Inter przełamał swoją ponadczteroletnią passę i zwyciężył Derby d'Italia. „Nerazurri” bez trudu rozprawił się ze znajdującą się w kryzysie drużyną Andrei Pirlo. Dla mediolańczyków jest to kolejny krok w stronę wymarzonego scudetto. Jednak dla ekipy z Turynu to jeden z wielu sygnałów, że ich hegemonia na Półwyspie Apenińskim może zostać obalona już z końcem tego sezonu. Zakończenie rozgrywek zbliża się wielkimi krokami, a poprawy formy po stronie obecnych mistrzów ciągle brak.
„Nerazurri” rozegrali swoje najlepsze 90 minut w tym sezonie. Pokazali, że naprawdę są poważnym kandydatem w walce o zwycięstwo w Serie A. Mimo to niektóre aspekty w grze Interu pozostawiły miejsce na rozwój. Przykładem może być występ Lautaro Martineza, który bez opamiętania marnował okazje do strzelenia bramki. Świadczy to o ogromnym potencjale, jaki drzemie w drużynie Antonio Conte. Ostatnio pojawiały się wątpliwości co do pozycji włoskiego szkoleniowca w Mediolanie. Jednak tym Derby d’Italia 51-letni trener przynajmniej na chwilę zamknął usta swoim krytykom.
Nie można tego samego powiedzieć o Andrei Pirlo. Pod wodzą legendarnego pomocnika zawodnicy „Starej Damy” nie rozwijają swoich umiejętności. Juventus nie potrafi kreować sobie dobrych sytuacji do strzelenia bramki, co z Cristiano Ronaldo w ataku zdaje się niezłym wyczynem. Z każdą kolejką włoskiej ekstraklasy scenariusz utracenia mistrzostwa po dziewięciu latach panowania w Serie A staje się coraz bardziej realny.
https://twitter.com/Claudio_Mutka/status/1350922871623790601
Derby d’Italia kolejnym sygnałem dla Pirlo
Największym problemem Juventusu w tym spotkaniu była lewa strona obrony. Zazwyczaj na tej pozycji występował Alex Sandro, jednak w tym sezonie za Brazylijczykiem jak cień podążają problemy zdrowotne. Na początku rozgrywek były zawodnik FC Porto został wykluczony na sześć spotkań przez kontuzję uda. Po wyleczeniu urazu trudno było mu powrócić do rytmu meczowego. Lecz kiedy już złapał wiatr w żagle, na jego drodze pojawił się kolejny problem zdrowotny – zakażenie koronawirusem. Może na początku tego sezonu nie byłoby to jeszcze takim problemem. Na samym starcie tej kampanii Pirlo zazwyczaj stawiał na grę trzema defensorami. Jednak ostatnio włoski szkoleniowiec przerzucił się na formację 4-4-2. Oznacza to, że w składzie musi pojawić się lewy obrońca. Tutaj dochodzimy do sedna sprawy.
Gianluca Frabotta w ostatnim czasie nie najlepiej spisuje się w roli lewego defensora „Starej Damy”. Zarówno w meczu przeciwko Sassuolo w poprzedniej kolejce, jak i w rywalizacji z zespołem Interu 21-letni Włoch nie zdał testu na podstawowego zawodnika „Bianconerich”. Taką samą opinię na ten temat miał chyba Andrea Pirlo, bo zmienił Frabottę na pół godziny przed końcem spotkania z mediolańczykami. Jednak w tym momencie Inter wygrywał już dwiema bramkami. Po zmianie 21-latka na usta pchało się pytanie: czy warto było go wystawiać w pierwszym składzie?
Włoch nie potrafił zatrzymać ataków Interu. Nicolo Barella i Achraf Hakimi bez problemu konstruowali akcje pod nosem Frabotty. Właśnie po takiej sytuacji środkowy pomocnik „Nerazzurich” dośrodkował w pole karne, a szansę pewnie wykorzystał Arturo Vidal. Trudno stwierdzić, czy słaba forma 21-latka podyktowana jest brakiem doświadczenia, czy poziomem piłkarskich umiejętności, którymi Włoch odstaje od kolegów z drużyny. Andrea Pirlo będzie musiał po raz kolejny w tym sezonie zmienić swoje założenia taktyczne i dobrać piłkarzy, którzy będą bez problemów wpisywać się w jego filozofię gry.
Alex Del Piero : "Oglądanie Juve bolało pod każdym względem. Niewiele pomysłów, zero chęci, nikłe zagrożenie pod bramką Interu".#włoskarobota
— JuvePoland (@JuvePoland) January 17, 2021
Kto to Nicolo Barella?
Nicolo Barella w tym sezonie zachwyca swoimi umiejętnościami wszystkich fanów calcio. Środkowy pomocnik w obecnych rozgrywkach ligowych strzelił już dwie bramki i zanotował sześć asyst. Jednak statystyki w pełni nie oddają tego, co 23-latek prezentuje na boiskach Półwyspu Apenińskiego. Włoch jest jednym z najbardziej pracowitych zawodników Interu. Oprócz konstruowania akcji ofensywnych Barella pomaga również swoim kolegom w obronie własnej bramki. Młody pomocnik staje się powoli żołnierzem Antonio Conte. Zresztą jeżeli spojrzymy na środek pola ekipy „Nerazzurich”, to można dojść do wniosku, że były szkoleniowiec Chelsea ma w swoim sercu specjalne miejsce dla zawodników o takiej charakterystyce.
Jednak w rywalizacji przeciwko Juventusowi Barella przeszedł samego siebie. W 12. minucie pokonał Frabottę w pojedynku jeden na jednego z prawej strony boiska, a następnie dośrodkował w pole karne „Bianconerich”. Podanie trafiło na głowę Arturo Vidala, który strzałem głową zdobył pierwszą bramkę w tym spotkaniu. Już w drugiej połowie meczu Barella stanął oko w oko z Wojciechem Szczęsnym po świetnym zagraniu Bastoniego. Reprezentant Włoch przez chwilę prowadził piłkę, a następnie bez problemów pokonał golkipera Juventusu. Polski bramkarz nawet nie miał szansy zareagować na strzał 23-latka. Mimo że przez całe spotkanie środkowy pomocnik nie stronił od fizycznej walki z rywalami, to na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem nadal na najwyższych obrotach wracał pod swoje pole karne, by pomagać w destrukcji ofensywnych akcji „Starej Damy”.
Oczywiście nie można przypisywać wszystkich zasług za zwycięstwo w tym meczu pomocnikowi, ale bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że Włoch był jednym z filarów, na których Antonio Conte zbudował tego wieczoru drużynę Interu. Znakiem zaufania szkoleniowca „Nerazzurich” do młodego rodaka jest też fakt, że 23-latek w tym sezonie wystąpił we wszystkich meczach Serie A. Należy wspomnieć, że w tym czasie tylko trzy razy zaczynał spotkanie na ławce rezerwowych. Możliwe, że na naszych oczach powstaje nowa legenda futbolu na Półwyspie Apenińskim.
***
Inter nie miał problemów, by pokonać zespół obecnych mistrzów Włoch w Derby d’Italia. Patrząc na tabelę oraz formę zespołów na Półwyspie Apenińskim, coraz bardziej prawdopodobne jest, że to, kto wywalczy w tym sezonie scudetto, rozstrzygnie się w Mediolanie. Nie można oczywiście skreślać innych zespołów przed zakończeniem wyścigu. Jednak meta jest coraz bliżej, a peleton nie dogania ucieczki klubów ze stolicy Lombardii.