Futbol w cieniu wojny


11 czerwca 2013 Futbol w cieniu wojny

Wśród futbolowych fanatyków nie ma chyba nikogo, kto nie oglądał, a przynajmniej nie słyszał o filmie „Escape to Victory”, przetłumaczonym u nas nie najgorzej – co nie jest wcale regułą – jako „Ucieczka do zwycięstwa”. Obraz w reżyserii Johna Hustona opowiadał o fikcyjnym meczu, w którym drużyna alianckich jeńców wojennych zmierzyła się z reprezentacją wojsk niemieckich. Stawką miało być nie tylko zwycięstwo – tytułowe „Victory” – ideologiczno-propagandowe, ale przede wszystkim to najcenniejsze w wymiarze ludzkim – wolność. Film jest bardzo dobry, ale był to oczywiście jedynie nakręcony z hollywoodzkim rozmachem obraz. Tego typu historii była jednak cała masa. Przyjrzyjmy się zatem prawdziwym piłkarzom biorącym udział w II wojnie światowej. Było ich całkiem sporo – uwaga – po obu stronach barykady.


Udostępnij na Udostępnij na

Przypomniałem ostatnio historię sławnego „Christmas truce” z okresu I wojny światowej. Następna globalna potyczka – dużo mniej skomplikowana, ponieważ wynikła tylko i wyłącznie z agresji nazistowskich Niemiec – nie była inna, przyniosła bowiem jeszcze więcej śmierci, agresji oraz skomplikowała dziesiątki milionów ludzkich losów. Nie będę rozwodził się nad martyrologią samej wojny, a skupię się raczej na losach samych piłkarzy, którzy w obliczu wojny musieli zawiesić buty na kołku, a przywdziać ciężkie żołnierskie kamasze. Wojna była okrutna dla wszystkich, po równo. Nie wybierała.

„Escape to Victory”
„Escape to Victory” (fot. movieposterstudio.com)

Wśród najsłynniejszych żołnierzy-piłkarzy nie mógł nie znaleźć się nie kto inny, jak legendarny sir Stanley Matthews. Krępy z budowy, ówczesne połączenie Leo Messiego z Arjenem Robbenem, dzisiaj – oczywiście już pośmiertnie – darzony estymą równą największym legendom światowego futbolu. Mimo iż jego losy wplatają się już raczej w odległe mity miejsko-futbolowe, wielu fachowców stawia go wśród 5-10 największych piłkarzy w dziejach. Sir Stanley nazywany był „The Wizard of the Dribble”, a także „Dżentelmenem muraw”. Geneza pierwszego pseudonimu jest oczywista, ponieważ przed erą Matthewsa – oraz długo po nim – próżno było szukać dryblera z tak niepospolitą fantazją, jak właśnie sir Stan.

Dlaczego „Dżentelmen muraw”? Patrząc na dzisiejszy futbol, trudno w to uwierzyć, ale Anglik skończył profesjonalną karierę grubo po pięćdziesiątce, a w tym czasie nigdy (!) nie został ukarany choćby żółtą kartką! Postać wręcz monumentalna, choć jego karierę przerwała wojna. Przez sześć lat służył w RAF-ie (Royal Air Force), a podczas tego okresu zdarzało mu się zagrać w nieoficjalnych spotkaniach reprezentacji Anglii – oczywiście nieuwzględnianych w statystykach ze względu na okoliczności. Pełną historię sir Stanleya możecie przeczytać tutaj.

Innym sławnym Anglikiem, który spędził wojnę – a w tym wypadku chociaż jej część – służąc swojej ojczyźnie, był legendarny napastnik Stan Mortensen. Wraz z Matthewsem stworzyli oni po wojnie niszczący rywali duet w drużynie Blackpool, gdzie sir Stanley asystował, a drugi Stan – Mortensen – ładował futbolówkę do siatki z częstotliwością fabrycznej taśmy produkcyjnej, wypuszczającej co chwila nowe produkty. „Kariera” wojenna Mortensena była jednak dużo krótsza aniżeli jego sławniejszego kolegi, odniósł on bowiem ciężkie obrażenia podczas katastrofy lotniczej.

Stan także służył w RAF-ie, a w 1941 roku jako jedyny na pokładzie przeżył rozbicie angielskiego samolotu. Mortensen odniósł szereg ciężkich ran, które umożliwiły mu powrót do ojczyzny w charakterze kombatanta. Rehabilitacja przebiegała jednak szybko i już w tym samym roku powrócił on do grania w piłkę. Dalsza historia to kontynuowanie legendy Stana – 197 goli w 317 meczach dla „The Seasiders” oraz genialna boiskowa współpraca z Matthewsem. Duet niemalże z innej planety.

Polub Bloody Football! na Facebooku

Innym genialnym angielskim piłkarzem, którego rewelacyjnie zapowiadającą się karierę przerwała wojna, był sir Tom Finney. Młodzian był jednym z pierwszych graczy, którzy stali się produktem rewolucyjnego jak na owe czasy, nowatorskiego systemu szkolenia, który wydał całą masę młodych zdolnych angielskich kopaczy. Tommy był wychowankiem Preston North End, które stało się innowatorem na polu szkolenia piłkarzy. W wieku 17 lat był rewelacją na skalę krajową, ale wtedy właśnie wybuchła wojna. Młody Finney, jak wielu jego kolegów, zaciągnął się do armii brytyjskiej, w której służył aż do końca wojny.

Wysłano go na front afrykański, gdzie m.in. jego jednostka mierzyła swoje siły z niemieckim korpusem – Afrika Korps –  dowodzonym przez słynnego „Lisa Pustyni”, czyli feldmarszałka Erwina Rommela. Tom szczęśliwie przetrwał wojnę bez żadnego uszczerbku, a po powrocie do ojczyzny oczywiście wrócił do futbolu, do swojego ukochanego klubu. Miał wtedy dopiero 24 lata, kariera stała przed nim otworem. W barwach Preston North End grał od roku 1946 aż do 1960, a jego dorobek jest imponujący: 433 mecze oraz 187 goli.

Angielska First Division była w owym czasie najlepiej zorganizowaną ligą piłkarską na świecie, co pozostało zresztą do dzisiaj, futbol w kraju królowej Elżbiety II ma bowiem jeden z najbardziej rozbudowanych systemów na świecie, z dużą liczbą niższych klas rozgrywkowych. Najwięcej piłkarzy wśród żołnierzy znalazło się po stronie wojsk brytyjskich, ale ci pojawiali się także nierzadko w mundurach niemieckich okupantów, a także w szeregach innych nacji biorących udział w wojnie.

Dychotomia, czarno-biały podział na tych dobrych i złych, mija się z celem, ponieważ jak pokazało przytaczane wyżej „Christmas truce”, wszyscy żołnierze byli przede wszystkim ludźmi, a piłkarze – piłkarzami, chociaż wcielonymi do wojska. Wiadomo, kto w tej wojnie był najeźdźcą, uogólnianie jednak, że każdy Niemiec był zły, jest grubą przesadą. Żołnierze marzyli przede wszystkim o skończeniu wojny, rozgrywającej się wysoko na szachownicach garstki ludzi decydującej o losach ówczesnego świata.

Najbardziej znanym niemieckim piłkarzem, który służył swojemu krajowi podczas II wojny światowej, był legendarny kapitan niemieckiej kadry, Fritz Walter. To właśnie RFN zakończyła w roku 1954 globalną hegemonię Węgrów, pokonując ich 3:2. Do dziś trwają spory, czy monumentalna wiktoria Niemców nie była aby podpompowana czarodziejskimi miksturami, ale tego już się niestety nie dowiemy. Summa summarum – RFN zdobyła niecałą dekadę po wojnie mistrzostwo świata, a Walter w geście triumfu mógł wznieść w niebo złotą Nike Rimeta. Ciekawa jest natomiast sama wojenna historia Fritza, mówi się o niej bowiem, że tak jak Niemcy w 1954, tak ona także została podrasowana dla celów propagandowych.

Wiemy na pewno, że Walter był poborowym w armii niemieckiej, którego wysłano na front wschodni, aby walczył z Rosjanami – m.in. sławne oblężenie Stalingradu, które możecie obejrzeć w innej hollywoodzkiej produkcji z Jude’em Lawem oraz Edem Harrisem, mianowicie „Enemy at the Gates”. Dalsze losy Fritza nie są już jednak tak przejrzyste, a część z nich zdaje się raczej mitem. Mówi się, że niemiecki piłkarz-żołnierz został złapany do niewoli, w której spędził sporo czasu w obozie jenieckim, czekając na wywózkę na Syberię. Docelowo miał pracować w łagrach, w których jak wiadomo, nikt nie przeżywa dłużej niż pięć lat. W obozie jenieckim strażnicy często kopali piłkę, a jak głosi legenda, spadła ona któregoś dnia prosto w ręce Fritza, który zaczął żonglować nią, a za chwilę kiwał już wszystkich strażników.

Polub Bloody Football! na Facebooku

Jego umiejętności zauroczyły pilnujących jeńców żołnierzy i od tego momentu regularnie rozgrywał z nimi mecze, a nawet ich trenował. Gdy nadjechał w końcu pociąg mający zawieźć Waltera i innych więźniów na Syberię, jeden z pilnujących go strażników miał rzekomo przekonać dowództwo, że Fritz w rzeczywistości był Austriakiem i nie wolno wywozić go do krainy wiecznej zimy. Ile w tym prawdy, nie wiadomo. Pewne są za to inne fakty. Niemiec całą karierę – oczywiście wliczając wojenną przerwę – spędził w barwach Kaiserslautern, dla którego strzelił aż 380 goli w 411 meczach. W kadrze szło mu równie dobrze, a jego licznik zatrzymał się na 33 trafieniach w 61 występach, no i oczywiście na mistrzostwie świata w roku 1954.

Wojna krwawo naznaczyła losy wielu piłkarzy lub ludzi, którzy dopiero mieli zostać ikonami futbolu XX wieku. Należała do nich zdecydowanie „Czarna Wdowa”, czyli być może najwybitniejszy golkiper w dziejach piłki. O kim mowa? Oczywiście o niepowtarzalnym specjaliście od bronienia karnych, czyli Lwie Jaszynie, bramkarzu ZSRR oraz Dynama Moskwa. Kiedy Niemcy walczyli z Rosją, młody Lew pracował w moskiewskiej fabryce broni oraz urządzeń wojskowych. Gołowąs był zbyt młody, aby służyć w armii, dlatego oddał się pracy, a po godzinach szlifował futbolowe umiejętności, grając wraz ze zbyt młodymi oraz zbyt starymi, żeby móc uczestniczyć aktywnie w wojnie. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy „Czarnej Pantery” – tak też go nazywano – gdyby miał na karku parę wiosen więcej.

Jedną z najbardziej tragicznych historii futbolowych jest jednak tzw. mecz śmierci rozegrany pomiędzy piłkarzami Dynama Kijów a ówczesnymi reprezentantami Niemiec wcielonymi do armii. Nazistowska inwazja na Europę spowodowała zazwyczaj przerwę w rozgrywkach ligowych w bloku państw komunistycznych, nie inaczej było na Ukrainie. Gracze kijowskiego Dynama należeli wtedy do jednych z najlepszych na kontynencie europejskim. Zostali oni zmuszeni do pracy w fabryce, jednak wkrótce dowiedziano się o ich zdolnościach. Postanowiono zorganizować mecz, w którym robotnicy-piłkarze Dynama zmierzą się ze specjalnie ściągniętymi na tę okazję najlepszymi niemieckimi graczami.

Mecz ten miał służyć oczywiście nazistowskiej propagandzie oraz upokorzeniu Ukraińców. Ku zdziwieniu Niemców gracze z Kijowa wygrali 5:3 i to mimo tego, iż sędzia był… członkiem SS. Reakcja Niemców była jednak okrutna. Zwycięzców meczu wtrącono do obozu koncentracyjnego, gdzie ich torturowano, a wielu później zabito. Świadkowie tamtych zdarzeń twierdzą, iż jeden z graczy Dynama, Nicolai Trusevich, tuż przed egzekucją zawołał: „Czerwony sport zatriumfuje!”. Sam klub – Dynamo Kijów – zlikwidowano i miało minąć wiele lat, zanim odzyska on swoją dawną świetność. Wydarzenia te przeszły do historii właśnie jako niesławny „mecz śmierci”.

Futbol od początku rozpalał wyobraźnię ludzi, oddziałując masowo na relacje nie tylko pomiędzy poszczególnymi jednostkami, ale całymi narodami. Tym bardziej przykry wydaje się fakt, że w czasie wojny służył jako narzędzie propagandy – zwłaszcza niemieckiej. Tak piękna i prosta gra, tylko z pozoru nosząca znamiona wojny, nigdy nie powinna była być użyta jako narzędzie w rękach oprawców. Piłkarzy, którzy służyli w czasie wojny – a także zginęli – jest całe mnóstwo. Nie tylko tych sławnych, legendarnych, ale cała masa bezimiennych bohaterów, którzy jedynie pragnęli grać w piłkę, a zmuszeni byli zabijać lub oddać życie na polu walki. Sylvestrowi Stallone’owi w filmie „Escape to Victory” się udało, inni mieli mniej szczęścia.

Artykuł ukazał się także na Bloody Football! Blog

Komentarze
~bukowsky (gość) - 11 lat temu

Mogę się mylić, ale czy żółte kartki nie
zostały wprowadzone dopiero w latach 70-tych? Sir
Stanley Matthews wybitnym piłkarzem był, ale
żółtej kartki nijak zarobić nie mógł.
Pozdrawiam :)

Odpowiedz
Kuba Machowina (gość) - 11 lat temu

To bardzo łatwo wytłumaczyć. System kartek
oficjalnie powstał pod koniec lat 60-tych, a jego
twórcą był arbiter Ken Aston. Każda notka
biograficzna wykazuje jednak, że sir Stanley nigdy
nie został ukarany żółtym czy czerwonym
kartonikiem, ale rozwiązanie jest proste - po
prostu chodzi o system kar, który dopiero później
symbolizowany był przez kartoniki. Wcześniej
sędzia nie ostrzegał zawodników kartonikiem, a
jedynie czasami dawał reprymendę ustną lub od razu
wyrzucał z boiska, bez pokazywania jakichkolwiek
kartek, gdyż zwyczajnie ich jeszcze nie było.
Weszły one w życie dopiero na Mundialu w 1970 roku.
Pozdr :)

Odpowiedz
~mundry (gość) - 11 lat temu

w tamtem okresie nie było jeszcze kolorowych filmów
i kolorowych kartek!
Były tylko białe i czarne i szare!!!

Odpowiedz
~dfdd (gość) - 11 lat temu

transmisje sportowe online i polska darmowa telewizja
online bez limitów 24h/7
http://meczyki-on.pl/

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze