Derby Lancashire dla Blackburn


Blackburn Rovers bez problemu ograło dziś Bolton w derbach Lancashire. Podopieczni Sama Allardyce’a, dzięki konsekwentnej i skutecznej grze, wygrali 3:0 i awansowali na dwunastą pozycję w tabeli.


Udostępnij na Udostępnij na

To był mecz wyjątkowy przede wszystkim dla szkoleniowca Blackburn, Sama Allardyce’a. Anglik był niegdyś gwiazdą Boltonu, a jeszcze niedawno trenował ekipę Wanderers. To właśnie „Big Sam” pomógł ostatnio zaistnieć tej drużynie w Premier League, a przy okazji wprowadzić ją po raz pierwszy do Pucharu UEFA.

W ostatnich siedemnastu pojedynkach Boltonu z Blackburn pięć razy wygrywali Rovers, trzy zwycięstwa zanotowali gracze Wanderers, a dziewięciokrotnie wynik pozostawał nierozstrzygnięty. Co najciekawsze, Blackburn tylko raz potrafiło wykorzystać atut własnego boiska i zwyciężyć z Boltonem na Ewood Park. Miało to miejsce w lutym 2008 roku, kiedy Rovers ograli „Kłusaków” aż 4:1 po golach McCathy’ego (dwa), Bentleya i Pedersena. Spośród tej trójki tylko Morten Pedersen wciąż reprezentuje barwy Boltonu i zagrał w dzisiejszym spotkaniu.

Mecz był całkiem niezłym widowiskiem pod względem charakteru gry obu drużyn. Zarówno gospodarze, jak i goście starali się jak najszybciej zdobyć pierwszego gola, co kibicom zapewniło nie lada emocje. Ciekawą szansę na pokonanie bramkarza gości, Jaaskelainena, miał Nikola Kalinić w 21. minucie po dośrodkowaniu Pedersena, jednak piłka nie znalazła drogi do siatki.

Bardzo blisko objęcia prowadzenia byli goście 20 minut później, kiedy Mathew Taylor znalazł się niepilnowany przed bramką Blackburn, lecz jego strzał wylądował prosto w rękach Paula Robinsona. Jako pierwsi gola swoich ulubieńców doczekali się fani gospodarzy. Tym razem Kalinić nie pomylił się i po świetnym podaniu Hoiletta pokonał Jaaskelainena bez większych problemów, otwierając tym samym wynik tego spotkania. Dla młodego Chorwata była to druga bramka w tym sezonie.

Jeszcze przed przerwą boisko musiał opuścić kontuzjowany Ryan Nelsen, to oznaczało duże osłabienie w defensywie gospodarzy. Na plac gry wszedł Vince Grella, który powrócił do gry po kontuzji.

W drugiej połowie do ataku rzucili się piłkarze Blackburn. A propos ataków – na Ewood Park rozszalała się również mała śnieżyca, która mocno utrudniała widoczność. Piłkarze musieli radzić sobie jednak bez względu na pogodę. Już w 59. minucie Bolton zmarnował świetną szansę na wyrównanie, w pojedynku Lee – Robinson lepszy okazał się bramkarz Blackburn, który znakomicie obronił strzał Koreańczyka. 

Na stadionie wśród kibiców gospodarzy dało słyszeć się głośne „Bring on Klasnić!”. Sam Allardyce spełnił życzenie kibiców i wpuścił na boisko powracającego po urazie Ivana Klasnicia, który miał ponownie zachwycić fanów Rovers.

Na ostatnie pół godziny meczu Bolton przejął inicjatywę i starał się odrobić minimalną stratę. Podopieczni Owena Coyle’a atakowali, ale gwóźdź do trumny w 73. minucie wbił Jason Roberts, pokonując Jaaskelainena z bliskiej odległości po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Boltonowi potrzebny był cud, aby uratować choć jeden punkt. Nie udało się. Bardzo słaba defensywa Boltonu została ukarana kolejny raz w 84. minucie przez Gaela Giveta. Piłkarz Blackburn ustalił wynik meczu po znakomitym podaniu El Hadji Dioufa.

Drugie zwycięstwo z rzędu dla Rovers stało się faktem. Świetna praca Allardyce’a i jego podopiecznych wyniosła ich z miejsca spadkowego już na dwunastą pozycję w tabeli Premier League.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze