Ekstraklasa za mocna? Po dwóch kolejkach każda drużyna straciła punkty


W którą stronę zmierza ekstraklasa?

3 sierpnia 2021 Ekstraklasa za mocna? Po dwóch kolejkach każda drużyna straciła punkty
Dariusz Skorupiński

Nasza liga nie należy do światowej czołówki. Nie należy nawet do bardzo dobrych. Nie oszukujmy się – nawet do dobrych. Ekstraklasa jest co najwyżej przeciętna i taka jest prawda. Jednak dla drużyn w niej występujących okazuje się wymagająca, ponieważ po zaledwie dwóch kolejkach od początku sezonu każda z nich straciła punkty przynajmniej raz. Nie było ekipy, która do tego czasu zanotowałaby komplet zwycięstw. Czy już naprawdę upadliśmy tak nisko, że nie ma choćby jednego składu, który wygra dwa mecze na początku sezonu? Czy aż tak dużo wymagamy?


Udostępnij na Udostępnij na

Możemy jakkolwiek usprawiedliwić i rozgrzeszyć 18 ekstraklasowych drużyn?

Raków zawiódł

Ostatnią ekipą, która miała szansę zdobyć sześć punktów po dwóch kolejkach, był Raków. Częstochowianie w meczu inaugurującym nowy sezon w ciekawych okolicznościach pokonali na wyjeździe Piasta Gliwice. Za mocna okazała się Jagiellonia, która w Białymstoku nie pozostawiła wicemistrzom Polski żadnych złudzeń i gładko pokonała ich 3:0. Koncertowy mecz rozegrał kapitan zespołu z Podlasia, Taras Romanczuk, który zdobył tego wieczora dwie bramki.

2. kolejkę kończył poniedziałkowy mecz Lechii Gdańsk z Wisłą Płock. Żadni z nich nie bili się o drugie zwycięstwo. Wisła przegrała i nie zdobyła nawet jednego punktu od startu sezonu, a Lechia zaledwie zremisowała w pierwszej kolejce.

Patrząc na tabelę ekstraklasy, próżno szukać u jakiejkolwiek drużyny dwóch zielonych „ptaszków”, które oznaczają wygraną. U dwóch z 18 ekip próżno szukać w ogóle punktów, ponieważ Wisła Płock i Górnik Zabrze nie zaznali w sezonie 2021/2022 smaku triumfu.

Ekstraklasa vs. puchary – co ważniejsze?

Jak mawia klasyk, trzeba odpuścić mecz pucharowy kosztem spotkania z Podbeskidziem w lidze, żeby nie stracić szans na Europę za rok. Absurdalne, prawda? Trochę, a nawet bardzo, ale w naszej lidze panuje pucharowa choroba. Pojawia się zawsze gdzieś w okolicy lipca, sierpnia. Objawia się słabymi wynikami w lidze kosztem większych pieniędzy, które czekają w kolejnych rundach eliminacyjnych.

Większość drużyn, które na koniec sezonu zakwalifikują się do pucharów, gdy przyjdzie czas ich rozgrywania, stawia wszystko na jedną kartę. Wóz albo przewóz. Albo im się uda, jak ostatnio Lechowi, co niestety jest rzadkością. Albo odpadamy w przedbiegach i możemy „spokojnie skupić się na lidze”. Zawsze mocnej i wymagającej, jaką jest nasza ekstraklasa! No nie róbmy żartu z żartu, ale fakty są takie, że żaden polski zespół nie ma/nie miał kadry, która pozwalała na zadowalającą walkę na trzech frontach. Zawsze odbijało się to czkawką.

Podobnie jest w tym roku. Raków 2,5 godziny męczył się z zawsze groźną litewską Suduvą i finalnie wymęczył awans. Na mecz z „Jagą” trener Papszun wystawił rezerwy rezerw, które dobitnie pokazały, dlaczego są rezerwami i nie są wspólnie wystawiane w składzie częstochowian. Wszystko po to, aby pierwszy skład był jak najbardziej wypoczęty na 3. rundę eliminacji i konfrontację z Rubinem Kazań. Jedna strata punktów w lidze nie ma większego znaczenia. Gorzej, gdy europejska przygoda potrwa dłużej, a ligowy punkt nadal będzie przychodził w trudzie i znoju.

Legia po przepchnięciu meczu z Wisłą Płock również została zaliczona do grona europejskich ofiar, ponieważ w niezłym stylu pokonał ją Radomiak. Wygrana 3:1 była dla Radomia ogromnym sukcesem i świętem.

Kiedy doczekamy czasów, że chociaż jedna (naprawdę, nie proszę o wiele) polska drużyna zagra przyzwoicie w pucharach i nie zachwieje to jej formą w lidze? Do tego potrzeba przede wszystkim szerokiej i równej ławki rezerwowych. Tak aby zmiennik prezentował odpowiedni poziom i klasę. Godną tego, którego zastępuje.

Plaga czerwieni

Na pewno nie pomaga fakt, że zawodnicy sami wykluczają się z gry. Jakby mało było problemów, kontuzji, intensywności meczów, to oni jeszcze komplikują klubowi sytuację. Po dwóch kolejkach ekstraklasy mamy już aż osiem (!) czerwieni. To bardzo dużo w porównaniu z poprzednim sezonem, gdzie było tylko 36 takich kar.

Większość z czerwonych kartek była nieprzemyślana i można było ich uniknąć. Niepotrzebny był faul Joela Pereiry, który może dłużej odpocząć od futbolu. Nic dziwnego, jeśli będzie go czekać dłuższa pauza za taki faul.

Dosyć się zagotowali Filip Mladenović czy Josue, którzy nie wykazali się rozsądkiem i sprawili Czesławowi Michniewiczowi ból głowy z powodu potrzeby zmiany personaliów. Swoją drogą trener Legii jasno wypowiedział się na ten temat na konferencji.

– Jeśli zachowania były nieodpowiedzialne, to wyciągniemy konsekwencje za osłabienie zespołu. Bez względu na to, kto się źle zachował – zakomunikował.

Pozostaje sobie zadać jeszcze raz tytułowe pytanie: czy ekstraklasa jest za mocna dla ekip w niej występujących? Jeśli tak, to po co było powiększanie rozgrywek? Jeśli nie, to skąd te statystyki? Ach, z naszą kochaną ligą nigdy nie można się nudzić…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze