Droga do I ligi


Sandecja i Bruk-Bet czy może ktoś inny spadnie z Lotto Ekstraklasy?

10 maja 2018 Droga do I ligi
twójmecz.pl

Zmagania w grupie spadkowej ekstraklasy zbliżają się ku końcowi. Utrzymania nadal nie mogą być pewne cztery zespoły: Lechia, Piast, Bruk-Bet i Sandecja. Murowanymi kandydatami do gry w I lidze w przyszłym sezonie wydają się być dwie ostatnie drużyny, jednak czy aby na pewno?


Udostępnij na Udostępnij na

Czy ktoś inny poza klubami grającymi w Niecieczy może zawitać do drugiego poziomu rozgrywek w Polsce?

Co poszło nie tak?

To pytanie zadaje sobie chyba każdy kibic Lechii Gdańsk. Drużyna, która jeszcze w zeszłym sezonie do ostatniej kolejki walczyła o mistrzostwo, dzisiaj broni się przed spadkiem. Dziwi to tym bardziej, że kadrowo niewiele się w gdańskim zespole zmieniło. Nie miała miejsca żadna rewolucja, a tak naprawdę jedynym kluczowym piłkarzem z zeszłego sezonu, który opuścił „Biało-zielonych” przed startem rozgrywek, jest Rafał Janicki. Wszyscy zawodnicy są cieniami samych siebie z poprzednich zmagań.

Trudno jest więc jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno wpływ miało wiele czynników. Wydaje się, że podstawowym błędem było zwolnienie Piotra Nowaka we wrześniu ubiegłego roku. Co prawda nie da się ukryć, że wyniki go nie broniły, ale można było mu dać więcej czasu na zażegnanie kryzysu. Przynajmniej zdecydowanie nie byłaby to gorsza decyzja od zastąpienia go… fizjoterapeutą.

Adam Owen, bo tak nazywa się wyżej wymieniony następca Nowaka, nic nie poprawił, a wręcz przeciwnie. Ściągnął gdański zespół jeszcze bliżej dna. Na domiar złego Lechia w tym czasie dostała kolejny cios w postaci ujemnego punktu za zaległości płacowe wobec piłkarzy. Niesamowite jest to, że taki klub, aspirujący zdecydowanie wyżej niż grupa spadkowa i zarządzany przez, wydawałoby się, poważnych ludzi, pozwala sobie na taką kompromitację.

Wracając jednak do Owena, trzeba oddać włodarzom Lechii, że nie tylko oni spośród klubów ekstraklasy zdecydowali się na zatrudnienie trenera, który nigdy wcześniej nie prowadził żadnego zespołu. Wszyscy pamiętamy, co niedługo później zrobiła Legia…

Trudno oczekiwać, że człowiekowi, którego piłkarska kariera ograniczyła się do występów w lidze walijskiej, a kariera trenerska do bycia asystentem/fizjoterapeutą, uda się zmotywować i przemówić do doświadczonych piłkarzy Lechii. Dlatego też Adam Owen został zwolniony, a zastąpił go Piotr Stokowiec. Niestety każdy się chyba zgodzi, że zdecydowanie za późno. Były menedżer Zagłębia Lubin zastał rozbitą szatnię, a czasu na jej poukładanie nie miał wcale.

Po czasie widać rzeczywiście jakąś poprawę, jednak nadal jest daleko od ideału. Problem wydaje się być cały czas z motywacją zawodników. O ile momentami gra nie prezentuje się tak źle, to piłkarze wyglądają na zupełnie zrezygnowanych. Mimo wszystko zdaje się, że Lechii uda się utrzymać w tym sezonie. Wygrany we wtorek mecz z Piastem prawdopodobnie da szansę na rehabilitację w następnych rozgrywkach. W tym momencie przede wszystkim zarząd musi się uderzyć w pierś i myśleć o letniej rewolucji, do której zdecydowanie będzie musiało dojść, jeżeli nie chcą w Gdańsku powtórki z rozrywki.

„Waldek King”

Ten przydomek ma szansę przylgnąć jeszcze bardziej do Waldemara Fornalika, jeżeli uda mu się utrzymać Piasta Gliwice w Lotto Ekstraklasie w tym sezonie. Oczywiście przynajmniej wśród kibiców gliwickiego klubu. „Piastunki” to kolejna anomalia w tegorocznych rozgrywkach ekstraklasy. W zeszłym sezonie co prawda dziesiąte miejsce, ale bardzo szybko zapewnione utrzymanie i bardzo dobrze wyglądająca gra na ostatniej prostej sezonu. Dwa lata temu wicemistrzostwo i europejskie puchary. Niesamowity zjazd zaliczył ten klub w ciągu dwóch sezonów, chociaż do zjazdu Lechii Gdańsk i tak nie ma porównania.

Były selekcjoner reprezentacji Polski przychodząc do Piasta w zastępstwie Dariusza Wdowczyka, miał za zadanie przede wszystkim utrzymać drużynę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nikt nie oczekiwał od niego w pierwszym sezonie osiągnięcia sukcesu na miarę Radoslava Latala z sezonu 2015/2016. Zdaje się, że znając klasę trenera Fornalika, nikt się również nie spodziewał, że walka o uniknięcie pierwszej ligi będzie wyglądać tak, jak wygląda. Gliwicki zespół na dwie kolejki przed końcem zmagań ma zaledwie punkt przewagi nad strefą spadkową i absolutnie nie może być pewien pozostania w gronie najlepszych polskich drużyn na przyszły sezon.

Tak jak już było powiedziane, gdy Fornalik przejmował stery w klubie z Okrzei, wszyscy zdawali sobie sprawę, że w tym sezonie nie da się osiągnąć nic więcej nic w zeszłym roku. Po pierwszych kolejkach tego sezonu, jeszcze za czasów Wdowczyka, widać było, że zespół nie radzi sobie zbyt dobrze, a transfery, które zostały latem przeprowadzone, nie były najlepsze.

Zawodził i nadal zawodzi przede wszystkim Konstantin Vassiljev, w którym pokładane były największe nadzieje. W końcu jest to jeden z najlepszych zawodników zeszłego sezonu w ekstraklasie. Wtedy jeszcze w barwach Jagiellonii zaliczył 13 goli i 14 asyst w 32 meczach! W porównaniu do tego sezonu trudno uwierzyć, że to ten sam piłkarz. W aktualnej batalii zdobył zaledwie jedną bramkę i tyle samo asyst, jak na zawodnika tej klasy są to fatalne statystyki.

Należy jednak pamiętać, że to, gdzie jest teraz Piast, nie jest winą tylko tego jednego zawodnika. Na dzisiaj trzeba przyznać, że chyba tylko do bramkarza Jakuba Szmatuły nie można mieć większych zastrzeżeń. Każdy inny gracz ma większy lub mniejszy wpływ na to, jak słabo wygląda drużyna w tym sezonie. Fatalnie prezentuje się przede wszystkim ofensywa. W tym sezonie tylko ostatnia w tabeli Sandecja strzeliła mniej bramek. Najlepszy strzelec drużyny, Czech Papadopulos, ma na koncie zaledwie dziewięć goli, a najlepszy zawodnik Piasta w zeszłym sezonie, kapitan Gerard Badia, zaliczył w tych rozgrywkach zaledwie dwie asysty i strzelił jedną bramkę. Nie da się myśleć o pewnym utrzymaniu, jeżeli dwóch teoretycznie najlepszych graczy w zespole, czyli Badia  i Vassiljev, gra tak słabo.

Wydaje się, że jeżeli ktoś z dwójki Lechia, Piast miałby spaść do I ligi, to byłaby to drużyna Waldemara Fornalika. Przede wszystkim dlatego, że we wtorek przegrała bezpośredni mecz z gdańskim zespołem i ma aż trzy punkty mniej. Mimo wszystko raczej misja „Waldka Kinga” się uda, ale wyłącznie ze względu na słabość rywali, którzy aktualnie okupują strefę spadkową.

Ostatni mecz

Najprawdopodobniej wszystko rozstrzygnie się w sobotę 19 maja. Nie zapowiada się, abyśmy mieli dowiedzieć się wcześniej, kto spadnie, patrząc na to, jak nieprzewidywalna jest ekstraklasa w tym sezonie. Sandecję może już chyba uratować tylko cud, natomiast Bruk-Bet cały czas ma bardzo realne szanse na pozostanie w elicie, patrząc na słabość Piasta w ostatnim czasie.

Kluczowa będzie również następna kolejka i to, jak zaprezentują się zespoły, które już mają zapewnione utrzymanie. Czy odpuszczą mecze z walczącymi o utrzymanie czy jednak podejdą do nich na poważnie. Tak czy inaczej najprawdopodobniej to, kto obok Sandecji zawita do I ligi, rozstrzygnie się w ostatniej kolejce przy Okrzei w Gliwicach.

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze