– Ten okres, można powiedzieć, rozbratu z drugą ligą nie był zbyt długi. Ale wiadomo, że już w pewnym momencie nadchodzi czas, żeby wrócić na poziom drugoligowy, bo takie są wobec nas oczekiwania. W pełni zasłużyliśmy na to, aby ponownie awansować do drugiej ligi. – mówi w rozmowie z naszym portalem Dariusz Dziedzic.
Na wstępie chciałem pogratulować awansu do drugiej ligi. Wróciliście do niej po trzyletniej przerwie. Czy mocno dłużył się ten okres z perspektywy zarówno Pana, jak i całej drużyny?
Dziękuję za gratulacje. Ten okres rozbratu z drugą ligą nie był zbyt długi. Ale wiadomo, że już w pewnym momencie nadchodzi czas, żeby wrócić na poziom drugoligowy, bo takie są wobec nas oczekiwania. Po spadku stworzyliśmy taką koncepcję organizacyjną dla klubu na dwa/trzy lata. W tej koncepcji założyliśmy powrót na szczebel drugoligowy. Nie ukrywam też, że w międzyczasie wpływały na nas również negatywne czynniki, takie jak pandemia czy przerwa w rozgrywkach.
Jeżeli chodzi o kwestię powrotu, to podkreślę, że zasłużyliśmy na to, żeby wrócić do drugiej ligi.
1992, 2012, 2022… MAMY AWANS! JESTEŚMY W II LIDZE!
— Siarka Tarnobrzeg (@Siarka1957) June 11, 2022
Wspomniał Pan o koncepcji, którą ustalili Państwo trzy lata temu, jeżeli chodzi o powrót do drugiej ligi. Czy teraz natomiast przewidywany jest w niej ewentualny awans do pierwszej ligi czy też nawet ekstraklasy? Czy raczej nie wybiegacie aż tak daleko?
Będziemy teraz tworzyć nową koncepcję. Plan na nowy sezon to spokojne utrzymanie. Chcielibyśmy być klubem, który nie powinien drżeć o utrzymanie. Planów na walkę o coś więcej nie mamy. Chyba że taka sytuacja sama z czasem by nastąpiła. Jednak twardo stąpamy po ziemi. Mamy sporo pokory wobec tego, co będzie się działo. Druga liga będzie raczej dość silna w tym sezonie i raczej nie będzie takich zespołów, które organizacyjnie mocno będą odstawać od reszty, a więc walka z pewnością będzie zacięta.
Do samej ligi przejdę później, ale chciałbym jeszcze poruszyć sprawę awansu. Na fecie ponad tydzień temu użył Pan takiego stwierdzenia, że ten awans smakuje inaczej niż ten wywalczony dziesięć lat wcześniej. Chodziło o to, iż smakuje lepiej, jeżeli dobrze rozumiem?
Tak. Wtedy wychodziliśmy z naszej ligi do grupy wschodniej drugiej ligi. Tamten poziom rozgrywek był stosunkowo niższy niż teraz. Wiadomo, że to m.in. przez połączenie grup. Można powiedzieć, że tamten okres i przygoda w drugiej lidze były dość dobre dla Siarki. Poza tym ostatnim, pechowym w dużej mierze, sezonem, w którym musieliśmy pogodzić się z degradacją.
Sporo pracy włożyliśmy w to, żeby w minionym sezonie wyjść z czwartej grupy trzeciej ligi. Może nie jestem obiektywny, ale uważam, że była to najmocniejsza grupa w Polsce. Było w niej naprawdę dużo zespołów, które długo walczyły o awans. Miały też mocne budżety. Niektóre nawet bardzo mocny. Do końca o pierwsze miejsce zabiegało około sześciu klubów. Później natomiast z kolejki na kolejkę było ich mniej, gdyż zdarzyło im się potykać. My to wykorzystaliśmy.
Było trudno, tak jak myśleliśmy. Musieliśmy sprostać tym przeciwnikom, którzy generalnie bardzo często przecież mówili o awansie, zrobili dużo transferów i wydawało się, że mogą naprawdę skończyć na pierwszym miejscu. My natomiast myśleliśmy o tym bardziej po cichu, ale finalnie dawaliśmy radę.
Mieliśmy za sobą bardzo dobry początek sezonu. Odnotowaliśmy 10 spotkań bez porażki. Przez 28 kolejek byliśmy liderem tabeli, więc to przełożyło się wyniki i końcowy układ. Ale na pewno momentami nie było łatwo, bo gdy byliśmy liderem oraz wiceliderem, to przeciwnicy bardzo się mobilizowali na mecze z nami. Determinacja z ich strony była wtedy dużo większa.
Obawialiśmy się trochę, że terminarz w końcówce rundy może sprawić spory problem. Mieliśmy wtedy sporo spotkań z czołówką. Wcześniej graliśmy z drużynami notowanymi niżej. Martwiliśmy się, że gdy przyjdą ważniejsze spotkania, możemy zgubić kilka punktów i ostatecznie nie awansować.
Koniec końców uzyskaliśmy dobre rezultaty. Na osiem ostatnich meczów wygraliśmy siedem. Zgromadziliśmy sporo punktów i strzeliliśmy też dużo bramek, więc wszystko się, na szczęście dla nas, dobrze skończyło.
A często pojawiały się wątpliwości, mimo że przez 28 kolejek byliście liderem?
Mieliśmy mocną mentalnie drużynę, co pokazywaliśmy z pozycji lidera grupy. Zdobywaliśmy bardzo dużo punktów i bramek w końcówkach meczów. W doliczonym czasie gry potrafiliśmy odwracać mecz. To pokazało nasz charakter i pewność siebie.
Jednak nie ukrywam, że wewnątrz klubu nastąpiły momenty zwątpienia. W drużynie doszło do pierwszego lekkiego wstrząsu podczas rundy jesiennej po przegranym meczu na Podhalu. Wtedy pojawiły się te negatywne emocje i obawa, że może narodzić się jakiś większy kryzys. Ale szybko się otrząsnęliśmy. Dobrze zareagowaliśmy w kolejnych spotkaniach.
Drugi taki moment wystąpił na wiosnę, kiedy pomimo bardzo dużej przewagi przegraliśmy mecz w Ostrowcu Świętokrzyskim z KSZO. Wtedy również wystąpiła podobna reakcja, bo takie niepowodzenie ma prawo przerodzić się w większy kryzys, a wyjście z niego bywa bardzo trudne.
Ważne natomiast, że po porażkach, które nam się przydarzyły, na przykład ze wspomnianym KSZO czy Chełmianką, wygraliśmy kolejne starcia. I to nawet seryjnie. Drużyna dobrze reagowała po niepowodzeniu. To właśnie spowodowało, że mieliśmy na sam koniec sezonu najwięcej oczek.
Nawiązał Pan wcześniej do kwestii siły czwartej grupy trzeciej ligi w porównaniu z innymi grupami. Chciałem zatem zapytać, czy jest to równoznaczne z tym, iż uważa Pan, że Siarka w porównaniu z tymi zespołami wypadła najlepiej?
Nie ująłbym tego w ten sposób. Moja analiza bardziej polega na tym, że w naszej grupie dużo więcej zespołów było zaangażowanych w walkę o awans. Pewnie w kolejnym sezonie będzie tutaj podobnie. W innych grupach natomiast są raptem dwa bądź trzy zespoły, które walczyły z Kotwicą Kołobrzeg, Polonią Warszawa oraz rezerwami Zagłębia Lubin o awans. Moim zdaniem u nas tych drużyn było więcej, dlatego mieliśmy trudniej. Jednak myślę, że jesteśmy na porównywalnym poziomie do Polonii i Kotwicy. Trudno wskazać najsilniejszego z trzech wymienionych beniaminków. Uważam, że jesteśmy na bardzo podobnym poziomie.
Nie wspomniałem natomiast o rezerwach Zagłębia, ponieważ jest to drugi zespół, a zawsze trudno ocenić, w jaki sposób takie drużyny będą kształtowane w następnym sezonie.
Siarka posiada jednak najmłodszą kadrę ze wspomnianych przez Pana trzech ekip. Podejrzewam, że jest to nie lada powód do dumy.
Tak. Chociaż w tym sezonie i tak wzbogaciliśmy zespół o bardziej doświadczonych zawodników. Rok temu mieliśmy jeszcze młodszą kadrę, gdyż już pod koniec ligi nie mieliśmy większych szans na awans, więc chcieliśmy bardziej ograć obecną wówczas w klubie młodzież. Posiadaliśmy, z tego, co pamiętam, najmłodszą kadrę w lidze. Obecnie chcielibyśmy wrócić do tego założenia, czyli jeszcze odważniej postawić na młodzież. Mamy jednak z tyłu głowy to, że trzeba wywalczyć spokojne utrzymanie, bo nie po to wkładaliśmy tyle pracy w awans, żeby teraz bić się do ostatniej kolejki o ligowy byt. Ale, tak jak powiedziałem, chcemy postawić na młodych zawodników, aczkolwiek będzie to postrzegane w roli pewnego procesu. Uważam, że w DNA Siarki wręcz wpisane jest wprowadzanie młodzieży do piłki seniorskiej.
Nie boi się Pan, że w pewnym momencie nadchodzącego sezonu młodzieży może zabraknąć swoistego doświadczenia?
Myślę, że mamy pewną grupę zawodników, którzy grali na wyższym poziomie. Mamy więc odpowiednio przygotowany trzon całej drużyny, który nie powinien być przerażony tym wyzwaniem. Młodsi zawodnicy natomiast dość długo funkcjonują w kadrze pierwszego zespołu. Niektórzy z nich nawet pamiętają też nasz ostatni epizod w drugiej lidze, gdyż wtedy stawiali w naszym seniorskim zespole pierwsze kroki. Większość z nich ma też sporo występów w dorosłej piłce, a co za tym idzie – pewne doświadczenie. Są dojrzali jak na swój wiek. Z tego powodu nie boimy się o ich przygotowanie jakościowe i mentalne. Jednak tak czy inaczej do wszystkiego podchodzimy z pokorą. Na pewno będziemy bardzo czujni przy każdym wykonywanym przez nas ruchu.
Skoro przy ruchach jesteśmy, to muszę zapytać o wzmocnienia. Wysłali Państwo już jakieś konkretne zapytania transferowe?
Jesteśmy w trakcie pierwszych rozmów. Nie planujemy wielkich zmian. Chcemy zrobić drobne korekty. Tak, aby drużyna ewoluowała. W najbliższy poniedziałek drużyna wraca do treningów. Rozpoczniemy rozmowy z zawodnikami, którzy będą potencjalnie reprezentować Siarkę w przyszłym sezonie. Większość zawodników ma stałe kontrakty, ale jest kilku piłkarzy, których przyszłość musimy jeszcze ostatecznie rozstrzygnąć.
W przyszłym tygodniu czeka nas więc sporo pracy. Mogą zacząć pojawiać się pierwsze nowe nazwiska, ale wszystkie kluczowe tematy chcielibyśmy zakończyć do momentu startu drugiej ligi. Czasu jest mało, bo zostały nam zaledwie ponad trzy tygodnie. W związku z tym nie będziemy robić dużych ruchów transferowych.
A mógłby Pan zdradzić kilka nazwisk, które zasilą zespół?
Nie, nie (śmiech). Jeszcze nic nie jest pewnie. Niektóre decyzje będą podyktowane tym, co się wydarzy na początku przygotowań. Jeśli nie zdołamy się z kimś w stu procentach porozumieć, to automatycznie będziemy chcieli znaleźć odpowiednie zastępstwo. Wchodzimy więc w gorący okres. Nie ukrywam jednak, że mamy już przygotowaną pewną listę sprofilowanych zawodników.
To zapytam inaczej. W przypadku nowych twarzy można się raczej spodziewać doświadczonych piłkarzy czy pojawi się młodzież?
Możliwe, że będzie to jeden młodzieżowiec oraz dwóch/trzech zawodników, którzy realnie podniosą wartość drużyny. Taki jest nasz kierunek od pewnego czasu, aby wykonywać co okienko jeden lub dwa transfery do pierwszej jedenastki.
Czyli, nie licząc młodzieżowca, będą to raczej zawodnicy powyżej 24. roku życia?
Zobaczymy, wiek w tym przypadku to sprawa względna (śmiech).
Rozumiem (śmiech). Wróćmy do młodych zawodników. Wasz młody golkiper – Maciej Kowal — przebywa obecnie na testach w Pogoni Szczecin. Czy jeżeli finalnie dojdzie do takiego transferu, klub zasili spora kwota?
Jesteśmy realistami. Takich transferów zrobiliśmy sporo w ostatnich latach. Wiemy, jakie środki możemy pozyskać z danej ligi. Warunkiem wysłania Maćka na obóz z Pogonią było wcześniejsze porozumienie się w sprawie warunków transferowych. Inaczej nie miałoby to dla nas większego sensu.
Warunki mamy praktycznie dograne. Jesteśmy z nich zadowoleni. W umowie będą też bonusy za funkcjonowanie zawodnika w barwach Pogoni. Jeżeli zawodnik spodoba się „Portowcom”, to dojdzie do transferu. Jeżeli nie, automatycznie wraca do Siarki i albo szukamy dalej, albo Maciek pomoże nam w zmaganiach w drugiej lidze.
ℹ️ Z początkiem obozu przygotowawczego w Opalenicy do drużyny dołączył bramkarz Maciej Kowal.
Przez najbliższe dni golkiper będzie pracował pod okiem Andrzeja Krzyształowicza i sztabu szkoleniowego Dumy Pomorza.
Decyzja o przyszłości bramkarza zapadnie po zakończeniu obozu.
— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) June 20, 2022
Mieliśmy też inny klub, który był zainteresowany pozyskaniem Maćka. Ale byliśmy już po słowie z Pogonią. Ponadto wypełniliśmy określoną dokumentacją. Nie chcieliśmy się wycofywać.
To był zespół z tej samej klasy rozgrywkowej co Pogoń?
Tak, ale nieco się spóźnił. Natomiast to tylko kuluary. Teraz czekamy na decyzje Pogoni. Jeżeli będzie pozytywna, to zamykamy tę sprawę.
A będzie pozytywna?
Zobaczymy. Wiem, że na pierwszym etapie obozu wypadł dobrze, ale różnie bywa. Zawodnik jest po sezonie. Z jednej strony może być to minus, bo nie odpoczął, z drugiej plus, bo znajduje się w rytmie meczowym. Zobaczymy, jak to będzie.
Zespół sporo straci na jego odejściu?
Trudno ocenić. Moglibyśmy więcej powiedzieć, gdybyśmy sezon wcześniej grali w drugiej lidze. Tak jednak nie było. Na pewno za Maćkiem przemawia status młodzieżowca. Spełnia też warunki fizyczne. Miał również kilka innych cech, które dalej pozwoliłyby mu się rozwijać w Siarce, ale musi dalej pracować. Nie ma co ukrywać, że transfer do ekstraklasy mu na to pozwoli. Pogoń powinna więc być zadowolona.
Cieszę się, że na niego postawiliśmy. Przed przyjściem do Siarki nigdy nie grał w piłce seniorskiej. Ale rzucił nam się w oczy i w pierwszym sparingu pokazał, że jest ciekawym zawodnikiem. To był odważny ruch z naszej strony, bo już od pierwszej kolejki stał się naszą „jedynką”. Świetnie spisywał się w swojej pierwszej rundzie w Siarce. Zimą, półtora roku temu, mieliśmy kilka ofert za niego, ale stwierdziliśmy wówczas, że jest dla niego za wcześnie. Dzisiaj już jest ograny. Przechodził różne etapy swojej kariery. Wiosnę miał niezłą. A nawet dobrą. Dlatego pomyśleliśmy o kolejnym kroku.
W to miejsce będziemy szukać nowego golkipera. Czy to będzie młodzieżowiec? Czas pokaże.
Pańskim zdaniem jest to zawodnik, który może zrobić sporą karierę nie tylko na poziomie ekstraklasy, lecz także nawet w ligach zagranicznych? Czy jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić?
Maciek jest różnie oceniany. Miewał lepsze i gorsze momenty. Ja na przykład go wysoko oceniam, bo uważam, że ma bardzo dobre parametry jak na bramkarza. Jest zawodnikiem sprawnym, z dalekim zasięgiem, posiadającym bardzo dobrą mentalność, co zawsze mi w nim imponowało. Od pierwszych kolejek był zacięty i potrafił zagrywać krótkie podania. Nie bał się też gry z piłką przy nodze. Pozwala mu to myśleć o przyszłych sukcesach.
Teraz jednak powstaje pytanie, czy będzie w stanie dalej pokazywać ten poziom. O tym się przekonamy. Uważam, że może realnie myśleć o grze na dobrym poziomie. Tym bardziej że z tego, co zaobserwowałem, nie ma wielu młodych bramkarzy na wyższym poziomie rozgrywkowym. Pół pierwszej ligi szuka młodzieżowca na pozycję bramkarza. To samo tyczy się drugiej. To pozwala pozytywnie myśleć o jego przyszłości.
Jest Pan w stanie wskazać jeszcze jedno, dwa bądź nawet więcej nazwisk, które w ciągu najbliższego roku lub dwóch są w stanie wejść na wyższy poziom?
Jest kilku takich młodych zawodników. Chociażby Dawid Bałdyga, o którym było głośno wcześniej. Byliśmy nawet w jego przypadku bardzo blisko transferu do ekstraklasy czy też pierwszej ligi. To ciekawy napastnik, z bardzo dobrymi warunkami fizycznymi i świetną mentalnością, który przebił się u nas. Jest rok młodszy od Maćka. Na początku zaczynał z ławki. Potrafił strzelać bramki, zachwycał wszystkich.
Warto na nim zawiesić oko. Napastników zawsze ceni się inaczej. Młodych napastników też aż tak dużo nie ma. Teraz wraca na boisko, bo miał problemy ze zdrowiem. Rywalizacja była duża. Kamil Adamek nieco ją zdominował. Dawid przez to mniej grał. Ale i tak trochę postrzelał. Był pożyteczny. Drobny uraz w końcowej fazie sezonu niestety wyłączył go z gry. Jednak wraca zdrowy i od poniedziałku zaczyna z nami treningi. Jeżeli dalej będzie dobrze funkcjonował, a dostanie szansę na pokazanie swoich umiejętności, to możemy mieć z niego sporą pociechę.
No i mamy w akademii również bardzo ciekawych chłopców z rocznika 2004 i 2005. Grali już w piłce seniorskiej na poziomie trzeciej ligi w minionym i jeszcze wcześniejszym sezonie. Będziemy także ich brać pod uwagę w selekcji drużyny na następny sezon.
Przejdę do pożegnań, bo powiedział Pan, że z kilkoma piłkarzami będzie trzeba się rozstać. Długa jest lista z tymi nazwiskami?
Nie. Nastąpi drobna korekta, ale chcemy zachować jakość sportową. Mieliśmy dość szeroką kadrę, licząc też młodych zawodników. Liczba piłkarzy w pierwszym zespole finalnie będzie podobna, więc nie trzeba spodziewać się stanowczych ruchów.
Nazwiska do odejścia są już wyznaczone?
Wstępnie tak. Wiadomo, teraz drużyna miała krótki urlop. Chciałem, żeby to trener spotkał się z drużyną, aby od niego rozpoczęły się rozmowy. Aby powiedział wszystkim, kogo z nich widzi w zespole, a komu chce podziękować za współpracę.
Czyli w przyszłym tygodniu możemy spodziewać się konkretnych informacji?
Tak. To wszystko też działo się bardzo szybko. Wywalczyliśmy awans tydzień przed końcem ligi. Niektórych wysłaliśmy na urlopy. Nie było jednak czasu, aby na spokojnie przeprowadzić rozmowy. Dlatego odłożyliśmy je na najbliższy poniedziałek. Niektórym zawodnikom kontrakty wygasają dopiero 30 czerwca. Mamy zatem poniedziałek i wtorek na przedstawienie naszych decyzji.
A ta krótka przerwa między ostatnim meczem w trzeciej lidze a pierwszym w drugiej jest z perspektywy zespołu uciążliwa? Może wpłynąć źle na zespół w perspektywie całej rundy jesiennej?
Na pewno nie jest to komfortowa sytuacja dla beniaminków. Z całym szacunkiem, ale PZPN w tej kwestii się nie popisał. Rozmawiałem z działaczami. Mają jednak swoje argumenty. Trudno było ich przekonać, aby drużyny, które awansowały, miały tydzień więcej na przygotowania. Kotwica też, z tego, co mi wiadomo, próbowała, ale zobaczymy, czy pójdzie w tym kierunku.
My natomiast podjęliśmy już decyzję. Nie będziemy kombinować. Pierwszą kolejkę ze Zniczem chcieliśmy przełożyć, ale jednak ruszamy od połowy lipca. Są plusy i minusy. Można powiedzieć, że pewno nie będzie to mocny okres przygotowawczy, którego zresztą sam nie jestem zwolennikiem.
Co prawda robimy drobne zgrupowanie pod Krakowem. Zagramy z Garbarnią 30 czerwca. Potem jeszcze na kilka dni tam zostaniemy. Będzie trzeba trochę mocniej popracować i przejść od razu w rytm meczowy, lecz będziemy chcieli bazować na tym, co wypracowaliśmy w okresie zimowym oraz przez całą rundę wiosenną.
Jednak, tak jak mówiłem, nie jest to komfortowa sytuacja, bo inne zespoły z drugiej ligi, oprócz wspomnianych beniaminków, zaczęły wcześniej. Po dłuższym wypoczynku. Ale jestem dobrej myśli. Powinniśmy dać radę.
A oprócz krótkiego odpoczynku i okresu przygotowawczego istnieją w zespole jakieś ewentualne obawy przed nowym sezonem? Czegoś konkretnego się boicie?
Z ostatnich rozmów z zawodnikami, już pod koniec rundy, wynikało, że są głodni gry. Wiadomo, ci, którzy grali na tym poziomie, dobrze wiedzą, z czym to się je. Dla reszty będzie to nowe wyzwanie. Myślę, że stricte sportowo piłkarze będą dobrze nastawieni.
To samo dotyczy trenerów. Naszemu szkoleniowcowi już kilka razy udało się awansować z trzeciej do drugiej ligi, ale na tym poziomie, poza KKS-em Kalisz, jeszcze nie funkcjonował. Można powiedzieć, że nie było mu wcześniej dane w pełni skonsumować takiego awansu. To pierwszy moment, kiedy trener Majak wchodzi stabilnie z drużyną klasę wyżej i ma szansę od razu prowadzić zespół, który wcześniej prowadził.
To też spore wyzwanie dla sztabu, bo w końcu będą musieli się zmierzyć z nowymi realiami w wyższej lidze. Choć niektórzy byli z nami wcześniej, gdy graliśmy w drugiej lidze, to wtedy nie funkcjonowali w roli asystentów. A więc będzie to dla nich nowe pozytywne doświadczenie.
Co do spraw organizacyjnych to nie ukrywam, że Siarka nigdy nie była krezusem, jeżeli chodzi o finanse. Spinanie budżetu zawsze było w naszym przypadku trudnym elementem. Zawsze nazywałem to sinusoidą. Takim rollercoasterem. Raz było dobrze, później bardzo dobrze, raz średnio, potem źle i bardzo źle. Tak dzieje się w ostatnich latach. Dzisiaj osiągnęliśmy względną stabilizację. Udało się po spadku w 2019 roku wyjść z pewnych zobowiązań. Wyczyścić pewne tematy, jeśli chodzi o strukturę pewnych należności. To duży plus.
Teraz właśnie budujemy budżet na drugą część roku, czyli pierwszą rundę drugiej ligi. Oczywiście trwa to od dłuższego czasu, ale musimy to jeszcze sfinansować. Jesteśmy dobrej myśli. Myślę, że uda nam się zabezpieczyć budżet planowany na najbliższe sześć miesięcy. Jednak w momencie, gdy budżet jest ruchomy, tak jak w naszym przypadku, nie jest to takie łatwe. Ale powinniśmy wraz ze sponsorami i władzami miasta zapewnić stabilizację.
Wiadomo, początek roku kalendarzowego zawsze jest lepszy. Pierwsze kilka miesięcy to w końcu dofinansowania i dotacje. Ta druga część bywa trudniejsza. Zapewne nie tylko w naszym przypadku. Tak czy inaczej w ciągu najbliższego miesiąca powinniśmy domknąć wszystkie sprawy.
A uważa Pan, że w klubie może nastąpić stała stabilizacja?
Trudno coś planować. Wiele zależy od tego, co się dzieje w mieście. W naszym otoczeniu. Owszem, dzisiaj rano udało nam się pozyskać większego sponsora. Klimat nam sprzyja od minionej jesieni. Osiągamy odpowiednie wyniki. To sporo nam dało, bo gdzieś na fali rezultatów, a na dodatek awansu może uda się sporo zyskać.
Jednak jesteśmy realistami. Wiemy o tym, że nie jest łatwo. Są wyjątki, kiedy ktoś ma zamożnego sponsora oraz budżet bez sufitu. Wtedy inaczej się funkcjonuje. Ale my nie jesteśmy takim klubem. U nas zawsze było trudno, aby zbudować odpowiedni budżet. Łatwo nie będzie, bo trzeba mieć na uwadze, że druga liga to trudne rozgrywki. Trzeba się poruszać po całej Polsce. Jest dużo wyjazdów. Także tych dwudniowych. To nieco inny ciężar finansowania, ale musimy temu sprostać.
Liczę natomiast na głód piłki panujący w Tarnobrzegu. Myślę, że nasz powrót do drugiej ligi wniesie sporo. Walka o awans, szczególnie ta w rundzie wiosennej, przyniosła wielu mieszkańcom, ludziom związanym z klubem, pozytywne emocje, co widzieliśmy na fecie. Była ona zresztą bardzo okazała. To pokazało, że nasi kibice obudzili się z takiego trzecioligowego letargu. Uważam, że to w przyszłości bardzo nam pomoże.
Użył Pan wcześniej takiego sformułowania, iż w klubie bywało bardzo źle, źle, średnio, dobrze i bardzo dobrze. Jak jest teraz?
Dobrze, czyli stabilnie. Udało się wypracować pewne schematy. Wiedzieliśmy na przykład, że przez najbliższe dwa lata będziemy posiadać określony budżet od miasta. Teraz podpisaliśmy trzyletnią umową z naszym głównym sponsorem. Mamy więc jakąś pewność. Łatwiej nam planować wydatki.
Trudniej jest, kiedy planowane są budżety roczne, a sezony się zazębiają. Wcześniej w takich przypadkach zdarzało się, że płaca nagle zjeżdżała nam w dół, a mieliśmy już podpisane wcześniej kontrakty z pracownikami. Dochodziło do perturbacji. Powstawały pewne wyrwy finansowe.
Na szczęście dzisiaj udało się nam zapewnić stabilizację. To duży plus. Pewnie będziemy dalej planować wspólnie z miastem i naszymi sponsorami dalszy plan finansowy, żeby zapewnić dalszą stabilizację. Chociaż to zawsze zależy od wielu czynników. Trudno wszystko w 100 procentach zrealizować.
Przejdę na chwilę do osoby trenera. Czy w przypadku przeciętnego bądź też słabego startu Sławomir Majak i tak będzie się cieszyć Pana pełnym poparciem, przez co nie powinniśmy się spodziewać zmiany na stanowisku szkoleniowca w najbliższym sezonie?
Nie można założyć, że będzie dobrze i tylko dobrze. Rozumiemy, że mogą być różne momenty. Trudno oczekiwać, że będziemy rewelacją ligi. Oby tak było. Ale jesteśmy raczej klubem, który stara się nerwowo nie reagować. Nieraz udawało się przetrwać z trenerami, całym sztabem oraz drużyną różne kryzysy. Ponadczteroletnia współpraca z trenerem Włodzimierzem Gąsiorem również nie była tylko i wyłącznie obfita w sukcesy. Mieliśmy trudne momenty. Zdarzały nam się passy meczów bez zwycięstwa. Mimo to w większości udało się przetrwać. Będziemy też budowali w ramach współpracy taki element wspólnej stabilizacji. Tak, żeby porażki nie zachwiały całkowicie tego, co przez ten czas zrobiliśmy.
Jeżeli trener realizuje swoją oraz naszą wizję, a coś nie wychodzi, to wtedy łatwiej go bronić. Gorzej, jak nagle jedna czy druga strona zbacza z tego kierunku. Wtedy trudno w stu procentach stanąć za trenerem murem. Natomiast, tak jak powiedziałem wcześniej, jesteśmy spokojnym klubem, jeśli chodzi o trenerów.
To też pierwszy klub trenera Majaka, w którym pracuje tak długi okres. No i zapowiada się, że będzie pracował dalej. Mieliśmy plan na trenera. Daliśmy mu pierwsze pół roku na tzw. rekonesans. Tak, żeby poznał drużynę, a przede wszystkim klubową młodzież. Udało się. Zajęliśmy drugie miejsce w Pro Junior System.
Potem wzmocniliśmy zespół. Było kilka sentymentalnych powrotów, jak transfer Marcina Stefańskiego. Wpłynęły one pozytywnie na zespół. Wywalczyliśmy awans, więc zrealizowaliśmy nasze założenia w stu procentach. Pokazaliśmy, że można. Teraz mamy plan na najbliższe trzy lata. Będziemy go realizować.
Zostały dwa szybkie pytania na sam koniec. Pierwsze z nich – jaki typuje Pan wynik meczu ze Zniczem?
1:0 dla Siarki. Powinniśmy dobrze rozpocząć sezon. Taką drobną wygraną. Poza tym gramy u siebie. Będzie moc na trybunach. W końcu kiedyś Siarka była bardzo mocna w meczach domowych. Myślę, że teraz będzie podobnie.
A które Pańskim zdaniem Siarka zajmie miejsce na koniec rundy jesiennej?
W okolicach 8. miejsca. Jest to jak najbardziej realne. Zapewnilibyśmy sobie wówczas przyzwoitą zaliczkę przed rundą wiosenną.