Klub z Goodison Park ma już za sobą tragiczne rozgrywki 2021/2022. Rozpoczął się już nowy sezon Premier League, jednak drużyny „The Toffees” nie opuszczają problemy. W poprzedniej kampanii Everton skończył zaledwie cztery punkty nad strefą spadkową. W niebieskiej części Liverpoolu byli przekonani, że najgorsze już za nimi. Oczywiście taki sezon trudno będzie powtórzyć, ale Frank Lampard i tak będzie miał ogromny ból głowy.
Everton rozgrywki 2022/2023 zaczyna od porażki na własnym stadionie z Chelsea. To w zasadzie jest najmniejszy problem, bo zwyczajnie przegrać z Chelsea nie jest wstydem. Everton w tym meczu grał całkiem solidnie, ale to nie wystarczyło, aby urwać choćby punkt. Teraz musi skupić się na kolejnych meczach, w których musi wycisnąć maksa.
Problemy kadrowe
Szczęście omija drużynę prowadzoną przez Franka Lamparda. Już przed meczem było wiadomo, że z powodu urazu nie wystąpi Dominic Calvert-Lewin. Napastnik „The Toffees” doznał na treningu kontuzji kolana, która wyklucza go z gry na jeszcze pięć lub sześć tygodni. Wiemy przecież, że Anglik jest ważnym graczem dla Evertonu, a kontuzje nie przytrafiają mu się pierwszy raz, bo choćby znaczną część poprzednich rozgrywek też pauzował z powodu urazów. Oprócz niego wiadomo było o absencji w spotkaniu z „The Blues” jeszcze pięciu innych graczy.
Jeszcze słabiej to wygląda, jeżeli sobie przypomnimy, że z Evertonu odszedł Richarlison, w którego miejsce sprowadzono… nikogo. Chyba że zastępcą Brazylijczyka według Fahrada Moshiriego ma być Dwight McNeil. Co prawda 22-latek miał w Burnley bardzo dobry sezon 2020/2021, ale poprzednia kampania była dla niego… zła? Słaba? Kiepska? Chyba można to tak określić, bo z jednej strony nie zdobył ani jednej bramki, oddając ponad 50 uderzeń. Z drugiej jego Burnley spadło z ligi, jednak zapracował sobie na pozostanie w elicie. Anglik wciąż jest młody, ma jeszcze pole do rozwoju, ale wyraźnym wzmocnieniem drużyny zdecydowanie nie jest. Zresztą w samym spotkaniu z Chelsea częściej akcje spowalniał, niż przyśpieszał.
Bóle głowy Franka Lamparda.
Everton nie ma ani punktów, ani zdrowia.https://t.co/yfOR5zKBl0 pic.twitter.com/A1cnBQUge8
— Piłka Nożna (@PilkaNozna_pl) August 6, 2022
W trakcie pojedynku doszło też do dwóch nieprzyjemnych zdarzeń. Jeszcze w pierwszym kwadransie meczu Ben Godfrey tak niefortunnie interweniował w polu karnym, że doznał poważnego urazu. Swoją drogą, do tej sytuacji by nie doszło, gdyby nie błąd sędziego, bo piłka wyszła poza boisko, ale teraz nie zastanawiajmy się nad tym. Ben Godfrey złamał kostkę. Gra była z tego powodu wstrzymana przez kilka minut (do pierwszej połowy doliczono ich osiem). Sam poszkodowany otrzymał tlen, a murawę opuścił na noszach.
Uwaga! Uwaga! To jeszcze nie koniec kontuzji w niebieskiej części Liverpoolu. W okolicach 70. minuty meczu piłkę z boiska wybił Yerry Mina, któremu coś dolegało. Uraz okazał się na tyle poważny, że Kolumbijczyk nie mógł dokończyć tego spotkania. Kontuzja Miny nie oznacza tylko wypadnięcia na kilka dni. Problemy zdrowotne nie uciekają od byłego gracza FC Barcelona. W poprzednich rozgrywkach pojawił się na boisku 13 razy, a przez kontuzje wystąpił zaledwie w 80 meczach Premier League od 2018 roku, a było ich 153. Na razie nie wiemy, ile czasu będzie pauzował 27-latek. Warto też w tym miejscu podkreślić, że Everton interesuje się Conorem Coadym, a Minie po zakończeniu sezonu wygasa kontrakt. Jeżeli też chodzi o inne transfery, to do klubu przyszedł młody środkowy pomocnik Amadou Onana, który grał w Lille.
Zbyt mało chęci do gry
Oglądając mecz Chelsea z Evertonem, w pewnych momentach można było odnieść wrażenie, że chce się tylko Anthony’emu Gordonowi. Zwłaszcza jeśli chodzi o pressing. Bardzo często było widać obrazki, na których 21-latek samotnie wychodzi do pressingu i przebiega za rywalami kilkadziesiąt metrów sprintem. Może niektórych zaskoczymy, ale trudno jest w ten sposób odebrać piłkę, prawda? Właściwie chyba tylko niewymuszony błąd mógłby sprawić, że misja takiego zawodnika zakończy się powodzeniem. Tak też się wczoraj stało, bo w jednej sytuacji Jorginho zbyt długo trzymał piłkę przy nodze, z czego nie omieszkał skorzystać młody Anglik.
Chelsea defeat Everton at Goodison Park for the first time since 2017 🧨 pic.twitter.com/nWjmnGoFGp
— B/R Football (@brfootball) August 6, 2022
Everton musi punktować teraz
Terminarz Evertonu nie jest w najbliższym czasie naszpikowany drużynami z topu. Cały sierpień obejdzie się z ekipami, które są w zasięgu Evertonu, a punktów trzeba nazbierać teraz jak najwięcej.
„The Toffees” zmierzą się z Aston Villą (W), Nottingham Forrest (D), Brentfordem (W) i Leeds (W). Potem zagrają z Liverpoolem, ale skupimy się tylko na wyżej wymienionych meczach. Z prostego powodu. Everton w obliczu problemów będzie musiał zbudować się mentalnie, a wymienione wcześniej mecze są do tego okazją. Oczywiście, w Premier League praktycznie każda drużyna może ci odebrać punkty, ale jeżeli Everton nie wygra przynajmniej dwóch z tych meczów, to będzie na Goodison Park istnie grobowa atmosfera. Zresztą wielu też uważa, że pierwszym menedżerem, który pożegna się ze swoimi podopiecznymi, będzie Frank Lampard.
Ale dlaczego w ogóle Everton koniecznie teraz musi wygrywać? Z prostej przyczyny – terminarz później jest niewiarygodnie trudny i niewiele dzieli na teraz Everton od powtórki z zeszłego sezonu. Nawet nie będziemy pisać, czy „The Toffees” będą grali u siebie czy na wyjeździe, bo to nie będzie miało wielkiego znaczenia w tych przypadkach. Tak więc od 3 września do 19 października wygląda to tak: Liverpool, Arsenal, West Ham, Southampton, Manchester United, Tottenham, Newcastle. My tu widzimy obecnie obowiązkowo tylko trzy punkty, a co najwyżej pięć. Taki scenariusz, przy jednoczesnym braku choćby sześciu oczek w pierwszych pięciu kolejkach, skończyłby się katastrofą. A i tak wynik 11 punktów w 12 meczach nie będzie skutkował dobrym miejscem w tabeli. Oczywiście, może to być wróżenie z fusów, bo nie wiemy, jak będzie wyglądał np. Manchester United, czy jak będzie wyglądała sytuacja kadrowa w innych klubach. Everton jednak cały czas ma wyraźne problemy.