Emmanuel Sarki, czyli trochę radości w sercach kibiców Wisły


30 maja 2013 Emmanuel Sarki, czyli trochę radości w sercach kibiców Wisły

Jaka jest Wisła Kraków, każdy widzi. Piłkarze męczą się grą w piłkę, zmęczeni czują się też kibice i nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież po wielu tłustych latach w końcu nadeszły chude i nikt z takiego stanu rzeczy nie czerpie satysfakcji. Jest jednak jeden wyjątek, który swoją postawą wnosi nieco radości do poczynań krakowian. Chodzi o piłkarza, który przychodził do klubu z łatką byłego zawodnika Chelsea Londyn – Emmanuela Sarkiego.


Udostępnij na Udostępnij na

Na początek trzeba obalić pewien mit. Owszem, Sarki był piłkarzem „The Blues”, ale nigdy w tym klubie nie zagrał. Na Stamford Bridge trafił jako utalentowany junior norweskiego Lyn Oslo, które z kolei znalazło go w nigeryjskim Grays International. Jednak od razu po transferze do Anglii został wypożyczony do belgijskiego Westerlo, w którym spędził cztery lata, rozgrywając trochę ponad 70 spotkań. Później przez chwilę grał w izraelskim Aszdod, spróbował szczęścia w belgijskim Waasland Beveren i na tym koniec. Był bez klubu. Z niebytu wyciągnęła go Wisła Kraków w styczniu 2013 roku.

Stadion Wisły Kraków
Stadion Wisły Kraków (fot. Rafał Rusek /iGol.pl)

Dziennikarze od początku spoglądali na ten transfer z dużym dystansem. Sprowadzenie piłkarza, który przez kilka lat nie potrafił zagrzać miejsca w jednym klubie, nie świadczy dobrze o jego potencjale. Ale Wisła to Wisła i na decyzje personalne działaczy tego klubu trzeba brać margines, bo nie zawsze są one dyktowane rozsądkiem.

Ku zaskoczeniu ekspertów, Nigeryjczyk po kilku spotkaniach zaczął pokazywać, że potrafi grać w piłkę. Imponował dynamiką, potrafił zaskoczyć nieszablonowym dryblingiem i starał się być aktywny na boisku. Na tle kopiącego Panu Bogu w okno Patryka Małeckiego wypadał obiecująco, wygrywał też porównania z Danielem Sikorskim. Jednym zdaniem stał się czołowym punktem ofensywy krakowskiego zespołu. Z czego to wynika?

Sarki nie jest żadnym lekarstwem na problemy Wisły. Jest po prostu piłkarzem, który był bez klubu i chciał pokazać, że zasługuje na kontrakt. Wiosną wylewał więc siódme poty, żeby przekonać do siebie władze krakowskiego klubu. To wystarczy, bo jeśli chodzi o umiejętności czysto piłkarskie, to piłkarze występujący w ekstraklasie nie zawiesili poprzeczki zbyt wysoko. Czy jednak zasłużył na to, żeby zostać w Krakowie na dłużej? Czy może powinien pójść w ślady wspomnianego wcześniej Sikorskiego i wyjechać czym prędzej do innego kraju?

Wisłę czeka rewolucja. Jeśli prawdziwe okażą się pogłoski, że lada chwila pojawi się w niej Franciszek Smuda, to będzie coś w stylu rewolucji zarządzanej z kwatery głównej, która znajduje się w dziecięcej kołysce. W takiej sytuacji zupełnie nie wiadomo, czego można się spodziewać. Idąc dalej tym tropem rozumowania, możemy dojść do wniosku, że do Krakowa wróci na przykład Paweł Strąk. Sarki powinien zostać, bo na to zwyczajnie zapracował, ale krakowska rzeczywistość przypomina trochę Trójkąt Bermudzki. Decyzja o przedłużeniu umowy mogłaby być pierwszym sygnałem, że w Krakowie może być jeszcze normalnie. Każda inna decyzja będzie kontynuowaniem strategii robienia z piłki nożnej marnego kabaretu.

Komentarze
~Football Media (gość) - 11 lat temu

Tekst wyróżniony na blogu Football Media.
https://www.facebook.com/FootballmediaPL?ref=tn_tnmn

Odpowiedz
~Asasyn z Jerozolimy (gość) - 11 lat temu

Siemasz Greg. Dawno nie dyskutowałem, więc zadam Ci
pytanie - to ten sam Sarki, o którym nie raczyłeś
wspomnieć po meczu z Jagą? Zacząłeś oglądać
ekstraklasę, czy gdzieś przeczytałeś, że
chłopak umie kopać piłkę?

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze