Już jutro Liverpool zagra w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Nie ma wątpliwości, że „The Reds” są obecnie jedną z najlepszych drużyn na globie – będzie to dla nich trzeci finał w ciągu ostatnich pięciu sezonów. Jest to znakomity wynik, jednak klub zdążył nas do tego przyzwyczaić. Angielski gigant na przestrzeni lat wiele razy był na europejskim szczycie. Czy obecny Liverpool przewyższa ten z poprzednich lat?
Liverpool przed sobotnim meczem uznawany jest za drużynę dążącą do ideału. W 2015 roku angielski klub poinformował o zatrudnieniu Jürgena Kloppa. Była to wspaniała decyzja, gdyż Niemiec na przestrzeni lat zbudował bardzo mocną ekipę. Świadczą o tym jej wyniki i sukcesy zdobyte w ostatnich latach. Niemiecki szkoleniowiec z „The Reds” zdobył prawie wszystko, co tylko było do zdobycia. Nie jest to jednak pierwszy raz, kiedy Liverpool „wymiata” na boisku.
W latach 80. XX wieku liverpoolczycy sześciokrotnie zdobywali mistrzostwo Anglii, kilka razy dokładając do tego angielskie puchary. W tym czasie dwukrotnie też sięgnęli po trofeum Ligi Mistrzów. Tyle samo rozgrywki te wygrywali we wcześniejszym dziesięcioleciu. Wtedy do gabloty dołożyli cztery puchary za wygranie ligi krajowej. Nie można zapomnieć też o 2005 roku, kiedy to po raz piąty sięgnęli po cieszący się największym prestiżem klubowy puchar.
Obecny Liverpool i zbudowana defensywa
Nie bez powodu Liverpool po raz kolejny awansował do finału Ligi Mistrzów. Jürgen Klopp na przestrzeni lat zbudował mocarną drużynę. Mistrzostwo Anglii zdobyte po 30 latach, europejskie trofeum wygrane po czternastu latach, trzeci finał w największym klubowym turnieju, w którym zagrają „The Reds” na przestrzeni pięciu sezonów, klubowe mistrzostwa świata, Superpuchar Europy, Puchar Ligi, FA Cup oraz dwukrotnie wygrany Superpuchar Anglii – to sukcesy odniesione przez maszynę niemieckiego szkoleniowca.
YES BOSS!!! #LMAAnnualAwards #LFC #Klopp pic.twitter.com/aS4ys5whK5
— The Kenny Dalglish Stand YNWA 🔴 JFT97 🙏🏻 6 x (@TheDalglishStnd) May 24, 2022
Można powiedzieć, że obecna kadra Liverpoolu jest kompletna. Świadczy o tym znakomita postawa w defensywie. W sezonie 2017/2018, kiedy to drużyna odpaliła na dobre, w klubie zawitali obrońcy Andrew Robertson sprowadzony z Hull City oraz ściągnięty za rekordowe wtedy pieniądze Van Dijk. Młody Alexander-Arnold zaczął stanowić bardzo ważny element układanki Niemca. Drugi sezon w klubie rozgrywał wtedy Joel Matip. Każdy z tych defensorów od tamtego okresu odgrywa kluczową rolę w zespole, o którym zaczęto mówić w kontekście znakomitej defensywy. Wyjątkiem może być poprzedni rok, wtedy jednak kontuzje wywarły ogromny wpływ na sytuację zespołu. Do legendarnej już formacji obronnej dołączył Ibrahima Konate, który staje się także istotnym graczem dla Kloppa. Jürgen znalazł piłkarzy o znakomitych umiejętnościach, co owocuje sukcesami. Obrońcy znają się już jak łyse konie. Mimo że zdarzają się im częściej jak przed laty głupie błędy, to wciąż w Premier League mniej bramek stracił tylko Manchester City. A znakomite podłączanie się obrońców ofensywy, zachowując przy tym odpowiedni balans w ustawieniu obronnym, sprawia masę problemów rywalowi.
Linia ataku i pomocy – do wyboru, do koloru
Przed laty o sile ofensywy stanowili Mohamed Salah, Sadio Mane oraz Roberto Firmino. Skrzydłowi wciąż są jednymi z najlepszych na swojej pozycji. Brazylijczyk nie jest już na tym samym poziomie co kiedyś, ale wciąż mówimy o bardzo utalentowanym piłkarzu. Za Firmino w składzie pojawiają się Diogo Jota oraz Luis Diaz. W linii ataku rozmawiamy aż o pięciu zawodnikach na znakomitym poziomie. Możliwości roszady są bardzo wygodne dla trenera wicemistrza Anglii, każdy z wymienionej piątki zagra na wysokich obrotach. Trzeba pamiętać, że do dyspozycji menedżer ma też Divocka Origiego oraz Takumiego Minamino.
Nie można zapomnieć o linii pomocy, choć tam od czasu przegranego finału w Kijowie zaszło nieco więcej zmian. Z tercetu: Henderson, Milner i Wijnaldum jutro w wyjściowej jedenastce zobaczymy prawdopodobnie tylko pierwszego z wymienionych piłkarzy. Za „Żołnierza Kloppa” i obecnego zawodnika PSG powinniśmy ujrzeć Thiago i Fabinho. Wychowanek Barcelony wejścia do drużyny nie mógł zaliczyć do udanych, ale ostatnie tygodnie w jego wykonaniu nawiązywały do jego złotych czasów w Bayernie Monachium. Śmiało można wymienić Hiszpana w kontekście najlepszych pomocników w Europie. Fabinho za to już od kilku lat jest na bardzo wysokim poziomie. Brazylijczyk sprawia wrażenie, jakby dokładnie wiedział, gdzie wyląduje piłka, by następnie wykorzystać ten fakt do przechwytu futbolówki. W kadrze znajdują się jeszcze: Oxlade-Chamberlain, Curtis Jones, Naby Keita czy wspomniany James Milner. Podobnie jak w ataku, tak i tu można mówić o możliwości rotacji.
Thiago Alcantara, the pass master 🤯 pic.twitter.com/AOCepfmOHV
— GOAL (@goal) May 22, 2022
Początek złotej ery Liverpoolu XX wieku?
Złota era Liverpoolu rozpoczęła się na początku lat 70. ubiegłego wieku. W sezonie 1972/1973 zespół sięgnął po mistrzostwo Anglii i od tego czasu trudno było stawić czoła „The Reds”. Trenerem wówczas był Bill Shankly, który jest uznawany za jednego z najwybitniejszych szkoleniowców, który kiedykolwiek trenował na Wyspach. Była to już końcówka kadencji Szkota, który trenerem Liverpoolu pozostawał nieprzerwanie od grudnia 1959 roku.
W tamtym czasie Liverpool był w bardzo trudnej sytuacji. Problemy kadrowe, niewypały na ławce trenerskiej i murawa będąca w opłakanym stanie. Klub grał na zapleczu ówczesnej najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Trener wprowadził jednak swoją filozofię, która wypaliła. Dał liverpoolczykom awans do First Divison, a następnie przez cały czas wygrywał on Puchar Zdobywców Pucharów, ligę angielską – dwukrotnie, puchar Anglii oraz Superpuchar – trzykrotnie (dwa razy został wyłoniony wspólny zwycięzca). Po ośmiu latach od ostatniego mistrzostwa First Division nastało kolejne, które zapoczątkowało jeszcze lepsze czasy dla klubu. Emlyn Hughes, bramkarz Ray Clemence, Kevin Keegan, Tommy Smith, Steve Heighway, Ian Callaghan, John Toshack czy Phil Thompson to kluczowe postacie, które zapoczątkowały tę erę. We wspomnianym sezonie sięgnęli po mistrzostwo, a także Puchar UEFA. Rok później dołożyli wicemistrzostwo oraz Puchar Anglii, a z klubem pożegnał się legendarny szkoleniowiec.
Liverpool i przejście na stałe do historii piłki
Najlepsze miało dopiero nadejść, wraz z nowym menadżerem – Bobem Paisleyem. W przeszłości był on piłkarzem klubu, który miał teraz prowadzić, a później asystentem Billa. Dzięki nowemu trenerowi do kadry dołączyli Ray Kennedy, Phil Neal oraz Terry McDermott. Świeże nazwiska u boku zawodników z czasów Billa Shankleya stworzyły bardzo dobrą mieszankę. W pierwszym sezonie Anglik zaczął wprowadzać swój pomysł na grę, ale sięgnął „jedynie” po wicemistrzostwo First Division.
Kolejne lata były wyśmienite. Kenny Dlaglish, Ian Rush, Graeme Souness, Ronnie Whelan to piłkarze, którzy w międzyczasie zawitali na Anfield i stanowili o sile drużyny Boba. Z klubu także odeszło kilku graczy, w tym gwiazda „The Reds”, Kevin Keegan. Angielski szkoleniowiec miał swoją wizję, która działała niemalże idealnie. Londyńczycy stali się najlepszą drużyną w Anglii. Podczas 9-letniego okresu, kiedy to trenerem był Bob Paisley, sześciokrotnie wygrywali First Division, a także kilkukrotnie Superpuchar oraz Puchar Ligi.
📁 icons — Kenny Dalglish pic.twitter.com/2fbdmSEX6X
— ؘ (@edittreds) May 25, 2022
Myśl menedżera działała nie tylko na Wyspach, gdyż pod jego wodzą „The Reds” zaczęli dominować w Europie. Po raz pierwszy w finale Ligi Mistrzów zagrali w 1977 roku, w którym po wyrównanym spotkaniu pokonali Borussię Mönchengladbach 3:1. Rok później znowu triumfowali w tym turnieju. W finałowej batalii bohaterem został Kenny Dalglish, który strzelił jedynego gola w meczu. Kolejne dwa lata były mniej szczęśliwe na europejskich boiskach. Liverpoolczycy bowiem odpadali wówczas już w pierwszej rundzie. Podczas rundy jesiennej w 1977 roku przegrali z ich ligowym rywalem, Nottingham Forest, a sezon później na drodze stanęło Dinamo Tbilisi.
Ostatni raz za kadencji Boba Paisleya triumfowali w sezonie 1980/1981. Gwiazdą wieczoru został tym razem Alan Kennedy, który pokonał Real Madryt poprzez bramkę na 1:0 w końcówce rywalizacji.
Joe Fagan i Kenny Dalglish – końcówka lat świetności
Sezon 1982/1983 był ostatnim rozdziałem Boba Paisleya. Po latach postawiono postawić na rozwiązanie, które opłaciło się przed laty. Nowym szkoleniowcem został Joe Fagan. Wcześniej był on asystentem w utytułowanym klubie.
Joe Fagan nie miał łatwego zadania, gdyż oczekiwania wobec niego były ogromne. Anglik sobie poradził bardzo dobrze – zdobył mistrzostwo, Puchar Ligi i Ligę Mistrzów po dramatycznym finale z AS Roma. „The Reds” pokonali rzymian po rzutach karnych. Jak przed laty ostatnie słowo należało do Alana Keenedy’ego, który pewnie wykorzystał decydującą „jedenastkę”. Fagan był bardzo szanowanym trenerem w Anglii i wydawać by się mogło, że Liverpool prowadzony przez Anglika cały czas będzie na tronie. Niestety tragedia na Heysel zadecydowała o odejściu Joe Fagana. W ostatnim dla niego sezonie jego podopieczni polegli w finale Ligi Mistrzów z Juventusem Zbigniewa Bońka.
Ostatnim w czasach wielkiego Liverpoolu XX wieku był sam Kenny Dlaglish. Decyzja, aby postawić na niego podczas wyboru nowego menedżera, mogła być stosunkowo dziwna, gdyż Szkocki napastnik wciąż był zawodnikiem „The Reds”. W ciągu sześciu lat trzykrotnie sięgał po mistrzostwo, czterokrotnie po Superpuchar Anglii, a także raz po FA Cup. Niespełna rok po zakończeniu kariery piłkarza przestał pełnić funkcję trenera Liverpoolu.
Czy obecny Liverpool może się równać z tym z XX wieku?
Jak wiemy, na przestrzeni lat piłka nożna bardzo się zmieniła. Obecnie dominuje pieniądz, a taktyka jest zupełnie inna niż ta sprzed 40 lat. Obie drużyny, które zmierzą się w sobotnim finale, należą do grona najlepszych w swoim wymiarze czasowym. Patrząc na ekipę, jaką zbudowali Bob Paisley i Jürgen Klopp, można przecierać oczy ze zdumienia, ale która była tą lepszą?
Niemiec z „The Reds” wygrał sporo, ale Bob Paisley ma zdecydowanie większy dorobek. Sześć mistrzostw Anglii na podobnej przestrzeni czasu. Bob ma też więcej wygranych pucharów krajowych oraz europejskich. Nawet jeśli założymy, że to angielski zespół będzie górą w jutrzejszej wojnie z Realem Madryt. Można rzec, że obecnie Manchester City jest bardzo mocnym przeciwnikiem. W tamtym czasie jednak Nottingham także było bardzo silne, dwukrotnie wygrało najbardziej elitarne rozgrywki. Mimo znakomitej formy obecnej drużyny to ta z lat 80. naszym zdaniem jest lepsza. Zdominowała ona tamtejszy futbol. Trzeba również pamiętać, że czasy, w których pracowali obaj szkoleniowcy, są zupełnie inne i trudno porównać ich pracę. Jednak Salah i spółka z pewnością chcieliby jutro nawiązać do XX-wiecznych sukcesów.