Dokąd zmierza La Liga?


Ostatnia kolejka fazy grupowej europejskich pucharów była kompromitacją zespołów z Primera Division

10 grudnia 2021 Dokąd zmierza La Liga?
gistjunction.com

O tym, że La Liga jest w kryzysie, wiadomo od dawna. Mało kto spodziewał się jednak, że z klubami hiszpańskiej ekstraklasy może być aż tak źle. Ostatnia kolejka fazy grupowej europejskich pucharów obnażyła wszystkie słabości zespołów Primera Division.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeszcze nie tak dawno rozgrywki ligowe na Półwyspie Iberyjskim uchodziły za najlepsze na świecie. Lata 2014–2018 były zdominowane przez hiszpańskie zespoły na europejskiej arenie. W obu kontynentalnych rozgrywkach kluby La Liga dochodziły przynajmniej do najlepszej czwórki. Sytuacja zmieniła się diametralnie i trudno wytłumaczyć fakt, że w tym sezonie Ligi Mistrzów z pięciu drużyn reprezentujących ligę hiszpańską do fazy pucharowej przechodzą zaledwie trzy.

La Liga i Liga Mistrzów to dwa różne światy

Sezon 2020/2021 w Lidze Mistrzów rozpoczęła rekordowa liczba pięciu hiszpańskich zespołów. Do czwartku, kiedy to rozegrano zaległy mecz pomiędzy Atalantą Bergamo a Villarrealem, tylko przedstawiciele stolicy Hiszpanii zapewnili sobie awans do fazy pucharowej najważniejszych europejskich rozgrywek. Drużyna Unaia Emery’ego pokazała jednak klasę i w rozgrywanym w zimowej aurze meczu dołączyła do Realu i Atletico w szesnastce najlepszych drużyn Starego Kontynentu.

Atletico Madryt o awans do 1/8 finału drżało do końca ostatniego meczu fazy grupowej w Porto. Dysponujący jedną z najlepszych, o ile nie najsilniejszą kadrą w La Liga „Los Colchoneros” rzutem na taśmę uzyskali awans z grupy śmierci. Postawa w lidze „Rojiblancos” pozostawia wiele do życzenia. W Champions League „Cholismo” po raz kolejny pozwoliło Atletico pozostać w grze o pierwszy w swojej historii triumf w Europie.

Na tym pozytywy jednak się kończą. Europejską jesień w wykonaniu FC Barcelona i Sevilli należy określić jako pasmo rozczarowań. Postawę „Dumy Katalonii” można zrozumieć przez pozaboiskowe problemy, które rzutują na jakość prezentowaną na boisku. W sześciu meczach Barcelona zaledwie dwukrotnie znajdowała drogę do bramki (oba gole w spotkaniach z Dynamem Kijów). Jest to trzeci najgorszy wynik w całej Champions League. Nie dziwi więc fakt, że kibice „Blaugrany” wiosną będą rezerwować sobie czwartkowe wieczory.

Historia Sevilli zasługuje na osobny akapit. Grupa G, do której trafili podopieczni Julena Lopeteguiego, uznawana była za najsłabszą ze wszystkich. Lille, Wolfsburg i Red Bull Salzburg to zespoły nie tylko w zasięgu Sevilli, ale można powiedzieć, że nawet słabsze od „Los Nevirones”. Kadrowo Andaluzyjczycy prezentują się lepiej niż w poprzednim sezonie, więc tym bardziej trzecie miejsce w grupie jest ogromnym rozczarowaniem. Sevilla wraca więc do swoich ulubionych rozgrywek. Wygrywała je sześciokrotnie i będzie jednym z głównych faworytów do ponownego triumfu.

Błyszczą w Lidze Europy

Liga Europy czy wcześniej Puchar UEFA to rozgrywki, w których Hiszpanie zawsze mieli silnego przedstawiciela. Wspomniane wcześniej Sevilla, Atletico, Villarreal, ale także Espanyol czy Athletic Bilbao zapisały się w nich pozytywnie. Ze względu na zwycięstwo w poprzednim sezonie w tych rozgrywkach „Żółtej Łodzi Podwodnej” Primera Division może liczyć na dwóch reprezentantów w obecnej kampanii. Real Sociedad oraz Real Betis osiągnęły wynik, jakiego oczekiwano na Półwyspie Iberyjskim.

Drużyna z Kraju Basków w meczu ostatniej kolejki z PSV Eindhoven odniosła pewne zwycięstwo 3:0 i zapewniła sobie grę w 1/16 finału. Dublet Mikela Oyarzabala pozwolił utrzymać się w Lidze Europy. „Txuri Urdin” czekają teraz na rywala z Ligi Mistrzów. W lutowym dwumeczu na pewno nie będą bez szans, zważając na formę, jaką prezentują nie tylko na europejskim, ale i na krajowym podwórku.

Real Betis jest z kolei jednym z największych zaskoczeń obecnego sezonu. Manuel Pellegrini poukładał drużynę, która jest w stanie regularnie punktować w Primera Division. Betis pozostaje w grze o Ligę Mistrzów, skutecznie łącząc ją z Europa League. „Verdiblancos” punktowali w meczach, w których musieli punktować. 1/16 finału była przed startem fazy grupowej celem minimum i został on zrealizowany.

Do występów Betisu i Realu Sociedad nie można mieć zarzutów. Zrobili to, czego wszyscy od nich oczekiwali. Liczba przedstawicieli hiszpańskiej Primera Division w Lidze Europy wzrośnie wiosną. Pozwala mieć to nadzieję, że finał rozgrywany w tym sezonie na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan będzie świętem iberyjskiego futbolu. Derby miasta gospodarza finału byłyby bezprecedensowym wydarzeniem w skali europejskiego futbolu.

O co jeszcze grają?

Potencjał obu madryckich ekip sięga co najmniej półfinału Ligi Mistrzów. W szczytowej formie zarówno Real, jak i Atletico są w stanie przeciwstawić się angielskim gigantom. Premier League odjechała całej reszcie o lata świetlne. Najlepiej o tym świadczy fakt, że trzy zespoły wygrały swoje grupy, a czwarta Chelsea oddała pierwsze miejsce w końcówce wyjazdowego meczu z Zenitem. Wyprzedzenie Anglików jest w tej chwili dla hiszpańskich zespołów zadaniem nieosiągalnym.

Trudno wymagać od Barcelony mającej szósty pod względem wielkości budżet oraz szósty limit płac w La Liga wywożenia punktów z Monachium. Hiszpańska piłka jest w kryzysie. Nie jest to jeszcze etap, kiedy to kluby jeden po drugim bankrutowały. Dzisiaj nie dopuści do tego LFP. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że złota era hiszpańskiej piłki w Europie prędko nie wróci.

Liga Europy wydaje się więc być rozgrywkami idealnie skrojonymi pod aktualną pozycję La Liga w Europie. Nawet podczas nieobecności królowej tych rozgrywek – Sevilli, znajdzie się Villarreal potrafiący wygrać to trofeum, pokonując po drodzę Arsenal czy Manchester United. Czy w te ślady może pójść Real Sociedad czy Real Betis? Jest to prawdopodobne. Przy odrobinie szczęścia i dobrej dyspozycji finał na Pizjuan jest realnym celem dla każdego z czwórki pozostającej w Europa League.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze