Zespół FC Famalicao można bez wątpienia uznać za największą sensację początku sezonu portugalskiej ekstraklasy. Beniaminek nie tylko jest liderem tabeli po sześciu kolejkach rozgrywek, ale dodatkowo właśnie przeszedł swój pierwszy poważny test i pokonał na wyjeździe faworyzowany Sporting.
Występy w Liga NOS nie są niczym nowym dla zespołu z północy Portugalii. FC Famalicao zostało bowiem założone w sierpniu 1931 roku, a już piętnaście lat później po raz pierwszy występowało w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przygoda ta trwała jednak zaledwie sezon, zaś ten sam scenariusz powtórzył się w sezonie 1978/1979. Dopiero w latach 90. ubiegłego wieku drużyna z niewiele ponad trzydziestotysięcznego Vila Nova de Famalicao na dłużej zasmakowała większego futbolu, występując na najwyższym szczeblu od 1990 do 1994 roku.
Hoje o FC Famalicão celebra 88 anos deste Amor de Perdição, cheio de histórias para contar, que nunca vão acabar. Parabéns a todos os famalicenses que ns nossa caminhada desde o distrital até à Primeira Liga que sempre nos apoiaram.#amordeperdicao #benditaloucura pic.twitter.com/qD46VCDePi
— Fama 1931 (@1931Fama) August 21, 2019
Famalicao tym samym nie odegrało jak dotąd większej roli w portugalskiej piłce. Wszystkie trzy sezony, podczas których udało mu się utrzymać w Liga NOS, kończyło ono dopiero na 14. miejscu w stawce 18 drużyn. Występy w ekstraklasie zakończyły się zresztą problemami finansowymi klubu, który już dwa lata po spadku z ekstraklasy w 1994 roku występował na trzecim poziomie rozgrywkowym. Później bywało zresztą jeszcze gorzej, ponieważ piłkarze z północy Portugalii tułali się nawet po boiskach piątej ligi, ale w najbardziej mrocznych dla siebie czasach dwukrotnie udało im się dotrzeć do ćwierćfinału Pucharu Portugalii.
Zachęcił Jorge Mendes
Drużyna z Vila Nova de Famalicao powróciła do poważnej piłki dopiero przed czterema laty, kiedy udało jej się po dziewiętnastu latach przerwy awansować do LigaPro. Na zapleczu portugalskiej ekstraklasy najlepiej wiodło jej się w pierwszym sezonie, natomiast w sezonach 2016/2017 i 2017/2018 broniła się ona przed utrzymaniem. Przełom w historii FC Famalicao nastąpił tak naprawdę w ubiegłym roku, gdy ponad połowę udziałów w klubie wykupiła grupa Quantum Pacific Group.
Za koncernem zajmującym się szeroko pojętą branżą energetyczną i komunikacyjną stoi izraelski biznesmen Idan Ofer, kontrolujący również pakiet 32 proc. akcji Atletico Madryt. Awans do Liga NOS zachęcił go zresztą do kupna jeszcze większej ilości udziałów w Famalicao, stąd obecnie w jego rękach znajduje się 85 proc. z nich. Według doniesień portugalskiej prasy kosztowało go to najwyżej kilkanaście milionów euro, co przy majątku wartym blisko 4,1 mld dolarów (szacunki „Forbesa”) można wręcz uznać za wydatek na przysłowiowe waciki.
Co w ogóle skłoniło Izraelczyka do zainwestowania w klub z niewielkiej miejscowości na północy Portugalii? Ofer nie ukrywa, że Famalicao jest częścią jego dalszych planów biznesowych. Zamierza on w pierwszej kolejności ściągać do klubu najbardziej utalentowanych piłkarzy z byłych portugalskich kolonii, aby w ten sposób promować ich w drużynach juniorskich oraz w samej Liga NOS i sprzedawać z dużym zyskiem do topowych europejskich drużyn. Do kupna właśnie drugoligowego wówczas Famalicao miał go z kolei namówić sam „król agentów”, a więc Jorge Mendes. Agent Cristiano Ronaldo przekonał izraelskiego biznesmena, że to właśnie Portugalia z powodu świetnych trenerów oraz utalentowanych piłkarzy jest najlepszym miejscem do tego typu inwestycji.
Wypożyczeni
W kadrze Famalicao jak na razie można natrafić na kilku młodych piłkarzy z Brazylii, których zgodnie z przepisami nie obowiązują ograniczenia dotyczące zawodników z państw znajdujących się poza Unią Europejską. Spośród nich najbardziej wyróżnia się pozyskany z Ceara S.C. 22-letni stoper Patrick William, mający za sobą sześć pełnych występów w Liga NOS i jedną zdobytą bramkę. Cztery niepełne występy zaliczył z kolei 21-letni obrońca Riccieli wykupiony z brazylijskiego Mirassol-SP, natomiast na swój debiut wciąż czeka 16-letni napastnik Jao Neta mający za sobą występy w młodzieżowych drużynach Sportingu Braga.
Opisując fenomen Famalicao, nie można nie wspomnieć o letnim okienku transferowym zakończonym prawdziwą rewolucję w składzie. Włodarze klubu pozyskali w sumie dziewiętnastu zawodników, pozbywając się w tym czasie osiemnastu piłkarzy. Przy zmianach kadrowych nie kierowano się przy tym żadnymi sentymentami, ponieważ nie przedłużono kontraktów nawet z graczami mającymi duży wkład w awans zespołu do portugalskiej ekstraklasy. Co więcej podziękowano nawet dotychczasowemu szkoleniowcowi Famalicao, Fabio Pinto, który prowadził drużynę zaledwie przez trzy miesiące. Jego miejsce zajął 48-letni Jao Pedro Sousa, debiutujący tym samym w roli trenera pierwszego zespołu – wcześniej przez prawie całą swoją karierę był on asystentem Marco Silvy, pomagając mu między innymi w Sportingu czy Evertonie.
Skład Famalicao wzmocnili zarówno doświadczeni portugalscy gracze, jak i utalentowani piłkarze wypożyczeni głównie z zagranicznych klubów. W pierwszych sześciu kolejkach Ligi NOS kluczową rolę odgrywali zwłaszcza 21-letni serbski pomocnik Uros Racić z Valencii, 20-letni angielski obrońca Josh Tymon ze Stoke City czy 19-letni argentyński stoper Nehuen Perez z Atletico Madryt. Wśród doświadczonych zawodników wyróżniają się natomiast pozyskany z angielskiego Plymouth Argyle skrzydłowy Ruben Lameiras i najlepszy strzelec zespołu, wypożyczony ze Sportingu Braga napastnik Fabio Martins.
Sporting na rozkładzie
Osoby z życzliwością przyglądające się projektowi portugalskiego agenta i izraelskiego biznesmena okrzyknęły Famalicao prawdziwą rewelacją ligi. Po pięciu pierwszych kolejkach drużyna zajmowała pozycję lidera, mając za sobą cztery zwycięstwa i jeden remis. Krytycy zwracali jednak uwagę na bardzo korzystny dla beniaminka terminarz. Piłkarze Famalicao pokonali bowiem dwie najgorsze drużyny w tabeli, czyli Deportivo Aves i Pacos de Ferreira, wygrali z mającym wahania formy Rio Ave oraz zremisowali z Viktorią Guimaraes.
Tym samym Famalicao musiało czekać do szóstej kolejki na pojedynek z pierwszą z drużyn decydujących o obliczu Liga NOS. Przedwczorajsze wyjazdowe spotkanie ze Sportingiem CP okazało się udanym testem umiejętności beniaminka, który mimo prowadzenia gospodarzy ostatecznie zwyciężył 2:1. Famalicao szczególnie w drugiej połowie nie czuło żadnego respektu przed dużo bardziej utytułowanym rywalem, stąd po stracie bramki skutecznie rzuciło się do odrabiania strat. Należy jednocześnie podkreślić, że podopiecznym trenera Sousy pomogła nieco także bardzo słabo dysponowana obrona Sportingu.
Sam szkoleniowiec rewelacyjnego beniaminka nie ukrywa dumy ze swoich piłkarzy. Sousa po zwycięstwie ze Sportingiem stwierdził, że spisali się świetnie, odwracając losy spotkania, choć narzekał jednocześnie na początek meczu, gdy Famalicao miało pewne problemy z przerywaniem akcji przeciwnika. Trener jak na razie nie zamierza tonować rewelacyjnych nastrojów w drużynie, dlatego już zapowiedział walkę o pełną pulę w kolejnym meczu ze znajdującym się w dole tabeli Belenenses Lizbona.
Optymizm Sousy nie powinien dziwić nie tylko ze względu na aktualną pozycję klubu w tabeli, ale także z powodu dużych ambicji samych władz Famalicao. Dyrektor generalny klubu, Miguel Ribeiro, na początku września nieśmiało mówił nawet o powtórzeniu scenariusza znanego z Anglii, gdy Leicester City sprawiło pamiętną sensację i zdobyło mistrzostwo kraju. Pozostali włodarze Famalicao nie ukrywają z kolei, że ich celem jest budowa drużyny, która za kilka lat dostanie się na szczyty europejskiego futbolu. W tym celu nie zamierzają jednak podejmować żadnych gwałtownych ruchów, lecz przede wszystkim chcą w pierwszej kolejności ustabilizować kadrę zespołu.