Futbol imienia Johana Cruijffa triumfuje po raz drugi! Barcelona bliżej finału


Czy 1 czerwca w Madrycie spotkają się dwie drużyny, które grają w zgodzie z filozofią "Boskiego Johana"?

2 maja 2019 Futbol imienia Johana Cruijffa triumfuje po raz drugi! Barcelona bliżej finału

– Nadszedł czas, by wygrać Ligę Mistrzów – powiedział Leo Messi na początku obecnego sezonu. Kilka miesięcy później przekonaliśmy się, że nie były to czcze słowa. Barcelona jest w obecnej edycji piekielnie mocna, co udowodniła po raz kolejny w środowy wieczór, ogrywając Liverpool aż 3:0. Autorem dwóch bramek był filigranowy Argentyńczyk, który od kilku dni spędzał sen z powiek Juergena Kloppa.


Udostępnij na Udostępnij na

Wszystkie drużyny, które mierzą się z „Dumą Katalonii”, stają przed tym samym wyzwaniem: zneutralizować Leo Messiego. Najtęższe futbolowe umysły starały się rozrysować taką taktykę, która nie pozwoli Argentyńczykowi rozwinąć skrzydeł. Większość z nich okazywała się jednak bezskuteczna w zderzeniu z geniuszem z Rosario.

Tym razem przed piłkarskim mission impossible stanął niemiecki menedżer Liverpoolu, Juergen Klopp. 51-latek zdawał sobie sprawę, jak trudne zadanie go czeka. Przyznał to z charakterystyczną dla siebie szczerością tuż po tym, jak jego zespół uporał się w ćwierćfinale z FC Porto. – Dzięki Bogu, że nie muszę myśleć dziś o zatrzymaniu Messiego. Dzięki Bogu, że będę miał na to jeszcze kilka nocy. Myślę, że dotychczas wielu próbowało to zrobić i tak właściwie nikomu się to nie udało. Ale spróbujemy – powiedział.

Taktyczne wariacje

Kluczem do zatrzymania Messiego miał być przede wszystkim Virgil van Dijk. Holender jest obecnie jednym z najlepszych (niektórzy powiedzą zapewne, że najlepszym) obrońców świata. Portal OPTA podaje, że 27-latek nie dał się w tym sezonie ani razu przedryblować i wygrał aż 76 procent pojedynków. Wykonał aż 240 interwencji (drugi pod tym względem w Liverpoolu Joel Matip ma 92). Peany na cześć Holendra uskuteczniał natomiast w telewizji Sky Gary Neville: – Jest niesamowity. Dobrze gra głową, świetnie broni, a piłkę wyprowadza równie dobrze jak środkowy pomocnik.

Klopp postanowił wspomóc swojego podopiecznego w nierównej walce z Messim, dopasowując taktykę pod argentyńskiego geniusza. Z przyczyn zdrowotnych na Camp Nou nie mógł wystąpić Roberto Firmino, ale niemiecki szkoleniowiec nie zdecydował się wstawić w jego miejsce któregoś z rezerwowych napastników. Postawił za to na Georginio Wijnalduma, który pełnił rolę fałszywej „dziewiątki”.

W praktyce 28-letni Holender grał za Sadio Mane i Mohamedem Salahem, często pomagając w defensywie. Nietypową pozycję na murawie zajął również Naby Keita. Trudno było jednoznacznie zdefiniować zadania Gwinejczyka, który najprawdopodobniej miał się poruszać po całej długości i szerokości boiska, aby jak mocniej uprzykrzać życie barcelończykom. Piszemy „najprawdopodobniej”, ponieważ były gracz RB Lipsk opuścił plac gry już w 20. minucie w wyniku kontuzji po starciu z Ivanem Rakiticiem.

Godzi się wspomnieć także o Fabinho, który w zamyśle Kloppa miał być piątym defensorem w fazie obronnej. Brazylijczyk często cofał się między stoperów, zmieniając formację na piątkę z tyłu.

Gotowi, aby pokolorować Europę

Nie można zarzucić Kloppowi, że nie przygotował się do potyczki z Barceloną. Wręcz przeciwnie – jego plan taktyczny wyglądał bardzo solidnie. Katalończycy są jednak w tym sezonie nie do zatrzymania i pewnym krokiem zmierzają po potrójną koronę. Wszak mistrzostwo kraju zagwarantowali sobie w ubiegły weekend, natomiast w Pucharze Króla są już w finale.

Bardzo możliwe, że spokój na dwóch wspomnianych frontach pomógł Barcelonie. Podopieczni Ernesto Valverde nie muszą się już martwić o lokatę w ligowej tabeli, zatem w europejskich rozgrywkach dają z siebie wszystko bez obaw o to, że w weekend zabraknie im sił. Takiego komfortu nie mają natomiast piłkarze „The Reds”, którzy wciąż biorą udział w morderczym wyścigu z Manchesterem City. Angielscy dziennikarze sugerowali podczas spotkania, że po liverpoolczykach widać już oznaki silnego zmęczenia sezonem. Trudno się temu dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę intensywność ich gry w Premier League.

Kibice „Blaugrany” doskonale pamiętają słowa Messiego, o których wspomnieliśmy we wstępie. Sympatycy Barcelony wierzą swojemu idolowi, dlatego przed rozpoczęciem środowego meczu przygotowali efektowną oprawę, za pomocą której poinformowali świat o tym, że są gotowi, aby pokolorować Europę.

https://twitter.com/Don_Iniestazo/status/1123663278994018304

Trzy zabójcze ciosy

Piłkarze w granatowo-bordowych strojach stanęli na wysokości zadania i nie rozczarowali swoich kibiców. Strzelanie rozpoczął w 26. minucie Luis Suarez, który w końcu się przełamał w obecnej edycji Ligi Mistrzów. Urugwajczyk zdobył swoje premierowe trafienie w kampanii 2018/2019 po kapitalnej asyście Jordiego Alby. Hiszpan zanotował tym samym 16. decydujące podanie w tym sezonie, licząc wszystkie rozgrywki.

W drugiej odsłonie meczu Liverpool bardzo chciał doprowadzić do wyrównania, aby wyjechać z Camp Nou z korzystnym dla siebie wynikiem 1:1. Na przedmeczowej konferencji prasowej Klopp wspominał zresztą, że remis na wyjeździe mógłby wziąć w ciemno. Tymczasem zamiast wyrównać stan meczu, goście z Anglii stracili kolejne dwa gole. Dublet pomiędzy 75. a 82. minutą ustrzelił Leo Messi.

Ziściły się więc czarne sny niemieckiego trenera, który mówił o tym, że Argentyńczyk jest najlepszym piłkarzem świata i jeszcze nikt nie znalazł sposobu na zneutralizowanie go. Druga bramka Leo była wyjątkowej urody, realizatorzy transmisji wielokrotnie pokazywali fenomenalne uderzenie z rzutu wolnego. Trafienie to było dla Messiego tym ważniejsze, że było ono jego 600. golem w barwach Barcelony. Uczcił zatem swój jubileusz w godny sposób.

Podwójna radość Johana Cruijffa

Po pierwszych meczach półfinałowych wiele wskazuje na to, że w decydującym starciu spotkają się zespoły Ajaksu i Barcelony. Te dwie wspaniałe drużyny łączy jeden człowiek – Johan Cruijff. Nieżyjący już Holender jest legendą obu klubów. Zarówno w Amsterdamie, jak i w Katalonii zaszczepił swoją filozofię futbolu, którą i jedni, i drudzy wykorzystują do dziś.

Gdyby wciąż był wśród nas, trzykrotny zdobywca Złotej Piłki byłby teraz zapewne jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Czy może być bowiem coś piękniejszego niż widok dwóch klubów twojego życia w wielkim finale najważniejszych europejskich rozgrywek?

Zanim jednak dojdzie do największego piłkarskiego święta 2019 roku, Ajax i Barcelona muszą przypieczętować awans w spotkaniach rewanżowych. O ile w przypadku amsterdamczyków sprawa wciąż jest otwarta, tak wydaje się, że drużyna Ernesto Valverde może być niemal pewna występu w Madrycie 1 czerwca. Zgoła inaczej byłoby, gdyby w końcówce spotkania Mohamed Salah skierował piłkę do pustej bramki. Zamiast tego Egipcjanin trafił jednak w słupek i Liverpool pozostał bez ani jednego gola w starciu wyjazdowym. W środę wszystko było po prostu po stronie gospodarzy – nawet aluminium!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze