Historia włoskiej piłki jest niezwykle bogata. Koneserzy calcio są w stanie z marszu wymienić najważniejsze mecze, największe kluby i legendarne postacie. Spora część byłych zawodników nie jest tak rozpoznawalna jak czołowe gwiazdy futbolu. Można pokusić się o stwierdzenie, że do tej grupy należy Fabrizio Miccoli. Napastnik z Nardo nie odgrywał kluczowej roli w zespołach z czołówki Serie A. Mimo to wpisał się w poczet najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy we Włoszech.
Miccoli podczas swojej kariery imponował mocnym uderzeniem, otwierającym podaniem i utrzymaniem przy piłce. Te czynniki były bardzo przydatne w kontratakach. Momentami pełnił funkcję ofensywnego pomocnika, dzięki czemu jego wysokie wyszkolenie techniczne znalazło jeszcze większe zastosowanie. Włochowi wystarczyły nawet dwa kontakty z piłką, żeby zrobić sobie miejsce i jednocześnie urwać się rywalom. W sytuacjach sam na sam z bramkarzem włoski snajper często tylko dopełniał formalności.
Początki kariery i „przebite blachy”
Fabrizio urodził się 27 czerwca 1979 roku w Nardo. Miasto leży w prowincji Lecce, która jest najbardziej wysuniętą na wschód częścią kraju. Swoją karierę zaczynał w San Donato. Był na tyle utalentowanym dzieckiem, że przerabiano jego kartę, żeby mógł grać w starszych rocznikach. Wyróżniał się na tle innych i w wieku 14 lat zgłosił się po niego Milan. Według „Corriere dello Sport” miał kosztować 10 milionów lirów – w przeliczeniu około 5 tysiący euro.
W stolicy Lombardii również radził sobie bardzo dobrze. W rozgrywkach Giovanissimi strzelił 28 goli, jednak nie był w stanie wytrzymać rozłąki z rodzinnym domem i wrócił w swoje strony. Trafił do szkółki Lecce, od dziecka kibicował „Giallorossim”. Jednak szkoleniowcy nie mogli gwarantować mu miejsca w składzie. Wówczas 17-letni Miccoli trafił do Casarano, a rok później zadebiutował w seniorskiej piłce w rozgrywkach Serie C. Jego bilans to 20 meczów i 5 goli. To wystarczyło, żeby w sezonie 1998/1999 występować w Ternanie, która grała wtedy w Serie B.
Wypłynięcie na szerokie wody
Łącznie Miccoli rozegrał dla Ternany 135 spotkań, w których strzelił 35 bramek i zanotował dwie asysty. Ekipa z Terni miała spory wybór w obsadzie pozycji napastnika. Oprócz Fabrizio w zespole grali również Corrado Grabbi, Massimo Borgobello czy Fabio Artico. Dla Miccolego najlepszy czas w Ternanie przyszedł w sezonie 2001/2002. Aż 38 występów i 18 goli włoskiego snajpera. Dość nieoczekiwanie zgłosił się po niego Juventus. „Stara Dama” zapłaciła za piłkarza 7,5 miliona euro. Jednak po miesiącu został wypożyczony do Perugii.
Był to świetny ruch zarówno ze strony klubu, jak i samego zawodnika. „Grifoni” w latach 2002-2003 grali również w Pucharze Intertoto, więc Fabrizio mógł odhaczyć kolejne osiągnięcie – debiut w europejskich pucharach. Przez całą kampanię rozegrał 42 mecze, zaliczył 16 trafień. Tym samym został najlepszym strzelcem zespołu, a więcej minut na boisku zanotowali tylko Ze Maria i Marco Di Loreto. Dzięki temu postawiono na Miccolego w Turynie.
Wyzwanie zdecydowanie większe, tym razem rywalami o miejsce składzie byli David Trezeguet, Alessandro Del Piero i Marco Di Vaio. Jak można było się domyślić, Miccoli odgrywał głównie rolę rezerwowego i tak zaliczył więcej minut od Del Piero. Bohater naszego tekstu strzelił 10 goli w 46 meczach, co jak na debiut na takim szczeblu jest dobrym wynikiem. W dodatku był najmłodszym napastnikiem w składzie, który mógł pochwalić się taką liczbą goli. Kolejne lata to gra w Fiorentinie i Benfice. Fabrizio regularnie przełamywał barierę 10 bramek w sezonie, ale nie mógł na stałe zagrzać miejsca w klubie. Aż do lipca 2007 roku, kiedy to został wykupiony z Juventusu przez Palermo za 4,3 miliona euro.
https://twitter.com/SLBVintage/status/1016963115471302656
Legenda „Rosanero”
Na Sycylii tworzyła się bardzo dobra ekipa. Fabrizio Miccoli, Amauri, Andrea Barzagli, Federico Balzaretti czy Edinson Cavani. Gwiazd światowego formatu nie brakowało. Pierwszy sezon dla napastnika z Nardo był przeciętny: 22 mecze, osiem goli i pięć asyst. Miccoli przegrywał rywalizację z Amaurim i Cavanim. Po odejściu tego pierwszego do Juventusu sytuacja diametralnie się zmieniła. Fabrizio tworzył znakomity duet napastników z Urugwajczykiem. W sezonie 2008/2009 strzelili razem 29 goli. W tym czasie grono znanych piłkarzy Palermo jeszcze się powiększyło.
Jeszcze lepiej gra Palermo wyglądała w sezonie 2009/2010. Ekipa z Sycylii zajęła 5. miejsce w Serie A, czym powtórzyła swoje najlepsze rezultaty w XXI wieku. Wspomniany duet tym razem zdobył aż 37 goli! Formacja ataku została dodatkowo wzmocniona przez Javiera Pastore. W ciągu zaledwie dwóch sezonów Fabrizio Miccoli zdobył 36 bramek.
https://www.youtube.com/watch?v=JbVLxDOJlOg
Swoją wysoką formę Włoch podtrzymał w sezonie 2011/2012. W 31 meczach strzelił 16 goli i zaliczył 13 asyst, pod względem statystyk był to najlepsza kampania Fabrizio w karierze. Miccoli został zapamiętany jako legenda Palermo. W barwach „Rosanero” strzelił 81 bramek i jest najlepszym strzelcem w historii klubu. Jednak w 2013 roku odszedł za darmo do swojej drużyny dzieciństwa – Lecce. Prezes Palermo Maurizio Zamparini przyznał, że zawodnik jego zdaniem odchodzi ze względu na wyższe zarobki:
Nie wiem, dlaczego Miccoli chce opuścić Palermo. Prawdopodobnie nie będzie występował w pierwszym składzie Napoli. Myślę, że jest wystarczająco dobry, aby grać w każdym zespole. Być może szuka klubu, który zagwarantuje mu wysokie zarobki.
O krok od sensacji
Jako piłkarz „Giallorossich” nadal był w stanie grać na wysokim poziomie. Na przestrzeni dwóch sezonów zagrał w 50 spotkaniach strzelił 19 bramek i osiem razy asystował. Jednak tu warto zaznaczyć, że Lecce grało na poziomie Lega Pro – obecna Serie C. Na spokojną emeryturę Fabrizio Miccoli wybrał się na Maltę, a konkretnie do Birkirkara FC. Właśnie w barwach tego zespołu mógł dokonać nie lada wyczynu. Włoch znów przez chwilę był na ustach całej piłkarskiej Europy.
Początek sezonu 2015/2016, 2. runda eliminacji do Ligi Europy. Maltański klub trafia na West Ham United. Wbrew wszelkim oczekiwaniom na Wyspach Brytyjskich padł wynik 1:0 dla „Młotów”. Awans do kolejnej rundy był sprawą otwartą, a rewanż odbywał się na Malcie. W 14. minucie spotkania Birkirkara prowadzi 1:0 po bramce… Miccolego. Sensacja wisi w powietrzu.
Gospodarze dzielnie stawili czoła zdecydowanie wyżej notowanym rywalom. Regulaminowy czas gry i dogrywka nie zmieniają wyniku, wciąż 1:0. Dochodzi do konkursu rzutów karnych i tu marzenia maltańskich kibiców zostają brutalnie przerwane, West Ham wygrywa 5:4. „Jedenastki” nie wykorzystał Nikola Vukanac. Miccoli zszedł z boiska w 77. minucie rywalizacji.
Miccoli poza boiskiem
Fabrizio, odsuwając na bok wydarzenia sportowe, wciąż był barwną postacią. Pod koniec 2011 roku Włoch podpisał kontrakt z Citroenem i na propozycję przedstawicieli marki samochodowej zawarł zakład. Zbiegło to się w czasie z absolutnym topem, jeśli chodzi o formę zawodnika. Po strzeleniu swojej 10. bramki w sezonie otrzymał możliwość zaprojektowania egzemplarza Citroena DS3. Samochód trafił do szpitala dziecięcego w Palermo.
#citroen #ds3 #miccoli #auto #fb pic.twitter.com/ebAAjJ1W
— AutoVitulliDelColle (@VitulliDelColle) April 27, 2012
Fabrizio Miccoli to kolejny przykład wyznawcy „kościoła Diego Maradony”. Włoch uwielbia Argentyńczyka do tego stopnia, że najmłodszy syn legendy Palermo ma na imię Diego. Na początku 2010 roku przydarzyła się okazja do spotkania. Maradonie skonfiskowano kolczyki o wartości 25 tysięcy euro. Natomiast Miccoli kupił je na aukcji i dobrze wiedział, kim jest poprzedni właściciel. Od razu zapowiedział: – Kolczyki należą do Maradony, ja je tylko posiadam. Piłkarze umówili się na spotkanie, podczas którego Diego otrzymał z powrotem swoją należność. Doszło do tego w październiku 2010. „Boski Diego” pojawił się we Włoszech przy okazji meczu Napoli.
Ciemna strona medalu
Czym byłaby historia Włoch bez wątków mafijnych? Właśnie ten motyw przewija się również w kontekście Fabrizio. Według włoskich mediów Miccoli miał okazję spotkać się z synem szefa „Cosa Nostry”, sycylijskiej mafii. Kontakty piłkarza z Mauro Lauricellą znacznie wpłynęły na reputację zawodnika, w negatywnym sensie rzecz jasna. W 2012 roku zorganizowano towarzyski mecz z okazji upamiętnienia ofiar zamachów sprzed 20 lat. Fabrizio strzelił parę goli i zadedykował je zamordowanym funkcjonariuszom.
Jednym z nich był Giovanni Falcone, ikona walki z mafiami w latach 80. Sędzia był znany praktycznie w całej Italii. Czarę goryczy przelały doniesienia „La Repubbliki”, zgodnie z którymi Miccoli miał obrażać zmarłego Falcone. W dodatku piłkarz miał wraz z ludźmi Lauricellego wyłudzić haracz. Nastąpiła seria przesłuchań Fabrizio, podczas których był w słabej kondycji psychicznej.
Jestem piłkarzem, a nie członkiem mafii. Nie popieram żadnych wierzeń i zasad mafii. Jestem tu (w Palermo – przyp. red.) od sześciu lat i w tym czasie starałem się być otwarty i uprzejmy dla wszystkich, nie zastanawiając się, z kim mam do czynienia. Fabrizio Miccoli
Piłkarz stracił tytuł honorowego obywatela Corleone – miasta z prowincji Palermo. Wydał na łamach gazet własnoręcznie napisane oświadczenie, w którym przeprasza za niefortunne kontakty.
Historia włoskiego futbolu jest niezwykle barwna i takich postaci jak Fabrizio Miccoli można znaleźć bardzo dużo. Mimo gry w klubach ze średniej półki – nie licząc Juventusu – dał się zapamiętać jako niezwykle skuteczny zawodnik i nawet sympatyczny człowiek. Racja, nie uciekł od kliku życiowych wpadek, ale to nie zabiera mu zasłużonego miejsca w różnorodnej historii calcio.