Wylosowanie Dundalk nie oznacza co prawda automatycznego awansu, ale trafienie na Irlandczyków zdecydowanie zwiększa szanse warszawian w porównaniu z sytuacją, gdyby trafili na Kopenhagę czy Dynamo Zagrzeb. Większe szanse na Ligę Mistrzów oznaczają, że bardziej prawdopodobna jest sytuacja, w której aktualny mistrz Polski odskoczy reszcie ekstraklasowej stawki pod względem finansowym, bo przychody z LM są naprawdę okazałe jak na nasze, polskie, warunki.
Bonusy na przywitanie
Już samo dotarcie do ostatniej fazy eliminacji gwarantuje odpowiednie bonusy. Odpadnięcie w tej fazie przynosi 3 mln euro przychodu oraz automatyczny awans do fazy grupowej Ligi Europy (a więc i kolejne profity). Obecnie taka kwota to około 12,5 mln złotych – więcej niż ubiegłoroczne przychody takich klubów jak Korona Kielce czy Podbeskidzie Bielsko-Biała. Za triumf na ostatnim etapie eliminacji UEFA gwarantuje 2 mln euro.
Ale dodajmy też, bo sporo się o tym mówi – nie można zarzucać Legii, że to dziki fart itd. Głównym powodem tego, że trafił się taki, a nie inny rywal, było to, że nasz reprezentant w LM był rozstawiony. Na ten fakt pracowano latami, odnosząc naprawdę dobre – jak na polski klub – wyniki w europejskich pucharach.
Zbierano punkt po punkcie. Trochę tak, jakbyście tankowali na stacji benzynowej sto razy, za każdym razem nabijając sobie oczka w ramach pakietu lojalnościowego, i za sto pierwszym razem bylibyście w stanie zafundować sobie nowy telewizor. Z samych punktów. Zresztą warto zerknąć niżej na zebrane przez dziennikarza Sport.pl. Przemysława Zycha dane dotyczącego tego, za którego trenera i w której kampanii tych oczek było więcej, a kiedy mniej.
11/12 – 8.3250 (Skorża)
12/13 – 2.0000 (JU)
13/14 – 2.6250 (JU)
14/15 – 10.9500 (Berg)
15/16 – 4.1000 (Berg i SCz) https://t.co/8dE16A10sk— Przemysław Zych (@PrzemZych) August 5, 2016
Ile za sam udział?
No dobrze, załóżmy więc, że Legia pokonuje Dundalk i wchodzi do Ligi Mistrzów. Wiadomo, kwestia mocno prestiżowa, bo po raz pierwszy od dwóch dekad mamy wtedy polski zespół w najbardziej elitarnych rozgrywkach europejskich. Spełnią się marzenia piłkarzy, kibiców. Ale przede wszystkim księgowi pracujący dla klubu z Łazienkowskiej będą w Excelu operować na znacznie większych liczbach.
Za sam udział w LM na konto wpłynie kwota w wysokości 12 mln euro. Do tego dorzućmy 2 mln za sam awans. No i później w zależności od osiąganych wyników dochodzą kolejne bonusy. Za wygraną – 1,5 mln; za remis – 0,5 mln. Do tego należy dorzucić kwotę otrzymaną z tzw. market pool, ale nie jest łatwo ją oszacować, gdyż nie ma prostej zasady jej podziału i jest ona zależna od paru czynników.
Cała pula market pool to 482 mln euro do podziału między 32 drużyny, czyli średnio 15 mln na głowę. Ale jak napisaliśmy wyżej – jedne kluby otrzymają z tego tytułu więcej, a inne mniej. Przyjmijmy więc wariant minimalistyczny i załóżmy, że Legia zainkasuje z tego tytułu 2 mln euro (Łudogorec w sezonie 2014/2015 zyskał w tej kategorii 2,4 mln).
Porównanie z polskim podwórkiem
Więc podsumujmy: 12 mln + 2 mln i kolejne dwa z market pool daje pokaźną kwotę 16 mln euro, czyli w przybliżeniu 67 mln złotych. Na podstawie raportu Deloitte pt. „Piłkarska liga finansowa – rok 2015” obliczyliśmy, że to więcej niż przychody każdego klubu z ekstraklasy z osobna (poza Lechem Poznań) w 2015 roku. Sporo, prawda? Dobrze obrazuje to poniższa grafika.
Jak inaczej przedstawić tę sumę? No cóż, to więcej niż przychody Jagiellonii, Ruchu Chorzów, Górnika Łęczna i Korony Kielce za cały 2015 rok (suma tych czterech liczb to 65 mln). A jak to wygląda na tle przychodów samej Legii za ubiegły rok? Do budżetu warszawskiego klubu spłynęło 108 mln złotych, czyli teoretycznie można by powiedzieć, że możliwe profity z Ligi Mistrzów to ponad połowa całości zarobionych w zeszłym roku pieniędzy, ale trzeba pamiętać, że budżet za 2015 rok uwzględnia pieniądze i premie za grę w fazie grupowej Ligi Europy, których nie będzie, jeśli uda się pokonać Dundalk.
No i należy dodać, że kwota którą operujemy, te 67 mln, jest szacowana – mogą do tego dojść dodatki w zależności od wyników sportowych, a i wpływy z market pool mogą być większe, co utrudnia dokładne oszacowanie.
Możliwy przychód z gry w LM jest kwotą sześć razy większą od całości przychodów Korony Kielce za ubiegły rok.
Wniosek jest zatem jeden – pokonanie Dundalk oznacza jeszcze mocniejsze niż dotychczas odskoczenie krajowym rywalom, jeśli chodzi o możliwości finansowe. Pytanie, jak taka kwota zostałaby rozdysponowana. Bo to równie istotne. Część zapewne pójdzie na powstającą akademię klubu, która cały czas potrzebuje pieniędzy, inwestycji i uwagi. Ostatnio poczyniono kolejny krok na tym polu. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, od września w Legii ma pracować koordynator ds. rozwoju, który będzie skupiony na tematach związanych z powstającym właśnie dzieckiem klubu, a osobą zatrudnioną na to stanowisko ma być Radosław Mozyrko, wcześniej pracujący w Nottingham Forest.
Do tego będą większe pieniądze na wynagrodzenia, tak samo jak na transfery. Legia ma niebagatelną szansę uciec reszcie ligi, ale najpierw musi być lepsza i rozprawić się z Irlandczykami z Dundalk podczas (miejmy nadzieję) 180 minut ostatniej rundy eliminacji, a później władze klubu muszą zadbać o to, by sowita nagroda za udział w najbardziej prestiżowych i tak wyczekiwanych w Polsce rozgrywkach nie została wyrzucona w błoto.
Kosmiczne pieniądze, ciekawe czy uda się je faktycznie dobrze spożytkować.
To klucz do tego czy uda się jeszcze bardziej uciec krajowym rywalom;) jak dotąd obecni właściciele raczej dobrze zarządzali dostępnymi środkami. Ale kluczem będzie wcześniej ustalony plan - nie mając takiego i działając chaotycznie, spontanicznie, te środki mogą szybko uciec z kont bankowych. No ale trzeba jeszcze zwycięstwa z Dundalk;)
W pewnym sensie polską ligę też wzbogacą...