Angielska herbata: David, ratuj, czyli Moyes znów potrzebny


West Ham United znów wezwał Szkota do pożaru. Czy w przypadku powodzenia David Moyes ma szansę na dalszą pracę w zespole „The Hammers”?

31 grudnia 2019 Angielska herbata: David, ratuj, czyli Moyes znów potrzebny
thenews-chronicle.com

Plany namieszania w czołówce Premier League spełzły na niczym. W obliczu kryzysu włodarze West Hamu United odłożyli ambicje na bok, sięgając po sprawdzonego menedżera. David Moyes po półtorarocznej przerwie znów ma wcielić się w rolę strażaka, bezpiecznie wyprowadzając „The Hammers” z płonącego budynku. Wielce jednak prawdopodobne, że nawet po udanej akcji ratunkowej znów przestanie być potrzebny, obnażając tym samym brak pomysłu działaczy na rozwój zespołu.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie jest wielką tajemnicą, że kibicom oraz władzom West Hamu United po nocach śni się powrót do dni chwały. Dni, które pamiętają już tylko leciwi sympatycy „The Hammers”. Włodarze londyńskiego klubu w ostatnich latach postanowili jednak nieoczekiwanie zrealizować senne marzenia. Za wielkimi zapowiedziami rywalizacji o trofea, walki z najlepszymi poszły czyny. Londyński klub kupował graczy za duże sumy i zmienił styl gry na bardziej nowoczesny. Kopanie do przodu i ciągłe wrzucanie piłki w pole karne miało odejść w niebyt. Podobnie jak zatrudnianie menedżerów pokroju Sama Allardyce’a. Przeszłość oddzielono grubą kreską. Do czasu.

David Moyes in, David Moyes out

Piękne deklaracje o ambicji i długofalowym planie budowy zespołu pod okiem nowego menedżera, Slavena Bilicia, świetnie sprzedały się w mediach. „The Hammers” niebawem mieli stać się nową siłą Premier League. Niczego przecież nie brakowało. Pieniędzy, uznanego szkoleniowca z sukcesami na koncie i jakościowych graczy. West Ham United dysponował  środkami, by zrealizować ambitne plany. W momencie próby zabrakło tylko jednego – cierpliwości.

Proces budowy zespołu wymaga czasu i konsekwencji. Po drodze zawsze pojawiają się zakręty i okresy, w których zespół spisuje się słabiej. To istna próba dla włodarzy klubu. Dylemat, czy zareagować i zwolnić menedżera czy obdarzyć go dodatkowym kredytem zaufania. Przykład Jürgena Kloppa i Liverpoolu pokazuje, że wspólne pokonanie sztormu tylko cementuje zespół i staje się fundamentem przyszłych sukcesów. Władze „The Hammers” wybrały jednak inne rozwiązanie. Gdy mocniej zaczęło kołysać łodzią, wypchnięto chorwackiego menedżera za burtę. Podobnie jak deklaracje o nowoczesnym stylu gry i wejściu w nową erę.

Zatrudnienie Davida Moyesa sprawiło, że automatycznie powrócono do czasów, które wcześniej przecież oddzielono grubą kreską. Głównie z potrzeby chwili. Liczyło się tu i teraz. Już wtedy można było zauważyć brak pomysłu władz West Hamu United na rozwój zespołu. Praca Slavena Bilicia nie była kontynuowana. Nie, zmieniono wręcz całkowicie kurs. Byłby jeszcze w tym sens, gdyby Szkotowi pozwolono kontynuować pracę. Tak się nie stało – David Moyes utrzymał zespół w Premier League, David Moyes mógł odejść.

Na spokojnych wodach włodarzom „The Hammers” ponownie zamarzyła się walka z najlepszymi. Znów zatrudniono uznanego szkoleniowca, tym razem w osobie Manuela Pellegriniego. Ponownie nie wyszło. Znów w chwili próby przekreślono dotychczasowe plany. Znów zatrudniając Davida Moyesa. Trzeba jasno zaznaczyć – to nie wina szkockiego menedżera. Jakim warsztatem trenerskim dysponuje szkoleniowiec, powszechnie przecież wiadomo. Do zatrudnienia byłego menedżera m.in. Manchesteru United nikt władz West Hamu United raczej nie zmuszał. Może poza niekompetencją, którą włodarze „The Hammers” zaskakują od lat.

Nie wierzcie włodarzom

Cała sytuacja wywołuje uśmiech politowania. Ciągłe deklaracje o dołączeniu do czołówki, walce o trofea… Szkoda tylko kibiców, którzy wyposzczeni chudymi dekadami uwierzyli w lepsze jutro. Uwierzyli dwukrotnie i dwukrotnie brutalnie sprowadzono sympatyków na ziemię. Szkoda także Davida Moyesa. Mimo dłuższego niż poprzednio kontraktu historia pokazuje, że szkockiego szkoleniowca w Londynie traktują jak strażaka. Potrzebny jest tylko, gdy się pali. A kiedyś przecież pożar uda się opanować. Bardzo możliwe, że wtedy David Moyes zostanie już spakowany. Wszyscy grzecznie podziękują menedżerowi za wykonaną pracę, a władze klubu zatrudnią nowego szkoleniowca. Takiego z dokonaniami, na którym będzie można oprzeć budowę wielkiego West Hamu United. Nowego projektu, który zapewni „The Hammers” sukcesy. Tak, to błędne koło.

Dziwne decyzje włodarzy londyńskiego klubu już nawet nie zaskakują. To nie pierwszy raz, gdy zmieniają koncepcję i wprowadzają nową, następnie wracając do starej. Na tle w zdecydowanej większości świetnie zarządzanych klubów Premier League wypadają śmiesznie. Nikt już nie weźmie na poważnie deklaracji władz West Hamu United o ambicjach walki z najlepszymi. Ten pociąg już odjechał. A szkoda, bo potencjał ludzki w zespole „The Hammers” jest przecież naprawdę spory.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Nie ma czasu na świętowanie. Już jutro kluby Premier League rozpoczną rywalizację w ramach 21. kolejki angielskiej ekstraklasy. Jak co roku menedżerowie (słusznie) narzekają na zbyt intensywny terminarz. Kuriozalne daty rozgrywania spotkań sprawiają, że niektóre zespoły między meczami nie mają nawet 48 godzin odpoczynku. Na obronę terminarza zawsze można jednak przytoczyć fakt, iż Liverpool dwa spotkania na dwóch różnych kontynentach rozegrał dzień po dniu… Abstrakcja goni abstrakcję, ale raczej nie zmieni się nic. Telewizja nie płaci przecież za to, by było nudno.
  • Po objęciu zespołu przez Nigela Pearsona Watford złapał głębszy oddech. Podtapiani przez słabe wyniki „The Hornets” w końcu zmierzają ku bezpiecznemu miejscu w tabeli. Bardzo prawdopodobne, że się powiedzie, gdyż zespół z Vicarage Road w końcu zaczyna przypominać drużynę z poprzedniego sezonu. Ekipę, która wielokrotnie zachwyciła Anglię.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze