Divock Origi – belgijski dżoker, który wypadł z talii Jürgena Kloppa


Od bohatera Ligi Mistrzów do zawodnika numer siedem w kolejce do gry w ataku Liverpoolu. Divock Origi niepewny przyszłości na Anfield Road

22 listopada 2020 Divock Origi – belgijski dżoker, który wypadł z talii Jürgena Kloppa
theanfieldwrap.com

Niezwykle istotne bramki strzelone przez Divocka Origiego w znacznym stopniu przyczyniły się do zwycięstwa Liverpoolu w Lidze Mistrzów. Po triumfie w rozgrywkach Belg został ogłoszony pierwszym zmiennikiem dla ofensywnego tercetu „The Reds”. Dyspozycja snajpera z końcówki sezonu 2018/2019 pozostała jednak tylko wspomnieniem. Obecnie Divock Origi jest zaledwie siódmy w klubowej hierarchii atakujących, bez większych szans na regularną grę. Czy to koniec Belga na Anfield Road?  


Udostępnij na Udostępnij na

Wypożyczenie do Wolfsburga miało pomóc Divockowi Origiemu powrócić do optymalnej dyspozycji. W niemieckim zespole snajper spisywał się jednak znacznie poniżej oczekiwań. Raził nieskutecznością oraz wbrew przewidywaniom nie stanowił o sile ofensywy „Die Wölfe”. Słaba postawa Belga w zespole z Bundesligi tylko utwierdziła władze Liverpoolu w przekonaniu, że przyszłość zawodnika leży poza Anfield Road.

Sytuację gracza próbował wykorzystać Wolverhampton Wanderers. Klub z Molineux Stadium doszedł nawet do porozumienia z przedstawicielami „The Reds” w kwestii kwoty odstępnego, która miała opiewać na 27 milionów funtów (wraz z bonusami). Na transfer nie zgodził się jednak sam zawodnik, z kolei opcję kolejnego wypożyczenia wykluczyły władze Liverpoolu.

Divock Origi nie jest na poziomie ofensywnego tercetu. Stephen Warnock

Divock Origi pozostał więc w klubie z czerwonej części Merseyside, lecz z niewielkimi szansami na regularną grę w pierwszej jedenastce. Oficjalnie radości z zatrzymania gracza w kadrze nie ukrywał Jürgen Klopp. W rzeczywistości pierwszy występ w sezonie Belg zanotował jednak dopiero w listopadzie.

Niechciany zadaniowiec, który stał się dżokerem

Menedżer Liverpoolu rzadko korzystał z usług byłego snajpera Lille OSC, gdyż Divock Origi znacznie przegrywał rywalizację o miejsce w jedenastce z pozostałymi ofensywnymi zawodnikami. Do tego stopnia, że najczęściej nie mieścił się nawet kadrze meczowej. Przełomowy dla sytuacji belgijskiego atakującego w zespole „The Reds” okazał się jednak grudzień.

Przy bezbramkowym remisie w derbach Merseyside Jürgen Klopp zdecydował się na ostatnie minuty spotkania desygnować do gry dysponującego lepszymi warunkami fizycznymi od partnerów Divocka Origiego. Snajper w pełni wykorzystał otrzymaną szansę, przechylając szalę zwycięstwa na korzyść Liverpoolu.

W nagrodę Belg wystąpił w podstawowej jedenastce w kolejnym spotkaniu ligowym. Zanotował asystę, lecz nie przekonał do końca Jürgena Kloppa do swoich umiejętności. Co prawda zaczął regularnie pojawiać się w kadrze meczowej, lecz w styczniu Liverpool zaoferował możliwość zakupu Belga innym klubom. Ponownie zainteresowany pozyskaniem zawodnika był Wolverhampton Wanderers, lecz znów transakcja nie doszła do skutku. Divock Origi pozostał na Anfield Road, po zakończeniu okna transferowego regularnie już pojawiając się na murawie w ostatnich minutach spotkań.

Belg w zespole Jürgena Kloppa zaczął odgrywać dosyć istotną rolę. Przy korzystnym rezultacie zmieniał jednego z graczy ofensywnego tercetu (Sadio Mane – Roberto Firmino – Mohamed Salah). W inteligentny sposób wymuszał faule rywali lub blokował piłkę w narożniku boiska na połowie przeciwnika. W przypadku pogoni za zwycięskim golem, wchodząc na murawę, zwiększał natomiast siłę ataku oraz umożliwiał wykorzystanie nowych rozwiązań w ofensywie.

Z czasem Divock Origi zaczął być traktowany przez menedżera „The Reds” bardziej jako dżoker niż gracz typowo zadaniowy. Efekty w postaci regularnie zdobywanych przez Belga bramek pojawiły się jednak dopiero w samej końcówce sezonu. W przedostatnim ligowym spotkaniu snajper rozstrzygnął o zwycięstwie Liverpoolu w wyjazdowym pojedynku z Newcastle United. Zdobył także dwie bramki w rewanżowym meczu półfinału Ligi Mistrzów przeciwko Barcelonie. Natomiast w finale, na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, trafieniem przypieczętował triumf Liverpoolu w elitarnych rozgrywkach.

Divock Origi – pierwszy rezerwowy

Po zwycięstwie w Lidze Mistrzów i imponującej końcówce kampanii w wykonaniu belgijskiego zawodnika na Anfield Road na nowo przeanalizowano sytuację gracza. Sprzedaż snajpera, który zdobywał w sezonie niezwykle istotne bramki, nie wchodziła już w grę. Liverpool postanowił zatrzymać snajpera w zespole, proponując atakującemu nowy pięcioletni kontrakt. Do pozostania w klubie z czerwonej części Merseyside zawodnika przekonała deklaracja Jürgena Kloppa, że w nowym sezonie będzie pierwszym zmiennikiem ofensywnego tercetu.

Obiecano mu pełnienie bardziej istotnej funkcji [w zespole] po odejściu [Daniela] Sturridge’a. W zasadzie ma być zmiennikiem dla Mane, Salaha i Firmino, pierwszym rezerwowym. Zaoferowali mu także dobre warunki finansowe – komentował dla Sky Sports korespondent „Het Laatste Nieuws” Kristof Terreur.

Mimo udanego początku kampanii w dalszej części sezonu Divock Origi prezentował się jednak znacznie poniżej oczekiwań. Choć regularnie pojawiał się na murawie, wchodząc z ławki rezerwowych, to rzadko stanowił wzmocnienie dla zespołu z Anfield Road. Zawodził pod bramką przeciwnika oraz nie imponował atutami z poprzedniego sezonu.

W poszukiwaniu powodów słabszej dyspozycji zawodnika eksperci wskazywali na decyzję Jürgena Kloppa, by snajper operował głównie na lewej flance ataku zamiast w centralnej części. Poruszanie się blisko linii bocznej boiska utrudniało Belgowi skuteczne nękanie rywali. Tym bardziej że repertuar zagrań Divocka Origiego nigdy nie należał do szczególnie obszernych. Zejścia atakującego ze skrzydła do środka były przewidywalne, co w przeważającej mierze niweczyło wysiłki zawodnika.

Kolejne miesiące niezadowalającej dyspozycji gracza sprawiły, że media coraz częściej łączyły Liverpool z możliwością pozyskania Timo Wernera. Niemiecki napastnik miał zagwarantować „The Reds” to, czego nie potrafił Divock Origi – odpowiedni poziom jakości w ofensywie. Przyszłość Belga na Anfield Road ponownie stanęła pod dużym znakiem zapytania. Niejako w sukurs zawodnikowi przyszły jednak problemy finansowe klubów spowodowane skutkami pandemii.

Divock Origi siódmy w kolejce do gry

Z racji dużych strat Liverpool zaprzestał starań o pozyskanie Timo Wernera. Napastnik trafił ostatecznie do Chelsea, lecz przyszłość Divocka Origiego nadal była niepewna. Zainteresowanie zakupem belgijskiego gracza wyrażało pięć klubów, w tym czterech przedstawicieli Premier League. Kwota przynajmniej 20 milionów funtów, której oczekiwał Liverpool, skutecznie odstraszyła jednak chętnych. Sam zawodnik nie wyrażał ponadto chęci odejścia.

Jestem lepszym graczem niż w zeszłym roku. Klopp dał mi przestrzeń do rozwoju. Zawsze słucham swojego instynktu i kontynuuję pracę. Rozmawiałem [w maju] z Liverpoolem i mamy wspólne cele. Chcę się tutaj rozwijać. To projekt dla mnie i chcę brać w nim udział – mówił w rozmowie z „Het Laatste Nieuws” Divock Origi.

Oswojenie klubu z Anfield Road z finansowymi skutkami pandemii oraz negocjacyjny talent Michaela Edwardsa sprawiły jednak, że Liverpool pozyskał w oknie transferowym kolejnych nowych graczy. Do zakupionego wcześniej Konstantinosa Tsimikasa dołączyli Thiago Alcantara oraz Diogo Jota.

Mimo że transfer portugalskiego atakującego był dużą niespodzianką, to zawodnik z marszu zaczął regularnie zdobywać bramki. Świetna dyspozycja byłego gracza Wolverhamptonu Wanderers sprawiła, że zajął w zespole miejsce Divocka Origiego. Diogo Jota stał się pierwszym zmiennikiem dla ofensywnego tercetu.

–  [Portugalczyk] pokazał, że stanowi jakościową opcję. Gdy [Klopp] chciał dać odpocząć atakującym Liverpoolu, nigdy nie było wiadomo, kto mógłby zająć miejsce na pozycji numer dziewięć. Cóż, teraz mają opcję, naprawdę bardzo dobrą. Nie okazując braku szacunku Origiemu, myślę, że wielu sympatyków Liverpoolu, kibiców i zawodników w okolicy potwierdziłoby, że [Belg] nie jest na poziomie ofensywnego tercetu. Z kolei Jota zapewnia właśnie taką jakość – komentował sytuację w ataku „The Reds” dla BBC Radio 5 Live były zawodnik Liverpoolu Stephen Warnock.

Transfer kwestią czasu?

Diogo Jota nie jest jednak jedynym (poza ofensywnym tercetem) graczem, za którym w hierarchii atakujących znajduje się obecnie Divock Origi. Po wyleczeniu licznych urazów w bieżącej kampanii do optymalnej dyspozycji powoli wraca Xherdan Shaqiri. Wyższe notowania u Jürgena Kloppa ma ponadto także Takumi Minamino. To sprawia, że belgijski napastnik jest obecnie siódmy w kolejce do gry w ataku.

W obliczu bardzo małych szans na miejsce w pierwszym zespole przyszłość Divocka Origiego na Anfield Road stoi obecnie pod bardzo dużym znakiem zapytania. Z każdym tygodniem bliżej styczniowego okna nasilają się medialne spekulacje dotyczące transferu Belga. Wiele wskazuje na to, że na drodze transakcji nie będzie stał Liverpool. Czy na odejście zgodzi się jednak sam zawodnik? Tym razem wydaje się to prawdopodobne. Szczególnie że Divock Origi tak nisko w klubowej hierarchii atakujących „The Reds” nigdy nie był.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze