Dwunastu chętnych, a tylko sześć miejsc. Pierwsze starcia w eliminacjach IV rundy Ligi Mistrzów za nami


Wciąż nie znamy jeszcze wszystkich uczestników Champions League

22 sierpnia 2019 Dwunastu chętnych, a tylko sześć miejsc. Pierwsze starcia w eliminacjach IV rundy Ligi Mistrzów za nami
onefootball.com

We wtorek i w środę byliśmy świadkami pierwszych starć w dwumeczach o Ligę Mistrzów. Eliminacje doszły już do ostatniej IV rundy, która prowadzi do raju z napisem Champions League. Wolnych miejsc jest tylko sześć, a do ostatecznej bitwy stanęło 12 ekip. Przed marzeniami o debiucie w LM stoją dwie drużyny, a reszta stawki już kiedyś doznała smaku tych elitarnych rozgrywek. A jak potoczyły się pierwsze mecze? Na sześć spotkań pięć zakończyło się w taki sposób, że w rewanżach będzie się mogło jeszcze dużo pozmieniać. Wydaje się, że tylko Olympiakos zapewnił już sobie awans do elity.


Udostępnij na Udostępnij na

Poprzednia runda eliminacji do Ligi Mistrzów przyniosła nam kilka dużych niespodzianek. Dlatego pozostałe w grze ekipy podeszły ostrożniej do swoich pierwszych starć w ostatnim dwumeczu przed najlepszymi rozgrywkami w Europie. Po trzy spotkania odbyły się we wtorek i w środę. W pierwszy dzień zobaczyliśmy tylko dwa gole i nie możemy być jeszcze pewni tego, kto zagra w fazie grupowej. Drugi dzień przyniósł aż dziesięć bramek, ale tylko jeden dwumecz można określić jako zakończony.

APOEL Nikozja – Ajax Amsterdam

Cały czas w pamięci mamy zeszłosezonową grę „Joden” w Lidze Mistrzów. Podopieczni Erika Ten Haga zakończyli serię Realu Madryt, a do zwycięstwa nad Tottenhamem i gry w finale zabrakło im paru minut. Teraz wracamy do batalii o kolejną przygodę, ale Holendrzy nie wyglądają jeszcze tak pięknie. W poprzedniej rundzie problemów sprawił im PAOK Saloniki, który wywalczył u siebie remis 2:2. W Holandii Grecy też nie przestraszyli się rywala i ulegli minimalnie 2:3. Ajax Amsterdam jest faworytem rywalizacji z APOEL-em, ale Cypryjczycy zdają sobie sprawę z obecnych słabości holenderskiej drużyny.

Mistrzowie Cypru grają w eliminacjach od II rundy. Ich pierwszym przeciwnikiem była czarnogórska Sutjeska, z którą poradzili sobie bez większych problemów (1:0 i 3:0). Następnie los skrzyżował ich z Karabachem, który sprawił im więcej kłopotów. W Nikozji przegrali 1:2, ale w Agdamie to APOEL wygrał 2:0 i awansował dalej. Piłkarzom z południa Europy nie gra się jeszcze najlepiej, a to wszystko przez brak regularnych występów. Cypryjska liga jeszcze nie wystartowała, więc teraz skupiają się tylko na eliminacjach do Ligi Mistrzów. Ale jednocześnie brakuje im regularnej gry w meczach o stawkę. Choć nie było tego tak bardzo widać w pierwszym starciu z Ajaksem.

Pierwszy kwadrans należał do „Joden”, którzy oddali cztery strzały na bramkę gospodarzy. Niestety dla przyjezdnych Daley Blind i Dusan Tadić posyłali piłkę w sektory pola bramkowego, w których znajdował się bramkarz APOEL-u – Vid Belec. Nikozyjczycy potrzebowali praktycznie 30 minut, aby odkleić się od swojego pola karnego. Wtedy to Mousa Al-Tamari miał dwie okazje na zdobycie gola, ale dwukrotnie Jordańczyk pudłował. W drugiej części gry znowu Ajax zaczął przytrzymania rywala w okolicach bramki Beleca, ale to nie on stworzył największe zagrożenie. W 58. minucie zatrzęsła się poprzeczka Andre Onany po uderzeniu głową Lucasa. Parę minut później w pole karne wpadł Al-Tamari, który stojąc oko w oko z kameruńskim bramkarzem Ajaksu, trafił w boczną siatkę. Golkiper gości jeszcze w 70. minucie popisał się kapitalną paradą, wyłapując mocne uderzenie Lucasa. Holendrzy ostatnie dziesięć minut grali w osłabieniu, bo czerwoną kartkę otrzymał Noussair Mazraoui. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem.

CFR Cluj – Slavia Praga

Los skrzyżował ze sobą dwie ekipy marzące o powrocie do elitarnych rozgrywek. CFR Cluj ostatni raz zameldowało się w Lidze Mistrzów w sezonie 2012/2013, a Slavia Praga czeka już od kampanii 2007/2008. Według ekspertów faworytem do wygrania dwumeczu będzie mistrz Czech. „Sesivani” jako jedni z dwóch drużyn rozpoczęli rywalizację w eliminacjach dopiero teraz. Za to mistrz Rumunii jest w grze od I rundy, ale zdążył już pokazać, jak pokonywać mocniejsze zespoły. Na starcie zmierzył się z FC Astana, z którą przegrał mecz wyjazdowy 0:1. Wszystko odmieniło się przy spotkaniu w Klużu, gdzie gospodarze zwyciężyli pewnie 3:1. Kolejny krok wiódł przez Tel Awiw, a na Cluj czekało Maccabi. W Rumunii miejscowi pokonali Izraelczyków 1:0, ale rewanż dostarczył dużo emocji. Dość szybko padły cztery bramki, a wynik na tablicy pokazywał 2:2. Mistrz Izraela rozpoczął oblężenie, ale nie był w stanie pokonać trzeci raz bramkarzy przyjezdnych. „Kolejarze” awansowali dalej, ale ich przygoda miała się skończyć na Celticu Glasgow. Cluj u siebie zremisowało 1:1, a na wyjeździe po znakomitym boju wyeliminowało Szkotów wynikiem 4:3.

Podopieczni Dana Petrescu rozpoczęli ostatni dwumecz przed Ligą Mistrzów na swoim obiekcie. Do tej pory była to dla nich szczęśliwa arena, ale akurat we wtorkowy wieczór nie mieli aż tyle farta. Najpierw w pierwszej połowie znakomitą okazję na gola zmarnował George Tucudean, który z bardzo bliskiej odległości od bramki nie umieścił piłki w siatce. Ta sytuacja się szybko zemściła, bo to Slavia otworzyła wynik. Sprzed pola karnego lekki strzał oddał Lukas Masopust, ale zasłonięty bramkarz Giedrius Arlauskis niespodziewanie wpuścił futbolówkę do swojej bramki. Odpowiedź gospodarzy mogła przyjść na początku drugiej połowy. Mario Rondon wykorzystał błąd rywala i obił słupek przyjezdnych. W 79. minucie Cluj dostało rzut karny. Piłkę na wapnie ustawił Billel Omrani, który nie wykorzystał tak znakomitej okazji. Jego zamiary świetnie wyczuł Ondrej Kolar, który zapewnił zwycięstwo swojej drużynie. Prażanie wrócili do domów z jednobramkową zaliczką.

LASK Linz – Club Brugge

W ostatniej wtorkowej parze oczy kibiców były skierowane z ciekawością na LASK Linz. Dla osób śledzących rozgrywki w Austrii ten klub w ciągu ostatnich lat kojarzył się z grą na zapleczu ekstraklasy. W 2017 roku udało się mu wrócić do austriackiej Bundesligi po siedmiu latach tułaczki na niższych poziomach, a w 2018 roku zagrał w europejskich pucharach po raz pierwszy od 2000 roku. Wtedy to był uczestnikiem nieistniejącego już Pucharu Intertoto. Awans do Ligi Mistrzów byłby spełnieniem marzeń, bo na tak wysokim poziomie grał ostatni raz w latach 60. XX wieku.

Wicemistrzowie Austrii rozpoczęli grę w eliminacjach od III rundy i pojedynku z FC Basel. Nikt nie dawał im większych szans, bo Szwajcarzy są już uznaną marką na europejskich arenach. „Die Laskler” nie zważali na te opinie i już w Bazylei sprawili niespodziankę, pokonując utytułowanego rywala 1:2. Gospodarze dopiero w końcówce zdobyli bramkę, która dała im jeszcze jakieś nadzieje na zachowanie szans na awans. W Linzu nie było łatwo o odwrócenie losów rywalizacji. LASK zdobył pierwszy bramkę, co dobrze wpłynęło na piłkarzy gospodarza. Basel próbował odrobić starty, ale ostatecznie przegrał 1:3 i sensacyjnie awansowali Austriacy. Club Brugge podobnie rozpoczął grę od wcześniejszej rudny. Belgowie zmierzyli się z Dynamem Kijów. Na własnym boisku zwyciężyli 1:0, a w stolicy Ukrainy zremisowali 3:3.

