Dlaczego GKS Katowice nie wygrywa meczów u siebie?


Katowiczanie bez zwycięstwa na własnym stadionie od ponad roku

25 sierpnia 2019 Dlaczego GKS Katowice nie wygrywa meczów u siebie?
Dawid Dreszer

Drużyny piłkarskie zdobywają zazwyczaj większą część punktów w sezonie przy okazji spotkań domowych. W Katowicach sytuacja wygląda jednak zgoła inaczej. GKS nie wygrał u siebie od ponad roku, a znaczna część wywalczonych przez „GieKSę" punktów przypada na mecze wyjazdowe.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatni mecz u siebie katowiczanie wygrali ponad rok temu, 18 sierpnia 2018 roku. Złe wyniki GKS-u nie zawsze są jednak skutkiem kiepskiej gry zespołu. „GieKSa” niejednokrotnie ładnie gra piłką czy stwarza sytuacje bramkowe. Nie przekładają się one jednak na końcowy wynik meczu.

Zabójcze kontry rywali

Jak wygląda typowy scenariusz meczu przy Bukowej? Kilka nieudanych akcji GKS-u, który mecz zaczyna zazwyczaj ofensywnie. Katowiczanie nieśmiało próbują przebić się przez defensywę rywala, który jednak raz po raz wykorzystuje nieporadność „GieKSy”, a na ofensywę gospodarzy odpowiada groźnymi akcjami. Ostatecznie pada bramka dla gości na 0:1, która podsyca złe nastroje na trybunach, a wśród katowickich zawodników powoduje nerwowość. Kolejne próby zdobycia bramki przez „GieKSę”, tym razem w celu wyrównania. I tutaj scenariusz toczy się różnie: GKS albo zdobywa bramkę i mecz kończy się remisem, albo rozpaczliwe ataki kończą się fiaskiem i to rywal zdobywa gola na 2:0. Ewentualnie mecz kończy się jednobramkowym zwycięstwem gości.

Co powoduje taki stan rzeczy? Najbardziej prawdopodobną przyczyną wydaje się konieczność gry atakiem pozycyjnym na własnym stadionie, co nie zawsze wychodzi GKS-owi na dobre. Drużyny, które przyjeżdżają na Bukową, ustawiają się defensywnie i liczą jedynie na zabójcze kontry, które przynieść mają bramkę. I taka taktyka okazuje się skuteczna. GKS często popełnia błędy indywidualne czy po prostu daje zaskoczyć się kontratakiem.

Drużynę GKS-u, która potrafiła grać atakiem pozycyjnym, mieliśmy szansę oglądać w sezonie 2016/2017, gdy trenerem GKS-u był jeszcze Jerzy Brzęczek. Katowiczanie byli wtedy jednym z głównych kandydatów do awansu do ekstraklasy, a na własnym boisku grali na tyle dobrze, że stadion przy ulicy Bukowej okrzyknięty został jako „Twierdza Bukowa”.

Aspekt mentalny

Nie od dziś znane jest powiedzenie dotyczące spotkań na boisku GKS-u: „Przetrwaj przy Bukowej pierwsze dwadzieścia minut, a później piłkarze „GieKSy” sami zaczną się gubić pod narastającą presją”. I trochę prawdy w tym zdaniu faktycznie jest. Może przesadne jest powiedzenie, że piłkarze gubią się już po dwudziestu minutach, jednak nie da się ukryć, że czym dalej w mecz, tym piłkarzom GKS-u gra się gorzej. Przykładem może być pierwsze spotkanie obecnego sezonu, kiedy to katowiczanie podejmowali drużynę Znicza Pruszków.

GKS dobrze wszedł w spotkanie i przeprowadzał składne akcje. Brakło skuteczności i odrobiny szczęścia. I taki scenariusz powtarza się przy Bukowej bardzo często. „GieKSa” atakuje nieskutecznie, a z minuty na minutę cierpliwość i morale zarówno piłkarzy, jak i kibiców zaczynają się zmniejszać.

Przebieg spotkania podobny do tego ze Zniczem miał miejsce w zeszły weekend. GKS podejmował u siebie Olimpię Elbląg. Kilka akcji, dobra gra GKS-u, jednak jedna pechowa strata Habusty w środku pola, a w konsekwencji bramka dla gości. Tym razem straty udało się wyrównać, jednak ponownie „GieKSa” nie zdążyła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.

Kibice

Nie można dziwić się frustracji kibiców przy Bukowej, którzy już 14 lat oczekują na powrót do wymarzonej ekstraklasy. Co prawda presja nakładana na zawodników nie pomaga, jednak patrząc przez pryzmat poprzednich lat, kibice „GieKSy” mogą czuć się zawiedzeni. Podczas wszystkich pierwszoligowych przygód GKS-u miejsce miały przypadki takie jak zawstydzająca klęska z MKS-em Kluczbork w sezonie 2016/2017. Kilka lat wcześniej, bo w 2014 roku, nieudana runda wiosenna, gdy trenerem GKS-u był jeszcze Kazimierz Moskal, a w zeszłym sezonie zawstydzający spadek z I ligi.

W Katowicach czekano po prostu zbyt długo i poczekać katowiczanom jeszcze przyjdzie. Stawiając się na miejscu kibica „GieKSy”, nikt nie czułby się w porządku. Kupując karnet na całą rundę, chcąc wspierać swoją drużynę, oczekuje się od niej, co jasne, zadowalających wyników przynajmniej w spotkaniach domowych. Nie mówimy tu o przypadku słabej kadrowo drużyny czy takiej, której fundusze nie pozwalają na zebranie wystarczająco solidnej kadry, by walczyć o najwyższe cele… A raczej przynajmniej wygrywać spotkania u siebie. Narzucana więc presja, choć czasem jest zbyt duża, ma swoje logiczne uzasadnienie.

Zdobyć punkty w Łęcznej i odczarować Bukową

Kolejną szansę na długo oczekiwane domowe zwycięstwo GKS mieć będzie na zakończenie wakacji. 31 sierpnia GKS podejmie u siebie Skrę Częstochowa i postara się przełamać fatalną passę meczów bez zwycięstwa na własnym stadionie. W międzyczasie „GieKSa” rozegra w niedzielę wyjazdowe spotkanie w Łęcznej, na które kibice GKS-u zapatrują się z dużo większym optymizmem. Fragment artykułu Robertsa ze strony kibicowskiej Gieksainfo.pl będzie najlepszym zwieńczeniem tego artykułu.

„Ponownie nie udało się nam odczarować Bukowej i jedynie zremisowaliśmy z Olimpią Elbląg. Całe szczęście w niedzielę rozegramy mecz na wyjeździe, co automatycznie zwiększa nasze szanse na końcowe zwycięstwo”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze