Holstein Kiel od początku sezonu 2. ligi zachwyca swoją postawą i potrafi zadowolić nawet najwybredniejszego fana futbolu.
30 maja 1981 roku Holstein Kiel w obecności lekko ponad 1000 kibiców podejmuje Preussen Münster i wygrywa dość gładko 3:1. Mimo spadku do 3. ligi nikt w drużynie gospodarzy nie spodziewał się, że do 2. ligi zespół zawita z powrotem dopiero 36 lat później. 30 lipca 2017 r. Holstein podejmuje na własnym stadionie SV Sandhausen. Gospodarze wyrównują na 2:2 w 95. minucie po strzale z rzutu wolnego Marvina Duckscha. Euforia blisko 10 tys. kibiców na trybunach ogromna.
Co łączy te dwa mecze oprócz klasy rozgrywkowej? Andreas Köpke – wychowanek Kilonii, absolutna legenda niemieckiej piłki. Podczas obu spotkań siedział na trybunach, choć w 1981 roku jeszcze jako piłkarz Kiel. Po meczu z SVS nie krył łez. W rozmowie z „Bildem” mówił: – Ta chwila to dla mnie coś wyjątkowego. Czekaliśmy na to wszyscy 36 lat, stanowczo za długo. Ale rozpoczęcie nowego rozdziału w historii klubu nie mogło smakować lepiej. W najśmielszych snach nie mógł spodziewać się tego, co przyniosło następne 11 kolejek…
Od 2. do 4. ligi i z powrotem, czyli Holstein Kiel w pigułce
Holstein Kiel to klub z bogatą historią, ale bez sukcesów (jedyne mistrzostwo w 1912 roku). Dość powiedzieć, że ostatni raz Holstein Kiel w najwyższej klasie rozgrywkowej grało w sezonie 1962/1963, rok przed stworzeniem Bundesligi, kiedy pierwsza liga była jeszcze zdecentralizowana. Awans do BL był o krok dwa lata później, ale Kiel przepadło w barażach. Od tego momentu zaczęła się kilkudziesięcioletnia tułaczka od 2. do 4. ligi i z powrotem. Średnia widzów spadała na łeb, na szyję, aż do rekordowo niskich 319 w sezonie 1996/1997.
W 4. lidze Holstein grał jeszcze pięć lat temu, po barażach z Kassel wreszcie awansował na szczebel centralny. Przez cztery następne lata gra w 3. lidze dla popularnych „Bocianów” oznaczała albo walkę o utrzymanie, albo o awans. Najpierw 16. miejsce, potem 3. i pechowo przegrane w doliczonym czasie gry baraże z TSV. Trauma z dwumeczu z 1860 utrzymywała się długi czas, czego efektem było 14. miejsce. I w końcu przyszedł przełomowy sezon 2016/2017. 2. miejsce, najlepsza defensywa i druga ofensywa w lidze. Odpowiedzialny za ten sukces jest trener Markus Anfang, dla którego angaż w Kiel był pierwszym w naprawdę profesjonalnej piłce. Wcześniej był skautem w Eintrachcie Trier, prowadził przez jakiś czas piątoligowe Kapellen Erft, a później przez cztery lata grupy juniorskie w Bayerze Leverkusen.
Szturm beniaminka
Walka do ostatnich chwil w pierwszym meczu z Sandhausen natchnęła zawodników. Następny mecz i wyjazd do Berlina był przegrany, ale szalony przebieg spotkania (gol za golem, 3:3 ht, ostatecznie 3:4) dał do zrozumienia, że Kiel będzie bardzo trudnym rywalem dla drugoligowej stawki. Zwycięstwo nad Eintrachtem Braunschweig w Pucharze Niemiec tylko to potwierdziło. Cztery kolejne zwycięstwa zakończyła dość zaskakująca porażka z St.Pauli, bo podopieczni Anfanga zdominowali ten mecz. Zdecydowanie podrażniło to graczy i wygrali kolejne cztery mecze, w tym w Duisburgu i Heidenheim po absolutnie rewelacyjnym pokazie siły. W 2. rundzie Pucharu Niemiec zespół odpadł po dogrywce z Mainz, ale wcale nie odstawał od pierwszoligowca i zasłużył na ogromny szacunek. Zmęczony po pucharowej potyczce tylko zremisował w ubiegły weekend w Darmstadt. Wszyscy obserwujący poczynania Kiel zacierają ręce na 18 listopada i spotkanie w Norymberdze.
Transferowy zmysł
Nie byłoby takiego wyniku, gdyby nie szósty zmysł szefostwa klubu z Anfangiem i dyrektorem sportowym Beckerem na czele.
Gwiazdą zespołu jest bez wątpienia Marvin Ducksch, 23-letni wychowanek Borussii Dortmund, z którym wiązano spore nadzieje. Na szczeblu Bundesligi sobie nie poradził, zarówno w BVB, jak i później w Paderborn. Krótki pobyt w St.Pauli również okazał się klapą, dlatego został wypożyczony poziom niżej. Trener Anfang nie musiał długo namawiać swoich szefów na jego zatrudnienie. Od początku w niego wierzył i był przekonany, że Marvin będzie znaczącym wzmocnieniem.
Na dobre odpalił dopiero na koniec sezonu, ale był to moment idealny, gdy ważyły się losy awansu. Cztery bramki i dwie asysty w pięciu ostatnich meczach. Zwłaszcza gol w Grossaspach, gdzie Kiel przypieczętował awans. Po meczu, pytany o to, czy była to jego najważniejsza bramka w karierze, odpowiedział, że owszem, ale na równi z jego jedynym do tej pory golem w Bundeslidze, w barwach Paderborn. Do ustawienia stosowanego przez Anfanga nadaje się idealnie. Obecny sezon pokazuje to dobitnie. Dziewięć bramek i dwie asysty w 12 meczach i średnia not 2,67.
Jeszcze większy wpływ na drużynę ma Dominick Drexler. 27-latek przyszedł do Kiel przed zwycięskim trzecioligowym sezonem. Momentalnie wpasował się w drużynę. Jego siedem bramek i przede wszystkim 14 asyst pokazały, że jest prawdziwym generałem drugiej linii. Nigdy nie odpuszcza, dziewięć żółtych kartek nie wzięło się znikąd. W tym sezonie gra jeszcze lepiej, po 12 kolejkach ma na koncie siedem goli i cztery asysty. Ze średnią not 2,33 jest najlepszym graczem w 2. lidze według „Kickera”. – Wspólna gra sprawia nam po prostu radość – wyjaśnia przyczyny tak dobrych wyników Drexler.
Ważną postacią w Kiel jest też Schindler, wyciągnięty za darmo z czwartoligowych rezerw Hoffenheim, a który już rok temu zapakował 12 goli i dołożył osiem asyst. Wyróżnić należy także Stevena Leverenza, który ma za sobą przeszłość nawet w Leipzig, ale dopiero w Kiel odnalazł swoje prawdziwe piłkarskie ja. W 86 spotkaniach, jakie rozegrał do tej pory w Holstein, strzelił 25 bramek i asystował 19-krotnie.
Anfang od samego początku ustawił zespół ultraofensywnie. 107 stworzonych okazji bramkowych w 12 spotkaniach to rekord. Druga w tej klasyfikacji jest Norymberga z ”zaledwie” 74. 28 strzelonych bramek przez Kiel w 11 kolejkach to absolutny rekord dla beniaminka w historii 2. ligi. Cierpi na tym lekko obrona, ale nie na tyle, żeby trener musiał coś drastycznie zmieniać. Kapitan zespołu Rafael Czichos, co ciekawe, urodzony w Arabii Saudyjskiej, w wywiadzie dla „Kickera” mówił: – Od czasu przyjścia trenera Anfanga jesteśmy przekonani co do swojej jakości i pewni systemu, w jakim gramy. Wiemy, skąd tu trafiliśmy, jeśli odpuścimy choć trochę, to wszystko pójdzie na marne.
Co dalej?
Bilety wyprzedają się jak świeże bułeczki, o Kiel mówi się już nie tylko w kontekście piłki ręcznej. Wróciła moda na futbol. Wiele osób ogląda mecze z bloku położonego za sektorem gości. Sen trwa, choć oczywiście w klubie nie wymienia się słowa ”awans”. Raz, że klub nie podoła organizacyjnie, a dwa – nie chce podzielić losu Paderborn czy Karlsruher. Celem Holstein Kiel jest okrzepnięcie na drugoligowym froncie. Dla postronnych widzów takie rozwiązanie jest chyba najlepsze. W Bundeslidze Anfang i jego zespół nie mieliby szans pokazać tak atrakcyjnej piłki, jaką są w stanie zaprezentować obecnie. Zresztą po 36 latach na wygnaniu drugoligowa stabilizacja jest sama w sobie ogromnym sukcesem. Ducksch w rozmowie z dziennikarzami nie wyklucza po sezonie powrotu do St.Pauli, które cierpi obecnie na deficyt porządnego napastnika. Powtarza jednak, że zawsze będzie wdzięczny klubowi z Kiel za to, że wyciągnął do niego rękę i pozwolił się odbudować, ale i tak ma jeszcze sporo do zrobienia w obecnych rozgrywkach.