Michał Kołodko, Patryk Motyka

Pogrom w Krakowie, pierwsza porażka Pogoni!


Co prawda media żyją już jutrzejszym klasykiem pomiędzy Legią a Lechem, ale w sobotę rozegrane zostało znacznie ważniejsze spotkanie, jeśli chodzi o układ górnej części tabeli – przy ulicy Józefa Kałuży w Krakowie lokalna Cracovia podejmowała niepokonaną dotąd Pogoń Szczecin. Hit soboty nie zawiódł.


Udostępnij na Udostępnij na

Warunki do gry w sobotnie popołudnie były idealne – od samego rana nad byłą stolicą Polski świeciło rzadko ostatnio widziane słońce. Doskonały więc dzień na to, by świętować 100. występ w ekstraklasie Grzegorza Sandomierskiego. Ładna pogoda niestety nie zachęciła kibiców do przyjścia na stadion. Z powodu niskiej frekwencji, jaka panowała ostatnio przy Kałuży, klub postanowił zainicjować akcję pod nazwą „10k na Pogoń”, dzięki czemu ceny biletów zaczynały się już od złotówki. Niestety dotarło tylko 8133 fanów, pomimo że na stadion 4. w tabeli „Pasów” przyjechał wicelider ze Szczecina, który jak do tej pory nie zaznał smaku porażki na ligowych boiskach. Co więcej, podopieczni Czesława Michniewicza mogą pochwalić się najsolidniejszą obroną, bo defensywa „Portowców” przed tym spotkaniem dała sobie wbić jedynie 10 goli.

W składach obu drużyn niespodzianek nie było. Jedynym zaskoczeniem było pominięcie w osiemnastce meczowej Sretena Sretenovicia, który pomimo że ostatnio formą nie grzeszył, to nadal był ważną częścia ekipy. W podstawowej „jedenastce” gości znalazł się natomiast Rafał Murawski, którego zmagał się ostatnio z lekkim urazem.

TME Legia Warszawa - Cracovia Kraków
Po pierwszej połowie kibice Cracovii mogli czuć niedosyt. (źródło: własne)

Od początku spotkania inicjatywę zdecydowanie przejęli gospodarze, co było widać szczególnie w statystyce posiadania piłki: Cracovia utrzymywała ją przy sobie przez 76% czasu gry! Nie przenosiło się to jednak na klarowne sytuacje bramkowe. Najbardziej widocznym piłkarzem pierwszej części gry był Bartosz Kapustka, który dwukrotnie próbował zaskoczyć Kudłę z dystansu – niestety bezskutecznie. W ostatniej akcji pierwszej połowy 18-latek padł w polu karnym powalony przez Jakuba Czerwińskiego. Z wysokości trybun wydawało się, że była to ewidentna „jedenastka”, ale sędzia nie zdecydował się wskazać na „wapno”. Sam piłkarz w wywiadzie udzielonym w przerwie przyznał jednak, że faulu nie było, choć doszło do dość zabawnie wyglądającego spięcia pomiędzy drobnym Kapustką a potężnym Kudłą. Oba zespoły schodziły więc do szatni przy bezbramkowym remisie.

W przerwie trener Michniewicz zdecydował się wzmocnić siłę ataku swojej drużyny, wprowadzając Vladimera Dvalishviliego za bezproduktywnego Miłosza Przybeckiego – miał on wspomagać mało widocznego Łukasza Zwolińskiego. Od samego początku drugiej połowy inicjatywa znowu należała do Cracovii, która szybko wyszła na prowadzenie po kontrze, którą mierzonym Mateusz Cetnarski strzałem z dystansu po raz pierwszy pokonał Kudłę. Bramka dodała skrzydeł gospodarzom, którzy poszli za ciosem i podwyższyli wynik za sprawą Denisa Rakelsa. Pięknym podaniem do asystującego Wójcickiego popisał się w tej sytuacji najlepszy tego dnia na boisku „Cetnar”. Nadzieję w serca kibiców Pogoni wlał Łukasz Zwoliński, który przełamał się po czterech kolejnych meczach bez zdobytego gola.

Wtedy zaczął się festiwal błędów defensywy „Portowców”: najpierw brak komunikacji między Czerwińskim a Frączczakiem wykorzystał Rakels, a później okropnego „babola” po strzale z dystansu Marcina Budzińskiego zaliczył bramkarz przyjezdnych. Pomimo wysokiego prowadzenia piłkarze Jacka Zielińskiego nie zwalniali tempa i co chwilę straszyli rywali groźnymi akcjami. Ich przewaga tego dnia była ogromna, o czym najlepiej świadczy liczba oddanych strzałów. Więcej bramek jednak już nie obejrzeliśmy.

Biorąc pod uwagę wyłącznie tabelę, mecz ten był zdecydowanie hitem kolejki, który absolutnie sprostał oczekiwaniom kibiców. Bezbarwna Pogoń zaliczyła pierwszą porażkę w tym sezonie, na którą jak najbardziej zasłużyła – podopieczni Czesława Michniewicza byli w sobotę zespołem o wiele słabszym, popełniającym proste błędy w defensywie i, pomimo zdobycia bramki, zupełnie nieistniejącym w ataku. Cracovii z kolei tego dnia wychodziło niemal wszystko. Swoje zadowolenie po spotkaniu wyrazili kibice, którzy głośno skandowali nazwisko trenera Zielińskiego. Z powodu tej porażki „Portowcy” mogą w niedzielę stracić drugie miejsce w ligowej tabeli na rzecz Legii Warszawa, jeśli ta wygra z poznańskim Lechem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze