Spektakl dla wytrawnego widza stworzyli piłkarze Piasta Gliwice i Górnika Łęczna. Bezbramkowy remis z pewnością bardziej cieszy gości, którzy zdobyli w ten sposób dopiero czwarty wyjazdowy punkt w tym sezonie.
Obie ekipy przystępowały do tego meczu w różnych nastrojach, choć cel, jaki im przyświecał, był taki sam – zwycięstwo. Gospodarze po ostatnich dobrych wynikach zaczęli piąć się w górę tabeli i z pewnością chcieli kontynuować swoją serię. Podopieczni Jurija Szatałowa byli zaś odwrocie, zanotowali kilka słabszych rezultatów i niebezpiecznie zbliżyli się do strefy spadkowej.
Mimo tego to goście z Łęcznej lepiej prezentowali się w pierwszej połowie. Po raz kolejny odezwały się jednak stare problemy. Szwankowała skuteczność, a bez tego z żadnego terenu nie da się wywieźć punktów. Dobre sytuacje stwarzał sobie Hasani, ale ponownie pokazał, że gra głową to nie był element, z powodu którego ściągnięto go na Lubelszczyznę.
Gospodarzy zaś w zasadzie, poza kilkoma przebłyskami, nie było na stadionie w Gliwicach. Być może trener Angel Perez Garcia zbyt długo odpowiadał swoim followersom i nie znalazł czasu na tak błahą rzecz jak przygotowanie zespołu do meczu ligowego.
Po przerwie gra miejscowych zaczęła wyglądać nieco lepiej, ale wynikało to także z tego, że przysnęli trochę rywale z Łęcznej. Ci jednak przebudzili się w dość głośny sposób, ale najpierw Mierzejewski, a później Cernych fatalnie spudłowali. A gospodarze dalej sprawiali wrażenie nieobecnych. Jeśli ktoś dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu widział ich w akcji, mógł być w niezłym szoku, że zdołali oni rozbić ostatnio Podbeskidzie i GKS Bełchatów. Dlatego z utęsknieniem oczekiwaliśmy na wprowadzenie Dawida Janczyka, który wrócił ostatnio w znakomitym stylu do wielkiego futbolu.
Ostatecznie jednak ani on, ani Sebastian Szałachowski w zespole gości nie wnieśli wiele do tego „wyjątkowego” widowiska. W związku z tym mamy dla każdego z trenerów po jednej radzie. Jurijowi Szatałowowi polecamy bezwarunkowe wysłanie każdego ze swoich piłkarzy ofensywnych do psychologa sportowego, najlepiej takiego, który zajmuje się trudnymi przypadkami. A do Pereza Garcii mamy jedną prośbę: mniej Twittera, a więcej pracy nad zespołem.