Esperance Tunis – afrykański dominator


Zwycięzca afrykańskiej Ligi Mistrzów chce dojść do półfinału Klubowych Mistrzostw Świata

14 grudnia 2019 Esperance Tunis – afrykański dominator
afrik-foot.com

Esperance Tunis po raz trzeci w swojej historii i jednocześnie drugi raz z rzędu zagra na Klubowych Mistrzostwach Świata. Celem klubu obchodzącego w tym roku stulecie istnienia jest wejście do półfinału turnieju, ale o realizację tego zadania będzie niezwykle trudno.


Udostępnij na Udostępnij na

Triumfatorzy afrykańskiej Ligi Mistrzów jak dotąd ani razu nie wygrali KMŚ, docierając do ich finału zaledwie dwa razy. Kongijskie TP Mazembe w 2010 oraz marokańska Raja Casablanca w 2013 roku nie były w stanie nawiązać równorzędnej walki z triumfatorami europejskich rozgrywek, czyli odpowiednio Interem Mediolan i Bayernem Monachium. Od turnieju w Maroko przed sześcioma laty żaden z afrykańskich mistrzów nie dotarł już nawet do półfinału, co z pewnością nie jest najlepszą wizytówką obecnego stanu futbolu na tym kontynencie.

Tunezyjski mocarz

Drużyna Esperance w ostatnich latach dołączyła do ścisłej czołówki afrykańskiej piłki klubowej. Co prawda pierwszy raz wygrała Ligę Mistrzów w 1994 roku, ale udało jej się powtórzyć swój sukces dopiero po siedemnastu latach. W tym roku triumfowała z kolei po raz drugi z rzędu, uzyskując tytuł najlepszej drużyny na swoim kontynencie w kontrowersyjnych okolicznościach. W pierwszym meczu Esperance zremisowało bowiem 1:1 z marokańskim Wydad Casablanca, natomiast rewanżowe spotkanie nie zostało dokończone i puchar za wygraną przypadł Tunezyjczykom. Marokańczycy zeszli bowiem z boiska, gdy nie uznano zdobytej przez nich bramki, a sędzia nie mógł zweryfikować sytuacji z powodu niedziałającego systemu VAR.

Klub z tunezyjskiej stolicy ma natomiast ugruntowaną pozycję potentata w krajowej lidze. Od czasu uzyskania niepodległości przez Tunezję w 1956 roku, zdobył on mistrzostwo już dwadzieścia osiem razy. Dla porównania drugie w medalowym rankingu Club Africain Tunis może pochwalić się trzynastoma tytułami. Nieco gorzej wygląda bilans Esperance w Pucharze Tunezji, ale czternaście zdobytych trofeów z pewnością wstydu nie przynosi. Warto zresztą podkreślić, że swój wkład w wymienione sukcesy mają polscy szkoleniowcy, którzy byli zatrudniani na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Dwukrotnie mistrzostwo z „żółto-czerwono-czarnymi” zdobywał Antoni Piechniczek (w tym czasie będąc także selekcjonerem tunezyjskiej reprezentacji), natomiast po jednym razie Władysław Jan Żmuda oraz Zdzisław Podedworny.

Liga Mistrzów komplikuje

W ubiegłym sezonie Esperance zdobywając mistrzostwo Tunezji nie zdeklasowało swoich rywali. Dwa punkty przewagi nad drugim w tabeli Étoile du Sahel oraz cztery nad trzecim CS Sfaxien z pewnością nie robią wielkiego wrażenia, wskazując wręcz na walkę do ostatniej kolejki. Zwłaszcza w kontekście sezonu 2017/2018, gdy zespół ze stolicy kraju wygrał ligę z przewagą jedenastu punktów.

Trzeba jednak brać pod uwagę reformę afrykańskiej Ligi Mistrzów. Od 1966 roku była ona rozgrywana systemem wiosna-jesień, natomiast od ubiegłego sezonu przybrała ona format znany z europejskich boisk. Spowodowało to sporo zamieszania, ponieważ Esperance jeszcze w listopadzie ubiegłego roku rozgrywało finał za rok 2018, aby w maju bieżącego roku zostać triumfatorem w sezonie 2018/2019. Niezwykle krótki czas rozgrywania poprzedniej edycji Ligi Mistrzów spowodował więc duży natłok spotkań, co odbiło się na postawie drużyny w krajowej ekstraklasie.

W tym sezonie jest zresztą podobnie. Choć w ubiegły weekend odbyła się już 11. Kolejka Championnat de la Ligue Professionnelle 1, aktualny mistrz Tunezji ma za sobą dopiero sześć rozegranych spotkań. Esperance wygrało pięć z nich i jedno zremisowało, dzięki czemu z 16. punktami na koncie znajduje się na całkiem niezłej w tych okolicznościach szóstej pozycji w tabeli. Zespól z tunezyjskiej stolicy skupia się jednak na Lidze Mistrzów, będąc oczywiście głównym faworytem do zdobycia trzeciego tytułu z rzędu. Jak na razie po dwóch kolejkach fazy grupowej zajmuje on pierwsze miejsce w swojej grupie, dzięki wygranej 1:0 z algierskim JS Kabylie i 2:0 ze wspomnianym już Raja.

Pieniądze szczęście dają

Problemy kontynentu afrykańskiego są doskonale znane. Najważniejszym z nich jest z pewnością jego gospodarcze zacofanie i wszechobecna bieda. Nic więc dziwnego, że poziom rozwoju ma swoje odbicie w zestawieniu najsilniejszych afrykańskich klubów. Znajdują się wśród nich drużyny z najbardziej rozwiniętych państw (kraje arabskie i Republika Południowej Afryki) lub też z krajów potrafiących wyłożyć duże pieniądze nawet mimo skrajnej biedy tamtejszych społeczeństw (Demokratyczna Republika Kongo czy Sudan).

Afrykańska Konfederacja Piłkarska (CAF) co prawda wypłaca premie drużynom uczestniczącym w Lidze Mistrzów, ale dopiero kiedy dojdą one do fazy grupowej tych rozgrywek. Zajęcie trzeciego i czwartego miejsca w grupie warte jest więc 550 tysięcy dolarów amerykańskich, natomiast za przejście do ćwierćfinału kluby otrzymują po 660 tysięcy dolarów. Esperance na końcowym triumfie w rozgrywkach zarobiło z kolei blisko 2,5 miliona dolarów, co jak na warunki afrykańskie jest sporą kwotą. Trzeba jednak pamiętać, że drużyny ponoszą spore koszty bardzo dalekich podróży, które w wypadku mistrza Tunezji wynoszą blisko 100 tysięcy dolarów za lot czarterowy na mecze wyjazdowe.

Esperance nie byłoby w stanie konkurować z innymi afrykańskimi potentatami tylko dzięki pieniądzom zarobionym dzięki grze w Lidze Mistrzów, nie wspominając już o niewielkich premiach za triumfy w tunezyjskiej lidze. Zwłaszcza porównując siebie do egipskiego Al-Ahly Kair, będącego najbardziej utytułowanym klubem na kontynencie (osiem triumfów w Lidze Mistrzów) i drugim na całym świecie (więcej międzynarodowych trofeów ma tylko Real Madryt). Stabilne finansowanie mistrzowi Tunezji zapewnia więc jego właściciel, Hamdi Meddeb. Potentat branży mlecznej kieruje klubem od 2007 roku i właśnie na okres jego rządów przypadają jego największe sukcesy.

Siła ataku

Pieniądze są oczywiście ważne, ale jak głosi piłkarski truizm to nie one grają na boisku. Sukcesów „Żółto-czerwono-czarnych” nie byłoby więc bez mocnego składu, o sile którego stanowią przede wszystkim dwaj etatowi reprezentanci Tunezji. Napastnicy Taha Yassine Khenissi i Anice Badri odpowiadają za większość bramek strzelanych przez Esperance w ostatnich sezonach. Sporym osłabieniem dla siły ofensywnej tunezyjskiego klubu było jednak odejście dwóch zawodników z największą liczbą asyst. Jusuf Belaili i Saad Bguir wybrali jednak w lecie zarabianie petrodolarów w Arabii Saudyjskiej.

Trzeba zresztą podkreślić, że w przerwie letniej z klubem pożegnało się kilku podstawowych zawodników. Poza wspomnianą dwójką z Esperance odeszli między innymi kameruński defensywny pomocnik Franck Kom (katarski Ar-Rajjan S.C.), pomocnik Ghailene Chaalali (turecki Yeni Malatyaspor) czy najmniej istotny w całej układance lewy obrońca Ajman Ben Mohamed (francuskie Le Havre). Na ich miejsce trener Moine Chaabani sprowadził mniej znanych zawodników, którzy poza iworyjskim napastnikiem Ibrahimem Ouattarą jak na razie niczym się nie wyróżniają.

Kluczowa w kontekście Klubowych MŚ wydaje się jednak formacja defensywna tunezyjskiej drużyny. W swoim pierwszym i być może jednym z zaledwie dwóch spotkań tego turnieju, Esperance zmierzy się bowiem z saudyjskim Al-Hilal Rijad, czyli triumfatorem azjatyckiej Ligi Mistrzów. Drużyna z Arabii Saudyjskiej ma ogromną siłę rażenia, mając w swoim składzie czterech bramkostrzelnych napastników na czele z Carlosem Eduardo i Sebastianem Govinco. Tunezyjczycy będą musieli więc zachować przede wszystkim dyscyplinę w defensywie, co będzie niezwykle trudne. Esperance nie jest przyzwyczajone do bronienia się całą drużyną, a niedostatki formacji defensywnej obnażył ubiegłoroczny występ na tym turnieju. Defensorzy afrykańskiego potentata popełniali poważne błędy w kryciu, zaś boczni obrońcy nie nadążając za rywalami musieli uciekać się do ostrych fauli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze