– To nie będzie decyzja emocjonalna – zapewniał podczas ostatniej konferencji prasowej przed podpisaniem umowy z Drogbą menadżer zespołu José Mourinho. Czyżby?
Korespondencja z Londynu
Choć nad podlondyńskim Cobham regularnie przelatują samoloty, dziś było tam niespotykanie senne. Pierwszy zespół przebywa obecnie na obozie w Austrii, natomiast po Europie rozjeżdżają się również drużyny młodzieżowe klubu. Ale to właśnie w ośrodku treningowym Chelsea doszło dziś do wydarzenia, o którym mówi piłkarski świat.
Po dwóch latach wschodnich wojaży roczny kontrakt z Chelsea podpisał Didier Drogba. Niekwestionowana legenda klubu ze Stamford Bridge, piłkarz o statusie króla, futbolowego półboga. Dlaczego ryzykuje własny pomnik dla kilku meczów w nadchodzącym sezonie?
Dokończyć marzenia
Cokolwiek by Mourinho nie mówił, emocje zawsze były kluczowe. „To była bardzo łatwa decyzja” – przyznał Drogba. Czy wraca na stare śmieci? Tak. Będzie znał każdy zakątek stadionu i bazy treningowej, nie trzeba go oprowadzać i przedstawiać. Ale Drogba wraca też dokończyć pewien biznes.
Co może dokończyć piłkarz, który ostatnim kopnięciem piłki dał dla swojego klubu upragniony Puchar Europy? – wielu może zapytać. Żeby odpowiedzieć na to pytanie, wskazówki zegara trzeba cofnąć nie o dwa, a siedem lat.
Z wszystkich piłkarzy, z którymi przez ostatnie 15 lat współpracował portugalski trener, Drogba wraz z Frankiem Lampardem zawsze byli wymieniani jako jego ulubieńcy. Najwierniejsi, gotowi walczyć dla swojego menadżera o każdy centymetr murawy, posłusznie wykonując jego taktyczne zalecenia.
Anglik już rok temu był krok od odejścia z Chelsea. I zapewne pożegnałby się z zachodnim Londynem, gdyby nie wieść, że do klubu wraca Mourinho. Lampard dograł jeszcze jeden sezon w niebieskich barwach i z gracją opuścił klub. „Nie żegnamy się z Frankiem, robimy sobie tylko przerwę” – mówił po ogłoszeniu decyzji Portugalczyk. Pewien cykl wreszcie dobiegł końca.
Że może dojść do powrotu „Króla Didiera”, spekulowano od jakiegoś czasu. Po świetnym wejściu z ławki w rewanżowym meczu minionej edycji LM przeciwko PSG, Demba Ba najpierw strzelił decydującą bramkę, aby potem cofnąć głęboko do defensywy i bronić wyniku. „Demba był fantastyczny” – mówił wówczas Mourinho. „Demba był fantastycznym środkowym obrońcą! Przypomniał mi trochę Didiera z dawnych czasów, kiedy potrzebowaliśmy go w obronie w końcówkach meczów…” – trudno nie było wyczuć w jego słowach nutki nostalgii.
Ale sygnały, że emocje między piłkarzem i napastnikiem nie zgasły, były wysyłane już wcześniej, podczas mniej lub bardziej otwartych tyrad pod adresem zawodnych napastników Chelsea. W klubie brakowało „prawdziwego napastnika”, „takiego jak Didier”. Po najsłynniejszej z nich, podsłuchanej przez francuską ekipę Canal+, dni do końca sezonu głośno zaczął odliczać Samuel Eto’o. Choć nie brakowało śmiechu wokół jego „dziadkowej” cieszynki, piłkarz miał Mourinho za złe wypominanie wieku. Trzy lata starszy Drogba takich komentarzy za plecami nie musi się jednak obawiać.
Kiedy we wrześniu 2007 roku w klubie pożegnano się z Mourinho, Drogba gotów był spakować swoje walizki i choćby następnego dnia wynieść się wraz z nim. Gdziekolwiek, gdzie Portugalczyk znajdzie zatrudnienie – a na brak ofert nie narzekał. Piłkarz niemalże ruszył na wojenną ścieżkę z klubem, grożąc strajkiem, jeżeli zarząd nie cofnie swojej decyzji. Ale włodarze klubu pozostali nieugięci, a sam Mourinho przekonał Drogbę, żeby dał z siebie na boisku wszystko. Zainspirowany zespół dotarł jeszcze pod batutą asystenta Steve’a Clarke do finału LM (gdzie Drogba wyleciał z boiska za skandaliczne zachowanie), ale projekt, nad którym wspólnie pracowali, został brutalnie przerwany.
I choć Drogba niemalże w pojedynkę sięgnął po upragnione trofeum, a sam Mourinho na brak sukcesów w międzyczasie nie mógł narzekać, nadal pozostały niesmak i gorycz. Tak jak w przypadku ubiegłego sezonu dla Lamparda, kampania 2014/2015 pozwoli na dobre zagoić rany sprzed siedmiu lat.
Kto do trójkąta?
Piłkarsko zamysł jest teoretycznie prosty. Wobec transferu Diego Costy, boiskowa rola Iworyjczyka w najlepszym wypadku sprowadzi się do wejść z ławki na ostatnie 20 minut ligowych spotkań i kilka startów w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Z 34 golami na koncie Drogba jest najskuteczniejszym piłkarzem w europejskich pucharach w historii Chelsea.
Kluczową kwestią jest, kto uzupełni trio snajperów „The Blues”. W systemie Mourinho nie ma miejsca na czwartego napastnika w składzie, dlatego nad przyszłością Fernando Torresa oraz Romelu Lukaku pojawił się duży znak zapytania.
Wbrew temu, co pisze się w mediach, bardziej spodziewałbym się odejścia Hiszpana, który przez ostatnie 12 miesięcy na co dzień frustrował swoją grą Mourinho. Co więcej, była gwiazda Liverpoolu miała już okazję grać przez półtora roku z Didierem Drogbą i ich boiskowe występy wyglądały nieporadnie. Wymowna jest również statystyka ligowych bramek: 32 trafienia Belga w ostatnich dwóch sezonach wobec 29 bramek Torresa w… dwa razy dłuższym okresie.
Co więcej, nawet jeżeli Lukaku zawiedzie w sezonie 2014/15, na wartości i tak nie straci, czego nie można powiedzieć o obchodzącym w przyszłym roku 31. urodziny Hiszpanie.
Ale decyzję i tak podejmą władze klubu. Na przeszkodzie w transferze mogą stać zaporowe gaże Torresa, z których ten musiałby zrezygnować. Lukaku, dla którego Drogba był idolem z dzieciństwa, regularnie zawodzi na dużej scenie, tak wcześniej w barwach Chelsea, jak i podczas niedawnych mistrzostw świata. Podczas trwającego obozu przygotowawczego w Austrii to Hiszpan jest z zespołem, podczas gdy Belg… trenuje w Brukseli z Anderlechtem. Być może to jedynie wakacyjny rozruch w rodzimych stronach, a może sygnał, że w zachodnim Londynie nie jest potrzebny.
Pomnik jest, a teraz…
Ale w Drogbie Mourinho widzi więcej niż tylko wzmocnienie linii ataku.
Wobec odejścia Lamparda, powrót „Króla Didiera” będzie służył podtrzymaniu balansu w szatni po odejściu innych przedstawicieli „starej gwardii” – wspomnianego już Lamparda oraz Ashley’a Cole’a.
Nawet po podpisaniu umowy z 36-latkiem ekipa Chelsea nadal ma najniższą średnią wieku spośród wszystkich drużyn w Premier League. W minionym sezonie to właśnie w braku boiskowego cwaniactwa Mourinho szukał powodu braku trofeów.
Śmiało można także zakładać, że po wypełnieniu rocznego kontraktu z Chelsea afrykańska ikona zawiesi wreszcie buty na kołku i skupi się na pracy w klubowych strukturach. Już teraz jest typowany jako trener drużyn młodzieżowych (a tam, być może, także i pierwszego Polaka w Chelsea, Huberta Adamczyka) bądź ambasador promujący międzynarodowe przedsięwzięcia „Niebieskich” – do roli, którą przez parę lat w Manchesterze City pełnił urodzony w Senegalu Patrick Vieira.
Fani klubu mają świadomość, że od Drogby AD2014 nie można oczekiwać takich samych występów, jakimi raczył ich podczas pierwszych ośmiu lat na Stamford Bridge. Napastnik zapewne jedynie nieznacznie poprawi bilans 157 bramek dla klubu. Trudno będzie też od 36-latka wymagać regularnych heroicznych występów czy dalszego znęcania się nad Arsenalem. Ale status legendy kilka razy w nadchodzącej kampanii może pomóc „The Blues” przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Tylko tego karnego z Monachium, ostatniego kopnięcia w barwach klubu, trochę szkoda – cóż to była za historia!
Szkoda przyjacielu, że już nie zobaczymy Cię w pomarańczowej lub zielonej koszulce z symbolem słonia.... :-( No nic ,,Tito,, jak go nazwała matka, Clothilde Drogba skupiać się będzie tylko na grze w Chelsea. Liczę na niejedną piękną bramkę i na to aby kibice przez ten ostatni sezon w jego karierze byli szcześliwi z powrotu Ivoryjczyka.