Izrealczyk zdobył siedem bramek na osiem strzelonych przez Izrael w eliminacjach. Powiedzieć o nim, że jest liderem swojej kadry narodowej, to jak nic nie powiedzieć. Jego skuteczność nie bierze się jednak znikąd. Trzykrotny król strzelców ligi izraelskiej wygrał w swoim kraju wszystko, co mógł, pobijając przy tym strzeleckie rekordy.
Poza nieudaną przygodą w Palermo Eran Zahavi jest bardzo regularny. Być może ligi, w których zdobywa bramki, nie imponują jakością na poziomie top 5 lig europejskich, ale to, co rzuca się w oczy, to systematyczność w zdobywaniu bramek.
Początki w Hapoelu
Urodzony w Rishon Lezion piłkarz swoją karierę rozpoczynał w Hapoelu Tel Aviv. W swoim pierwszym klubie spędził pięć lat i radził sobie dość przyzwoicie. Zagrał prawie 100 spotkań (94), zdobył w nich 27 bramek. Wynik przyzwoity, ale bez rewelacji. Rewelacja była za to w sezonie 2010/2011, kiedy to Zahavi został królem asyst ligi, dogrywając 13 ostatnich podań. Całkiem nieźle jak na napastnika.
Z Hapoelem udało mu się zdobyć Premier League (oczywiście tę izraelską), a także dwukrotnie Puchar Izraela. Ciekawa historia wiąże się z mistrzostwem, kiedy to w ostatnim meczu sezonu decydującym o mistrzostwie kraju pomiędzy Hapoelem Tel Aviv a Beitarem Jerozolima Eran Zahavi zdobył decydującą o losie tytułu bramkę w 92. minucie niezwykle dramatycznego spotkania. Po udanej przygodzie w Hapoelu zainteresowały się nim kluby z czołowych europejskich lig. Ostatecznie trafił do Palermo, w którym jednak kompletnie zawiódł, przez dwa lata rozegrał zaledwie 23 spotkania i zdobył dwie bramki.
Odwieczny rywal i wielkie strzelanie
W swoim drugim izraelskim klubie piłkarz ten stał się swoistym katem ligi i łowcą strzeleckich rekordów.
Najlepszym wyjściem dla Izraelczyka okazał się powrót do ojczyzny. Nie wybrał on jednak ponownie Hapeolu, ale Maccabi Tel Aviv, co mocno nie spodobało się kibicom jego pierwszego klubu. Podczas derbów pomiędzy tymi zespołami było gorąco, a głównym elementem zamieszania był zawsze Zahavi, któremu w ogóle to nie przeszkadzało w popisywaniu się swoimi strzeleckimi umiejętnościami. W swoim drugim izraelskim klubie piłkarz ten stał się swoistym katem ligi i łowcą strzeleckich rekordów.
W zasadzie już od samego początku w nowym zespole Izraelczyk wziął się na za strzelanie. Jako że przyszedł do klubu w połowie sezonu, to siłą rzeczy miał mniej czasu i okazji do zdobywania bramek. Było umiarkowanie – siedem goli w 16 spotkaniach i pierwsze mistrzostwo kraju z Maccabi. Prawdziwą magię zaczął jednak w swoim pierwszym pełnym sezonie, kiedy to pobił klubowy rekord bramek strzelonych przez jednego zawodnika w sezonie z dorobkiem 29 trafień. Oczywiście jego strzeleckie wyczyny poprowadziły klub do drugiego z rzędu mistrzostwa.
Ostatni sezon w Maccabi Izraelczyk z francuskim paszportem rozegrał z wielkim przytupem.
W kolejnym sezonie Zahavi zdobył dwie bramki mniej niż w poprzednim i z dorobkiem 27 goli ponownie został królem strzelców ligi. W grudniu 2014 roku piłkarz pobił kolejny rekord, tym razem dotyczący liczby meczów z trafieniem z rzędu. Eran Zahavi trafił w aż 18 kolejnych spotkaniach. Sezon 2014/2015 zakończył się dla niego i jego klubu dubletem, czyli mistrzostwem i krajowym pucharem. Ostatni sezon w Maccabi Izraelczyk z francuskim paszportem rozegrał z wielkim przytupem. Indywidualnie chyba nie mógł dołożyć nic więcej. Trafił do siatki rywali aż 35 razy, bijąc przy tym ponad 60-letni rekord ligowy. Nie wystarczyło to jednak do zdobycia krajowego tytułu – zdobył go Hapoel Be’er Sheva, gromadząc dwa punkty więcej od Maccabi. Po sezonie 2015/2016 Eran Zahavi przeniósł się do Guangzhou R&F.
Nie odcina kuponów
Każdy piłkarz po przejściu z Europy do ligi chińskiej mógłby właściwie przestać się starać. Przyjść, potrenować, nic szczególnego nie pokazywać i brać olbrzymią kasę. Z takiego założenia nie wychodzi jednak postrach eliminacji Euro 2020. Izraelczyk pierwszą bramkę zdobył już w debiucie w spotkaniu z Shijiazhuang Ever Bright. Po wejściu z ławki w 60. minucie zdobył bramkę, a później dołożył do niej jeszcze asystę. Pierwszy sezon skończył z sześcioma bramkami w Chinese FA Cup, a także z 11 golami w 15 meczach ligowych.
W 2017 roku Zahavi przeszedł do prawdziwego strzelania. To był jego pierwszy pełny sezon w klubie i podobnie jak na początku swojej gry w Maccabi Tel Aviv zaczął strzelać jak z pistoletu maszynowego. 27 bramek w 30 spotkaniach i król strzelców ligi chińskiej. Zdecydowanie jego gry nie możemy nazwać odcinaniem kuponów. Rozgrywki w roku 2018 Izraelczyk zakończył z 20 trafieniami w 26 meczach. Regularność – to jest zdecydowanie jego cecha, jeśli mówimy o grze w klubach. Sezon 2019 rozpoczął od… strzelania. 12 spotkań, 11 goli. Niestety (dla nas) ta forma przechodzi też na mecze reprezentacji…
Do tej pory w Chinach Eran Zahavi rozegrał 78 meczów, w których aż 66 razy trafił do bramki rywali. Strzelba, prawdziwy pistolero. Można mówić, że liga chińska jest słaba i że w zasadzie nie ma się nad czym rozpływać, ale jednak nie każdy ma w niej takie liczby.
Eran Zahavi – lider kadry Izraela
Z której strony nie spojrzeć na ten temat, to tak jest. Siedem bramek na osiem zdobytych w eliminacjach. Rozstrzeliwanie po kolei każdego przeciwnika, dwa hat-tricki w trzech meczach. Nie można tutaj mówić o nikim innym jak o prawdziwym liderze zespołu. Zahavi nie jest już najmłodszym piłkarzem, wszak urodził się w 1987 roku, więc jest już po 30, ale nie przestaje zadziwiać. Nigdy nie był jakimś wielkim strzelcem w reprezentacji. Przed początkiem eliminacji zdobył zaledwie osiem bramek w 42 spotkaniach. Nie wygląda to ani trochę imponująco. Z jego grą reprezentacyjną wiąże się też dość duży skandal.
Dzień przed meczem el. MŚ 2018 z Włochami Zahavi postanowił… zrezygnować z gry w kadrze narodowej. Powodem jego szokującej cały kraj decyzji były gwizdy kibiców skierowane w jego stronę w trakcie meczu Izrael – Macedonia, który to Izraelczycy przegrali 0:1, pozbawiając się szans na grę w barażach. Kapitan kadry tak mocno zdenerwował się zachowaniem kibiców, że rzucił opaską kapitańską o murawę, co bardzo nie spodobało się krajowej federacji piłkarskiej, która go za ten czyn zawiesiła. Zahavi jednak nie chciał czekać na rozwój wypadków i postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę.
Nie byłem w stanie dłużej tego wytrzymać. Żyjemy w kraju, w którym ludzie nie potrafią doceniać sportowców. Dlatego wolę odejść. Eran Zahavi dla Yedioth Ahronoth
Jak widać, jednak nie był to stały rozbrat z reprezentacją, a teraz chyba nikt w kraju nie wyobraża sobie tej drużyny bez Zahaviego. Piorunujący początek eliminacji sprawił, że Izraelczycy wyrośli na kandydata do bezpośredniego awansu na mistrzostwa Europy. Miejmy nadzieję, że tym razem jego strzelba się zatnie, a my nadal pozostaniemy bez straconej bramki. Mecz Polska – Izrael w poniedziałek 10 czerwca o godzinie 20:45.