Vladislavs Gutkovskis, największe „zwycięstwo” Czesława Michniewicza


2 sierpnia 2016 Vladislavs Gutkovskis, największe „zwycięstwo” Czesława Michniewicza
Patryk Motyka/igol.pl

Bruk-Bet Termalica Nieciecza bardzo przyzwoicie zaczęła sezon. Sześć punktów w trzech meczach i pięć zdobytych bramek to wynik, który przed rozpoczęciem rozgrywek ekstraklasy większość kibiców brałaby "w ciemno". Spora w tym oczywiście zasługa trenera Czesława Michniewicza, do pochwał na jego cześć warto dodać tę najmniej oczywistą. Vladislavs Gutkovskis, człowiek, który pod wodzą nowego szkoleniowca może wreszcie robić to, co umie najlepiej, czyli strzelać bramki.


Udostępnij na Udostępnij na

Łotewski napastnik przychodził do klubu spod Tarnowa zimą 2016 roku. Oczekiwania wobec niego nie były małe, wszak mowa o chłopaku, który za nastolatka był królem strzelców Virsligi, z dorobkiem 28 goli w 34 meczach. Zanim jeszcze dołączył do Niecieczy, opisaliśmy go wraz z czwórką innych piłkarzy jako wiodący talent swojego kraju (o czym możecie poczytać tutaj). Rosły snajper miał być lekiem na nieskuteczność Termaliki, której włodarze, mając do dyspozycji tylko Wojciecha Kędziorę, postanowili dać Piotrowi Mandryszowi trzech graczy na pozycję numer dziewięć (oprócz Gutkovskisa jeszcze Stefana Nikolicia i Elvisa Bratanovicia).

Trzy niewypały…

Początki Łotysza w Bruk-Becie do najlepszych nie należały. Piotr Mandrysz w pierwszej kolejności zaufał Słoweńcowi Bratanoviciowi, dając mu rolę zmiennika polskiego weterana Kędziory. Ten odwdzięczył się tragiczną nieskutecznością i gwiazdorskim zachowaniem, szybko więc został odpalony (a latem pożegnał się z klubem). Chwilę później grać zaczął Gutkovskis, szkoleniowiec „Słoników” wystawiał jednak młodego piłkarza jako skrzydłowego. Było to o tyle dziwne, że wychowanek Skonto Ryga zupełnie nie ma aparycji i atutów do gry w bocznej strefie boiska. Wysoki, silny, uwielbiający fizyczne pojedynki Łotysz starał się, zbierał nie najgorsze recenzje, ale o mały włos razem z klubem nie spadł do I ligi…

W międzyczasie totalnym niewypałem okazał się obieżyświat Nikolić. Wysoki napastnik z węgierskim odpowiednikiem z Legii współdzielił jedynie nazwisko, a na jego boiskowe wyczyny w zasadzie nie dało się patrzeć bez skrywania twarzy w dłoniach. Wraz z jego odejściem i zmianą trenera zasadne stało się pytanie: co z atakiem Niecieczy?

Biały Lukaku

Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Czesław Michniewicz w sparingach ochoczo testował swoich snajperów, równocześnie nie sygnalizując potrzeby transferu kogokolwiek na tę pozycję. Vladislavs Gutkovskis, ustawiany na swojej nominalnej pozycji, odblokował się w przedsezonowych test-meczach, zdobywając bramki niemal w każdym z nich. Szkoleniowiec Bruk-Betu nazwał go nawet w jednym z wywiadów „Białym Lukaku”, co wywołało oczywiście prześmiewcze reakcje internautów, było też szeroko komentowane przez dziennikarzy.

Zaufanie się jednak opłaciło. Dziewięć minut – tylko tyle Łotysz czekał na pierwszy gol w nowym sezonie, swój debiutancki w ekstraklasie. W drugiej kolejce poprawił przeciwko Cracovii, tym razem w 13. minucie. Co warte podkreślenia, mimo postury dyskotekowego bramkarza Gutkovskis jest bardzo aktywny na murawie. Bierze udział niemal w każdej akcji zespołu Michniewicza, w dodatku nie jest wcale surowy pod względem wyszkolenia technicznego. Do zalet młodego snajpera warto dodać wzorową współpracę z Wojciechem Kędziorą, dla którego także znalazło się miejsce w wyjściowej jedenastce Niecieczy.

Gutkovskis jest bardzo aktywny na murawie, bierze udział niemal w każdej akcji zespołu Michniewicza. Do zalet należy dodać wzorową współpracę z Wojciechem Kędziorą, drugim snajperem Bruk-Betu.

Poniedziałkowy transfer Dawida Nowaka nie wydaje się być jakimkolwiek zagrożeniem dla Łotysza. Prędzej to starszy z polskich napastników straci miejsce w składzie, gdy 31-latek dojdzie do formy sprzed dwuletniej dyskwalifikacji. Zakładając, że Nowak dalej jest tym dynamicznym graczem, zdolnym do wygrywania pojedynków biegowych z każdym defensorem w naszej lidze, myślę, że Vladislavs Gutkovskis, ze swoją siłą fizyczną i zdolnością do znajdowania sobie miejsca w polu karnym przeciwnika, może z byłym reprezentantem „Biało-Czerwonych” stworzyć bardzo dobry duet. Do tego jednak jeszcze daleka droga…

Kolejny łotewski gigant?

Dwa gole to oczywiście żaden dorobek, doskonale o tym pamiętamy. Nowa gwiazda Bruk-Betu wygląda jednak na człowieka, który ma apetyt na dwucyfrową liczbę bramek na zakończenie sezonu i nawiązanie do najlepszych łotewskich napastników, którzy grali w naszej lidze. Snajperzy z tego kraju mają u nas znakomitą renomę, głównie za sprawą trzech nazwisk. Mowa o Artjomie Rudniewie, Eduardsie Visnjakovsie i Denissie Rakelsie. Każdy z nich przebył zupełnie inną drogę do sukcesu w ekstraklasie, a Gutkovskis odnalazł swoją własną, łącząc poniekąd historię Visnjakovsa i Rakelsa. Mając na uwadze jego wiek (21 lat) i bramkową przeszłość, sądzę, że zaledwie jeden dobry sezon może wystarczyć do przebicia się do kadry narodowej i zainteresowania klubów z jeszcze mocniejszych lig. Do tego wciąż daleka droga, zdaje się jednak, że Łotysz stoi już w kolejce po bilet do stacji z napisem „sukces”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze