Świetny bilans bramkowy w Wolfsburgu, równie dobry w Manchesterze City, niemal wymarzone statystyki w reprezentacji Bośni i Hercegowiny. Dodając do tego znakomite warunki fizyczne i ogromne doświadczenie na najwyższym poziomie, śmiało można było stwierdzić, że w połowie sierpnia zeszłego roku AS Roma, sprowadzając Edina Dzeko za blisko 15 milionów euro, dokonała znakomitego transferu. „Colpaccio”, jak mówili wtedy włoscy eksperci. Było huczne, niemal królewskie przywitanie przez mniej więcej trzy tysiące kibiców na rzymskim lotnisku Fiumicino, zapowiedź walki o największe trofea i koronę króla strzelców. Skończyło się jednak jak na razie totalnym rozczarowaniem i brakiem perspektyw na lepsze piłkarskie jutro.
Na przestrzeni ostatnich lat w Romie zmieniało się niemal wszystko – od właściciela klubu, przez trenerów, aż po kluczowych w ewentualnym sukcesie zawodników. Nie zmienia się jednak jedno – napastnicy grający w barwach rzymskiego klubu… nie strzelają goli. Ostatnią „dziewiątką”, która przekroczyła w jednym sezonie ligowym magiczną barierę 20 goli, był Francesco Totti, który sezon 2006/2007 zakończył z 26 bramkami na koncie, zostając tym samym Capocannoniere Serie A. Próbował Vucinić, z wiadomych względów przepadł Adriano, zawiedli Borriello czy Bojan.
Kiedy wydawało się, że Roma wreszcie ma napastnika z prawdziwego zdarzenia i że Pablo Daniel Osvaldo będzie lekarstwem na rzymską chorobę pod nazwą „nieskuteczność”, okazało się, że co prawda naturalizowany Włoch posiada spore umiejętności i potrafi strzelać piękne bramki, ale jednocześnie ma jeden poważny defekt – trudny do okiełznania charakter. Były napastnik Espanyolu czy Fiorentiny okazał się człowiekiem konfliktowym i lubiącym się zabawić, w związku z czym po kolejnej kłótni z kibicami postanowiono się z nim pożegnać i oddać do angielskiego Southampton.
Następnym snajperem próbującym podbić serca fanów „Giallorossich” był Mattia Destro, jednak on także, głównie z powodu poważnego urazu, ostatecznie się nie sprawdził i obecnie próbuje odbudować się w barwach Bolonii. – Doumbia! On musi odpalić – myśleli pewnie zaraz po ogłoszeniu transferu tifosi Romy. Ponad 60 bramek w barwach CSKA Moskwa, świetne występy w Lidze Mistrzów, wydawało się, że nie ma takiej mocy, która mogłaby powstrzymać Iworyjczyka przed regularnym trafianiem do siatki rywali. Skończyło się tak jak niemal we wszystkich wyżej wymienionych przypadkach – po serii kilku słabych meczów Doumbia został odstawiony od składu i swój pobyt w stolicy Włoch zakończył z zaledwie dwoma golami na koncie.
Władze klubu postanowiły postawić więc wszystko na jedną kartę, spełniły żądania finansowe szejków z Manchesteru, samemu zawodnikowi zagwarantowały jedne z najwyższych w całej lidze zarobki i dumnie ogłosiły – Edin Dzeko został nowym graczem AS Roma. Po miesiącach negocjacji w końcu udało się pozyskać napastnika światowej klasy, jednak, jak się potem okazało, on także najprawdopodobniej nie zbliży się do wyniku „Il Capitano” sprzed dziesięciu lat i można przypuszczać, że prędzej podzieli los Doumbii czy Osvaldo, a w Rzymie zapamiętany zostanie głównie z tego, że był kolejnym, któremu nie wyszło.
18 ligowych meczów, trzy gole, jedna asysta, do tego dwie żółte i jedna czerwona kartka. Bilans pasujący do wątpliwej klasy pomocnika czy grającego niezły sezon obrońcy, tymczasem właśnie takimi liczbami może w obecnych rozgrywkach ligowych pochwalić się 30-letni Bośniak. Zaczęło się nieźle, bo od asysty w pierwszej kolejce i bramki dającej zwycięstwo w prestiżowym starciu z Juventusem. Następnie przyszedł słabszy okres, tłumaczony jednak drobnym urazem i faktem, że Dzeko po latach spędzonych na Wyspach Brytyjskich trafił do nowego otoczenia i potrzeba trochę czasu, aby na dobre przystosował się do włoskiego, specyficznego grania. 8 listopada 2015 roku, derby Roma – Lazio, bez wątpienia najważniejszy mecz w sezonie dla kibiców w Rzymie, a kto wie, czy i nie w całych Włoszech. Na samym początku spotkania jeden z defensorów „Biancocelestich” fauluje byłego napastnika City i sędzia (niesłusznie, bo faul miał miejsce przed polem karnym) wskazuje na 11. metr. Do piłki podchodzi sam poszkodowany i pewnym strzałem pokonuje Federico Marchettiego.
Wydaje się, że to jest ten moment, w którym nadchodzi czas Edina Dzeko. W końcu jego nazwisko jest na ustach wszystkich i wygląda na to, że zacznie seryjnie strzelać, tak jak przyzwyczaił do tego, grając na boiskach Bundesligi czy Premiership. Niestety, od meczu z Lazio minęły już blisko trzy miesiące, a Dzeko od tego czasu dołożył w lidze… jednego gola – z rzutu karnego w zremisowanym 2:2 spotkaniu z Bolonią. Udało mu się co prawda pokonać bramkarzy Leverkusen i Barcelony w rozgrywkach Ligi Mistrzów, ale to wciąż za mało, żeby nie określać jego transferu mianem rozczarowania.
https://vine.co/v/elz0TFuKtr5
Gdzie więc leży problem Edina Dzeko? Być może w taktyce, zarówno Rudi Garcia, jak i obecny szkoleniowiec rzymian – Luciano Spalletti – preferują bowiem granie jednym wysuniętym napastnikiem. Co prawda obok Bośniaka biegali skrajnie ofensywnie usposobieni Gervinho czy Iago Falque, a obecnie partnerują mu Salah czy El Shaarawy, jednak są oni na tyle szeroko ustawieni przy linii bocznej boiska, że trudno zaliczać ich do nominalnych napastników. Może więc receptą na słabą grę Dzeko byłoby ustawienie zespołu tak, żeby Bośniak nie czuł się na szpicy osamotniony? Wszak najlepsze liczby wykręcał właśnie wtedy, gdy miał u boku czy to – za czasów Wolfsburga – Brazylijczyka Grafite, czy – w barwach City – Aguero lub Negredo.
Na to się jednak na nieszczęście dla urodzonego w Sarajewie zawodnika nie zanosi, w kadrze Romy, oprócz wiekowego już przecież Tottiego, próżno bowiem szukać napastnika przypominającego stylem gry byłych partnerów Bośniaka z czasów gry w ekipach „Wilków” i „Obywateli”. Jest co prawda piekielnie utalentowany Nigeryjczyk Umar Sadiq, jednak trudno oczekiwać od trenera Spallettiego, aby odważnie postawił na 18-latka niegotowego jeszcze pod względem fizycznym do grania na najwyższym poziomie. Dodatkowo sprowadzenie, w ostatnich godzinach okna transferowego, skrzydłowego Genoi – Diego Perottiego – doskonale pokazuje, że były szkoleniowiec Zenita nawet nie myśli o zmianie taktyki, więc albo Dzeko zacznie regularnie pokonywać bramkarzy rywali i przekona do siebie fanów trzykrotnych mistrzów Włoch, albo podzieli los byłych już napastników Romy i po sezonie zostanie sprzedany. A kibice znów obejdą się smakiem i ze wzruszeniem będą wspominali strzeleckie popisy Batistuty czy Montelli.