Jest 7 kwietnia 1957. Na stadion przy Roosevelta, gdzie drużyna gwiazd Górnika Zabrze leje każdego, przyjeżdża aspirujący do górnych miejsc w tabeli ŁKS. Kadrowo nie ma nawet co analizować, która drużyna jest silniejsza. "Żabole" mogą postraszyć chociażby do dziś legendarnym Ernestem Pohlem. I tu zaczyna się magia, za którą tak kochamy futbol.
ŁKS mimo gry w dziesiątkę wygrał mecz 5:1. Gwiazdą spotkania został Baran. Jak przebiegał ten mecz i czemu jest tak legendarny? Zapraszam do przeczytania tej pięknej opowieści.
O co chodzi z tymi rycerzami?
Redaktor Jerzy Zmarzlik, prywatnie kibic ŁKS-u, od dziecka odwiedzał obiekt przy alei Unii. Po jednym z przegranych meczów w latach 30. wychwycił na trybunie sytuację, w której jeden z kibiców ironicznie podziękował swoim ulubieńcom i skwitował ich grę: „Rycerze wiosny, kurka wodna”.
Geniusz pióra, jakim niewątpliwie był Zmarzlik, zapamiętał ten tekst na lata i użył go jako komplementu w najbardziej odpowiednim momencie. Oto bowiem „Rodowici Łodzianie” okazali się prawdziwymi „Rycerzami Wiosny” i pewnie pokonali drużynę, która zaczynała budować swoją potęgę, co zakończyło się zdobyciem pierwszego w ich historii mistrzostwa Polski, za co należało uchylić przed nimi kapelusza.
Baran show
Pierwsze 30 minut było dla łodzian tragiczne. Stracona bramka, kontuzja obrońcy Wlazłego (wtedy nie można było dokonywać zmian), ŁKS grał w dziesiątkę. Mimo tego „Rodowici” cały czas ambitnie atakowali. Dziewięciu zawodników w polu wzięło się za odrabianie strat. Gola na 1:1 zdobył w 43. minucie legendarny Stanisław Baran. Minutę później mógł się już cieszyć z drugiej bramki, a goście schodzili do szatni, prowadząc.
Druga połowa to już całkowita dominacja Łódzkiego Klubu Sportowego. Na boisko, aby wspomóc swoją drużynę, powrócić chciał poważnie kontuzjowany Wlazły. Lekarze klubowi nie wyrazili jednak na to zgody i ŁKS dalej grał w dziesiątkę. Baran, który w piłkę grał jeszcze przed wojną, dał młodym adeptom sztuki piłkarskiej doskonałą lekcję futbolu. W 53. minucie zdobył kolejnego gola, tym razem pokonując bramkarza z rzutu wolnego.
Górnik mimo że grał w przewadze, wyglądał na drużynę, która gra w to po raz pierwszy. Przewaga ełkaesiaków była tak wyraźna, że wydawać się mogło, że to ich jest na boisku więcej niż zabrzan. Próbował szarpać Polhl, atakował Lentner, jednak jak mawia znany polski strongman, „to by nic nie dało”. ŁKS niesiony na skrzydłach dwóch tysięcy fanatyków, którzy pofatygowali się do Zabrza, żeby wspierać ukochaną drużynę, był nie do zatrzymania.
Końcówka meczu to już zwyczajne znęcanie się nad i tak rozbitym Górnikiem. Kolejną bramkę po wypuszczeniu przez Soporka zdobył Baran. Już po minucie okazało się, że popularny Władzio też ma chętkę na zapisanie się w protokole. W ten sposób Soporek po strzale nie do obrony również wpisał się na listę strzelców, ustalając wynik spotkania na 5:1.
Oczywiście oprócz niewątpliwie doskonałego Barana wyróżnić w tym meczu należy całą drużynę. ŁKS atakował i bronił jako kolektyw. Asekuracja, wsparcie, pomoc w kreacji przy akcjach bramkowych to wszystko zasługa pozostałej dziewiątki graczy z pola. Gole strzelał Baran, ale za tak doskonały wynik odpowiedzialna jest cała drużyna.
Leszek Jezierski „Napoleon”. Wybitny trener, reprezentant Polski pełnił natomiast w tym spotkaniu funkcję generała, który zarządzał zarówno środkiem pola, jak i obroną. Na pewno jego zdolności przywódcze pozwoliły na tak pewną grę zarówno w defensywie, jak i ofensywie.
Nasza historia staje się legendą
Czemu ten mecz jest tak ważny dla historii zarówno ŁKS-u, jak i polskiej piłki? Przede wszystkim pokazuje, że w piłce nożnej zdarzają się romantyczne historie, kiedy to Dawid pokonuje Goliata. Po drugie na palcach jednej ręki można policzyć mecze, w których drużyna przegrywając i grając w osłabieniu, zdobywa aż pięć bramek i gromi wyżej notowanego rywala.
Dla kibiców ŁKS-u jest to niejako mecz mityczny, założycielski. Historyczne zwycięstwo, które zbudowało podwaliny pod przyszłe sukcesy, które zespół odnosił w latach 50. Należy pamiętać, że w tym sezonie łodzianie sięgnęli po Puchar Polski, a kampanię później zostali mistrzami ligi.
Legendarny mecz, który już na zawsze przejdzie do historii zarówno ŁKS-u, jak i historii piłki, dlatego więc warto na koniec jeszcze raz zacytować redaktora Zmarzlika: „Panowie – kapelusze z głów. Tak grają Rycerze Wiosny”. Podsumowanie krótkie, zwięzłe, ale lepiej opisać się tego spotkania nie da. Obyśmy w przyszłości oglądali więcej takich meczów.
Mamy inne czasy .Ważne że jesteśmy dalej w grze. I tak trzymać panowie
Dzięki za historię.