Pierwsze starcie LASK-u z Brugge odbyło się w Austrii. We wtorek wieczorem w Linzu mocno podało, co odbiło się na stanie murawy. Dobry początek zaliczyli przyjezdni, którzy wywalczyli karnego już w 10. minucie spotkania. Hans Vanaken zamienił go na gola dającego prowadzenie wicemistrzom Belgii. Gospodarze mieli problemy z akcjami ofensywnymi i nie było zbyt wielu strzałów na bramkę przyjezdnych. W 23. minucie po akcji Reinholda Ranftla samobója mógł strzelić Simon Deli, ale Belgów uratował słupek. W drugiej części meczu „Niebiesko-czarni” nastawili się na kontrataki. I po dwóch z nich mogli podwyższyć prowadzenie, ale Emmanuel Dennis i Lois Openda zostali powstrzymani przez świetne parady Alexandra Schlagera. Gospodarze najlepsze dwie okazje stworzyli w ciągu ostatnich 20 minut spotkania. Najpierw akcji Joao Klaussa nie dał rady zamknąć Marko Raguz, a potem Brazylijczyk, strzelając z dystansu, nie sprawił większych problemów Simonowi Mignoletowi.

Dinamo Zagrzeb – Rosenborg BK

Mistrz Chorwacji to ostatnia drużyna w eliminacjach do Ligi Mistrzów, która ma w składzie Polaka. Niestety nie mogliśmy zobaczyć Damiana Kądziora w akcji przy okazji meczu z Rosenborgiem, bo zabrakło dla niego miejsca w kadrze meczowej. Ale zanim o samej rywalizacji, to przypominamy, z kim mierzyło się wcześniej Dinamo. Obecny sezon rozpoczęło od II rundy i pojedynku z Saburtalo Tbilisi. Chorwaci nie dali żadnych szans Gruzinom, zwyciężając odpowiednio 2:0 i 3:0. Następnie zagrali przeciwko Ferencvarosowi, a w Zagrzebiu niespodziewanie skończyło się na remisie 1:1. Węgrzy mieli nadzieję na sprawienie niespodzianki u siebie, ale „Modri” wzięli się ostro do roboty. Na wyjeździe wygrali wysoko aż 4:0.

W przypadku Norwegów to oni rozpoczęli eliminacje od I rundy i dwumeczu z Linfield. Mistrz Irlandii Północnej został gładko odprawiony, przegrywając u siebie 0:2 i na wyjeździe 0:4. Kolejnym rywalem Rosenborga było BATE Borysów, które wyeliminowało Piasta Gliwice. W Białorusi mistrzowie Norwegii odnieśli porażkę 1:2, ale na swoim terenie udało się odwrócić losy rywalizacji – wygrana 2:0. Ostatnią przeszkodą „Troillongan” był Maribor, ale Słoweńcy nie mieli większych szans na sukces. Mistrzowie Norwegii w obu spotkaniach uzyskali rezultat 3:1. W środę wieczorem stanęli do kolejnej próby powrotu do Ligi Mistrzów. Kibice Rosenborga czekają na te rozgrywki od sezonu 2007/2008.

Pierwszy mecz odbył się z Zagrzebiu, a gospodarze dość szybko wyszli na prowadzenie. W 8. minucie Marius Lundemo popełnił głupi faul w polu karnym, a sędzia wskazał na wapno. Wynik otworzył Bruno Petković. Od tej pory podopieczni Nenada Bjelicy lekko się cofnęli i pozwolili przeciwnikowi prowadzić piłkę. Tak ustawili się na kontry, a w 28. minucie Mislav Orsić podwyższył wynik na 2:0. Parę minut później po akcji Daniego Olmo mogło być już 3:0, ale tym razem Chorwaci obili tylko poprzeczkę. Rosenborg mimo posiadania piłki stwarzał tylko sporadyczne okazje bramkowe. Jedna z nich w 57. minucie po strzale Samuela Adegbenro sfinalizowała się trafieniem w poprzeczkę. Mecz zakończył się zwycięstwem Dinamo 2:0, ale to jeszcze nie koniec. W Trondheim może się jeszcze wszystko odwrócić. Przynajmniej na to liczą mistrzowie Norwegii.

Olympiakos Pireus – FK Krasnodar

Grecy jeszcze parę lat temu byli stałym bywalcem w Lidze Mistrzów. Niestety kryzys finansowy w kraju z czasem też odbił się na tej utytułowanej drużynie. Ale akurat w tej parze większość kibiców przyglądało się z zaciekawieniem rosyjskiej drużynie. FK Krasnodar to klub założony w 2008 roku, który po trzech latach istnienia awansował do rosyjskiej ekstraklasy. Od 2014 roku regularnie kwalifikował się do europejskich pucharów, a w tym roku przystąpił do swojej pierwszej szansy na kwalifikację do Champions League. „Bykom” udało się dojść do ostatniego dwumeczu. Eliminacje dla nich rozpoczęły się od III rundy i pojedynku z FC Porto. Praktycznie nikt nie spodziewał się, że to trzecia drużyna Russian Premier Liga wyeliminuje zeszłosezonowego ćwierćfinalistę LM. To sprawiło, że teraz nie ma co się bać wicemistrza Grecji.

Olympiakos rozpoczął zmagania od II rundy, a jego pierwszym rywalem była Viktoria Pilzno. W Czechach padł bezbramkowy remis, ale w Atenach już wicemistrz Grecji wygrał wysoko 4:0. W kolejnej rundzie zmierzył się z wicemistrzem Turcji. Basaksehir u siebie nie dał rady pokonać „Thrilos” – 0:1. W rewanżu na swoim terenie Grecy ponownie odnieśli łatwe zwycięstwo 2:0. Teraz marzą o powrocie do Ligi Mistrzów po rocznym rozbracie z europejską elitą.

W eliminacjach Olympiakos na swoim boisku czuł się bardzo dobrze. Uznawano go też za faworyta starcia z Krasnodarem, ale chyba nikt nie spodziewał się aż tak wysokiej wygranej Greków. Pierwsza połowa była popisem gospodarzy, którzy gościom nie pozwolili na praktycznie nic. Oblężenie przyniosło pozytywny skutek w 30. minucie, gdy kąśliwym strzałem Miguel Guerrero zdobył gola na 1:0. W drugiej połowie Rosjanie otrząsnęli się i poszli na wymianę ciosów, co nie było najlepszym pomysłem. Przez mocniejsze odkrycie się w ostatnim kwadransie stracili jeszcze trzy bramki. Zdobyli je Lazar Randjelović (dwa trafienia) i Daniel Podence. 4:0 w pierwszym spotkaniu praktycznie rozstrzyga nam losy dwumeczu.

Young Boys Berno – Crvena Zvezda Belgrad

Ostatnia środowa para to rywalizacja mistrza Szwajcarii oraz mistrza Serbii. Obydwie ekipy przed rokiem występowały w Lidze Mistrzów, a w tym sezonie któraś będzie musiała obejść się smakiem. Szwajcarzy dopiero w środę rozpoczęli walkę o Champions League, bo jako druga drużyna (obok Slavii) byli rozstawieni w ostatniej rundzie. Serbowie natomiast są w eliminacjach od początku. W pierwszym dwumeczu odprawili Suduvę, choć nie było to takie łatwe zadanie. Na Litwie padł bezbramkowy remis, a w Belgradzie „Gwiazda” wygrała 2:1. Kolejną parę stworzyła z HJK Helsinki, wygrywając u siebie 2:0. Rewanż okazał się trochę trudniejszy, bo trzeba było uważać na poczynania Finów. Porażka 1:2 nie przekreśliła jej drogi do Champions League. Najgorzej było przed tygodniem, kiedy po dwukrotnym remisie 1:1 z FC Kopenhaga do rozstrzygnięcia losów rywalizacji potrzebne były karne. Te lepiej wykonywali serbscy piłkarze.

W Bernie odbył się najlepszy mecz IV rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Na początku spotkania za sprawą Rogera Assale gospodarze wyszli na prowadzenie. Ale cieszyli się z niego tylko przez dziesięć minut. W 18. minucie Crvena Zvezda doprowadziła do remisu przy swoim rzucie rożnym. Dośrodkowanie Marko Marina z lewego narożnika zamienił na gola Milos Degenek. Australijski stoper oddał bardzo precyzyjny strzał głową, a piłka przefrunęła tuż nad obrońcą kryjącym słupek bramki YB. Od tego momentu nikt nie zwalniał tempa, a każda z drużyn chciała wyjść na prowadzenie. Udało się to gościom na początku drugiej połowy, a autorem bramki na 2:1 był Mateo Ezequiel Garcia. Od tego momentu Serbowie skupili się na obronie rezultatu. Young Boys nie chcieli kończyć pierwszego starcia w dwumeczu od porażki. Ale trudno było znaleźć sposób na przebrnięcie przez defensywę rywali. Na kwadrans przed końcem meczu z pomocą przyszedł VAR, a gospodarze otrzymali rzut karny. „Jedenastkę” pewnie wykonał Guillaume Hoarau, który ustalił wynik meczu na 2:2.

***

Spotkania rewanżowe odbędą się w przyszłym tygodniu. Każdy z meczów rozpocznie się o 21:00.

Wtorek (27.08.):

  • Crvena Zvezda Belgrad – Young Boys Berno (2:2)
  • FK Krasnodar – Olympiakos Pireus (0:4)
  • Rosenborg BK – Dinamo Zagrzeb (0:2)

Środa (28.08.):

  • Ajax Amsterdam – APOEL Nikozja (0:0)
  • Club Brugge – LASK Linz (1:0)
  • Slavia Praga – CFR Cluj (1:0)
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze