Dani Ramírez: „Jestem po prostu zwykłym pracownikiem, jakim mógłbyś być Ty” (WYWIAD)


Gwiazda ŁKS-u w szczerej rozmowie o trudnej przeszłości i o tym, dlaczego w Łodzi otrzymał drugie życie

22 stycznia 2020 Dani Ramírez: „Jestem po prostu zwykłym pracownikiem, jakim mógłbyś być Ty” (WYWIAD)
Rafał Rusek / PressFocus

Jednostek wybitnych w ekstraklasie jest niewiele. ŁKS w swoich szeregach taką posiada. Piłkarz z przeszłością w Realu Madryt, mający w swojej karierze wiele wzlotów i upadków, a obecnie czarujący swoją ponadprzeciętną techniką na polskich boiskach. Dani Ramírez na boisku prezentuje się doskonale, a prywatnie jest człowiekiem, którego można jeść łyżkami. Specjalnie dla iGola, w przeddzień wylotu na obóz do Turcji, opowiedział o tym, czemu nie wyszło mu w drużynie „Królewskich”, jak czuje się w Łodzi i dlaczego jeden z nielicznych zwrotów, które zna w języku polskim, to „Bileciki do kontroli"...


Udostępnij na Udostępnij na

Lubisz udzielać wywiadów? Pytam dlatego, że niewiele ich można znaleźć zrobionych z Tobą w Polsce, mimo że obecnie jesteś jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najciekawszych postaci ekstraklasy. 

Przede wszystkim problem polega na tym, że nie znam polskiego i nie mówię za dobrze po angielsku. Zdarzało się, że dzwoniono do klubu z prośbą o wywiad, ale jako że nie było nikogo, kto mógłby pełnić funkcję tłumacza, to nie dochodziło do rozmowy. Także po meczach, w których byłem jednym z najlepszych zawodników na boisku, nie można było przeprowadzić wywiadu, bo byłby problem ze zrozumieniem się.

Grałeś z wieloma piłkarzami, którzy zrobili wielką karierę i odnieśli duży sukces. Który z nich, w czasie kiedy z nimi grałeś, robił na Tobie największe wrażenie? 

Kiedy grasz w takim klubie jak Real Madryt, spotyka się wielu świetnych piłkarzy, którzy mają ogromne umiejętności. Dani Carvajal może być wzorem do naśladowania dla każdego piłkarza ze względu na wielkie zaangażowanie od małego. Zaczynał w Madrycie i krok po kroku zaczął wspinać się w hierarchii zawodników. Jest piłkarzem, do którego czuję zdrową zazdrość, bo to, co osiągnął, zawdzięcza swojej pracy i dzięki niej gra w klubie, o którym marzył w dzieciństwie.

Wspominałeś kiedyś też o takich piłkarzach jak Álvaro Morata czy Lucas Vázquez. Spodziewałeś się, że mogą zajść tak daleko? 

Będąc w wielkich hiszpańskich klubach [Real Madryt, Valencia – przypis autora], trzeba się spodziewać, że można trafić na piłkarzy, którzy w przyszłości mogą grać w pierwszej lidze, ale trudno powiedzieć, kto może stać się wybitnym piłkarzem. Álvaro Morata zrobił wielką karierę, występuje w Atlético, grał wcześniej w Realu Madryt, potem w Chelsea, ale trudno było przewidywać, że może zajść tak daleko. Grałem też z Pablo Sarabią, wspomnianym przez Ciebie Lucasem Vázquezem, Jese, Raúlem de Tomásem, który dopiero co dołączył do Espanyolu. Jest bardzo dużo świetnych piłkarzy i wszyscy zasłużyli na to, aby grać na najwyższym poziomie.

Masz cały czas kontakt z którymś z tych piłkarzy? 

Utrzymujemy go w zasadzie tylko przez media społecznościowe. Niestety z dnia na dzień traci się kontakt z innymi zawodnikami, nie tylko z tymi ze światowego topu, wspomnianymi przeze mnie, ale też z innymi, z którymi w szatni utrzymywało się świetne relacje.

Jesteś w stanie wskazać piłkarza, który Ci wyjątkowo imponuje i na którym się wzorujesz?

W tym momencie nie zwracam już tak uwagi na innych piłkarzy, staram się przede wszystkim skupić na swojej pracy, ale zawsze za wzór do naśladowania służył mi Raúl González. Była to postać dla mnie, hmmm…

Legenda? 

Tak, absolutnie legenda. Piłkarz dla mnie bardzo ważny, który dałby się zabić za herb Realu Madryt. Inteligencja, jaką prezentował na boisku, była dla mnie wyjątkowo imponująca. Podziwiałem też innych piłkarzy takich jak Isco czy Iniesta, ale to Raúl zawsze był idolem.

Miałeś okazję poznać go na żywo? 

Tak, poznałem go, grając jeszcze w Realu Madryt. Przyszedł do nas, żeby porozmawiać i dać rady, jak stać się lepszym napastnikiem oraz jak wykorzystywać swoją inteligencję na boisku.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że w czasach młodości w futbolu trochę przeszkadzały Ci różne niepotrzebne rzeczy, jak życie nocne czy sprzeczki słowne z sędziami w trakcie meczów. Z perspektywy czasu myślisz, że miało to znaczący wpływ na rozwój Twojej kariery? 

Tak, jasne, że miało to wpływ. Bardzo duży. Koniec końców piłkarz musi skupić się na grze, więc sprzeczki z sędziami nie miały większego sensu. Do tego nie dbałem o siebie w tamtym czasie wystarczająco, a będąc w klubie kalibru Realu Madryt musisz prowadzić się właściwie. Byłem kilkukrotnie jednym z lepszych strzelców młodzieżowej drużyny „Królewskich”, ale gdybym żył wtedy we właściwszy dla piłkarza sposób, to byłbym znacznie lepszym zawodnikiem. I, być może, przebiłbym się do pierwszej drużyny Realu.

Przejdźmy do okresu Twojego pobytu w Polsce. Nie miałeś obaw, przenosząc się tu z Hiszpanii, że będziesz miał trudności z aklimatyzacją ze względu na nieznajomość języka polskiego i brak innych piłkarzy hiszpańskojęzycznych? 

Tak, prawdę mówiąc, obawiałem się, bo przenosiłem się do kraju kompletnie mi nieznanego, w którym ani razu nie byłem, nawet jako turysta. Tak samo zupełnie nie znałem drużyny (Stomil Olsztyn), więc było to dla mnie bardzo trudne. W pierwszym sezonie rozegrałem parę niezłych spotkań, ale nie był to zdecydowanie mój właściwy poziom, jednak rok po roku moja głowa staje się coraz mocniejsza i odporniejsza na wszelakie trudności i dzięki temu mogę pokazywać, na co mnie stać.

Mówisz, że wiedziałeś, że będzie Ci trudno po przeprowadzce do Polski. W takim razie co było głównym powodem tego, że jednak zdecydowałeś się opuścić Hiszpanię? 

Przede wszystkim przyjechałem tu, żeby móc cały czas pozostać przy piłce, ponieważ miałem sporo problemów z tym związanych w Hiszpanii. Byłem nawet blisko tego, żeby całkowicie dać sobie spokój z piłką nożną. Potrzebowałem zmian i oderwania się od hiszpańskiego futbolu. Byłem bliski podpisania umowy z jedną z drużyn z pierwszej ligi islandzkiej, ale nie udało się dopiąć wszystkiego w kwestiach formalnych i ostatecznie nic z tego nie wyszło. Być może los sprawił, że trafiłem finalnie do Polski, ale teraz jestem bardzo szczęśliwy, że tak się stało.

Czyli generalnie podoba Ci się w Polsce? Jak się tu czujesz? 

Tak, jak najbardziej. Ponadto na razie nie jest jeszcze tak zimno, jak rok temu, ani nie pada śnieg. Jak trenujemy, też nic nie przeszkadza, więc teraz czuję się najlepiej jak dotąd.

A co Cię zaskoczyło, gdy przyjechałeś do Polski?

Przede wszystkim ludzie, którzy są bardzo podobni do Hiszpanów. Wydawało mi się przed przyjazdem tutaj, że mieszkańcy wschodniej Europy – czy to Polacy, czy Rosjanie – są bardziej zamknięci i nie są tak towarzyscy, ale jest to kłamstwo. W szatni wszyscy są bardzo weseli i często się śmieją. Ludzie na ulicy, którzy mnie rozpoznają, podchodzą, żeby się przywitać, uśmiechają się. Nie czuję dużej różnicy między zachowaniem ludzi w Polsce i Hiszpanii.

Pobyt w Stomilu Olsztyn pod kilkoma względami musiał być dla Ciebie trudny – nie grałeś dużo, klub miał problemy finansowe. Dlaczego jednak zdecydowałeś się kontynuować karierę w Polsce?

Tak, w Olsztynie miałem problemy zarówno boiskowe, jak i związane z finansami. Problemy finansowe sprawiały, że nie mogłem pokazać na boisku najlepszej wersji siebie. Kiedy widzisz, że nie dostajesz pieniędzy za swoją pracę, trudno jest w pełni skoncentrować się na grze. Czynnikiem, który w dużej mierze sprawił, że zdecydowałem się przenieść do Łodzi, było duże zainteresowanie ze strony dyrektora sportowego ŁKS-u, Krzysztofa Przytuły. Powiedział mi, że będę częścią dużego projektu, który będzie mi bardzo odpowiadał, bo trener chce prezentować grę otwartą, opartą na podaniach, podobną do Barcelony. I to zadecydowało, że chciałem spróbować jeszcze raz moich sił w pierwszej lidze, aby zaprezentować się tam z lepszej strony.

Przychodząc do ŁKS-u, spodziewałeś się, że uda wam się awansować do ekstraklasy tak szybko? 

Nie, prawdę mówiąc, to nie. Ponadto dyrektor sportowy powiedział mi, żebym miał cierpliwość, bo pierwszy sezon w I lidze będzie na pewno dobry, ale to w drugim postaramy się awansować do ekstraklasy. Koniec końców zdaliśmy sobie sprawę, że mamy dobry zespół, który z kolejki na kolejkę coraz więcej wygrywa i wspina się w tabeli. Zaczęliśmy wierzyć, że marzenie może się spełnić i możemy wejść do ekstraklasy szybciej. Będąc u rodziny na Boże Narodzenie, powiedziałem wszystkim, że prawdopodobnie awansujemy, bo mamy bardzo mocną drużynę. I do końca nie przestałem wierzyć, że może nam się to udać.

I dzięki temu, że forma ŁKS-u tak eksplodowała, Ty też mogłeś grać swój najlepszy futbol? 

Jasne. Kiedy otaczasz się dobrymi zawodnikami, oni też sprawiają, że stajesz się lepszy. Bardzo trudno jest wygrać mecz w pojedynkę, potrzeba wszystkich piłkarzy w dobrej dyspozycji.

W zasadzie od pierwszego dnia w ŁKS-ie zacząłeś imponować wyjątkową techniką i spokojem w grze. Poczułeś od razu, że to może być klub, w którym rozwiniesz się znacznie bardziej niż w innych dotychczasowych drużynach? 

Mając świadomość, że kibice cię kochają, masz dobry kontakt z drużyną i trener bardzo w Ciebie wierzy, jest znacznie łatwiej grać dobrze i dawać z siebie 100 procent. Od pierwszego dnia czułem się w klubie chciany i ważny, przez co byłem bardzo szczęśliwy. Mogę jedynie wyrazić słowa wdzięczności sztabowi szkoleniowemu i kolegom z drużyny za tak ciepłe przyjęcie mnie do siebie.

Dziesięć goli w I lidze, na półmetku ekstraklasy sześć goli i cztery asysty. Czujesz na sobie większą odpowiedzialność po eksplozji Twojej formy?

Skłamałbym Cię, mówiąc, że nie czuję na sobie dużej odpowiedzialności. Jasne, że ją czuję. Jestem jednym z tych piłkarzy, którzy muszą wziąć na swoje barki ciężar gry i prowadzić drużynę. Co mecz muszę starać się wnieść coś do gry, strzelić bramkę lub dać kluczowe podanie. Koniec końców taka jest moja praca i dobrze się czuję, będąc w dużej mierze odpowiedzialnym za drużynę. Z weekendu na weekend chcę rozgrywać coraz lepsze mecze, ciągle się rozwijać, dlatego cieszę się z dużej odpowiedzialności, jaką mam na sobie, bo dzięki temu mogę stawać się lepszym piłkarzem.

Po czasie, który spędziłeś w ŁKS-ie, odnoszę wrażenie, że w Łodzi nie tylko odpowiada Ci klub i miasto, ale też filozofia gry, którą buduje trener Moskal.

Tak, bardzo mi odpowiada to, jak gramy. Trener preferuje sposób gry, który mi, jako piłkarzowi z Hiszpanii, bardzo się podoba. Jest podobny do tego, jak gra większość klubów hiszpańskich, bardzo ładny dla oka, oparty nie na kontratakach, tylko na kontrolowaniu gry, licznych podaniach i kreowaniu składnych akcji. Nasz trener narzuca nam taką filozofię gry i mi w pełni to odpowiada.

Kto w polskiej lidze zrobił na Tobie największe wrażenie? 

W zasadzie wszyscy Hiszpanie grający w ekstraklasie pokazują, że są świetnymi zawodnikami. Poza nimi bardzo dobrymi piłkarzami są Darko Jevtić, Joao Amaral, wielu zawodników z Legii Warszawa. Także Dominik Furman, bo świetnie czuje się z piłką przy nodze i potrafi doskonale uderzyć, być może najlepiej z całej ligi. Damjan Bohar też jest znakomitym piłkarzem. Ekstraklasa jest ligą, w której zatrudnia się zawodników z naprawdę dobrymi umiejętnościami, więc mógłbym wymienić wielu, którzy są bardzo dobrzy.

A jaki hiszpański piłkarz w ekstraklasie jest według Ciebie najlepszy? 

Wielu jest świetnych. Igor Angulo jest bardzo solidnym napastnikiem. Jesús Jiménez gra naprawdę dobry sezon, podobnie jak Jesús Imaz czy Jorge Félix, którzy grają w podobny sposób do mnie. Israel Puerto radzi sobie znakomicie w obecnej kampanii, jest bardzo dobrym obrońcą. Generalnie wszyscy Hiszpanie grający w ekstraklasie prezentują bardzo wysoki poziom w tym sezonie.

Po ponad dwóch latach spędzonych w Polsce masz już porównanie między tym, jak się gra w Polsce, a jak w Hiszpanii. Jaka jest więc różnica w filozofii futbolu między tymi dwoma państwami? 

W Polsce w większej mierze futbol opiera się na kontratakach, jest znacznie bardziej fizyczny, praktycznie przez cały mecz trzeba biegać od obrony po atak. Największą różnicą są stałe fragmenty gry. W ekstraklasie praktycznie wszystkie drużyny mają kogoś, kto potrafi dobrze dośrodkować i zawsze w polu karnym jest trzech czy czterech piłkarzy mierzących ponad 190 cm wzrostu, którzy są bardzo trudni do zatrzymania przed oddaniem strzału głową.

Jako pierwszy z piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego przeniosłeś się do ŁKS-u, obecnie w Łodzi jest już czterech zawodników z Hiszpanii i jeden Portugalczyk. Pozostali (Ricardo Guimaraes, Pirulo, Samuel Corral, Carlos Moros Gracia) kontaktowali się z Tobą w sprawie transferu? 

Jasne, wszyscy byli ze mną w kontakcie w tej sprawie. Pytali, jak wygląda sytuacja w klubie, czy jestem tu szczęśliwy, czy podoba mi się miasto. W zasadzie opowiedziałem im ze wszystkiego po trochu. Na temat klubu nie mogłem powiedzieć nic złego, bo nie ma problemów finansowych, za dwa lata będziemy mieli przepiękny stadion, miejsca do treningu zarówno przy stadionie, jak i przy ulicy Minerskiej są znakomite, kibice są wspaniali. Opowiedziałem im o ŁKS-ie w samych superlatywach, dlatego zdecydowali się podpisać kontrakt.

lkslodz.pl

Jaki moment tego sezonu był dla Ciebie najtrudniejszy? 

Przede wszystkim seria ośmiu porażek z rzędu w lidze była dla nas bardzo bolesna. Takie momenty są bardzo trudne, bo rozgrywasz spotkania z różnymi rywalami, a i tak niedziela w niedzielę przegrywasz. Masz cały czas w głowie te nieudane mecze i do tego nie wiesz, co zrobić, żeby w końcu wygrać.

A przecież w wielu meczach graliście bardzo dobrze. 

Tak, dokładnie. Dla przykładu przegraliśmy mecz u siebie z Piastem, w którym nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, a kwadrans przed końcem strzeliliśmy sobie bramkę samobójczą. Kiedy nic się nie układa, masz wrażenie, że wszystko jest przeciwko tobie, cały czas idziesz w dół. Dzięki Bogu, udało nam się wygrać w domu z Koroną i od tego czasu wiele się zmieniło na lepsze. Przed Świętami niestety znów przegraliśmy trzy mecze z rzędu, ale mam nadzieję, że po przerwie zdołamy wygrać bardzo trudny mecz na wyjeździe z Legią i zgarnąć wyjątkowo ważne dla nas kolejne trzy punkty.

Jeszcze w tamtym trudnym momencie sezonu doszła dyskwalifikacja Waszego kapitana – Michała Kołby – za branie dopingu. To też musiało mieć duży wpływ na drużynę. 

To prawda, miało to duży wpływ na nas, bo informacja o tym w zasadzie trafiła do nas znikąd, z dnia na dzień i do końca nie wiedzieliśmy, jak wszystko się rozwinie. Dla mnie zawsze Michał był absolutnym profesjonalistą, znakomitym bramkarzem i nie mogę powiedzieć nic złego na jego temat. Po prostu się pomylił. To, co zażył, nie miało na celu zwiększenia jego umiejętności bramkarskich. Nikt nie chciał też go oszukać ani sprawić, żeby wpadł w pułapkę. Nieszczęśliwie doszło do pomyłki. Mam nadzieję, że po dyskwalifikacji wróci do piłki nożnej i będzie mógł dalej cieszyć się grą.

Frustracja po ostatnich meczach w roku musiała być duża. Udało Ci się odpocząć podczas przerwy świątecznej?

Tak, spędziłem czas z moją rodziną, z przyjaciółmi, z żoną. W Hiszpanii wyłączyłem się z życia związanego z piłką nożną i robiłem inne rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Wróciłem do Polski z naładowanymi bateriami, gotowy do gry w 100 procentach, chociaż nie będę mógł zagrać w pierwszym meczu po przerwie, bo mam cztery żółte kartki, ale będę się starał robić wszystko co w mojej mocy, żeby w Turcji [ŁKS wyjechał 11 stycznia na trzytygodniowy obóz przygotowawczy do Side – przypis autora] razem ze wszystkimi przygotować się możliwie jak najlepiej do drugiej części sezonu.

Na Twitterze opisałeś się jako miłośnik myślistwa i rybołówstwa. To są Twoje sposoby na odcięcie się od piłki i odreagowanie po meczach? 

Generalnie tak, ale w Polsce nie mam jak za bardzo ani łowić ryb, ani polować. Robię to, będąc w Hiszpanii, chodzę na polowania z moją rodziną, bo jest to dla mnie sposób na odłączenie się od życia codziennego. Uwielbiam zarówno łowić, jak i polować, i nie wstydzę się moich zamiłowań. Rzecz jasna moim głównym zamiłowaniem jest piłka nożna, ale lubię też czasem się od niej oderwać w pewien sposób.

W internecie można znaleźć Twoje zdjęcia zrobione Ci w tramwaju w centrum Łodzi. Mimo sukcesu odniesionego w ŁKS-ie wygląda na to, że nie chcesz zmieniać normalnego trybu życia.

Czemu miałbym zmieniać sposób życia? Koniec końców jestem po prostu zwykłym pracownikiem, jakim mógłbyś być Ty. Jedyna różnica między piłkarzem a osobą pracującą w jakimkolwiek innym miejscu jest taka, że nas widać w telewizji i zarabiamy trochę więcej pieniędzy, ale dla mnie nasze życie jest jak najbardziej normalne. Lubię podróżować pociągami i tramwajami, bo jestem w nich spokojny, mogę zająć się swoimi sprawami i nie muszę stać w korkach. Po co w takim razie to zmieniać? Zarobione pieniądze chciałbym teraz oszczędzać, żeby kupić kolejny dom czy założyć biznes w Hiszpanii. Na ten moment to są rzeczy dla mnie ważniejsze niż samochód.

Pytanie z trochę innej kategorii. U piłkarzy od pewnego czasu widzi się trend picia yerby. Też to praktykujesz?

Piję po prostu zwykłą herbatę. Czasami pijam kawę albo jakiś inny rodzaj herbaty, ale nie jest to coś, co robię na co dzień.

Od tego sezonu uczysz się trochę polskiego. Jak wyglądają postępy? 

Och, jest trudno. Uczymy się powoli, bo dla nas jest to język kompletnie nowy. Dla przykładu angielskiego uczyłem się jeszcze w Hiszpanii, nie rozmawiam najlepiej, ale już jestem z nim trochę osłuchany. Z polskim jest inaczej, bo dopiero zacząłem się uczyć, więc na razie jeszcze zbyt wiele nie umiem, ale mam nadzieję, że krok po kroku nie tylko ja, ale też Guima, Pirulo, Carlos, Samu i moja żona, będziemy potrafili mówić coraz lepiej. Chciałbym się nauczyć rozmawiać płynnie po polsku, żeby móc lepiej porozumiewać się z kolegami z szatni, bo dzięki temu mógłbym w klubie czuć się jeszcze bardziej szczęśliwy niż obecnie.

Masz już jakiś swój ulubiony zwrot po polsku? 

Na razie potrafię się przywitać, rozumiem poszczególne słowa, które trener mówi w szatni. Ulubione słowa? Hmmm…

Możesz powiedzieć, co chcesz. 

(śmiech) Bardzo często słyszy się „ku…a”, kiedy ktoś jest zły, ale też żeby wyrazić emocje ,,ku…a” bardzo często się używa i jest to całkiem zabawne.

Pytam Cię też o to dlatego, że w jednym z wywiadów Łukasz Sekulski powiedział, że po wygranym meczu wszedłeś do autokaru, krzycząc „Bileciki do kontroli” czy coś podobnego… 

Aaa, tak, tak, bileciki do kontroli (śmiech). Jest to związane z żartem, który mi zrobiono w dniu, kiedy mieliśmy wszyscy razem jechać pociągiem do Warszawy. Jako że byłem nowy, koledzy z drużyny powiedzieli mi, że mam iść do jakiejś osoby, przedstawić się jako kontroler biletów i wypowiedzieć te słowa. Bardzo się wtedy śmiali i od tego czasu często powtarzają mi te słowa.

Czego brakuje ŁKS-owi, aby być wyżej w tabeli ekstraklasy? 

Mam nadzieję, że to, czego nam brakuje, będziemy w stanie naprawić na obozie w Turcji, a następnie zaprezentować w lidze. Przede wszystkim jednak potrzebujemy poprawić grę w obronie. Nie możemy tracić tylu goli, ponieważ później jest niezwykle trudno wygrać mecz, gdy prawie zawsze strzelają ci jednego czy dwa gole, bo wtedy ty musisz trafić do bramki trzy- czy czterokrotnie, a tego nie da się za każdym razem zrobić. Musimy grać w taki sposób, jak na własnym terenie z Cracovią, kiedy wygraliśmy 1:0 po golu z rzutu karnego. W tego typu spotkaniach trzeba zrobić wszystko, aby zagrać na zero z tyłu.

W zimowym okienku transferowym do ŁKS-u sprowadzono już trzech nowych obrońców (Dąbrowski, Gracia, Vidmajer), więc wygląda na to, że duży nacisk się kładzie właśnie na wzmocnienie obrony. Da się już odczuć na treningach jakość nowych piłkarzy? 

Na ten moment nie mogę jeszcze nic powiedzieć, bo po powrocie z Hiszpanii na razie brałem udział tylko w dwóch treningach, dlatego nie jestem w stanie ocenić nowych zawodników. Dopiero gdy zagramy mecze sparingowe w Turcji, będę w stanie powiedzieć coś więcej o tym, jak wyglądamy w obronie. Myślę, że każdy piłkarz, którego sprowadzono do ŁKS-u, przyszedł po to, aby znacząco pomóc drużynie i bardzo wierzę, że ich gra pomoże nam się utrzymać i wzrastać z meczu na mecz.

Jakie stawiasz sobie indywidualne cele na wiosnę? 

Przede wszystkim zapewnienie ŁKS-owi utrzymanie. Najlepiej w sposób spokojny, aby móc pod koniec sezonu grać ze świadomością, że uda się pozostać w ekstraklasie. Dzięki temu wszyscy będziemy czerpać znacznie większą przyjemność z gry.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze