Derbowy weekend w Premier League, czyli wszystko to, co tygrysy lubią najbardziej


Zapowiedź 16. kolejki

8 grudnia 2017 Derbowy weekend w Premier League, czyli wszystko to, co tygrysy lubią najbardziej
www.thedaisycutter.co.uk

W tym roku święty Mikołaj postanowił pierwsze prezenty rozdać już dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem. Poczciwy brodaty grubasek w czerwonym kubraczku wraz ze swoimi pomocnikami w najbliższy weekend wręczy wszystkim fanom Premier League prawdziwe rarytasy. Bez wątpienia takimi są aż trzy derbowe starcia, które elektryzują piłkarskie środowisko. Na tym nie koniec niespodzianek.


Udostępnij na Udostępnij na

Przystawka

Na inaugurację 16. serii spotkań na London Stadium dojdzie do starcia West Hamu United z Chelsea. Piłkarze Davida Moyesa w ostatnią niedzielę na Etihad Stadium wprawdzie nie wygrali (1:2), ale nieco nastraszyli lidera, co z pewnością nie umknęło uwadze ich najbliższego rywala. Z kolei „The Blues” przed własną publicznością ograli Newcastle 3:1, choć to goście jako pierwsi strzelili gola. Ekipa Antonio Conte potrafi wyciągać odpowiednie wnioski, dlatego ostatni raz w lidze na wyjeździe przegrała w połowie października. Co ciekawe, w derbowej potyczce z Crystal Palace (1:2). W sobotnie popołudnie mistrza Anglii czeka kolejny stołeczny pojedynek, choć nie wydaje się jednak, żeby drugi raz popełnił podobne błędy i wrócił do domu z pustymi rękoma.

„Młoty” w tabeli są lepsze jedynie od Swansea. „Łabędzie” były także ostatnim zespołem, który londyńczykom udało się pokonać u siebie (1:0). Victoria ta miała miejsce w ostatni dzień września, od tego czasu w Tamizie upłynęło dużo wody. Fani „The Hammers” mają nadzieję, że każda seria kiedyś się kończy, więc derbowa potyczka z czwartą siłą ligi jest na to odpowiednim momentem. Prezentem pod choinkę byłoby dla nich zwycięstwo na wzór tego z sezonu 2015/2016 (2:1). Można podejrzewać, że w sobotnie popołudnie stolica Anglii nie będzie wyglądała jak miasto z hitu Danny’ego Boyle’a (28 dni później), niemniej powinna być to smakowita przystawka, po której nikt nie będzie cierpiał na niestrawność.

Początek meczu o godz. 13:30.

„To be, or not to be”

Na Liberty Stadium do Swansea przyjeżdża inny z ligowych słabeuszy, West Bromwich Albion. Starcie ostatniej drużyny w tabeli z czwartą od końca można określić mianem spotkania o „sześć punktów”. W szeregach „The Baggies” nastąpiła zmiana warty, na ławce trenerskiej usiadł Alan Pardew. Pierwszy mecz pod wodzą nowego szkoleniowca WBA rozegrało z jego byłym zespołem (Crystal Palace), jednak debiut zakończył się połowicznym sukcesem (0:0). Za Tonym Pulisem przy The Hawthorns nikt nie płacze, jednak żeby jego zmiennik zdobył uznanie w oczach fanów, takie spotkania jak to nadchodzące jego drużyna zwyczajnie musi wygrywać. W głowach polskich kibiców rodzi się także pytanie, czy naprzeciw Łukasza Fabiańskiego stanie Grzegorz Krychowiak, który w ostatnich tygodniach większość czasu spędza na ławce rezerwowych. Trudno orzec.

„Łabędzie” pukają w dno tabeli (od spodu), co gorsza w ich grze próżno szukać poprawy. Ostatni raz swoim fanom dali radość w połowie października, gdy ograli beniaminka z Huddersfield (2:0). Rywal na odbicie się wydaje się znajdować w ich zasięgu, zwłaszcza że w tym sezonie tylko raz podniósł trzy „oczka” na terenie rywala. Miało to miejsce jednak dawno, jeszcze w sierpniu, gdy gościli na Turf Moor (0:1). Ekipa Paula Clementa ma nad przeciwnikiem także psychologiczną przewagę. Ostatni raz dała się ograć WBA przed własną publicznością w marcu 2014 roku. Kłopot w tym, że Brytyjczyk po kolejnej porażce może stracić w Walii swój stołek. Hamletowskie „być albo nie być” z pewnością jest jednym z haseł, które towarzyszą menadżerowi w jego życiu. Recepta jest prosta. Wygrać i odrabiać straty, dopóki nie jest jeszcze za późno.

Początek meczu o godz. 16:00.

Scfc2.co.uk

„Lis i sroka”

W wierszyku dla dzieci Alicji Rupińskiej pt. „Lis i sroka” znany z chytrości zwierzak żali się ptakowi, że ten może latać, a jemu pozostaje jedynie włóczenie nogami po ziemi. W angielskiej ekstraklasie jest zgoła odwrotnie. „Sroki” Rafy Beniteza w ostatnim czasie wyglądają, jakby ktoś połamał im skrzydła, natomiast „Lisy” Claude’a Puela notują wyraźną zwyżkę formy, co pozwala im zajmować ciepłą posadkę w górnej części tabeli. Przed bezpośrednią potyczką obu ekip faworytem jest Leicester City. Nawet fakt, że mecz rozegrany zostanie na St James’ Park nie działa na niekorzyść „The Foxes”. Choć wygrali oni dotąd raptem jedno wyjazdowe starcie (ze Swansea 2:1), to w bieżącym sezonie przegrywają jedynie z wielkimi firmami. Newcastle obecnie taką nie jest, choć oczywiście beniaminkowi szans odbierać nie należy. Kłopot w tym, że „Sroki” wyraźnie pikują i nie potrafią wygrać od 21 października (zwycięstwo z Crystal Palace 1:0).

Gdzie Benitez i spółka mogą szukać swoich szans w starciu z byłym mistrzem Anglii? W statystykach. Choć historia najnowsza pokazuje co innego, w domowych meczach z Leicester to jednak piłkarze Newcastle mają lepsze statystyki. Z dziewięciu spotkań rozegranych nad rzeką Tyne aż siedem padło ich łupem.

Początek meczu o godz. 18:30.

„Come together”

Niedzielne emocje w Premier League sięgać będą zenitu. Zgodnie z tytułem piosenki Beatlesów „zbierzcie się razem” i podziwiajcie, jak należy grać w piłkę. Choć zawodnicy w lidze Jej Królewskiej Mości nie biegają po murawie na bosaka, to szlagier ekipy z Liverpoolu idealnie oddaje ducha derbów Merseyside. Na Anfield Road w obecności wielotysięcznej publiczności dojdzie do starcia, na które fani czekają cały rok. Przyjedzie odwieczny rywal Everton z Waynem Rooneyem w składzie. Były reprezentant Anglii – delikatnie mówiąc – nie pała sympatią do „The Reds”, a fani tegoż klubu odwdzięczają mu się dokładnie takim samym uczuciem. Pikanterii spotkaniu dodają również ostatnie wyniki obu drużyn. Podopieczni Juergena Kloppa najpierw w lidze rozprawili się z Brighton na wyjeździe (5:1), by kilka dni później zniszczyć u siebie w Champions League Spartaka Moskwa (7:0). Z kolei po przyjściu na Goodison Park Sama Allardyce’a „The Toffees” wygrali przed własną publiką z Huddersfield (2:0), a następnie pokonali w Lidze Europy w Limassol tamtejszy Apollon (3:0).

Choć na papierze większe szanse na zwycięstwo będą mieć gospodarze, przed niedzielnym starciem nie ma sensu patrzeć na statystyki czy historię dotychczasowych starć. Wydaje się, że przed pierwszym gwizdkiem sędziego obie ekipy mają przed sobą czystą kartkę, którą będą chciały zapisać przypisanym sobie kolorem. Po zmianie szkoleniowca piłkarze z niebieskiej części Liverpoolu zaczęli grać tak, jak wszyscy tego od nich oczekują. Ich oponenci, wielbiący czerwień, także nie mają powodów do narzekania. Rodzi się zatem pytanie, kto na drugi dzień będzie nucił inny z wielkich hitów Beatlesów – Yesterday?

Początek meczu o godz. 15:15.

Starcie gigantów

Superbohaterowie nas otaczają. Co rusz do kin wrzucane jest kolejne z dzieł stajni Marvela czy DC Comics, w których herosi ratują świat przed zagładą. Piłkarscy giganci także regularnie rozpalają serca swoich sympatyków, prezentując futbol najwyższej próby. Tak się dzieje przynajmniej na angielskim podwórku. Tydzień w tydzień (czasem częściej) fani piłkarskich emocji wgniatani są w fotele i podziwiają prawdziwe spektakle. Jedne mniejsze, inne większe, ale za każdym razem trudno im złapać oddech i oderwać wzrok od ekranu. Nie inaczej powinno być na zakończenie 16. kolejki Premier League, gdy w „Teatrze Marzeń” na głównej scenie pojawią się zawodnicy United i City. Na Old Trafford zmierzą się nie tylko wicelider z liderem, będzie to także pojedynek Jose Mourinho z Pepem Guardiolą. Jeden ma coś do udowodnienia drugiemu. Poza tym przyjezdni będą chcieli się zrehabilitować w oczach swoich kibiców za środową porażkę w Lidze Mistrzów (1:2 z Szachtarem Donieck).

Tegoroczna kampania w angielskiej śmietance towarzyskiej sponsorowana jest przez kluby z Manchesteru. Pozostałe drużyny mogą na razie oglądać ich plecy i liczyć na ich potknięcie. Dla rywali „Czerwonych Diabłów” i „The Citizens” najkorzystniejszy w niedzielę byłby podział punktów. Ani jedni, ani drudzy nie zamierzają jednak szukać kompromisu. Gospodarze ze względu na prestiż, ale i pogoń za liderem, goście z kilku innych powodów, w tym możliwości pobicia przez nich kolejnych ligowych rekordów. Kto wyjdzie zwycięsko ze starcia gigantów? Zapomnijmy o statystykach, wymażmy z pamięci głupotę Paula Pogby, nie zawracajmy sobie głowy tabelkami. Postawmy na dyplomację: niech wygra lepszy. Jeśli obie jedenastki wzniosą się na wyżyny swych umiejętności, o tym spotkaniu będziemy opowiadać kolejnym pokoleniom. Gdyby słynny konferansjer Michael Buffer mógł zapowiadać tę potyczkę, krzyknąłby z całych sił „Let’s get ready to rumble”. Data 10 grudnia 2017 roku może na zawsze wpisać się złotymi zgłoskami w historię futbolu. Nie tylko angielskiego.

Początek meczu o godz. 17:30.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze