Faworyci do mistrzostwa muszą gonić. Rozczarowania


Mieli podzielić podium między siebie, a nie wiedzą, czy się na nie załapią

22 grudnia 2023 Faworyci do mistrzostwa muszą gonić. Rozczarowania
Łukasz Sobala / PressFocus

Faworyci do mistrzostwa Polski, a więc Lech, Legia i Raków, muszą oglądać plecy... Śląska Wrocław i Jagiellonii Białystok. Nie jest to dla nich wymarzony scenariusz. Każda z wymienionych ekip rozczarowała, jedna mniej, druga bardziej. Ze wszystkich trzech to Lech Poznań może sobie najmocniej pluć w brodę.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie ma pucharów, to w lidze będzie lepiej…

Tak tłumaczono w Poznaniu kompromitację w dwumeczu ze Spartakiem Trnava, który wyrzucił ćwierćfinalistę Ligi Konferencji z eliminacji tych rozgrywek. Oczywiście „Kolejorz” nie mógł być zadowolony z siebie po tej porażce, jednak po rozlanym mleku skupiono się na tym, co można zrobić, aby w jakimś stopniu zrekompensować to kibicom. I wizje były dobre. W końcu mniej meczów pozwoli się bardziej skupić na lidze, w październiku do gry miał być gotowy Gholizadeh, do zdrowia wracał Ishak, nie było zamieszania z trenerem jak przed rokiem. Jak bardzo się w Poznaniu mylili…

Bo jak się okazuje, Gholizadeh zagrał w lidze 178 minut, nie zaliczył gola, nie zdobył asysty, większość rundy przejechano na zrywach Velde. Gdyby nie bramki Norwega, Lech nie miałby 33 punktów i nie znajdowałby się na podium, tylko w środku stawki z 24 „oczkami”. Oczywiście stosujemy tu pewne uproszczenie, bo Lech przecież nie grałby w dziesiątkę, może ktoś by te liczby notował i oczywiście brak bramki w określonym momencie spotkania nie oznacza, że potoczyłoby się ono tak samo.

I przede wszystkim nie dojechał trener. Część osób dyskredytując Johna van den Broma, mówiła nawet, że Lech zwyczajnie nie miał szkoleniowca. Oczywiście, co Holender zrobił, trzeba mu oddać. Nie często w końcu widzimy polski klub w europejskich pucharach w kwietniu. Na podwórku ligowym tak kolorowo jednak nie było. Lech mając tydzień przygotowań do spotkania z Legią, będącą świeżo po ważnym meczu w Europie, wyszedł z ogromnym respektem. Podopieczni van den Broma chcieli w pierwszej kolejności tego meczu nie przegrać, a w drugiej… nie, jedyny cel był nie przegrać. Nie to żeby Legii też bardzo zależało na trzech punktach. Lech jednak mógł i powinien ruszyć odważniej na rywala, który miał w nogach dużo więcej minut. Jeśli chce się zdobywać tytuł mistrzowski, nie można grać w meczu o jeden punkt, nieważne z kim się gra.

Jak wszyscy wiemy, van den Broma już przy Bułgarskiej nie ma, nie oznacza to jednak końca problemów. Nowym-starym trenerem został Mariusz Rumak. Zerowa gwarancja dobrych wyników, a Lech też zapowiada, że raczej to Rumak dokończy sezon i „Kolejorz” nie będzie szukał nowego trenera na stałe jeszcze w tych rozgrywkach. Lech nie dość więc, że z całej dzisiejszej omawianej trójki jest największym rozczarowaniem, to powodzenie w dalszej części sezonu też stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Zabawny jest też fakt, że Maciej Kędziorek dwa tygodnie po odejściu z Lecha i objęciu Radomiaka przyczynił się do zwolnienia swojego niedawnego przełożonego. Jeśli chodzi o konieczne wzmocnienia w Poznaniu, KKS potrzebuje na cito lewego obrońcy.

Za bardzo się chwali Raków

Klub z Częstochowy podejmował ogromne ryzyko, gdy po odejściu Marka Papszuna zdecydowano się na danie szansy Dawidowi Szwardze. Nie mówimy, że był to błąd, bo mistrz Polski musiał łączyć ligę z pucharami, jednak wyniki mogłyby być lepsze. Zwłaszcza w Europie, gdzie jednak trzeba jednoznacznie powiedzieć, że Raków zawiódł. A „Medaliki” i ich trener są na każdym kroku klepani po pleckach. Oczywiście to też nie jest wina Dawida Szwargi. Zapewne nawet lepiej by mu się pracowało, gdyby Raków nie miał łatki klubu kochanego przez media, bo niektóre nagłówki mogą irytować samego trenera.

Jeśli mielibyśmy wskazać największe rozczarowanie w drużynie mistrza Polski, to choć mieliśmy się opierać o rozgrywki PKO Ekstraklasy, musimy wskazać przygodę w Europie. Po eliminacjach, w których Raków zaprezentował się bardzo godnie, można było oczekiwać 3. miejsca w grupie Ligi Europy, a przecież to by oznaczało wiosnę w pucharach, a przynajmniej jeden dwumecz. Jednak „Medaliki” w obu spotkaniach z Atalantą okazały się bezzębne i słabe w obronie, ze Sportingiem było bliżej, bo jeden mecz powinni wygrać, a nie wygrali. Natomiast największy niedosyt pozostaje po Sturmie, z którym przecież Raków poległ w Sosnowcu, nie stwarzając poważnego zagrożenia. A z perspektywy czasu, nie bawiąc się w bilanse bramkowe, do awansu wystarczyłby remis. Bo później przecież Raków rozprawił się z tą samą ekipą, zasługując na wygraną.

Na pewno na plus należy odnotować to, że drużyna pod wodzą Szwargi dała podstawy, aby myśleć pozytywnie o przyszłości. Jesteśmy w stanie uwierzyć, że ten zespół będzie na podobnym, a być może i nawet lepszym poziomie co drużyna prowadzona przez Marka Papszuna. W końcu były opiekun Rakowa miał ten zespół pod swoją batutą przez siedem lat i miał zdecydowanie większy wpływ na rzeczy w klubie, niż dzisiaj ma Szwarga. Do tego aktualny szkoleniowiec częstochowian jest bardzo młody, pracuje pół roku i jest to jego pierwsza samodzielna misja. Podkreślamy raz jeszcze, że nie skreślamy tego projektu, nie jesteśmy nawet tego blisko. Zaznaczamy jednak, że ma on swoje problemy, w końcu Raków umiał gubić punkty z Górnikiem, Cracovią, Widzewem czy przegrywać wysoko z Lechem.

Legia też ma problemy

Legia ma to do siebie, że gdy już się wydaje, że jest dobrze, to znowu dostaje kij w szprychy. Na pewno bardzo dobrze weszli w sezon i nie zanosiło się na potknięcia czy kryzys, patrzyliśmy nawet na Legię jak na fenomen. Chociażby po szalonym meczu z Pogonią Szczecin, który ostatecznie „Wojskowi” wygrali. Później jednak, jak wszyscy wiemy, zaczęły się problemy, gorsza gra i słabe wyniki. Była za to, zresztą wciąż jest i jeszcze będzie, przygoda w Europie.

Największym rozczarowaniem w Legii musimy uznać kogoś z dwójki Marco Burch/Marc Gual. Ostatecznie stawiamy na Hiszpana, choć Szwajcar do tej pory nie pokazał w Warszawie, że jest wartościowym graczem. Wracając do byłego gracza Jagiellonii, od króla strzelców minionych rozgrywek trzeba oczekiwać więcej niż jednego gola po ponad połowie sezonu. Nie ma co się oszukiwać, jest to wynik tragiczny. Gual grzeszy nieskutecznością.

Jeśli w temacie Rakowa największym rozczarowaniem były europejskie puchary, to w przypadku Legii jest to największy powód do dumy. Już jednak na tyle dużo o nich pisaliśmy, że pozwolimy sobie wspomnieć o konkretnym zawodniku, który jest największym plusem rundy – Erneście Mucim. Oczywiście Albańczyk nie grał całej jesieni świetnie, bo i cała Legia wpadła w pewnym momencie w kryzys, a lepszy zapewne był Josue, tak doceniamy Muciego za to, jak się rozwinął. Jasne też było, że jeśli ktoś śledził Legię w okresie przygotowawczym, można się było domyślić, że to ten sezon, to ta runda, w której reprezentant Albanii odpali.

Niektórzy przebąkiwali o tym, że Runjaic może stracić pracę. Jednak poparcie dla jego osoby na Łazienkowskiej jest naprawdę duże, zresztą słusznie. Być może uda mu się zimę tak przepracować z zespołem, aby powrócił do regularności. Ostatnio Legia u siebie w końcu bez problemów rozprawiła się z Cracovią i jechała do Krakowa po, wydawałoby się, pewne trzy punkty. A jednak drużyna z Kałuży będąc ostatnimi czasy w fatalnej formie, Legię ograła.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze