Pierwsze niedzielne starcie Serie A za nami. Kibice zgromadzeni na Stadio Renzo Barbera byli świadkami dobrego i emocjonującego meczu. Choć gospodarze rozegrali dobre zawody, ulegli Fiorentinie 2:4. Swój udział w zdobyciu trzech punktów ma również Artur Boruc.
Na początku wydawało się, że pierwsze minuty spotkania mogą należeć do Fiorentiny. Zaledwie po 180 sekundach gry w dogodnej okazji do zaskoczenia Sirigu znalazł się Adrian Mutu. Rumuńskiemu napastnikowi nie udało się jednak umieścić piłki w siatce. Wtedy do głosu doszli Sycylijczycy. Bardzo odważnie wśród nich poczynał sobie Javier Pastore. Argentyńczyk najpierw postraszył rywali zablokowanym uderzeniem, a chwilę później wykorzystał podanie Ilicicia i otworzył wynik spotkania.
Po objęciu prowadzenia podopieczni Delio Rossiego cofnęli się do defensywy, dając pograć przeciwnikom. Ci z początku nie mogli sobie poradzić ze szczelną defensywą gospodarzy. Jednak z czasem zaczęli dochodzić do coraz większej liczby sytuacji strzeleckich. Jako pierwszy szczęścia spróbował Mutu, lecz piłka po jego strzale minęła bramkę Sirigu. Niedługo później chybił Alberto Gilardino. Były napastnik Milanu po paru chwilach miał kolejną ciekawą sytuację, lecz i tym razem chybił. Powodzenia zabrakło również Santanie. Ten dla odmiany został zablokowany.
Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym wyraźniejsza stawała się przewaga Fiorentiny. Palermo atakowało rzadko. A kiedy już podeszło blisko „szesnastki” Boruca, na wysokości zadania stawał blok obronny „Fiołków”. Jednak i do nich uśmiechnęło się szczęście. W 36. minucie skapitulował Sirigu, a miało to miejsce po główce Gilardino. Gol ten zmotywował gospodarzy do lepszej gry. Jeszcze przed przerwą zaskoczyć Boruca próbowali Nocerino, Miccoli i Behrami. Nie udało im się jednak zmienić wyniku.
Druga połowa rozpoczęła się w sposób wymarzony dla Palermo. Minęło zaledwie 180 sekund, a futbolówka po raz drugi znalazła się w siatce Boruca. Tym razem na listę strzelców wpisał się Nocerino. Strata drugiej bramki ponownie dała powód do lepszej gry gościom. Jednak Gilardino dał się złapać na spalonym, a Montolivo nie trafił. Po minięciu kwadransa gry szansa na wyrównanie trafiła się Mutu, lecz Rumun i tym razem się pomylił. Z drugiej strony o drugiego gola postarał się Nocerino, ale musiał obejść się smakiem.
W 69. minucie powinno być po meczu. W znakomitej sytuacji do strzelenia bramki znalazł się Miccoli. Świetnie jednak w tej sytuacji spisał się Boruc. Mawia się, że niewykorzystane stuprocentówki się mszczą, i to sprawdziło się w tym przypadku. Zaledwie 60 sekund później za sprawą Camporense ponownie mieliśmy remis. Palermo, nim się obejrzało, powinno przegrywać. Na szczęście dla graczy Delio Rossiego, Montolivo trafił w słupek. Jednak chwilę później Sirigu skapitulował po raz trzeci. Jego katem okazał się własny obrońca, Cesare Bovo. Sycylijczycy ruszyli do ataku. Wśród nich bardzo aktywny był wprowadzony jeszcze w pierwszej połowie Acquah. Za pierwszym razem został jednak zablokowany, a za drugim jego główka okazała się niecelna. Tymczasem kolejne trafienie zaliczyli przeciwnicy. Na 120 sekund przed końcem Riccardo Montolivo dobił Palermo, strzelając gola na 4:2. W samej końcówce próbował jeszcze Pastore, lecz nie zmienił losów spotkania.