Już dzisiaj rozegrane zostaną pierwsze mecze III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Zabawa się skończyła, słabsze ekipy zostały brutalnie sprowadzone na ziemie, a do gry wchodzą prawdziwe drapieżniki europejskiego futbolu. Sprawdźmy, kto oprócz Lecha będzie rywalizował we wtorek i środę o swoje europejskie marzenia.
W tej rundzie do gry wchodzą już zespoły, które w zeszłym sezonie nie zdobywały mistrzowskiego tytułu w ligach zajmujących w europejskim rankingu miejsca 6.-15. Spowodowało to, że już na tym etapie rozgrywek rękawice skrzyżuje ze sobą kilka naprawdę silnych zespołów o uznanej marce, choć pojedynki te równie dobrze mogłyby okrasić fazę grupową Ligi Mistrzów.
Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście starcie Fenerbahce Stambuł z Szachtarem Donieck. Trzeba przyznać, że jeszcze dwa miesiące temu faworyt mógł być tylko jeden – Ukraińcy. Zespół doświadczony w europejskich bojach z zabójczym kwintetem ofensywnym, złożonym z Douglasa Costy, Luiza Adriano, Alexa Teixeiry i Taisona, dosyć łatwo poradził sobie w fazie grupowej Ligi Mistrzów w zeszłym sezonie, awansując do 1/8 rozgrywek. Fenerbahce z kolei nawet nie posmakowało najlepszych rozgrywek w Europie, będąc dosyć brutalnie pozbawione marzeń przez londyński Arsenal.
Optyka zmieniła się wskutek ofensywy transferowej drużyny ze Stambułu, która ma miejsce od początku czerwca, a którą szerzej opisywałem niedawno. W jej wyniku do ekipy „Żółtych Kanarków” dołączyli van Persie, Nani, Kjaer, Fernandao i Souza, a klub z miejsca stał się faworytem tureckiej ligi. Co więcej, Szachtar w tym czasie stracił Douglasa i Luiza Adriano, nie sprowadzając w ich miejsce żadnych wartościowych zmienników. To wszystko sprawia, że w mojej opinii minimalnym faworytem tego spotkania będą jednak Turcy.
Innym ciekawym spotkaniem będzie niewątpliwie starcie Panathinaikosu Ateny z belgijską Brugią. W wyniku kryzysu gospodarczego „Zielone Koniczynki” trudno już uznać za finansowy raj, który w przeszłości był w stanie przyciągnąć takie gwiazdy, jak: Djibril Cisse, Gilberto Silva czy też Sidney Govou. Obecnie Panathinaikos nie rozgrywa już spotkań na Stadionie Olimpijskim w Atenach, a klub dosyć poważnie tnie koszty. Skład został okrojony, a prym wiodą obecnie młodzi Grecy z Karelisem, Ninisem i Lagosem na czele. Mimo to rywalizacja o mistrzostwo z bogatym sąsiadami z Pireusu stała się praktycznie niemożliwa i Liga Mistrzów staje się w tym momencie jedyną szansą na poważny zastrzyk gotówki. Trudno nie odnieść wrażenia, że dwumecz z Brugią będzie dla „Koniczynek” spotkaniem z gatunku „make it or break it”.
Brugia jest po drugiej stronie rzeki. Świetny poprzedni sezon w Lidze Europy, całkiem niezła postawa w Jupiler League, zakończona zdobyciem wicemistrzostwa i zagwarantowaniem sobie gry w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Kadra jest stabilna i stopniowo wzmacniana. W dodatku do zespołu dołączył w lipcu Hans Vanaken, znany kibicom Legii z pucharowej rywalizacji z Lokeren, który określany jest jako jeden z największych talentów w belgijskiej lidze. Dołączając do tego ekipę ostukaną w europejskiej rywalizacji z zeszłego sezonu, wydaje się, że to właśnie Belgowie powinni być faworytami tego spotkania. Zwłaszcza że pierwszy mecz rozegrają na wyjeździe.
O ile dwie przedstawione wyżej pary należą do drabinki „niemistrzowskiej” eliminacji do Ligi Mistrzów, o tyle dwie następne znajdują się już w tej, gdzie walkę o piłkarski raj toczą ze sobą mistrzowie słabszych federacji. Tutaj, oprócz starcia Lecha Poznań z FC Basel, które można uznać za jeden z hitów tej serii spotkań, naprzeciw siebie staną także piłkarze Steauy Bukareszt i Partizana Belgrad. Klub z Rumunii, po ostatnich problemach z pozbawieniem praw do nazwy, logo i barw, zdaje się powoli wychodzić na prostą. Fakt, liga rumuńska swoją siłą nie przypomina już tej z lat 2005-2007, kiedy Steaua i Rapid spotykały się w ćwierćfinale Pucharu UEFA, a i Dynamo było w stanie wtrącić swoje trzy grosze do ligowej rywalizacji. Obecnie, jak to określał Leszek Milewski, jest to liga „zamków z piasku”, których celem nie jest systematyczny rozwój, a utrzymanie się na powierzchni. Mimo to Steaua to bogata tradycja europejskiej rywalizacji, a kadra oparta jest na kilku reprezentantach Rumunii z Chipciu i Popą na czele.
Steaua męczyła się jednak w II rundzie eliminacji ze słowackim Trencinem, wygrywając pierwszy mecz na wyjeździe 2:0 i przegrywając w rewanżu u siebie 2:3. Trudno więc uznać piłkarzy Mirela Radoi za gotowych na europejskie zmagania.
Partizan Belgrad dosyć pewnie odprawił w poprzedniej rundzie gruzińskie FC Dila 3:0, zapewniając sobie dosyć spokojne wejście w sezon. „Czarno-biali” po roku odzyskali mistrzostwo, utracone na rzecz Crvenej Zvezdy, i w tym roku mogą reprezentować Serbię jako pełnoprawny mistrz (w zeszłym roku „Czerwona Gwiazda” została zdyskwalifikowana). Trzon drużyny stanowią weterani w osobach znanych Saszy Ilicia i Valeri Bożinowa, a także młodzi gniewni, reprezentujący nowe pokolenie serbskiej piłki, z Żivkoviciem i Ninkoviciem na czele. Mieszanka wybuchowa, która może odpalić w najwłaściwszym momencie.
Jak więc wyglądają szanse Serbów w spotkaniu ze Steauą? W mojej opinii jest to najbardziej wyrównana para z prezentowanych wyżej i trudno jednoznacznie wskazać faworyta bałkańskiej rywalizacji. Mimo wszystko mały plusik postawię przy ekipie z Belgradu.
Na koniec rywalizacja Malmoe z austriackim Salzburgiem. Szwedzi po ostatnim występie w Lidze Mistrzów, mimo zdobycia tylko trzech punktów, pozostawili po sobie całkiem niezłe wrażenie. Dobre występy przeciwko Olympiakosowi i wyrównane boje u siebie z Atletico i Juventusem wstydu nie przyniosły. Co więcej, w czerwcu tego roku na stałe już rozbłysnęła pełnym blaskiem gwiazda Oscara Lewickiego, który był jednym z najlepszych piłkarzy na mistrzostwach Europy U-21. Oprócz niego na uwagę zasługują Magnus Wolff Eikrem i oczywiście Paweł Cibicki – polski skrzydłowy, który dobrze radzi sobie w Allsvenkan, strzelając już w tym sezonie trzy bramki.
Mimo to faworytem dwumeczu wydaje się Salzburg. Soriano i spółka przyzwyczaili nas już do tego, że lepiej radzą sobie w fazach grupowych europejskich pucharów niż rywalizacji pucharowej, co nie zmienia jednak faktu, że różnica w potencjałach obu drużyn jest tutaj znacząca. Klub poszalał trochę w tym okienku transferowym, dokonując trzech zakupów powyżej 2 milionów euro i ściągając do klubu wartościowego partnera w środku defensywy dla Martina Hintereggera – Paulo Mirandę, także młodzieżowego reprezentanta Francji – Dayota Upamecano. Ekipa Petera Zeidlera swoją grę w eliminacjach do LM rozpoczyna dopiero teraz, ale trudno tutaj mówić o jakimkolwiek braku rytmu meczowego. RB rozegrało już dwa spotkania i choć pierwsze starcie w lidze austriackiej można uznać za falstart (porażka z Mattersburgiem 1:2), to i tak drużyna spod Alp będzie faworytem tego dwumeczu.
Oczywiście większość spotkań tej rundy można już uznać za ciekawe i interesujące. Arkadiusz Milik postara się rozerwać obronę Rapidu Wiedeń, AS Monaco pojedzie do Berna na spotkanie z Young Boys, a pucharowe zmagania rozpocznie jeszcze CSKA Moskwa w starciu ze Spartą Praga. Jeżeli ktoś już mocno zatęsknił za Ligą Mistrzów, polecam odpalić dzisiaj streamy. To będzie dobry początek sezonu.