„Depor” stoczył się na dno


Deportivo La Coruna właśnie spadło do trzeciej ligi hiszpańskiej

21 lipca 2020 „Depor” stoczył się na dno
diariomas.hn

Dwadzieścia lat temu Deportivo La Coruna świętowało sensacyjne mistrzostwo Hiszpanii. Teraz kibice popularnych „Depor” mogą co najwyżej marzyć o powrocie do Primera Division. W przyszłym sezonie będą bowiem oglądać swoich ulubieńców na trzecioligowych boiskach.


Udostępnij na Udostępnij na

Jednocześnie trzeba zauważyć, że spadek Deportivo do Segunda Division B ma miejsce w mocno kontrowersyjnych okolicznościach. Ostatni mecz „Depor” w drugiej lidze został wczoraj odwołany, ponieważ w drużynie przeciwnika wykryto przypadki zakażenia koronawirusem. Początkowo nie wiadomo było dokładnie, ilu piłkarzy CF Fuenlabrada miało pozytywny wynik testów na jego obecność, z kolei teraz mówi się o siedmiu zawodnikach.

Odwołanie tego spotkania oczywiście nie spodobało się prezesowi Deportivo. Fernando Vidal zapowiada walkę o sprawiedliwość, bo jego drużyna miała zostać pokrzywdzona. Według szefa „Depor” w związku z wykryciem koronawirusa u Fuenlabrada przełożona powinna zostać cała ligowa kolejka Segunda Division. Tylko w ten sposób, zdaniem Vidala, można było zapewnić równość w całej rywalizacji.

Argumenty działacza po części wydają się przekonujące. Wszak o degradacji jego drużyny zadecydowały mecze innych zespołów. Deportivo do końca walczyło bowiem o utrzymanie z Lugo i Albacete, które wygrały swoje spotkania z Cadiz i Mirandez. Vidal grozi więc, że będzie dochodził sprawiedliwości we wszystkich możliwych organach. W tym względzie może liczyć na wsparcie Rayo Vallecano i Numancii. Pierwsza z tych drużyn straciła szansę na play-offy o awans, natomiast druga również walczyła o utrzymanie.

Pierwsi od Betisu

Na tę chwilę fani Deportivo muszą jednak pogodzić się ze spadkiem do Segunda Division B, niezależnie od wyniku ewentualnego meczu z Fuenlabradą. To dotkliwy cios, biorąc pod uwagę nie tak znowu prehistoryczne sukcesy swojego klubu. W 2000 roku drużyna z La Coruny wygrała Primiera Division, zdobywając pierwszy i jedyny jak dotąd tytuł mistrzowski. Do tego należy dodać Puchar Hiszpanii w 2002 oraz Superpuchar w 2000 i 2002 roku. W 2004 roku „Depor” dotarli z kolei do półfinału Ligi Mistrzów.

Od czasu trzeciego miejsca w 2004 roku klubowi z Galicji wiodło się już jednak coraz gorzej. W 2011 i 2013 roku popularni „Depor” spadali do Segunda Division, w obu przypadkach wracając jednak po roku do najwyższej klasy rozgrywkowej. Przed dwoma laty po raz trzeci w XXI wieku zostali zdegradowani z Primera Division, ale nie udało im się już równie szybko wrócić. W ubiegłym roku zajęli dopiero szóste miejsce w drugiej lidze, a drużynie z pewnością nie pomogły częste zmiany szkoleniowców. Deportivo spadało do drugiej ligi z Clarencem Seedorfem na ławce, natomiast od tego czasu zespół prowadzi już piąty trener.

Spadając na trzeci poziom rozgrywkowy, klub przechodzi więc do historii, ale niestety mało chlubnej. Deportivo stało się mianowicie drugim zespołem w dziejach hiszpańskiego futbolu, który mając na koncie tytuł mistrzowski, zagra w Segunda Division B. Pierwszym takim klubem był Real Betis. Zespół z Sewilli spadł do trzeciej ligi w 1947 roku, wygrywając La Liga zaledwie dwanaście lat wcześniej.

Pieniądze grają rolę

Skąd tak wielki, choć jednocześnie dosyć powolny upadek? Najczęściej hiszpańskie media obwiniają za taki stan rzeczy kryzys gospodarczy oraz długi. Klub z Galicji zaczął mieć problemy finansowe już w 2006 roku, a zaczęły się one nasilać trzy lata później. „Depor” mieli problemy z uregulowaniem należności za transfery, nawet w kwotach kilkuset tysięcy euro. W 2013 roku klub ogłosił stan upadłości, zalegając blisko 93,7 miliona euro samemu państwu. W sumie wszystkie jego długi wynosiły wówczas 156,3 miliona euro.

Pewne światełko w tunelu pojawiło się cztery lata później. Skarb Państwa przystał na ugodę z Deportivo, które miało w ciągu pięciu lat zapłacić fiskusowi 5 milionów euro rocznie w dwóch transzach. Problem w tym, że po pierwsze galicyjski klub miał także długi wobec innych podmiotów, a po drugie musiał ciąć wydatki na samą drużynę. Tymczasem budżet w dużej mierze opierał się na dochodach z praw telewizyjnych do Primera Division.

Jeszcze przed przerwaniem tegorocznych rozgrywek zarząd „Depor” ogłosił kolejny plan restrukturyzacyjny. Vidal na początku marca zapowiedział więc dokapitalizowanie spółki, aby mogła ona walczyć w kolejnym sezonie o awans. Czyli tym samym zwiększyć także przyszłe dochody z tytułu występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wiadomo, że z tych planów na razie nic nie wyjdzie. Same długi tymczasem nie zniknęły, stąd w ciągu najbliższych dwunastu lat Deportivo musi spłacić 90 milionów euro wraz z 12 milionami odsetek.

To można było przewidzieć

Marcowe plany można było jednak uznać jedynie za robienie dobrej miny do złej gry. I to dosłownie. Vidal wydawał się specjalnie bagatelizować trudną sytuację swojej drużyny w tabeli. Ogłaszając w marcu wspomniane plany, twierdził, że zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową są tylko „niepokojące”. Prezes Deportivo deklarował wówczas wiarę zarówno w swój zespół, jak i w jego sztab szkoleniowy. Problem w tym, że o spadku zaczęto mówić wprost już w grudniu, gdy galicyjska drużyna okupowała ostatnie miejsce w tabeli.

Nadzieje w serce kibiców „Depor” wlał jednak przełom ubiegłego i bieżącego roku. Ich drużyna wygrała wówczas aż siedem spotkań z rzędu. Nie zmieniało to jednak faktu, że seria rozpoczęła się dopiero w 21. kolejce, gdy Deportivo pokonało 2:1 przedostatnią wówczas Teneryfę. Była to tymczasem pierwsza wygrana drużyny z La Coruny od… pierwszej serii spotkań i pojedynku z Realem Oviedo.

Vidal może więc narzekać na odwołanie ostatniego meczu w sezonie, ale szansa na utrzymanie została pogrzebana wcześniej. Deportivo przed pojedynkiem z Fuenlabradą przegrało trzy spotkania z rzędu. Na dodatek z przeciwnikami z drugiej połowy tabeli, czyli z przedostatnią w tabeli Extremadurą oraz z Malagą i Mirandes. Tym samym wczoraj już tak naprawdę niewiele zależało od samych piłkarzy „Depor”.

Będzie trudno

Spadek Deportivo na trzeci poziom rozgrywkowy odbił się szerokim echem w światowych mediach. Do spadku zespołu z La Coruny odniosły się również jego dawne gwiazdy. Legendarny Roy Makaay w rozmowie z holenderskimi mediami wyraził smutek z tego powodu, nie wierząc w skuteczność ewentualnych protestów. Wskazał też na błędy w zarządzaniu klubem. Zdaniem Makaaya chociażby zbyt często zmieniano trenerów. On sam, grając w biało-niebieskich barwach, przez cztery lata pracował z tym samym szkoleniowcem.

Były piłkarz reprezentacji Holandii uważa jednocześnie, że „Depor” nie upadną, lecz też szybko się nie podniosą. Katastrofalne wizje przedstawiają z kolei galicyjskie dzienniki. Największa w tym regionie gazeta „La Voz de Galicia” przypomina, że wspomniany już plan podniesienia kapitału spółki nie został jeszcze nawet zatwierdzony. Tymczasem dochody Deportivo znacząco spadną, bo nie będzie mogło ono liczyć na przychody z transmisji, a spadnie też zapewne sprzedaż karnetów.

Na razie nie wiadomo, jak dokładnie będą przebiegać rozgrywki Segunda Division B. Wystąpi w nich rekordowa liczba aż stu drużyn, jednak do dzisiaj nie zatwierdzono dokładnego planu. Najprawdopodobniej zespoły te będą podzielone na pięć grup. To jednak w tej chwili najmniejsze zmartwienie Deportivo. Już za tydzień o przyszłości klubu dyskutować będzie jego rada dyrektorów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze