Talent miał wielki, ale w porównaniu do kolegów z Szachtara nie kwapił się do wyjazdu na Zachód. Komfortowo uczył się w cieplarnianych warunkach na Ukrainie, gdzie każdy znał jego wartość i traktował jak gwiazdę. Wszystko zmienił kryzys, wojna i ciągły niepokój. Douglas Costa fantastycznie odnalazł się w Monachium.
Wielokrotny mistrz ligi z kraju naszego wschodniego sąsiada przez lata nazywany był azylem dla Latynosów, którzy przychodzili tu z ojczyzny i prawie z miejsca zostawali czołowymi graczami rozgrywek Premier Ligi. W pierwszym składzie proporcje wyglądają następująco: obrona – Ukraińcy, ofensywa – Brazylijczycy. Autor tej koncepcji, słynny Rumun Mircea Lucescu, wiedział, że piłkarze z tamtego rejonu świata są świetni technicznie, mają genialny przegląd pola i czerpią radość z gry. Zupełnie inaczej niż ułożeni taktycznie i silni zawodnicy z bloku wschodniego. Ta koncepcja działa od wielu lat, a Szachtar jest uznaną w Europie marką dzięki sukcesom na arenie międzynarodowej. O sile drużyny stanowi trwała i niezmieniająca się prawie od początku przygody ze wspomnianym szkoleniowcem żelazna defensywa, ale przede wszystkim kreatywny i skuteczny atak.
Gracze formacji ofensywnej to Brazylijczycy, których ciągle przybywa. Nazwisko prawie każdego z nich jest szerzej znane w środowisku piłkarskim. Eduardo (pochodzenia brazylijskiego), Alex Teixeira, Bernard, Taison, Willian, Luiz Adriano czy Douglas Costa. Trzej ostatni kilka lat temu tworzyli fantastyczny tercet, który zdobywał kolejne bramki i kolekcjonował trofea. Ta trójka została szybko zauważona w Europie i rozbita. Willian odszedł pierwszy i trafił finalnie do Chelsea, Luiz Adriano do Milanu, a Douglas Costa do Bayernu. Ten ostatni prawdopodobnie ma największy talent.
O dzisiejszym zawodniku „The Blues” i Coście długo mówiło się w kontekście wielkiej przyjaźni. Podobno obaj piłkarze byli nierozłączni. Bardzo dużo rozmawiali, mają podobny gust muzyczny i podobny styl gry. – Niebotyczne umiejętności techniczne. To, co na treningach robią z piłką, jest wprost nieprawdopodobne. Gdyby dołożyli do tego dyscyplinę w defensywie, byliby najlepszymi piłkarzami świata, a nie są. Każdy ma jakieś wady – opowiadał ich kolega, bramkarz Andrij Pjatow. Pomocnicy nie wyobrażali sobie występów bez siebie, a pierwszy obietnicę złamał ten starszy. Williana skusiły pieniądze w Rosji, co znacznie zahamowało jego rozwój i ostatecznie skończyło się przeciętną dyspozycją w Londynie, gdzie najczęściej siedzi na ławce rezerwowych. Costa nie popełnił błędu przyjaciela. Został w Doniecku, gdzie nabrał boiskowej ogłady, regularnie występując w pierwszym składzie. Miał kilka ofert z wielkich klubów, ale za radą trenera, któremu bardzo zależało na losie wychowanka, wszystkie odrzucił, by pomóc ekipie z Donbasu w walce o kolejne trofea. W swoim ostatnim sezonie w Szachtarze w 20 meczach skompletował cztery gole, ale nie to jest najważniejsze. Kreował grę, rozgrywał, rozdzielał piłki, dryblował, ośmieszał, asystował. Skauci Bayernu byli pod ogromnym wrażeniem. Nie patrzyli na suche liczby, które nie rzucały na kolana.
Mistrz Niemiec zagiął parol na Costę, na którego wydał 30 milionów euro. Wielu ekspertów stukało się w głowę. Prawdopodobnie wielu z nich sugerowało się słowami Lucescu, który lobbował, by jego podopieczny nie zmieniał klubu. On to zrobił, a w zamian dostał od swojego byłego opiekuna nieprzyjemną laurkę. – Nie sądzę, żeby Douglas miał wystarczające umiejętności, aby od razu wskoczyć do pierwszej jedenastki. Ribery i Robben to inna klasa, ale Douglas będzie się rozwijał i ma szansę osiągnąć w przyszłości ich poziom. Nie jest gotowy na Bundesligę – twierdził Rumun. Jego zdanie podzielał słynny, pyskaty i lubiący wytykać wiele rzeczy Guardioli Stefan Effenberg. – To pieniądze wydane w błoto. Możemy mówić, że umie dośrodkowywać i strzelać wolne, ale to za mało. Był gwiazdą, ale pamiętajmy, że Bundesliga to jednak inny poziom niż liga ukraińska – argumentował były gwiazdor z Bawarii. Jak się jednak okazało, żaden z nich nie miał racji.
Lucescu: ''Costa jest za słaby na Bayern'' No chyba, nie!
— Jan Mazurek (@jan_mazi) August 14, 2015
Już w okresie przygotowawczym, gdy „Die Roten” podejmowali naprawdę silnych rywali, Douglas Costa błyszczał. Kiedy jego koledzy poruszali się flegmatycznie, on biegał i szalał po swojej stronie boiska. Rywali mijał zaś jak tyczki, co imponowało sztabowi szkoleniowemu, który na każdym kroku podkreślał, jak istotnym zawodnikiem w kontekście walki na trzech frontach może się okazać 25-latek. Z piłkarzem o takim profilu jak Costa Bayern prezentuje się jeszcze lepiej. Lewandowski i Mueller mają więcej miejsca w środku boiska, a gra jest dużo bardziej rozciągnięta. Dzięki temu tak kreatywni rozgrywający jak Xabi Alonso, Thiago czy Vidal mają więcej wariantów rozegrania danej akcji. To wszystko zagwarantowało przyjście tylko jednego zawodnika – właśnie Brazyliczyka.
Guardiola chyba wiedział co robił, kiedy go sprowadzał. Skrzydłowy z miejsca podbił serca fanów i stał się czołowym piłkarzem ligi. Imponuje przygotowaniem motorycznym, a dzięki niezwykłej szybkości dystansuje prawie wszystkich defensorów drużyny rywali. Costa ma już na koncie 10 asyst. W historii Bundesligi nikt nie miał tylu ostatnich podań po siedmiu kolejkach. W każdej kolejce sprowadzony z Szachtara Donieck piłkarz obsługiwał swoich kolegów. Przy niesamowitym wyczynie Roberta Lewandowskiego, gdy w meczu z Wolfsburgiem zdobył pięć bramek, Brazylijczyk miał dwie asysty. Przy czwartym golu „Lewego” Costa wspaniałym rajdem minął czterech rywali, oczywiście pokazując swoje predyspozycje sprinterskie. Pod wrażaniem jego postawy są wszyscy koledzy, włącznie z rywalizującym z nim Robbenem czy spędzającym większość czasu w gabinetach lekarskich Franckiem Riberym. W niemieckiej Bundeslidze funkcjonuje takie powiedzenie, że na forum ogólnym żartować można tylko z naprawdę dobrych zawodników. O tym, że 25-latek do takich należy, świadczy odpowiedź Guardioli na pytanie, czy imponuje mu patrzenie na poczynania swojego podopiecznego. – Wolę patrzeć na moją żonę. Jest ładniejsza i lepiej gra w nogę. Wyszkoliłem ją, teraz jego muszę nauczyć kilku sztuczek – śmiał się wielki Hiszpan. Ten sarkazm oznacza jednak, że Douglas wyrabia sobie nazwisko.
Idealnie wpisał się w nową koncepcję gry giganta z Bawarii. Od tego sezonu większą wagę kładzie się na różnorakość i oryginalność w ataku. Już nie ma sztampowej i dawno rozgryzionej tiki-taki, która do minimum ograniczała wartość graczy stricte ofensywnych. Teraz coraz częściej rozgrywający Bayernu patrzą na boki i szukają rozegrania piłki przez którąś z flanek, a te są bardzo dobrze obsadzone. Po jednej stronie biega opisywany przez nas bohater, a po drugiej nowy nabytek, Kingsley Coman, który zastępuje Arjena Robbena. Po kilku dobrych wspólnych występach ten duet ofensywnie usposobionych bocznych pomocników nazwano „Superduetem” albo „CoCo”. Ich świetna gra może sprawić, że kibice szybko zapomną o Arjenie Robbenie i Francku Riberym, a współpraca z nimi pomaga Robertowi Lewandowskiemu raz za razem trafiać do siatki. Były piłkarz Juventusu potrzebuje jednak jeszcze trochę czasu, żeby udowodnić swoją wartość, ale jego kolegę już można powoli nazywać gwiazdą Bundesligi.
https://youtu.be/A5et_iVDOvA
Czarnoskóry pomocnik to chyba największe pozytywne zaskoczenie początku nowego sezonu w największych ligach europejskich. To, że jest szybki, umie dośrodkowywać i asystować, wiedział prawie każdy, ale nikt nie spodziewał się, że robi to w tak fantastyczny sposób. Finezja, z którą wykonuje każde zagranie, naprawdę imponuje. Ostatnio każdy dotyk futbolówki przez jego osobę jest magiczny. Głowę popiołem powinni posypać teraz główni krytycy, a raczej niedowiarki – Mircea Lucescu i Stefan Effenberg. Niedoceniany i krytykowany przed sezonem Douglas Costa stał się tajną bronią mistrza Niemiec. Zabójczą bronią.
Gdy go pierwszy raz zobaczyłem (final MŚ U-20 w Egipcie w 2009r.) to sobie pomyślałem: "Będzie kozakiem". I się nie pomyliłem :)
Paradoksalnie w Szachtarze wcale nie był największą gwiazdą. Statystyki nie rzucały na kolana, chyba w żadnym z sezonów nie przekroczył 6 goli w lidze. To jednak odróżnia skauting polski od niemieckiego. W Polsce (oczywiście proporcjonalnie) zawodnika z takimi liczbami, by nie wzięli, a jednak w Monachium umieli się w nim dopatrzeć to ''coś''. Ale kozakiem na pewno jest :)
Costa to klasyczny przykład piłkarza, który zawsze miał "wrażenia artystyczne", teraz jednak stał się zabójczą bronią, bo zaczął mieć "liczby". Stąd wielkie brawa dla pionu sportowego FCB za wizję.