18 marca 1973 roku. Argentyńskie Independiente prowadzi do pierwszej połowy jedną bramką z Gimnasia y Esgrima de La Plata w ramach Turnieju Metropolitarnego. Jednak nikt się nie spodziewa, że po zmianie stron jeden człowiek dokona czegoś, co na zawsze zapisze się na kartach historii piłki nożnej. Eduardo Maglioni przypieczętowuje zwycięstwo swojego zespołu, zdobywając hattricka w ciągu 1 minuty i 51 sekund, wpisując się tym samym do Księgi Rekordów Guinnessa.
W świecie futbolu i nie tylko wielu sportowców wylewa mnóstwo kropli potu, by dojść do upragnionego celu. Ciężka praca podczas treningów oraz przygotowań przekładana jest na boisko, na którym jedenastu zawodników walczy o cenne punkty i zwycięstwa. Te z kolei prowadzą do wymarzonych sukcesów, które zapełniają klubowe gabloty licznymi trofeami.
Jednakże nie zawsze osiągnięcia mierzone są zespołowo, bo – jakby nie było – drużynę tworzą jednostki, również nastawione na indywidualne nagrody. Korona króla strzelców poszczególnych rozgrywek czy chociażby tytuł najlepszego piłkarza roku to tylko nieliczne z tych, o których śni wielu znakomitych piłkarzy. Aczkolwiek czasem los bywa łaskawy i z pomocą szczęścia potrafi sprawić nie lada niespodziankę. I tylko nieliczni mogą tego doświadczyć. Jednym z tych szczęśliwców niewątpliwie był Eduardo Maglioni.
Reconquista – kuźnia snajperskich talentów
Eduardo Andres Maglioni urodził się 14 kwietnia 1946 roku w Reconquiście. Co ciekawe, w tym argentyńskim mieście dwadzieścia trzy lata później przyszedł na świat inny legendarny już napastnik „Albiceleste”, Gabriel Batistuta. Popularny „Batigol” obecnie jest drugim najlepszym strzelcem w historii narodowej reprezentacji. Miejsca ustępuje jedynie Leo Messiemu, który w ogólnej klasyfikacji wyprzedził swojego rodaka w 2016 roku. Eduardo Maglioni mimo iż jest mniej utytułowany od swojego młodszego kolegi, a na swoim koncie nie może poszczycić się aż tak niezliczoną liczbą goli, to mocnym akcentem wpisał się drukowanymi literami w argentyńską piłkę.
Swoje pierwsze kroki stawiał w juniorskich szeregach Atletico Rosario Central, by później występować w Sarmiento de Resistencia. Jego niezwykłe umiejętności i dryg do strzelania bramek zostały zauważone przez działaczy CA Independiente. W 1969 roku po raz pierwszy założył czerwony trykot, który okazał się dla Maglioniego szczęśliwym kolorem.
Barwy „El Rojo” reprezentował w latach 1969–1973. W tym czasie dwukrotnie świętował mistrzostwo Argentyny (1970 i 1971) oraz trzykrotnie wznosił puchar Copa Libertadores, czyli odpowiednika europejskiej Ligi Mistrzów (1972, 1973, 1974). Na swoim koncie może również poszczycić się triumfem w Pucharze Interkontynentalnym (1973) i Copa Interamericana (1973). Po latach świetności zaliczył epizod w Huracanie, po czym przeniósł się do Kolumbii, gdzie zakończył karierę.
Jeden dzień i trzy bramki drogą do chwały
18 marca 1973 roku podczas Turnieju Metropolitarnego doszło do pojedynku pomiędzy Gimnasią y Esgrima de la Plata a Independiente. Eduardo Maglioni jako czołowy środkowy napastnik „El Rojo” wyszedł na murawę od 1. minuty. Spotkanie niczym się nie wyróżniało, a do przerwy utrzymało się jednobramkowe prowadzenie dzięki trafieniu urugwajskiego obrońcy, Ricardo Pavoniego.
Zespół dowodzony przez Humberto Maschio miał jeden cel. Dowieźć zwycięstwo do końca regulaminowego czasu gry. Jednak to, co się stało tuż po wyjściu z szatni, przeszło najśmielsze oczekiwania. Nikt nie mógł przewidzieć takiego zwrotu akcji. Ani kibice, ani zawodnicy, ani tym bardziej z pewnością sam Maglioni. Chwilę po gwizdku sędziego, Roberto Goicoechea, rozpoczynającym drugą połowę argentyński snajper dokonał niebywałego cudu. W zaledwie 1 minutę i 51 sekund zdobył trzy gole, zmieniając tym samym wynik na 4:0. Na trybunach zapanowały euforia i niedowierzanie, które w mgnieniu oka obiegły cały świat.
To był dzień jednego bohatera. Po przeciętnej pierwszej połowie odrodził się niczym feniks z popiołu i w drugiej zaserwował spektakularne widowisko. Strzelone bramki kolejno w 49. minucie, 49. minucie i 35. sekundzie oraz w 50. minucie i 51. sekundzie dały nie tylko pewne zwycięstwo Independiente, ale przede wszystkim otworzyły młodemu Maglioniemu drogę do Księgi Rekordów Guinnessa.
Rekord poza zasięgiem
Hattrick w ciągu niecałych dwóch minut na chwilę obecną jest poza zasięgiem pozostałych piłkarzy. Eduardo Maglioni swoim następcom postawił poprzeczkę niesamowicie wysoko. Wielu napastników próbuje na różne sposoby szokować rywali oraz cały świat. Kuriozalne gole Zlatana Ibrahimovicia bądź non stop bijący rekordy i walczący ostatnimi czasy o Złotą Piłkę Cristiano Ronaldo czy Leo Messi także w pewnych kwestiach przechodzą do historii.
Swój znaczący epizod w Księdze Rekordów Guinnessa ma również Robert Lewandowski. Wszyscy doskonale pamiętamy ligowy mecz Bayernu Monachium z Wolfsburgiem, podczas którego Polak w ciągu dziewięciu minut strzelił rywalom aż pięć bramek. Niesamowity wyczyn nie przeszedł bez echa, do dzisiaj wielu z nas zachwyca się piłkarskim kunsztem napastnika zespołu z Bawarii. Choć dokonanie niemożliwego okazało się faktem, to nawet Robertowi nie udało się pobić osiągnięcia Argentyńczyka. Hattricka zdobył bowiem w ciągu 3 minut i 22 sekund.
Swego czasu bliski granicy był Japończyk Masashi Nakayama. Chluba piłki Kraju Kwitnącej Wiśni dokładnie 16 lutego 2000 roku w meczu o Puchar Azji zdobył trzy gole w ciągu 3 minut i 3 sekund. Tym samym poprawił wynik z 1938 roku, kiedy to Anglik Willie Hall trzykrotnie celebrował bramki w czasie 3 minut i 30 sekund.
Gdyby jednak się upierać i poszperać nieco głębiej, jak chociażby w rozgrywkach niższych lig, warty uwagi może być wyczyn Marcusa Bibera. Napastnik na co dzień zasilający szeregi TSV Unterbachu, klubu z niemieckiej ligi regionalnej, potrafił pokonać bramkarza TSV Haunstetten w ciągu 50 sekund! Aby zaistnieć obok innych rekordzistów, jego hattrick musiałby zostać w jakiś sposób zarejestrowany, by móc dokonać udokumentowanego wpisu. Niestety, albo na szczęście dla Eduardo Maglioniego, dokonanie niemożliwego dla innych wciąż pozostaje niemożliwym. Z czego swoją drogą autor najszybszego hattricka w historii futbolu może się szczycić do dziś.