata tych zawodników jest odczuwalna, ale każdy czeka na swoją szansę. Jedni wskakują do składu, a drudzy kończą karierę i te luki trzeba wypełniać. Po to zespół ma kadrę, która liczy dwadzieścia parę osób, żeby być gotowym na takie zmiany.
W klubie utrzymujecie z tymi piłkarzami jakiś kontakt?
Oczywiście. Z oboma zawodnikami kontakt jest utrzymywany. Bardziej z Aleksandarem, bo częściej pokazuje się w Kielcach. Natomiast z Marcinem mamy kontakt telefoniczny i często rozmawiamy.
Ostatnio w Waszym zespole pojawiło się kilku młodych zawodników, którzy mają po 17, 18, 19 lat. Pana zdaniem mają oni potencjał, aby już niedługo grać pierwsze skrzypce w Koronie?
Trudno tak od razu ocenić po krótkich epizodach na boisku. Z treningu wynika to, że Karol Angielski, Marcin Cebula oraz Bartosz Kwiecień są to piłkarze, którzy mają sporo umiejętności. Nie mogę zagwarantować, że za miesiąc, dwa będą oni grać pierwsze skrzypce w Koronie. Jeśli będą na treningach pracować i rozwijać się jak do tej pory, to w najbliższym czasie będziemy mieć z nich wielką pociechę.
Maciej Korzym w tym sezonie zdobył dziewięć bramek. Powinien według Pana dostać szansę w reprezentacji Polski?
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że Maciek to jest świetny piłkarz oraz bardzo pozytywna osoba. Swoim charakterem na boisku niejednokrotnie udowadniał, że jest wyróżniającym się napastnikiem w polskiej lidze. Ja mu życzę z całego serca, żeby dostał to powołanie, bo wyróżnia się na swojej pozycji w ekstraklasie i ma tę charyzmę. Myślę, że w niedługim czasie, jeśli będzie tak strzelał i będzie widoczny w ekstraklasie, jak do tej pory, to szansę dostanie.
W reprezentacji Polski mamy Lewandowskiego, a potem jest długo, długo nic. Dlatego więc może warto dać szansę Maciejowi Korzymowi.
Mimo że Maciek w poprzednich sezonach nie strzelał dużo bramek, to mimo wszystko oddawał całe serce, walczył i rozbijał obrońców. Przede wszystkim w Koronie jest to piłkarz, którego jest bardzo trudno zastąpić. Jak jest na boisku, to zawsze gra nam się o wiele łatwiej. Jeżeli będzie taka możliwość i szansa, to na pewno reprezentacja będzie miała z niego wiele pożytku i pociechy, bo jest to zawodnik, który jak wyjdzie na boisku, to absolutnie da z siebie wszystko.
W zespole Korony panuje świetna atmosfera. Jest w tym duża zasługa trenera Leszka Ojrzyńskiego?
Na pewno tak. Trener przyszedł do Korony Kielce i ustalił proste reguły, jak ma to wszystko wyglądać. Przede wszystkim ma być szczerość w drużynie i dobra atmosfera – tak właśnie jest u nas w szatni. Wiadomo, że gdybyśmy mieli lepsze wyniki tak, jak w poprzednim sezonie, to ta atmosfera byłaby zupełnie lepsza – siłą rzeczy tak się dzieje w piłce. Wyniki są różne. Na pewno nie jest spełnieniem naszych marzeń, że jesteśmy w środkowej części tabeli. Natomiast cieszymy się z tego, co mamy. W każdym meczu walczymy o punkty.
Pana zdaniem reforma ekstraklasy może wyjść na dobre polskiej piłce?
Trudno powiedzieć. Raz taka próba była i nie skończyła się ona dla nas dobrze. Wrócono wówczas do starych rozgrywek. Natomiast z punktu widzenia piłkarza może być to dobra zmiana, bo tych spotkań będzie więcej. Zresztą po to trenujemy, żeby jak najwięcej grać na boisku. Nie wiem, czy sama zmiana i podział ligi na dwie grupy jest dobrym pomysłem. Zobaczymy w czasie sezonu, jak to wygląda. Tak naprawdę każda drużyna będzie się musiała starać, aby znaleźć się w pierwszej ósemce. Głównie ze względu na to, że kibice chcą oglądać mecze z najlepszymi, a więc drużyny, które de facto znajdują się w drugiej grupie i będą walczyć o utrzymanie, to nie każdy kibic będzie chciał przyjść na mecz tej słabszej drużyny. Wiadomo, że fani pragną oglądać mecze z takimi drużynami, jak: Lech Poznań, Legia Warszawa, Śląsk Wrocław. Dlatego trzeba będzie zrobić wszystko, żeby uplasować się w pierwszej ósemce.
Biedniejsze kluby będzie na to stać?
Tutaj nie jest pytanie do mnie, tylko do prezesów poszczególnych drużyn. Natomiast z punktu widzenia klubu i właścicieli, to są dodatkowe koszta. Dochodzi siedem kolejnych spotkań, a z tym wypłacanie dodatkowych premii meczowych i jakieś indywidualne wynagrodzenia dla piłkarzy. Również do tego wchodzi przygotowanie meczu, więc koszta dla klubów na pewno wzrosną. Natomiast jak spojrzymy na to z drugiej strony, to jak będzie się w pierwszej ósemce i klub będzie walczył o wyższe cele, to wówczas może to się odbić korzystnie i kibiców na stadionie może być więcej. Myślę, że jest to pomysł, w którym jedne drużyny na tym zyskają, a drugie mogą trochę narzekać.
W poprzednim sezonie Korona nie tylko potrafiła
walczyć i nie odstawiać nogi na boisku, ale
również potrafili grać piłką. W tym sezonie
grają jak jeździec bez głowy. Tego nie da się
oglądać i gdy słyszę słowa trenera "banda
zagrała na piątkę" to nie wiem czy się śmiać
czy płakać.