To były derby – spełniony sen Luciano Spallettiego


Niesamowity mecz na Giuseppe Meazza

18 marca 2019 To były derby – spełniony sen Luciano Spallettiego

Pięć bramek, rzut karny, cofnięta czerwona kartka, a wraz z tym wszystkim niesamowity doping na trybunach. Tak wyglądały pierwsze w tym roku Derby della Madonnina. Okazały się one zwycięskie dla podopiecznych Luciano Spallettiego, którego przyszłość w Mediolanie wzbudzała wśród kibiców spore kontrowersje. "Nerazzurri", wygrywając to spotkanie, zadali kres serii spotkań bez poniesionej porażki, którą w ostatnich czasach kreował AC Milan. Drużyna z Lombardii nie przegrała bowiem od ośmiu kolejek.


Udostępnij na Udostępnij na

Piłkarski Mediolan w swojej bogatej historii widział już naprawdę wiele. Nic więc dziwnego, że wśród kibiców zarówno Interu, jak i Milanu oczekiwało się kolejnych niesamowitych derbów między tymi dwoma zespołami. Piłkarze owe oczekiwania spełnili, sprawiając, że na Giuseppe Meazza mieliśmy okazję oglądać prawdziwy klasyk.

W trakcie trwania tych 90 minut na boisku nie brakowało emocji, a i poza nim działo się naprawdę wiele. Atmosfera panująca na trybunach wprowadzała niesamowity nastrój, który od zawsze charakteryzuje spotkania pomiędzy drużynami z Mediolanu. Na murawie iskrzyło, a w końcówce meczu czerwonej kartki ledwo uniknął Andrea Conti.

Solidny Inter, przeciętny Milan

Od samego początku lepiej prezentowała się drużyna, która dzisiejszy mecz rozgrywała ze statusem gościa. To właśnie ona już w pierwszych minutach doprowadziła do bardzo groźnej okazji, którą golem wykończył Matias Vecino. Milan po stracie bramki miał spory problem z wypracowaniem sobie dogodnej okazji, co przyczyniło się do tego, że „Rossoneri” do szatni zeszli z zerowym dorobkiem bramkowym.

Druga połowa mogła jeszcze bardziej rozwścieczyć Gennaro Gattuso, gdyż już po sześciu minutach od jej rozpoczęcia wynik podwyższył De Vrij. Dla piłkarzy Milanu był to znak, że trzeba jak najszybciej wziąć się w garść i wrócić do tego spotkania. Stało się to już w 57. minucie za sprawą gola strzelonego przez Tiemoue Bakayoko.

Gdy wydawało się, że gospodarze mogą doprowadzić do remisu, doszło do dość ciekawej sytuacji. Zawodnik Interu, wychodząc z pola karnego, został nadepnięty, po czym zaliczył upadek. Równowagę stracił również sędzia, który mógł mieć problem z racjonalną oceną tej sytuacji. Po konsultacji z systemem VAR podyktowany został rzut karny. Strzał z jedenastu metrów pewnie wykorzystał Lautaro Martinez, dla którego był to debiut w derbach Mediolanu.

Luciano Spalletti miał jasne założenia na ostatnie 20 minut spotkania – spokojnie bronić wyniku i nie doprowadzić do nerwowej końcówki. Tak się jednak nie udało, bo już 240 sekund po bramce Lautaro na listę strzelców wpisał się Mateo Musacchio. Ostatecznie pomimo bardzo ciekawej batalii Milanowi nie udało się doprowadzić do remisu. Dla „Rossonerich” była to pierwsza porażka od styczniowego meczu z Juventusem.

Pierwszy raz razem

Odkąd Krzysztof Piątek trafił na San Siro, hierarchia w zespole była jasno ustalona. To Polak miał być piłkarzem oddelegowanym przez Gattuso na boisko od samego początku, a młodszy Patrick Cutrone – jego zmiennikiem. Choć może się wydawać, że Włoch jest oczkiem w głowie trenera Milanu, to rzeczywiście w jego drużynie pełni tylko funkcję piłkarza wchodzącego z ławki.

Dotychczas w praktycznie każdym spotkaniu byliśmy świadkami zmiany na linii Cutrone – Piątek. W gruncie rzeczy zdawało się, że dziś nie będzie inaczej. Niekorzystna sytuacja zmusiła jednak byłego zawodnika Milanu do postawienia na tych dwóch graczy jednocześnie. I tak w 58. minucie meczu byliśmy świadkami pierwszej zmiany podczas rządów Rino Gattuso, która pozwała na grę Piątkowi i Cutrone obok siebie.

Coś, co wydawało się tylko skrytym marzeniem sympatyków „Czerwono-czarnych”, znalazło swoje odzwierciedlenie w niedzielnym meczu. Choć Gattuso zarzekał się, że jest daleki od takiego posunięcia, to jednak sytuacja boiskowa nie pozostawiła mu wyboru. Co prawda żaden z nich nie wpisał się na listę strzelców, aczkolwiek samo zobaczenie na boisku polsko-włoskiego duetu jednocześnie było dość ciekawym doświadczeniem.

Krok w stronę Champions League

Derby Mediolanu były również bardzo ważnym spotkaniem w kwestii walki o kwalifikację do rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów. Dla obu zespołów awans był celem priorytetowym i żaden z nich nie zamierzał ustąpić miejsca swojemu największemu rywalowi. Po ostatnich wydarzeniach, podczas których Milan skrupulatnie wykorzystał potknięcia Interu i wyprzedził go w tabeli, dla „Nerazzurrich” jasne stało się, że mecz z rywalem zza miedzy może okazać się kluczowy,

Piłkarze z czarno-niebieskiej części Mediolanu zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji i za wszelką cenę chcieli to spotkanie wygrać. Jak już dobrze wiemy, drużynie Spallettiego ta sztuka się udała. W ten sposób Inter zadomowił się na trzeciej lokacie w ligowej tabeli, co pozwoliło również się zdystansować do walczącej o Champions League AS Roma.

„Nowy” argentyński snajper

W środowisku sympatyków Interu ostatnie tygodnie przebiegały pod znakiem kontrowersyjnych historii związanych z Mauro Icardim i jego żoną. Gdy jasne okazało się, że Argentyńczyk od występów w koszulce „Nerazzurrich” jakiś czas sobie odpocznie, wszyscy byli przekonani, że w tym momencie mogą rozpocząć się spore problemy Interu w ofensywie. Icardiego zastąpić miał przecież Lautaro Martinez, który dotychczas swoją postawą boiskową wzbudzał mieszane odczucia.

Derby della Madonnina miały być dla niego świetną okazją do przekonania krytyków o swojej wartości. W dużej mierze tak właśnie było. Po ponad godzinie gry na Giuseppe Meazza Argentyńczyk stanął przed swoją życiową szansą. Miał podejść piłki ustawionej na jedenastym metrze i podwyższyć prowadzenie swego zespołu. Pozyskany latem zawodnik ani chwili się nie zawahał i pewnym strzałem pokonał bramkarza rywali.

Tegoroczne derby Mediolanu pokazały, że Inter bez Mauro również istnieje. Choć jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to niepojęte, bo argentyński piłkarz był czołowym ogniwem drużyny, to jego nieobecność nie przeszkodziła podopiecznym Spallettiego w zwycięstwie nad największym rywalem, które na zawsze wpisało się w karty historii klubów z Lombardii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze