Finał Pucharu Polski – ostatnia niewiadoma. Cracovia czy Lechia Gdańsk?


Już dziś 66. finał Totolotek Pucharu Polski, w którym zmierzą się Cracovia z Lechią Gdańsk. Jak wyglądała droga obu drużyn do finału?

24 lipca 2020 Finał Pucharu Polski – ostatnia niewiadoma. Cracovia czy Lechia Gdańsk?
Piotr Matusewicz / PressFocus

Ostatnią nierozwiązaną kwestią tego niecodziennego sezonu został Puchar Polski. Już dziś jednak dowiemy się, czy trafi on po raz pierwszy w historii w ręce Cracovii, czy też Lechia Gdańsk powtórzy wyczyn sprzed roku i obroni to trofeum. Trudno wskazać zdecydowanego faworyta, więc spotkanie to zapowiada się interesująco.


Udostępnij na Udostępnij na

Dzisiejszy triumfator uzupełni tym samym grono reprezentantów ekstraklasy w europejskich pucharach i dołączy do Legii Warszawa, Lecha Poznań oraz Piasta Gliwice. Zdobywca Pucharu Polski rozpocznie eliminacje do Ligi Europy od pierwszej rundy.

Finał nie na Narodowym

Starcie to z wiadomych względów będzie nieco odbiegać od finałów rozgrywanych w ostatnich latach. Największą zmianą jest miejsce rozgrywania spotkania. Po raz pierwszy od sezonu 2013/2014 nie będzie to PGE Narodowy w Warszawie, lecz Arena Lublin. Już pod koniec maja wiadomo było, że spotkanie nie odbędzie się w Warszawie. Spekulowano, że organizatorem będzie stadion któregoś klubu z ekstraklasy. Mówiono również o obiekcie Widzewa, szczególnie mając na uwadze sympatię Zbigniewa Bońka do tego klubu.

Ostatecznie na początku czerwca prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej ogłosił, że spotkanie odbędzie się w Lublinie na stadionie mogącym pomieścić ponad 15 000 widzów. Na mecz naturalnie nie wejdzie jednak tyle osób – jak wiadomo, finał na żywo obejrzy około 3 700 osób. Będzie to drugi finał Pucharu Polski w tym mieście. Pierwszy miał miejsce w 1979 roku, a puchar wywalczyła wówczas Arka Gdynia, pokonując Wisłę Kraków 2:1.

Decydującym czynnikiem przy wyborze Lublina był znacznie niższy koszt organizacji meczu niż w przypadku PGE Narodowego. Mając na uwadze ograniczenie liczby widzów, wybór tego obiektu byłby nieopłacalny:  Taki finał, nawet w trudnych czasach, musi mieć swoją oprawę i wygląd. Chcemy na pewno jakiegoś fajnego, małego stadionu. Jeżeli będziemy grać bez kibiców, to zamierzamy za jedną i drugą bramką ułożyć tzw. sektorówki obu klubów, myślimy również o innych rzeczach. Niech finał pozostanie finałem. Niestety, z wiadomych względów nie możemy grać na PGE Narodowymmówił Boniek dla PAP jeszcze przed wyborem Areny Lublin. Ostatni finał nierozgrywany na Stadionie Narodowym miał miejsce w 2013 roku, wówczas Śląsk Wrocław oraz Legia Warszawa rozegrały dwumecz – pierwsze starcie we Wrocławiu, rewanż natomiast na stadionie Legii.

Cracovia – pierwszy finał w historii klubu

Chociaż trudno w to uwierzyć, to Cracovia, najdłużej istniejący klub (114 lat) oraz pięciokrotny mistrz Polski, nie ma na swoim koncie ani jednego Pucharu Polski. Co więcej, dzisiejszy występ będzie pierwszym finałem w historii „Pasów”. Ostatni raz Cracovia była blisko tego osiągnięcia 13 lat temu. W półfinale przegrała jednak z późniejszym triumfatorem, Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski (dwukrotnie 0:1). 

Aby znaleźć się w finale, Cracovia musiała pokonać pięć drużyn. Zmagania rozpoczęła od wymagającego przeciwnika – w 1/32 finału krakowianie nie trafili na rywala z niższej ligi, lecz na Jagiellonię Białystok. Michałowi Probierzowi udało się pokonać swój były klub 4:2 i awansować do kolejnej rundy. W 1/16 finału przyszło im mierzyć się z drugoligową Bytovią Bytów. Spadkowicz z pierwszej ligi postawił jednak „Pasom” trudne warunki. W regulaminowych 90 minutach padł remis 2:2 i do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Gdy już praktycznie pewna była seria rzutów karnych, bramkę w 125. minucie strzelił David Jablonsky. 

W 1/8 finału rywalem Cracovii był Raków Częstochowa. Spotkanie to zakończyło się serią „jedenastek”, która poszła po myśli drużyny z Krakowa. W ćwierćfinale, jeszcze przed zawieszeniem rozgrywek, zmierzyła się z pierwszoligowym GKS-em Tychy, tym razem „Pasy” pokonały rywala 2:1, lecz ponownie konieczna była dogrywka. Półfinał to koncertowa gra zespołu Michała Probierza i rozprawienie się z Legią Warszawa aż 3:0. Widać jak na dłoni, że droga Cracovii do finału nie była jednakże usłana różami – aż trzy dogrywki oraz jedna seria rzutów karnych.

Lechia Gdańsk chce obronić Puchar Polski

„Biało-zieloni” natomiast mają szansę obronić puchar wywalczony w zeszłym roku. Wówczas podopieczni Piotra Stokowca pokonali w finale Jagiellonię Białystok 1:0 po bramce Artura Sobiecha w 96. minucie spotkania. Oprócz zeszłorocznego triumfu zespół z Gdańska zdobył Puchar Polski w 1983 roku, a w finale pokonał Piasta Gliwice 2:1. 

W tegorocznej edycji Lechia Gdańsk, tak jak Cracovia, nie miała łatwej drogi. W 1/32 finału gdańszczanie mierzyli się z czerwoną latarnią drugiej ligi, Gryfem Wejherowo. Sensacja w tym starciu wisiała w powietrzu. Gryf prowadził bowiem do przerwy 2:0. W drugiej części spotkania Lechia odwróciła losy spotkania, ostatecznie pokonując rywala 3:2. W następnej rundzie lechiści grali z trzecioligową Chełmianką Chełm, którą bez większych problemów odprawili 2:0. Kolejnymi przeciwnikami gdańszczan były już tylko drużyny z ekstraklasy. W 1/8 finału było to Zagłębie Lubin. Tak jak z Gryfem Lechia w drugiej części spotkania odwróciła wynik z 2:0 na 2:3. Ćwierćfinał, rozgrywany 11 marca z Piastem Gliwice, podopieczni Piotra Stokowca wygrali 2:1. Półfinał, w którym przeciwnikiem Lechii był Lech Poznań, dostarczył wielu emocji: 1:1 po 90 minutach oraz seria rzutów karnych, w których „Kolejorz” miał awans na wyciągnięcie ręki. 

Cracovia ma patent na Lechię?

Kibice Cracovii mogą mieć żal do losu, że nie będzie dane im zobaczyć swojej drużyny na Stadionie Narodowym. Fakt ten skomentował w swoim stylu Michał Probierz: Nie mamy na to wpływu. Jeszcze zanim zapewniliśmy sobie awans, jeden z moich znajomych mówił, że na pewno zagramy w finale, bo tylko Cracovii może się przytrafić, że jak awansuje, to decydujący mecz nie odbędzie się na Stadionie Narodowym. Trener „Pasów” stara się również widzieć w tej sytuacji pozytywy: Dobrze przynajmniej, że pojawią się jacyś kibice, bo jeszcze niedawno wydawało się, że zagramy przy pustych trybunach. Mam nadzieję, że nasi fani będą dla nas dwunastym zawodnikiem i wesprą nas tak jak w spotkaniu z Legią Warszawa, od pierwszej do ostatniej minuty – dodał.

Krakowianie mają bardzo dobrą serię z Lechią Gdańsk. Pięć ostatnich spotkań obu drużyn kończyło się zwycięstwem „Pasów”. Łączny bilans bramkowy tych spotkań to aż 13:3 na korzyść Cracovii. Trener „Biało-zielonych” Piotr Stokowiec wskazuje natomiast na argumenty przemawiające na korzyść jego zespołu: – Z Cracovią przegraliśmy ostatnie konfrontacje i mamy z czego wyciągać wnioski. W tabeli ekstraklasy znaleźliśmy się jednak przed nimi i z tej perspektywy nie mówiłbym, że rywal jest faworytem. Nie przywiązywałbym tak wielkiej uwagi do bilansu ostatnich bezpośrednich pojedynków. Każdy mecz ma swoją historię.

Słuszne argumenty obu szkoleniowców sprawiają, że trudno wskazać faworyta dzisiejszego finału. Starcie zapowiada się niezwykle interesująco, a bohaterem jednej bądź drugiej drużyny może być jeden zawodnik. Tak jak Artur Sobiech rok temu. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze