Bez niespodzianki w Kopenhadze. Piast żegna się z Ligą Europy


Podopieczni Waldemara Fornalika mogą już skupić się na rozgrywkach ligowych...

24 września 2020 Bez niespodzianki w Kopenhadze. Piast żegna się z Ligą Europy
piast-gliwice.eu

Ponownie nie byli faworytami. Nikt od nich nie oczekiwał cudów. Brązowi medaliści zeszłego sezonu PKO BP Ekstraklasy po raz pierwszy w historii klubu zagrali w III rundzie eliminacji do Ligi Europy. I to nie z byle kim, bo przeciwko silnej FC Kopenhaga. Jeżeli o meczach Piasta Gliwice z Dynamem Mińsk czy rok wcześniej z BATE Borysów mówiło się, że były to starcia z serii „mission impossible”, tak dzisiejsze spotkanie można było określić niemal identycznym mianem. Jednakże dzisiaj nie udało się sprawić niespodzianki. Wicemistrz Danii pokonał gliwiczan 3:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Już wielokrotnie pisaliśmy o tym, że to na faworytach zawsze spoczywa presja. Dzisiaj faworytem niezaprzeczalnie byli Duńczycy, którzy w ostatnich latach regularnie grali w europejskich pucharach. Piast mógł, Kopenhaga musiała. Jednakże polscy fani z pewnością liczyli na sprawienie niespodzianki. A, jeśli ta by się ziściła – byłaby ogromna. Chociażby dlatego, że Piast Gliwice nigdy wcześniej nie zaszedł tak daleko w eliminacjach do europejskich pucharów. 

Punktem łączącym obie ekipy przed dzisiejszym starciem mógł być fakt, że obie niezbyt dobrze wystartowały w swoich ligach. „Piastunki” po czterech kolejkach PKO BP Ekstraklasy ze zdobytym jednym punktem szorują po dnie tabeli. Ich duński przeciwnik po dwóch meczach ma „oczko” mniej i wyłącznie dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. 

Podopieczni Waldemara Fornalika w przeciwieństwie do Kopenhagi nie zdołali jeszcze zdobyć na krajowym podwórku ani jednego gola. Gospodarzom dzisiejszego starcia ta sztuka udała się trzy razy, choć stracili dwa gole więcej. Jednakże gliwiczanie zupełnie inaczej grają w europejskich pucharach. Na arenie międzynarodowej bowiem w dwóch dotychczasowych spotkaniach ich bilans wynosi 5:2. Duńczycy rozegrali do tej pory tylko jeden mecz w eliminacjach do Ligi Europy – pokonali szwedzki Göteborg 2:1. 

Wilczek zasmuca Polaków

Nie dało się ukryć, że z uwagi na to, że to gospodarze byli faworytami dzisiejszego starcia, to oni będą od samego początku narzucać swój styl gry. Piast miał za to ostrożnie, bez większych szarż wyczekiwać błędu rywala. Zresztą szkoleniowiec gliwiczan Tomasz Fornalik, który zastępuje w roli pierwszego trenera swojego brata, będącego w izolacji Waldemara, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, z kim przyszło się dzisiaj Piastowi mierzyć. 

Kopenhaga jest bardzo solidnym i klasowym zespołem. W ostatniej edycji Ligi Europy zakończyła udział dopiero porażką z Manchesterem United i doskonale o tym wiemy – tłumaczył na konferencji przedmeczowej Fornalik. – Skład personalny tej drużyny został zachowany. Mamy świadomość, z kim się mierzymy, ale o wszystkim decyduje jedno spotkanie. Jesteśmy przygotowani na intensywny mecz i takiego właśnie się spodziewamy – dodawał. 

Piast więc, od samego początku głęboko cofnięty, oddał pole gry rywalom. Niestety ofensywna gra Kopenhagi zaowocowała już na koniec pierwszego kwadransa. W 14. minucie spotkania kompletnie niepilnowany na prawej stronie Pep Biel znalazł się niemal sam na sam z Frantiszkiem Plachem. Skrzydłowy Duńczyków bez zastanowienia próbował oddać strzał, choć koniec końców wyszła z tego wrzutka, którą wykończył Kamil Wilczek. Były piłkarz Piasta Gliwice i ostatni polski samodzielny król strzelców naszej rodzimej ligi otworzył więc wynik dzisiejszego spotkania. Co ciekawe, Wilczek na przestrzeni kilku dni zdobył drugiego gola przeciwko swoim byłym klubom. Wcześniej bowiem strzelał w derbowym starciu w lidze przeciwko Broendby.

Niespodziewanie dziesięć minut później mogło dojść do wyrównania. Golkiper gospodarzy niefrasobliwie trafił piłką w Piotra Parzyszka, który tylko odbił futbolówkę, a ta na szczęście dla Duńczyków wylądowała obok bramki. Kilkadziesiąt sekund później napastnik Piasta świetnym podaniem obsłużył Patryka Lipskiego, ale ten nie zdołał pokonać bramkarza. Można było odnieść wrażenie, że tutaj jeszcze nic nie jest stracone. Piast szukał swoich okazji, a Kopenhaga po zdobyciu gola nieco spuściła z tonu i gliwiczanie wreszcie poczuli krew. Jednak wystarczyła chwila nieuwagi i już zrobiło się niebezpiecznie pod bramką strzeżoną przez Placha, który musiał się wykazać przy interwencji strzału Viktora Fischera. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie.

Ponownie brak szczęścia

O ile przed meczem mówiło się, że triumf Piasta w dzisiejszym meczu jest mało prawdopodobny, o tyle po przerwie można go było uznać za niemożliwy. Gospodarze, mimo kilku słabszych momentów w pierwszej odsłonie, niemal całe drugie 45 minut kontrolowali dzisiejsze starcie. Piast musiał znacznie odważniej zaatakować, jednocześnie być w pełni skoncentrowany w defensywie. Trudno było oczekiwać, że nagle po przerwie coś się zmieni. Szczególnie że gliwiczanie są – podobnie jak w ostatnich dwóch meczach – osłabieni. Na ławce zabrakło bowiem znów Waldemara Fornalika, który jak już wspomniano, pozostaje w izolacji.

Tomasz Fornalik opowiedział o swojej obecnej roli na konferencji przed dzisiejszym meczem. – Nie nazwałbym tego byciem pierwszym trenerem. Wiemy, jaka jest rzeczywistość, dzieci uczą się zdalnie, przez jakiś czas ludzie pracowali w domach, tak że brat cały czas trzyma pieczę nad tym, co się dzieje. Wszyscy w sztabie jesteśmy zaangażowani w pracę. Nie wiąże się to z dodatkowym stresem, aczkolwiek jest nas mniej fizycznie i może to jest jedyne utrudnienie – przekonywał brat byłego selekcjonera reprezentacji Polski.

W drugą odsłonę FC Kopenhaga ponownie weszła znacznie lepiej. Już na samym początku Kamil Wilczek po raz drugi umieścił piłkę w siatce, ale na szczęście dla Piasta, znajdował się na pozycji spalonej. Kilka minut później przed stratą drugiego gola gości uratowała poprzeczka. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. W 58. minucie spotkania za sprawą trafienia Oldera Winda Duńczycy podwyższyli prowadzenie, choć tak naprawdę gol ten nie powinien zostać uznany. Kamil Wilczek, który jako ostatni podawał do swojego kolegi, wcześniej pojedynkując się z Jakubem Czerwińskim, zagrał piłkę ręką. Cztery minuty później polski napastnik Kopenhagi mógł już na dobre zamknąć dzisiejsze spotkanie, ale w sytuacji sam na sam z golkiperem Piasta przeniósł piłkę nad poprzeczkę.

Nie można było odmówić Piastowi ambicji w dzisiejszym meczu. Gliwiczanie walczyli, by zdobyć gola kontaktowego, ale nie dało się zamazać różnicy poziomów między obiema ekipami. Samą walką i ambicją „Piastunki” za dużo zdziałać nie mogły, choć nie da się ukryć, że mocno próbowały. Brakowało – zresztą podobnie jak w lidze – również szczęścia. Gra Piasta nieco się poprawiła w ostatnich dwóch kwadransach. Wówczas na placu gry zameldował się Michał Żyro, który zastąpił Patryka Sokołowskiego. Jednakże nic to nie dało. Mimo że duńską ekipę ratował w ostatnich minutach przed stratą kontaktowego gola słupek. A że niewykorzystane sytuacje się mszczą, wiadomo nie od dziś. Gospodarze w ostatniej akcji meczu wcisnęli trzeciego gola za sprawą trafienia Pepa Biela.

***

Piast może się już na dobre skupić na lidze, w której ma co nadrabiać. Jeśli podopieczni Waldemara Fornalika chcą się liczyć w obecnych rozgrywkach, muszą wreszcie zacząć punktować i – co chyba nieuniknione – zacząć strzelać gole. Przypomnijmy, że po czterech kolejkach gliwiczanom nie udało się jeszcze zdobyć bramki. Najbliższa okazja, by to zmienić, za cztery dni w Mielcu…

Komentarze
noral (gość) - 4 lata temu

Przez żydowskiego sędziego Piast przegrał mecz.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze