Dołujący „Obywatele”


11 lutego 2015 Dołujący „Obywatele”

Manchester City to aktualny mistrz Anglii, który tytuł zdobył kilka miesięcy temu we wspaniałym stylu. Przed rozpoczęciem bieżącej edycji Premier League wydawało się, że to właśnie drużyna Manuela Pellegriniego jako jedyna będzie w stanie dotrzymać tempa londyńskiej Chelsea prowadzonej przez Jose Mourinho. I tak było, ale tylko do czasu, a ściślej mówiąc – do końca ubiegłego roku kalendarzowego. Po jego zakończeniu „The Citizens" zaczęli grać bardzo przeciętnie. Dlaczego? Oto pięć głównych powodów słabej ostatnio postawy mistrzów najlepszej ligi świata.


Udostępnij na Udostępnij na

1. Brak lidera

W poprzednim sezonie w Manchesterze City wszystko funkcjonowało doskonale i nawet nerwowa końcówka sezonu 2013/2014 spowodowana renesansem formy Liverpoolu – najgroźniejszego rywala „Obywateli” – okazała się dla niego ostatecznie szczęśliwa. Kiedy coś nie szło, zawsze był ktoś, kto potrafił wziąć ciężar gry na swoje barki i dać sygnał do ataku. Manuel Pellegrini miał ogromne szczęście, że w ubiegłym sezonie apogeum swoich możliwości osiągnęło kilku jego podopiecznych, a Sergio Aguero i Yaya Toure pokazali, że rola przywódcy zespołu nie jest im straszna. Filigranowy Argentyńczyk grał jak natchniony, ale nie został wybrany na najlepszego zawodnika ligi, gdyż to wyróżnienie przypadło innemu graczowi rodem z Ameryki Południowej, Urugwajczykowi Luisowi Suarezowi. Różnica między tymi piłkarzami polegała jednak na tym, że Aguero wcale nie musiał zostać królem polowania na bramki, by wygrać mistrzostwo. Zięć Diego Armando Maradony miał u swego boku (a właściwie za plecami) kogoś, kogo brakowało Suarezowi w Liverpoolu – człowieka od tzw. czarnej roboty. Yaya Toure, bo o nim mowa, to nie tylko zwykły przecinak, myślący o tym, jak tu sfaulować rywala. W zeszłym sezonie był bez cienia wątpliwości najlepszym defensywnym pomocnikiem świata, ideałem. Świeżo upieczony mistrz Afryki imponował nie tylko doskonałą grą w destrukcji, ale też zadziwiającą lekkością w zdobywaniu goli. 20 bramek strzelonych w samej Premiership mówi samo za siebie, a do tego należy dodać jeszcze 9 asyst. Czy można chcieć czegoś więcej? Tak. Pellegrini i wszyscy kibice „The Citizens” marzyli o tym, by reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej powtórzył wspaniały rok 2014, ale zapomnieli chyba, że takiej formy na dłuższą metę utrzymać się nie da.

Toure był głównym architektem mistrzostwa zdobytego przez jego team kilka miesięcy temu, ale nowy sezon rozpoczął w ponurym nastroju. Długo nie mógł wybaczyć władzom  Manchesteru City, iż nie pozwoliły mu opuścić jednego z przedsezonowych meczów, by czuwać przy łóżku chorego na nowotwór brata. Ibrahim Toure zmarł w czasie wakacji, a Yaya jeszcze długo wypominał przełożonym ich złe zachowanie. W pewnym momencie spekulowano nawet, iż pomocnik opuści Etihad Stadium i przeniesie się do Liverpoolu, ale temat ostatecznie ucichł.

Kiedy już Yaya odbudował swoją formę i pogodził się z właścicielami City, przyszedł styczeń, a wraz z nim Puchar Narodów Afryki, w którym Toure zakończył swój udział dopiero kilka dni temu. Zawodnik zdobył złoty medal, ale „Obywatelom” bardzo brakowało ich lidera z ubiegłego sezonu. Tym bardziej że osamotniony Aguero, choć zdobył już 14 bramek, nie jest w stanie pociągnąć wózka o nazwie: Manchester City. Brakuje mu wsparcia Yayi, który wcześniej doskonale uzupełniał Argentyńczyka.

2. Słaba dyspozycja zmienników Aguero

Kiedy najlepszy strzelec „The Citizens” odniesie kontuzję, a niestety dla wszystkich kibiców drużyny ostatnimi czasy zdarza mu się to coraz częściej, wartość ekipy Pellegriniego spada o połowę. Jego zmiennicy – Edin Dżeko (2 gole w tym sezonie) oraz Stevan Jovetić (5 goli) – mają ogromne problemy, by załatać powstałą po nieobecnym „Kunie” dziurę. Dyspozycja bośniacko-czarnogórskiego duetu pozostawia wiele do życzenia, ale może po przyjściu na Etihad Wilfrieda Bony’ego sytuacja trochę się poprawi. Sprowadzony ze Swansea City za 28 mln funtów reprezentacyjny kolega Toure ma stanowić alternatywę dla Aguero, kiedy ten odniesie kolejny uraz lub znajdzie się w słabszej dyspozycji strzeleckiej.

Czy czarnoskóry zawodnik zdoła spełnić pokładane w nim nadzieje? Trudno powiedzieć, gdyż jego poprzedni pracodawca nie należał do ścisłego grona faworytów Premier League, a co za tym idzie – Bony grał na większym luzie. Teraz będzie musiał pokazać, iż presja, jaka towarzyszy piłkarzom Manchesteru City, nie jest dla niego problemem i może stanowić on silny punkt swego nowego zespołu. Świetnie zbudowany i doskonale grający głową reprezentant WKS powinien wnieść powiew świeżości do ofensywnych formacji „The Citizens”, jeśli trener Manuel Pellegrini zechce wystawiać go obok Aguero, a nie tylko dawać szansę w końcówkach meczów jako zmiennikowi Argentyńczyka. Filigranowy, szybki, sprytny napastnik plus wysoki, potrafiący zebrać piłkę niczym koszykarz atakujący to doskonałe połączenie, które już niejednokrotnie przynosiło w futbolu doskonałe efekty. Czy tak samo będzie z mistrzami Anglii?

3. Niepewna forma Kompany’ego

Belgijski kapitan „Obywateli” od lat uznawany jest za jednego z najlepszych obrońców świata. Znawcy wyspiarskiego futbolu cenią jego opanowanie, umiejętność doskonałego ustawiania się oraz zdolności przywódcze. Od początku 2015 roku Kompany jest jednak bardzo niepewny przy wykonywaniu swoich boiskowych obowiązków, z którymi jeszcze nie tak dawno radził sobie bez zarzutu. W spotkaniu przeciwko Arsenalowi sprokurował rzut karny, a jego pewnym egzekutorem okazał się Santi Cazorla. Bramka hiszpańskiego pomocnika sprawiła, iż do końca spotkania „Obywatele” nie potrafili już podnieść rzuconej im przez „Kanonierów” rękawicy, a mecz zakończył się zwycięstwem podopiecznych Arsene’a Wengera 2:0. Spotkanie z innym londyńskim klubem, a zarazem głównym rywalem City do zdobycia tytułu, Chelsea, także nie było udane w wykonaniu kapitana aktualnych mistrzów kraju. Przy akcji bramkowej „The Blues” Kompany zagrał zbyt asekuracyjnie. Mógł śmiało przeciąć podanie Edena Hazarda do Loica Remy’ego, ale belgijski defensor przestraszył się, iż jeśli uderzy piłkę, ta trafi do bramki „Obywateli”. Nawet gdyby coś takiego miało miejsce, nikt raczej nie miałby pretensji do byłego gracza Anderlechtu Bruksela. Gol samobójczy może się przytrafić każdemu i nic w tym szczególnego. Kompany jednak uznał inaczej i pozwolił dokończyć dzieła zniszczenia napastnikowi drużyny przeciwnej.

https://www.youtube.com/watch?v=bvlbJGnt_X8

Zawodnicy Manchesteru City nie tracą dużo goli (24, o trzy bramki więcej niż liderująca Chelsea – stan na 11 lutego przed środowymi meczami BPL), ale jeśli już, to w najważniejszych meczach, takich jak opisywanych wyżej przeciwko Arsenalowi czy Chelsea. Za słabą dyspozycję „Obywateli” nie można winić tylko ich kapitana, gdyż pozostali obrońcy też mają wahania formy. Dużo spodziewano się po zakupionych przed startem sezonu Sagnie i Mangali, ale dwaj Francuzi grają poniżej oczekiwań. Były zawodnik Arsenalu nic nie wnosi do gry ofensywnej mistrzów Anglii, jego reprezentacyjny kolega ma zaś problemy ze zrozumieniem, na czym polega brytyjski futbol. Dlatego najsolidniejszym defensorem „The Citizens” jest wiekowy Martin Demichelis, do którego postawy nikt większych roszczeń jak na razie nie zgłasza.

4. Za mało nowych twarzy

Często bywa tak, iż po wywalczeniu mistrzostwa przez daną drużynę jej opiekun chce kolejny sezon rozegrać niemalże takim samym składem, gdyż tego, jeśli przynosi sukces, podobno się nie zmienia. Może coś w tym jest, ale Premier League rządzi się swoimi prawami. Tutaj bez odpowiedniej dostawy świeżej krwi trudno jest cokolwiek zdziałać. Sprowadzenie Managli, Sagny i wypożyczenie Lamparda to największe wzmocnienia „Obywateli” przed rozpoczęciem obecnego sezonu. Są to na pewno gracze znani i umiejący kopać piłkę, ale do zawodników sprowadzonych przez Chelsea, Manchester United i Arsenal dużo im brakuje. „The Blues” zainwestowali w ściągnięcie Fabregasa i Costy. Jak na tym wyszli? Doskonale, krótko mówiąc. Pierwszy z nich jest najlepszym asystentem BPL, a drugi strzela najwięcej goli. Może nie jest to duet idealny, ale mogący spokojnie zapewnić Chelsea mistrzowską koronę. United postanowił wydać fortunę na Falcao, Blinda, Di Marię, Rojo oraz Shawa i gra 20-krotnych zdobywców tytułu dla najlepszej drużyny angielskiej ekstraklasy powoli zaczyna przynosić efekty. „Czerwonym Diabłom” zdarzają się głupie wpadki, ale oni mają zupełnie inne cele w tym sezonie niż ich rywale zza miedzy. Louis van Gaal musi wprowadzić swych podopiecznych do Ligi Mistrzów i przy okazji wygrać FA Cup. Na mistrzostwo szans raczej nie ma i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Arsenal zaś postanowił wyrwać Barcelonie Alexisa Sancheza i to również był transferowy złoty strzał. Chilijczyk gra jak natchniony i dzięki jego doskonałej dyspozycji „Kanonierzy” mogą realnie myśleć o obronie Pucharu Anglii, a i w Champions League zdołają pewnie napsuć krwi faworytom.

Dlaczego więc Pellegrini nie wziął przykładu ze swoich kolegów po fachu? Bajecznie bogaci właściciele City mogą pozwolić sobie na sprowadzenie każdego piłkarza, jakiego wymarzy sobie chilijski szkoleniowiec. Czy żaden z uczestników mundialu nie przypadł mu do gustu? Bardziej prawdopodobnym jest, że Pellegrini po prostu chciał pokazać, iż jego drużyna jest mocna jak żadna inna i nie potrzeba jej ulepszać. Kosmetyczne zmiany w postaci sprowadzenia wcześniej wymienionych trzech solidnych rzemieślników i kilku mniej znanych graczy nie mogły przynieść oczekiwanych rezultatów. Choć wyścig o mistrzostwo wciąż trwa i nie można skreślać „Obywateli”. Może nowe nabytki jeszcze wszystkich zadziwią?

5. Zmęczenie i zniechęcenie zawodników

Trudno podejrzewać graczy Manchesteru o brak motywacji, gdyż na Etihad zarabiają ogromne pieniądze i w każdym meczu muszą dawać z siebie wszystko, ale natury ludzkiej nie da się oszukać. Poprzedni sezon podopiecznych Manuela Pellegriniego kosztował mnóstwo sił, gdyż praktycznie do ostatniej ligowej kolejki musieli uważać, by nie stracić choćby punktu, gdyż wykorzystaliby to zaraz piłkarze Liverpoolu. Wakacje większość zawodników „Obywateli” spędziła w Brazylii, ale nie jako turyści, lecz reprezentanci swoich krajów podczas mundialu. Zanim jednak przystąpili do mistrzowskiego turnieju, trenowali przez kilka tygodni na zgrupowaniach swoich narodowych zespołów. Nic dziwnego zatem, iż po zakończeniu brazylijskiego czempionatu zawodnicy Manchesteru udali się na wymarzone urlopy. Te jednak nie trwały długo, gdyż zaraz rozpoczął się kolejny sezon.

Jego początek był w wykonaniu drużyny Pellegriniego bardzo udany (zwycięstwa nad Liverpoolem i Newcastle), ale wszyscy wiedzieli, że bez odpowiednich transferów w którymś momencie „Obywateli” dopadnie kryzys. Końcówka zeszłego roku przebiegła obiecująco, ale w 2015 roku mistrzowie Anglii zdołali wygrać zaledwie dwa spotkania na siedem rozegranych we wszystkich rozgrywkach. Wyjazd Toure, drobne urazy Aguero i rozkojarzenie obrońców sprawiły, iż strata do liderującej Chelsea wynosi 7 punktów i trudno będzie ją zniwelować. O wiele więcej entuzjazmu podczas ligowych pojedynków wykazują zawodnicy „The Blues”, którzy zeszły sezon zakończyli bez żadnego trofeum. Podrażniona duma Jose Mourinho oraz chęć odniesienia sukcesu, charakterystyczna dla jego podopiecznych, mogą sprawić, że aktualny mistrz Anglii za kilka miesięcy abdykuje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze