Po pechowo przegranym meczu ze Śląskiem piłkarze Lechii są w marnych nastrojach. Trudno się dziwić, przecież nie co dzień przegrywa się mecz, prowadząc już dwoma bramkami.
Kapitan gdańszczan, Łukasz Surma, zauważa pozytywy płynące z początku spotkania: – W pierwszej połowie wydawało się, że naprawdę dobrze wychodziliśmy do kontr. Byliśmy schowani za podwójną gardą, ale po przechwycie wychodziliśmy czterema, pięcioma zawodnikami. Mieliśmy lepsze sytuacje i wszystko szło w odpowiednim kierunku. W podobnym tonie wypowiada się Jarosław Bieniuk: – Prowadziliśmy 2:0 i wydawało się, że kontrolujemy mecz.
Środkowy pomocnik Lechii szuka przyczyn porażki. – Przy prowadzeniu 2:0 zabrakło nam moim zdaniem przetrzymania piłki. My z kolei zbyt często notowaliśmy straty, a Śląsk zaczął się napędzać. Według Bogusława Kaczmarka, trenera ekipy z Gdańska, Śląsk wygrał szczęśliwie. – Śląsk miał w tym spotkaniu bardzo dużo szczęścia. Żal straconej szansy, bo trzy punkty w meczu ze Śląskiem otwierałyby przed nami inne perspektywy na przyszłość.
Surma wytłumaczył także swoje zejście z boiska w drugiej połowie: – Przy sytuacji w polu karnym, kiedy zaasekurowałem Jarka Bieniuka, Waldek Sobota wprowadzał piłkę i uderzył mi kolanem centralnie w mięsień czworogłowy. Niestety nie mogłem kontynuować gry, bo od razu zrobił mi się krwiak w tym miejscu. Warto zaznaczyć, że dla byłego piłkarza m.in. Legii Warszawa był to 395. mecz w ekstraklasie i już tylko trzech zawodników w historii ma więcej rozegranych spotkań.
szkoda lechi bo w 1 połowie dobrze sie prezentowali
a w drugiej to sląsk miał dużo szczęścia przy 2
golach mili