Dania żegna się z mistrzostwami Europy, lecz podbiła serca kibiców


Dania ostatecznie nie zagra w finale, lecz zapamiętana zostanie jako jedna z najlepszych oraz najciekawszych ekip

8 lipca 2021 Dania żegna się z mistrzostwami Europy, lecz podbiła serca kibiców
Foto Zheng Huansong/Xinhua/PressFocus

Anglicy we wczorajszym półfinale okazali się za mocni i to ostatecznie "Synowie Albionu" zmierzą się z Włochami w finale mistrzostw Europy. Dania jednakże może opuszczać Londyn z podniesionym czołem. To podopieczni Kaspera Hjulmanda zapracowali na sławetny ostatnimi czasy tytuł czarnego konia.


Udostępnij na Udostępnij na

Futbol uwielbia romantyczne historie. Szczególnie na dużych imprezach reprezentacyjnych. Kostaryka 2014, Walia 2016, Chorwacja 2018. Do tego grona z czystym sumieniem można dopisać Duńczyków, którzy po dwóch spotkaniach mieli zero punktów, lecz ostatecznie udało im się dojść aż do półfinału. Można naturalnie mieć obiekcje do tego sukcesu – łatwa drabinka oraz uniknięcie faworyzowanych rywali. Formuła turnieju jest jednakże taka, a nie inna, na czym Dania tylko mogła skorzystać. 

Dania zaczyna od dreszczowca

O wydarzeniach w spotkaniu z Finlandią napisano już bardzo dużo. Duńczycy na samym początku swojej przygody z mistrzostwami Europy wsiedli do emocjonalnego rollercoastera – od szoku, niepewności do ostatecznego szczęścia, że Eriksen przeżył. Mecz z Finlandią trzeba było jednakże dograć. Przed wymuszoną przerwą Dania była zespołem lepszym. Po długiej przerwie gospodarze nadal dominowali, lecz Finowie wykorzystali swoją jedyną tak naprawdę okazję.

Kilkanaście minut po nieoczekiwanej stracie bramki Pierre-Emile Hojbjerg stanął przed dużą szansą na doprowadzenie do remisu. Gracz Tottenhamu przystąpił do „jedenastki”, lecz uderzył bardzo słabo, dobrze dysponowany Lukas Hradecky bez większych problemów obronił bowiem jego strzał. Dania nieoczekiwanie przegrała z drużyną, której wieszczono przed startem zerowy dorobek punktowy. Okoliczności tego spotkania natomiast sprawiły, że wynik nie był tego dnia najważniejszym wydarzeniem.

Świetny mecz z Belgią

W drugim spotkaniu przed Duńczykami jawiło się zadanie z kategorii niemożliwych. Zawodnicy Kaspera Hjulmanda mierzyli się bowiem z Belgią, jednym z faworytów całego turnieju. Dania jednakże, niesiona przez publiczność, rozegrała świetną pierwszą część spotkania, nie dając dojść do głosu „Czerwonym Diabłom” i już w 2. minucie spotkania wychodząc na prowadzenie za sprawą trafienia Yussufa Poulsena.

Po zmianie stron geniusz Kevina De Bruyne oraz Romelu Lukaku przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Belgów. Trafienia Thorgana Hazarda oraz De Bruyne przypieczętowały awans zawodników Roberto Martineza. Dania jednakże, po dwóch porażkach, wciąż miała szanse na awans. Wygrana Rosji z Finlandią sprawiła, że Skandynawowie musieli pokonać w ostatnim spotkaniu „Sborną”, a Finowie nie mogli zdobyć punktu w starciu z Belgią.

Rosja zdemolowana

Chociaż to Rosjanie przystępowali do tego spotkania z uprzywilejowanej pozycji, to w oczach wielu kibiców Dania była faworytem. Zawodnicy Stanislava Czerczesowa nie zachwycali swoją grą. Porażka z Belgią za sprawą koszmarnych błędów w obronie, mało przekonujące zwycięstwo z Finlandią. Duńczyków natomiast, mimo dwóch porażek, oglądało się z ogromną przyjemnością. Świetna atmosfera na Parken Stadium w Kopenhadze dodatkowo sprawiała, że na mecze reprezentacji Danii czekało się ze zniecierpliwieniem.

Sam mecz z Rosją dobitnie pokazał, której drużynie bardziej należał się awans. Chociaż Rosjanie rozpoczęli z animuszem, to zostali przez Duńczyków stłamszeni. W 38. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą 21-letniego Mikkela Damsgaarda. Czternaście minut po zmianie stron Poulsen podwyższył prowadzenie Skandynawów. Rosjanie, za sprawą wątpliwego rzutu karnego, strzelili bramkę kontaktową, lecz to było wszystko, na co było stać niedawnych gospodarzy mistrzostw świata. W 79. minucie Andreas Christensen popisał się fenomenalnym uderzeniem, a po trzech minutach rozbitych zawodników Czerczesowa dobił Joakim Maehle, ustalając wynik na 4:1. Dania, mając po dwóch spotkaniach zero punktów, ostatecznie wyszła z grupy.

Dania pręży muskuły w Amsterdamie

W ćwierćfinale „Gang Olsena” nie dał żadnych szans Walijczykom, którzy – tak jak w 2016 roku – dość nieoczekiwanie wyszli z grupy. – Zawsze przypina nam się łatkę tych słabszych. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nie robi nam to jednak różnicy, to normalne – mówił przed tym spotkaniem Gareth Bale. Boisko jednak zweryfikowało różnicę dzielącą obydwa zespoły. Świetny mecz rozegrał Kasper Dolberg, który zaliczył dwa trafienia. Poza nim bardzo dobrze prezentował się Maehle. Oprócz strzelonego gola dzielił i rządził na swojej stronie, pokazując, jak powinno grać się na pozycji wahadłowego.

Dania ostatecznie pokonała wyspiarzy 4:0, co było najwyższym wynikiem w 1/8 finału. W kolejnej rundzie na zawodników Kaspera Hjulmanda czekały Czechy, które dość nieoczekiwanie rozprawiły się z Holendrami.

Trudy Baku przezwyciężone

Ćwierćfinał z podopiecznymi Jaroslava Silhavy’ego rozgrywany był w Azerbejdżanie, co stało się tematem do rozmów o logistyce turnieju oraz jego organizacji. Duńczycy jednakże po niezbyt emocjonującym spotkaniu rozprawili się z naszymi południowymi sąsiadami 2:1, załatwiając sprawę w pierwszej połowie. Już w 5. minucie Dania wyszła na prowadzenie za sprawą Thomasa Delaneya. Niedługo przed gwizdkiem zapraszającym do szatni wynik podwyższył Dolberg.

Po zmianie stron to Czesi przejęli inicjatywę. Duńczycy pozwolili im na to, mając korzystny wynik. Już w 49. minucie rozgrywający świetny turniej Patrik Schick strzelił bramkę kontaktową. Ostatecznie jednakże nie udało im się doprowadzić do dogrywki, a to oznaczało, że piękny sen Danii trwał w najlepsze. 

Anglia okazała się zbyt mocna

W drugim półfinale „Duński Dynamit” stanął oko w oko z najtrudniejszą przeszkodą na tym turnieju. Anglicy, typowani jeszcze przed turniejem jako poważny kandydat do końcowego triumfu, nie stracili dotychczas żadnej bramki. Duńczykom natomiast udało się zakończyć tę serię za sprawą fantastycznego uderzenia z rzutu wolnego Damsgaarda. Podopieczni Garetha Southgate’a stanęli więc przed wyzwaniem, którego doświadczyli na tym turnieju po raz pierwszy – odwrócić losy spotkania na swoją korzyść.

Po nieoczekiwanym stracie gola Anglicy szybko wzięli się za odrabianie strat. W 39. minucie Harry Kane obsłużył świetnym podaniem Bukayo Sakę, który odegrał płasko w pole karne. Tam czyhał na piłkę Raheem Sterling, jednakże ubiegł go Simon Kjaer, niefortunnie umieszczając piłkę do własnej bramki. W drugiej części spotkania „Synowie Albionu” przejęli kontrolę nad grą, a Duńczycy skupieni byli wyłącznie na obronie. Wyspiarze nie dali rady strzelić jednakże drugiej bramki, a to oznaczało dogrywkę.

W dodatkowym czasie gry obraz spotkania nie uległ zmianie. Anglicy dominowali, co przyniosło korzyść w 104. minucie spotkania. Sterling przewrócił się w polu karnym po kontakcie z Maehlem, a sędzia Danny Makkiele bez wahania wskazał na jedenasty metr. Kasper Schmeichel obronił strzał Harry’ego Kane’a, lecz wypluł piłkę przed siebie, a kapitan reprezentacji Anglii dobił ją do bramki. Wynik nie uległ już zmianie i to Anglia zagra w niedzielę w finale z Włochami.

Dania niczym superbohater

Udział Duńczyków na mistrzostwach Europy zostanie zapamiętany na długo. Wygrana walka o życie Eriksena, Parken jako jeden z najlepszych stadionów turnieju, wyjście z grupy po dwóch porażkach, walka do samego końca. Można mieć obiekcje co do ich rywali na drodze do półfinału. W końcu aby dostać się do najlepszej czwórki turnieju, musieli oni pokonać Rosję, Walię oraz Czechy. Jednakże wszystkie wymienione okoliczności oraz styl, z jakim rozpracowywali swoich przeciwników, sprawiają, że Dania pozostanie rewelacją Euro 2020. Na jej mecze czekało się ze zniecierpliwieniem i trudno było postronnemu kibicowi nie trzymać za nią kciuków. Chociaż w finale nie zobaczymy Duńczyków, to z pewnością są oni jednym z wygranych tego turnieju.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze